Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Piątka ludzi siedziała razem przy stoliku w kawiarni. Dla przechodni obok wyglądali jak typowi przyjaciele, którzy wyskoczyli razem na kawę, jednak była to jedynie fasada by zmylić prawdopodobnych szpiegów.

Rudowłosa wyjęła z torebki powód tajnego zebrania. Była to ta sama teczka, którą znaleźli w archiwów, które mieli spalić. Na folderze wielkimi literami było napisane:

PROJEKT OLIMP

Hermes jako pierwszy sięgnął po folder by przejrzeć jego zawartość. Był w końcu ich specem od zbierania informacji i po wielu latach tego zawodu już weszło mu to w krew.

Następna sięgnęła po niego Atena, była ich strategiem i znała się na wielu tematach: straregii bojowej, sztukach walki, ale także mapach, geografii i geologii. Zawsze była ciekawa i głodna wiedzy.

Gdy tylko ciemnowłosa skończyła, teczkę zabrał z jej rąk Zeus. Jego wzrok kalkulacyjne przeglądał stronę po stronie zapamiętując jak najwięcej szczegółów. Przykładny żołnierz i lojalny towarzysz. Na każdej misji, gdy mieli kogoś znaleźć on znał wszelkie dane tej osoby.

Potem do teczki zajrzał Ares. Był najbardziej brutalny, lubił krew i radykalne sposoby. Czasem Hestia zastanawiała się co robił z nimi w oddziale, ale uznała, że na każde dziesięć osób musi przypadać choć jeden szaleniec.

Jego wzrok szybko przebiegał po kartkach zatrzymując się najdłużej na jej dole, gdzie znajdowały się sposoby walki i słabości każdego z oddziału. Po plecach stalowookiej przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Na samą myśl, że ktoś tak okrutny ma znać każdy ich słaby punkt.

Po przeczytaniu zawartości folder został z powrotem schowany do torby. Przy stoliku panowała napięta cisza, a powietrze zdawało się tam gęstnieć z każdą chwilą. Mimo, że nikt tego nie okazywał, wszyscy byli przerażeni zgromadzonymi przez agencję informacjami na ich temat oraz planami wobec oddziału. Każdy czuł niepokój.

Ciszę przerwała dowódczyni oddziału Olimpijczyków.

- Zeusie, co myślisz?

- A co mam myśleć?! To podważa wszystko w co do tej pory wierzyłem!
Karmili nas kłamstwem, że walczymy po dobrej stronie, że wszystko co robiliśmy miało na celu niesienie dobra... Teraz czuję jakbym nic nie wiedział...

Zamilkli. Znów nastała cisza, a napięcia jakie było, takie pozostało. Mroczne scenariusze krążyły po głowie rudowłosej. Jeśli nic z tym nie zrobią, MIT osiągnie swój cel. Mieli nieść pokój, a szerzyli chaos we wszystkich częściach świata...

- Czym jest projekt Atlas?- zapytała Atena. Było to kolejne pytanie bez odpowiedzi, jednak Hermes zdawał się coś wiedzieć.

- Jest to plan B. Gdyby nam się nie powiodło, mieli zacząć realizację. Podobno mieli stworzyć zapasową jednostkę, podobną do naszej. Jej ulepszoną kopię. Silniejszą i pełną radykałów oraz zwolenników ich poczynań.- odparł.- kiedyś natknąłem się na trochę danych w systemie, ale w trakcie przeglądania na ekranie pojawił się komunikat, że dane są ściśle tajne i niedostępne.

Rudowłosa popatrzyła na zielonookiego blondyna i bez wachania wydała rozkaz.

- Masz włamać się do bazy danych i wydobyć jak najwięcej informacji na temat projektu Atlas. Chcę wiedzieć jak najwięcej.

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Co jeśli dowiedzą się o tym?- zapytała pełna niepewności ciemnowłosa.

Oczywiście, była ciekawa, ale bała się reakcji góry, gdy dowiedzą się o ich... Nawet nie była pewna jak to nazwać!
Fortel? Zdrada? Czy tylko złamanie zasad?

- Nawet jeśli się dowiedzą, skoro zabraliśmy folder, nie ma wycofywania się. Już za późno. Okazaliśmy niesubordynację, a tego w MIT się nie toleruje.- powiedział z pół śmiechem Ares.

- Ares ma rację. Teraz nie możemy się wycofać.- poparł Zeus. Napięcie zdawało się krążyć w powietrzu. Przechodni z co raz większym zaciekawieniem spoglądali co chwila na grupę przyjaciół przy stole.

Hermes przesuwał swój wzrok po okolicy, szukając potencjalnego zagrożenia. Miał wrażenie, że ktoś ich obserwuje. Nie żaden przechodzień. Jego brzuch skręcał się nieprzyjemnie, gdy ten omiatał wzrokiem każdego i analizował ich.

Tymczasem przy stole dalej trwała narada.

- Przekażcie te dane reszcie. Ateno poinformuj Afrodytę i Demeter. Zeusie, ty przekażesz informacje do Hadesa i Posejdona. Aresie, ty do Dionizosa i Hefajstosa, a ja powiem Apollinowi i Artemidzie.

- Ktoś nas obserwuje.- zwrócił na siebie uwagę blondyn. Ruda rzuciła mu pytające spojrzenie.

- Gdzie jest?

- Trzy stoliki dalej, kobieta w różowym. Podsłuchiwała nas. Po drugiej stronie ulicy biznesmen w krawacie w zielone kropki. Pod garniturem ma pistolet i kamizelkę kuloodporną. Dwa budynki od niego w sklepie z pluszakami para, która ogląda misia. Oni też. Kobieta ma broń w torebce, a facet jest poszukiwany za morderstwa na zlecenie. Ktoś na nas poluje.

- Zbieramy się.- zarządziła Atena i od razu wstała od stołu kierując się do kasy, by zapłacić. Hestia uchwyciła kontem oka jak kobieta w różowym mówi coś do słuchawki w uchu. Potem zaobserwowała poruszenie u wskazanych przez Hermesa osób. Miał rację. Byli ścigani.

Dłoń stalowookiej powędrowała do jej torby i chwyciła metalowy przedmiot. Znała ten uchwyt i czując go w dłoni czuła się pewniej. Dala znak reszcie głową, by się ruszyli. Ramię w ramię wyszli w kawiarni, tylko by zniknąć za najbliższym zaułkiem.

Uliczka była pusta, więc Olimpijczycy nie przejmowali się tym, że ktoś ich zobaczy i puścili się pędem. Kierując się 'standardową procedurą ucieczki w razie wykrycia' piątka rozdzieliła się i każdy pobiegł w swoją stronę.

Hestia wyszła z labiryntu uliczek obok przystanka tramwajowego i weszła do pierwszego lepszego. Ścigający jednak zdawali sobie sprawę z tego kto dowodzi i w tramwaju do którego wsiadła nie było nikogo po za kobieta w różowym, biznesmenem z krawatem w kropki, parą od misia i nią samą.

- Miło nam cię wreszcie poznać Hestio.- odezwał się biznesmen. Na jego słowa rudowłosa wyjęła z torebki swój krótki pistolet i wycelowała nim w mężczyznę. Jego kompanom nie uszłedł fakt, że jest on naładowany i zwlekając sami wycelowali w nią broń.- Usiądź. Przed nami jeszcze długa droga.

Tymczasem w sali odpraw MIT

- Waszym zadaniem jest ich wyeliminować. Jeśli misja się powiedzie, zastąpicie ich i już nigdy nie będziecie planem 'B'.- Kronos skończył swój wywód. Przed nim siedziała trzynastka ludzi w mundurach. Na ich przyszywce wyszyta litera beta z greckiego alfabetu.

- Się robi szefie. Nie zawiedziemy cię szefie.

Stojący na podeście wydał z siebie gniewne warknięcie. Jedyny minus oddziału Gigantów był ich niski iloraz inteligencji. Olimpijczycy potrafili myśleć. Chciał wysłać Tytanów, ale uznał, że Gigantów wyśle na pierwszy ogień. Ich mu nie żal poświęcić.

- Mam taką nadzieję... Bo jeśli nie... To będzie wasza ostatnia misja.

- Zwolni nas szef?

- Nie będę musiał. Jeśli zawiedziecie, gwarantuję wam, że nie wrócicie żywi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro