Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Joy miała tego dnia całkiem niezły nastrój. Poprzedniego dnia po próbie pokazu i nauce chodzenia po wybiegu udała się z Milo na spacer i kawę. Było przyjemnie i zabawnie. To zaskakujące jak krótko go znała i jak swobodnie się czuła w jego towarzystwie. Zazwyczaj więcej czasu zajmowało jej zanim mogła rozmawiać z daną osobą o czymkolwiek i niezależnie od tematu nie było niezręcznie. Mimowolnie wróciła myślami do tamtego spotkania.

- Powiedziałeś, że dopiero zaczynasz przygodę z modelingiem i po tym co widziałam na próbie nie śmiem w to wątpić- stwierdziła brunetka ze śmiechem.

Milo pokręcił głową z udawaną dezaprobatą, chociaż z jego ust nie schodził uśmiech.

- Może to nie był zbyt profesjonalny chód, ale nie wydaje mi się, żeby było aż tak źle- odparł ciemnowłosy. Joy uniosła powątpiewająco brwi.

- Wierz mi, widziałam wiele przypadków, ale twój... Był doprawdy tragiczny. Na szczęście całkiem szybko łapiesz o co chodzi.

- Przy takiej nauczycielce to czysta przyjemność, chociaż trochę mnie rozpraszałaś.

Brunetka absolutnie nie wiedziała jak się odnieść do tego komplementu czy próby flirtu. Milo zawsze balansował na granicy flirtu i bycia przeraźliwie sympatycznym. To było całkiem miłe, ale cały czas wprawiało ją w zakłopotanie i nigdy nie wiedziała jak na zareagować. Zwłaszcza, że cały czas czuła na sobie uważne spojrzenie jego brązowych tęczówek.

- W każdym razie chciałam zapytać co robisz poza modelingiem albo raczej czym zajmowałeś się wcześniej?

Clarke zrobiła to co zwykle. Sprowadziła temat rozmowy na odpowiednie albo przynajmniej bardziej jej znane tory. Flirt raczej nie był jej mocną stroną.

- Zajmuję się tańcem. Zawodowo. Przez jakiś czas byłem w formacji tanecznej i razem dawaliśmy pokazy. Brałem również udział w różnych turniejach i nawet kilka udało mi się wygrać.

Joy była pod wrażeniem. Zwłaszcza jak Milo pokazał jej zdjęcie pucharów. Pięć pucharów, kilkanaście mediali. I on użył sformułowania "nawet kilka udało mi się wygrać"?! To niewiarygodnie skromne z jego strony. Ciemnoskóry był pełen niespodzianek, bo po tym jak go spotykała po raz pierwszy w życiu nie powiedziałaby, że mógł być skromny. Biła od niego pewność siebie i luz, cokolwiek robił wydawało się to całkowicie naturalne, a jednak był skromny.

- Wow. To... Imponujące. Jak tańczyliśmy w klubie to zauważyłam, że jesteś w tym dobry, ale nie sądziłam, że aż tak. Wiesz co mam na myśli... Po prostu nie miałeś okazji pokazać czegoś bardziej spektakularnego- brunetka coraz bardziej plątała się w tym, co mówiła, ale tak wychodziło, kiedy nie chciała kogoś urazić. No i kiedy ten ktoś ewidentnie robił na niej wrażenie.- Jaki styl?

- Hip hop.

- Interesujące. Chciałabym kiedyś zobaczyć cię na występie.

- Jasne, jak tylko będzie jakaś okazja to załatwię ci miejsce w pierwszym rzędzie- zapewnił ją ciemnowłosy, puszczając do niej oczko.

- Długo tańczysz?

- Jakoś od dziesiątego roku życia. Wtedy po raz pierwszy poszedłem za zajęcia. Spodobało mi się to. Chciałem być jak ci wszyscy instruktorzy, którzy wykonują skomplikowane układy taneczne, a jednocześnie uśmiechają się i sprawiają, że wygląda to lekko, choć wcale takie nie jest.

Kiedy to mówił, jego oczy wyraźnie błyszczały. Joy zdecydowanie podziwiała tancerzy, bo sama nigdy nie była w tym dobra i brakowało jej motywacji, żeby coś z tym zrobić. Sądząc po błysku w jego oczach, kochał to. Dobrze jest mieć taką pasję, która sprawiała, że samo mówienie o tym przywołuje na twarz uśmiech. Naprawdę chciałaby go zobaczyć na scenie. Była pewna, że był w tym świetny. To była jego pasja, więc na pewno poświęcił temu mnóstwo czasu i energii. No i sam przyznał, że tańczył już co najmniej czternaście lat. Właściwie nie była pewna jego dokładnego wieku.

- Widać, że to twoja pasja. Nie zrezygnowałeś z tego dla modelingu, prawda?

- Nie potrafiłbym nawet gdybym chciał- odpowiedział rozbrajająco szczerze ciemnoskóry.- Planuję w przyszłości otworzyć własną szkołę tańca. Do tego właśnie potrzebuję pieniędzy i dorabiam sobie jako model.

W tym momencie Joy zapałała do niego jeszcze większą sympatią. To był naprawdę odważny i ciekawy pomysł na życie. Nie ma nic lepszego niż łączenie pasji z pracą. W tym momencie poczuła się wyjątkowo mało ambitna, bo sama nie miała takich dalekosiężnych planów na otworzenie własnego biznesu czy jakiekolwiek działalności. Żyła tu i teraz, szukając pomysłu na siebie. Liczyła, że w końcu go znajdzie.

Z zamyślenia wyrwał ją znajomy obraz za oknem. Gwałtownie zerwała się z miejsca i pośpieszyła do wyjścia z metra. Zdążyła w ostatniej chwili, bo zaraz za nią zamknęły się drzwi. Jeszcze chwila i przejechałaby odpowiednią stację. Tak się właśnie kończyło, kiedy dawała pochłonąć się własnym myślom. Może i odkryła stronę Milo, o której istnieniu nie miała pojęcia, ale to nie był powód, żeby przegapić właściwą stację i w efekcie spóźnić się do pracy. Miała wyliczony czas co do minuty, więc gdyby przyszło jej przejechać dodatkową stację i wrócić na tą to niechybnie by się spóźniła.

Na serio nie zorientowała się wcześniej, że Milo był tancerzem. Nie wspomniał o tym ani słowem, a w klubie dostosował się do jej umiejętności. Jakby się nad tym zastanowić to wyjaśniało jego sylwetkę. Przyjemny dla oka zarys mięśni, ale bez nadmiernego przyrostu masy i napakowanych ramion. Nie żeby się przyglądała. Po prostu na próbie miał samą marynarkę, bez koszuli pod spodem.

Wchodząc do Luciano, brunetka postanowiła, że skupi się na pracy. Zdecydowanie za dużo ostatnio myślała o Milo. Był absolutnie sympatycznym i ciekawym facetem, ale nie zamierzała przez niego zawalać swoich obowiązków. Zresztą myślenie o kimś na okrągło tylko pogarszało sytuację, bo znaczyło, że za bardzo jej zależy. Sytuacja między nimi mogła się różnie potoczyć i nie zamierzała później płakać za nim po nocach jak jakaś zakochana małolata. Facet powinien być dodatkiem do jej życia, a nie jego celem i jednocześnie centrum. Tak przynajmniej uważała.

W firmie zastała wyjątkowo nietypowy, nawet jak na tutejsze standardy, widok. Wszędzie panował ogromny gwar, a pracownicy zebrali się w większe i mniejsze grupki zażarcie o czymś dyskutując. Co się tutaj stało? Byle nie chodziło o kolejne morderstwo. Czemu w ogóle o czymś takim pomyślała? To wszystko przez Mac i jej niewiarygodne teorie spiskowe na temat morderstwa ich koleżanki z firmy.

Joy kompletnie nie wiedziała, co się tutaj działo. Podeszła do recepcji, gdzie dyskutowali Mac, Wolfie i niewiele młodsza, a przynajmniej wyglądająca młodo kobieta, której imienia nie potrafiła sobie przypomnieć. Chyba pracowała w dziale PR-u albo w marketingu.

- Co się tutaj dzieje?- spytała natychmiastowo Clarke, wodząc wzrokiem po panującym w tym miejscu chaosie. To wyglądało jak jedna wielka zbiorowa przerwa, ewentualnie ewakuacja pożarowa tyle że z niewyjaśnionego powodu wszyscy zebrali się w środku, a nie na zewnątrz budynku. W przypadku pożaru takie rozwiązanie byłoby absolutnie idiotyczne.

- Właśnie się tego dowiadujemy- odpowiedziała rudowłosa, ponownie skupiając spojrzenie na towarzyszącej im kobiecie.- Czy mogłabyś powtórzyć wszystko od początku, Georgia?

Blondynka pokiwała głową.

- Siedziałam sobie w biurze, przygotowywałam się na pogrom, który niechybnie uderzy w Luciano po ogłoszeniu miejsca pokazu. Wiecie o czym mówię. A potem nagle przychodzi Clayton i mówi, że policja chce ze mną rozmawiać. Byłam w szoku. Mówiłam, że nic nie zrobiłam, a Clayton nie potrafił powiedzieć mi czego dokładnie chcieli.

- Wybacz, że się wtrącam, ale zrobiłaś coś, w związku z czym czysto teoretycznie policja mogłaby chcieć z tobą rozmawiać?- wtrącił się Wolfie. Blondynka rzuciła mu urażone spojrzenie.

- Oczywiście, że nie. Podejrzewasz mnie o kłopoty z policją?- oburzyła się Georgia. Jednak nie czekała na jego odpowiedź, tylko kontynuowała swoją opowieść.- No więc wyszłam z biura, a tu się okazało, że inni też zostali poinformowani o wezwaniu przez policję. Dosłownie cały dział PR-u. Dziwne, nie? A później się okazało, że chcą rozmawiać z wszystkimi pracownikami z przeróżnych działów. To dopiero jest niewiarygodne. W tym momencie już totalnie nic nie rozumiałam.

Georgia odrzuciła na plecy swoje długie blond włosy.

- Jeszcze ze mną nie rozmawiali, ale słyszałam plotki od koleżanki, której dobra znajoma już rozmawiała z policją, że chodzi o Lisę. Podobno zadają tak nietypowe pytania, że zaczęła zastanawiać się czy nie zwariowali przez to śledztwo. To z grubsza tyle ile wiem.

Joy aż nie wiedziała jak to skomentować. Policja przesłuchiwała pracowników Luciano w związku z morderstwem Lisy. Czyżby mieli jakiś trop albo podejrzenia? Chodziło o anonim? A może jej powiązania z klubem? Czy właśnie to miała na myśli Georgia, mówiąc o nietypowych pytaniach? Brunetka od razu spojrzała z niepokojem na przyjaciółkę. Czy powinny przyznać się do prowadzenia drobnego śledztwa na własną rękę? A co jeśli policja zapyta ich dlaczego to robiły? Przecież jeśli wsypią Chrisa, to siostra Lisy dowie się o zdradzie i jeszcze będzie mieć do nich pretensje.

Joy odnosiła wrażenie, że zaplątała się w sieci albo utknęła pomiędzy czujnikami ruchu w escape roomie. Cokolwiek powie czy zrobi dla kogoś skończy się to źle. Nie chciała wsypać Chrisa, bo wiedziała, że jego dziewczyna nie zniesie dobrze zdrady chłopaka tuż po stracie siostry. Z kolei kłamanie przed policją też było marną alternatywą. Mogłaby mieć z tego powodu problemy. Czy mogli ją w takim przypadku o coś oskarżyć? W tym momencie żałowała, że wcześniej nie zainteresował się tego rodzaju aspektami prawnymi. Nie chciała iść do więzienia.

- Luciano do Joy- powiedział Wolfie, kładąc jej lekko dłoń na ramieniu, żeby zwrócić jej uwagę. Brunetka obróciła głowę w jego kierunku. Uświadomiła sobie, że na chwilę się wyłączyła i oni to zauważyli. Może nawet ktoś ją o coś pytał, ale tego nie zarejestrowała.

- Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiliście?

- Właśnie pytałam Georgii czy przesłuchują wszystkich. Tak totalnie wszystkich- odpowiedziała Mac, zapewne doskonale zdając sobie sprawę z tego, o czym myślała brunetka.

Dobre pytanie, stwierdziła w myślach Clarke. Czy ją też to czekało i co w takiej sytuacji miała zrobić? Okłamać policję w imię ratowania nie swojego związku, bo wydawało jej się to właściwe? Ta sytuacja była do dupy, a ona coraz bardziej panikowała. Czas mijał, a policjanci w każdej chwili mogli ją zaprosić na przesłuchanie.

- Tak, znajomy z HR-u, czyli działu zatrudniania ludzi, narzekał, że w ogóle nie znał Lisy, a i tak musiał z nimi rozmawiać. W takim przypadku pytali głównie o plotki i czy zaobserwował z kim zazwyczaj Lisa przebywała. Tego typu rzeczy.

Świetnie, pomyślała z sarkazmem Joy. Jeśli skłamie, że w ogóle nie znała Lisy, to ktoś mógł ją wsypać, bo rzeczywiście czasami z nią rozmawiała. Wtedy tak czy siak będzie miała problemy.

- Myślicie, że podejrzewają kogoś z pracowników?- odezwał się Wolfie.

- Może- mruknęła rudowłosa, wzruszając ramionami.

- Niezależnie od tego jaka jest prawda gazety będą miały o czym pisać. Przy tylu pracownikach nie ma szans, żeby ta informacja pozostała w firmie. Super. Będę miała jeszcze więcej pracy. Już to widzę. Telefony dzwoniące dniem i nocą proszące o komentarz do nowego artykułu o "mordercy z Luciano". To będzie istne utrapienie.

Joy współczuła Georgii. Naprawdę. Tyle że obecnie jej myśli kierowały się w zupełnie inną stronę. Okłamać policję, a może przemilczeć pewne fakty i liczyć, że o nie nie zapytają? Czy w ogóle mogło jej się tak poszczęścić? Zdecydowanie musiała porozmawiać z Mac i ustalić wspólną wersję. Bądź co bądź, siedziały w tym razem, a jedna z nich mogła przy okazji wsypać drugą.

- Joy pomożesz mi przynieść kawy- oznajmiła Mac jakby czytała jej w myślach. To nawet nie zabrzmiało jak pytanie.- Wy poczekajcie, ogarniemy to. Kawa dobrze zrobi nam wszystkim na uspokojenie.

Przyjaciółka zapytała jeszcze Georgii jaką pije, po czym udały się do firmowej kawiarni.

- Kawa na uspokojenie? To brzmi podejrzanie na kilometr- stwierdziła Joy. Aż sama dziwiła się, że nikt tego nie zakwestionował.

- Mnie tam kawa uspokaja. Czuję się dziwnie, kiedy kofeina nie krąży po moim organizmie, więc kolejna dawka dobrze mi robi- odparła przyjaciółka.

- Co mówimy policji? Że byłyśmy na miejscu zbrodni, rozmawiałyśmy z siostrą ofiary i jej chłopakiem, który z kolei naprowadził nas na klub, w którym jak się okazało dorabiała sobie Lisa?!

Rudowłosa przygryzła lekko dolną wargę. Zawsze tak robiła, kiedy się denerwowała. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ona panikowała, chociaż starała się to ukryć. Jeśli będzie zachowywać się podejrzanie, to tym bardziej pomyślą, iż coś ukrywa.

- Nie... Nie wiem. Cholera. Nie chcę wsypać Chrisa, bo Rebecca kompletnie się rozpadnie. Potrzebuje teraz wsparcia, a nie kolejnej rewolucji. Może przemilczymy to wszystko?

- Żartujesz sobie? Kłamanie policji zdecydowanie wpędzi nas w kłopoty. Poza tym klub może być ważnym tropem. A jeśli to tam Lisa spotkała... Swojego mordercę?- zauważyła Joy, ściszając głos do szeptu przy ostatnich dwóch słowach. Mac westchnęła ciężko.

- No to powiedzmy policji o poleceniu służbowym Claya. Zresztą sam pewnie o tym powie, więc nie mamy wyboru. Oprócz tego możemy wspomnieć, że słyszałyśmy, że Lisa sobie gdzieś dorabia. Nie wiemy gdzie i nie wiemy od kogo to słyszałyśmy. W porządku?

Clarke przytaknęła, uznając to za całkiem znośny kompromis. Policja zyska nowy trop do zbadania i na pewno dojdą do klubu. Wtedy sami zajmą się resztą i znajdą sprawcę. Ten plan brzmiał rozsądnie i zakładał jedynie nieznaczne przemilczenie pewnych faktów. Czy to ciągle było przestępstwo, przez które mogły skończyć w więzieniu? Nie miała pojęcia, ale uważała, że to było słuszne. Liczyła, że nie pożałuje tej decyzji w przyszłości. Wspominała już, że nie chciała iść do więzienia? Pewnie tak. Po prostu taka perspektywa totalnie ją przerażała i dlatego się powtarzała.

Mackenzie złożyła zamówienie przy barze. Daisy przystopowała ją, żeby zamawiała po jednej kawie, a nie wszystkie na raz, bo się pogubi. Taki był właśnie uboczny skutek wstawiania do menu zbyt wielu opcji. Mleko odtłuszczone, zwykłe, owsiane i kilka różnych rodzajów kaw. Łatwo dało się w tym pogubić. Joy i tak była pod wrażeniem, że Daisy to wszystko pamiętała.

Tematem przewodnim rozmów w kawiarni, jak i w całym Luciano, było pojawienie się policji w firmie oraz liczne przesłuchania.

- To na pewno ktoś z firmy- usłyszała po swojej prawej dwie głośno rozmawiające kobiety. Nawet nie starały się być dyskretniejsze czy chociażby odrobinę ściszyć głos.

- Zdecydowanie. Myślisz, że miała kochanka?- odpowiedziała jej druga.

- A miała w ogóle partnera?

- Nie wiem. Może sypiała z dwoma na raz. To znaczy nie w tym samym czasie tylko spotykała się z nimi równolegle. Jeden z nich dowiedział się o drugim i mamy efekty.

- To możliwe. Ewentualnie spotykała się z żonatym facetem, zakochała się, zagroziła, że powie jego żonie o romansie i...

W tym momencie Daisy skończyła kawy. Podziękowały jej i szybko oddaliły się od kontuaru. W Joy niemal się gotowało. Poziom tej usłyszanej, nie ośmieliłaby się użyć określenia podsłuchanej, rozmowy był na poziomie programów paradokumentalnych. Mogłaby się założyć, że te dwie wcale nie znały Lisy, ale śmiało pozwalały sobie spekulować o jej życiu osobistym. Jeszcze w tak stereotypowy i dramatyczny sposób. Na pewno po zdradzie pierwszą myślą przeciętnego człowieka jest morderstwo i powieszenie ciała nad brzegiem najbliższej rzeki.

- Słyszałaś to?- spytała Joy. Rudowłosa pokiwała głową, krzywiąc się automatycznie.

- Byłam bliska wylania kawy na jej bluzkę, ale potem pomyślałam, że jest gorąca... Nie chciałabym nikogo trwale oszpecić i mieć problemów z policją- odparła szczerze Mac.- Właściwie teraz żałuję, że nie powiedziałam im chociaż jakie to głupie. Ciekawe czy gdyby jedną z nich zamordowano, to ta druga tak chętnie poleciałaby do kogoś innego poplotkować o jej życiu i partnerach.

Brunetka cieszyła się, że przyjaciółka postanowiła uniknąć problemów i awantury. To i tak nic by nie zmieniło, tylko uznano by, że niepotrzebnie rozmuchały prywatną rozmowę. Każdy mógł mówić co chciał, niezależnie od tego jakie to było idiotyczne.

- Fakt, zawsze łatwiej plotkować o czymś, co cię nie dotyczy.

Wolfie i Georgia czekali tam, gdzie ich zostawiły. Przy recepcji. Clarke nagle uświadomiła sobie, że nie powinny były zostawiać recepcji bez opieki. Któraś z nich zawsze tam powinna być, ale przez całe to zamieszanie kompletnie o tym zapomniała. Mac również. Przynajmniej był tam Wolfie. Joy nie znała tej Georgii zbyt dobrze i nie wiedziała czy mogła jej ufać, ale fotografa znała całkiem nieźle.

- Dzięki. Nie uwierzycie, co usłyszeliśmy. Podobno policja pyta o zwierzęta- rzucił Wolfie.

Mac zmarszczyła brwi. Joy przekręciła lekko głowę w prawo i spojrzała pytająco na fotografa.

- Nie pytajcie mnie o co chodzi. Mówię tylko to o czym słyszeliśmy.

- Potwierdzam. Dokładnie to usłyszeliśmy. Szok, no nie?

- Zwierzęta?- powtórzyła zdziwiona rudowłosa.- A co to ma wspólnego z morderstwem?

Nikt jej nie odpowiedział. Żadne z nich nie znało odpowiedzi na to pytanie. Joy nie potrafiła wyobrazić sobie jakiegokolwiek powiązania pomiędzy tymi dwoma kategoriami. Morderstwo i zwierzęta. Czy tylko ona zaczynała wątpić w kompetencje policji?

*****

Clarke została wywołana jako druga z ich czwórki, a w zasadzie trójki, bo Georgia w pewnym momencie się ulotniła. Okazało się, że przesłuchania są prowadzone równolegle w co najmniej dwóch pomieszczeniach. Mac została wywołana chwilę wcześniej i nie zdążyła jeszcze wrócić.

Brunetka czuła się zestresowana. Żołądek ścisnął jej się do tego stopnia, że potrzeba jedzenia dosłownie zniknęła. Nie zdążyła rano zjeść śniadania, a już było po południu i ciągle nie była głodna. Nogi miała jak z waty i każdy krok kosztował ją trochę wysiłku. Czuła się jakby szła na szafot i za chwilę mieli kazać jej położyć głowę na pieńku, żeby następnie ściąć ją gilotyną lub toporem. Być może trochę dramatyzowała, ale co będzie, jeśli policja odkryje, że kłamie? A może już wiedzą, że jest powiązana z tą sprawą bardziej niż zamierzała twierdzić? Nie potraktują ją wykrywaczem kłamstw, prawda? Nie, to raczej byłoby nielegalne.

Wdech wydech, powtarzała sobie w myślach, starając się uspokoić oddech. Musiała przestać się denerwować, bo wtedy wypadnie wyjątkowo podejrzanie. Policja rozmawiała już z mnóstwem ludzi. Na pewno byli zmęczeni, znudzeni, a ich koncentracja mocno spadła wraz z upływającymi godzinami. Cokolwiek powie, oni uznają to za prawdę. Może dadzą jej jakiś papier do podpisania i tyle. To tylko rutynowe działanie.

Joy niepewnie wkroczyła do pokoju przesłuchań. Trochę zaskoczył ją widok nieco starszej od niej, ale ciągle młodej policjantki o ciemnych włosach i ponurym spojrzeniu. Nie uśmiechała się. Wskazała jej krzesło. Brunetka czuła się na tyle zestresowana, że nawet nie potrafiła wydobyć z siebie zwykłego "dzień dobry". Jak w takim przypadku miała wydobyć z siebie bardziej złożone zdania? To się dobrze nie skończy.

- Joyce Clarke?- spytała policjantka. Joy przytaknęła, a tamta odhaczyła jej nazwisko na liście, po czym się przedstawiła. Corinne Martin. Nawet nie zapamiętała jej stopnia w policji. Za bardzo była skupiona na zastanawianiu się czy kłamstwa ją pogrążą albo czy sama się nie wkopie, plącząc się w zeznaniach.- Zanim zaczniemy od tych ważniejszych pytań... Muszę zapytać o coś innego. Znamy się skądś? Wydaje mi się czy gdzieś już cię widziałam?

Joy kompletnie nie spodziewała się takiego pytania. W pierwszej chwili chciała zaprzeczyć. Skąd miałaby znać policjantkę? Tamta przyglądała się jej, przekrzywiając lekko głowę. Dopiero po chwili przypomniała sobie, gdzie ją widziała. Nie rozmawiała z nią wtedy, co prawda.

- Rzeczywiście, też wydaje mi się pani znajoma- odpowiedziała Clarke, starając się nadać swojemu głosowi normalną barwę. Policjantka przerwała jej, nie dając dokończyć zdania.

- Żadna pani. Corrie. Nie lubię być postarzana.

Tutaj policjantka jeszcze bardziej zbiła ją z tropu. Gładko przeszła na ty i zasugerowała używanie skrótu jej imienia, choć zabrzmiało to jak rozkaz. Była dość bezpośrednia, jak zauważyła Clarke.

- Dobrze, Corrie- powiedziała Joy, czując się wyjątkowo dziwnie, mówiąc do policjantki po imieniu.- Wydaje mi się, że widziałyśmy się na miejscu zbrodni. To znaczy przy brzegu East River, gdzie znaleziono Lisę, chociaż jej ciała już tam nie było.

Brunetka wyjaśniła okoliczności. Clayton i nietypowe polecenie służbowe. Wymsknęło jej się coś o tym, że na szczęście nie widziały z Mac ciała Lisy, bo już zabrano je do zakładu medycyny sądowej. Wspomniała również o rozmowie z techniczką i że pytały o możliwość zorganizowania pokazu.

- Właśnie, to ty rozmawiałaś z Lindsay- stwierdziła ciemnowłosa takim tonem jakby właśnie doznała olśnienia. Czyli tak miała na imię ta techniczka? Szczerze mówiąc, Joy tego nie zapamiętała albo zapomniała.- Dziwne polecenie służbowe. Nie przyszło wam na myśl, żeby odmówić? To raczej nie jest standardowy obowiązek pracowników domu mody.

Dobre pytanie, pomyślała. W tym przypadku prawda była całkiem kuszącą opcją. Oby Mac nie miała jej tego za złe. W zasadzie zamierzała zrzucić na nią odpowiedzialność, że udały się wtedy nad brzeg East River.

- Mackenzie, czyli ta koleżanka, z którą byłam chciała tam iść. To znaczy, chciała urwać się z pracy i iść na zakupy. Clay pozwolił nam wyjść z firmy w tym celu, więc zamierzała to wykorzystać.

Corrie skinęła głową, zapisując coś w zeszycie. Brunetka z tego miejsca nie mogła zobaczyć co tamta zapisała, ale chyba przyjęła jej wersję za w miarę wiarygodną.

- Co łączyło cię z Lisą Ferny? Dobrze się znałyście?

Za życia niespecjalnie, pomyślała Joy. Dopiero po jej morderstwie została w to wplątana. Rzecz jasna, nie powiedziała tego na głos.

- Pracowałyśmy w tym samym budynku w różnych działach. Rozmawiałam z nią dosłownie kilka razy. Nie znałam jej za dobrze. Raczej kiepsko.

Czy to wypadło przekonująco? Miała nadzieję, że tak. Chyba zaczynała się pocić. To zły znak. Policjantka nie mogła tego zauważyć. Wyluzuj Clarke, poleciła sobie w myślach.

- Słyszałaś o jakichś zatargach czy aferach związanych z Lisą? Może ktoś na nią naskoczył? Podpadła komuś? Ktoś ją zdenerwował?

Brunetka zaprzeczyła, dodając że Lisa była raczej cicha i spokojna. Nie, nie słyszała, żeby ktoś miał do niej pretensje o cokolwiek. Raczej wywiązywała się ze swoich obowiązków. Nic więcej nie wiedziała. To nie był jej dział i nie znały się zbyt dobrze.

- Miała chłopaka? Słyszałaś o czymś jeszcze z nią związanym? Mam na myśli cokolwiek. Mogą to być plotki.

To był ten moment, pomyślała brunetka. Czas wspomnieć o klubie. Pośrednio oczywiście. Musiało to zabrzmieć zwyczajnie, jak usłyszana plotka. Nie mogła się denerwować.

- O chłopaku nic nie wiem. Za to słyszałam, że jakiś czas temu znalazła jakąś dobrze płatną pracę. Nie wiem gdzie i jak sobie dorabiała, ale gdzieś w firmie tak słyszałam. To może być tylko plotka- zaznaczyła jeszcze na koniec Joy, starając się brzmieć normalnie.

- Ciekawe. Nie wiesz gdzie i od kogo to słyszałaś?- kontynuowała zadawanie pytań policjantka, ponownie notując coś w zeszycie. Dobrze, złapała trop. Joy czuła, że przynajmniej w pewnym stopniu spełniła swój obowiązek. Reszte sami odkryją.

- Nie pamiętam. Pytałaś o plotki, więc coś takiego mi się przypomniało.

- Okej- mruknęła ciemnowłosa, przebiegając wzrokiem notatki. Po chwili ponownie skierowała na nią spojrzenie swoich ciemnych oczu.- Czas na ostatnie zagadnienie. Miała jakieś zwierzęta? Psy, koty, rybki albo jakiegoś ptaka? Może zajmowała się hobbystycznie ornitologią albo rybami? Na pewno ma to jakąś fachową nazwę, ale za cholerę nie mogę sobie jej przypomnieć.

O tym właśnie mówiła Georgia, ale Clarke i tak było mocno zaskoczona. Ornitologia?! Ryby?! Co to miało wspólnego z Lisą albo jej mordercą?! Zaskoczenie Joy musiało wypaść autentycznie, bo Corrie podziękowała jej i oznajmiła, że to koniec. Brunetka z trudem powstrzymała się, żeby nie wybiec z tamtego pomieszczenia. Tak ogromną ulgę czuła, wychodząc z tego przesłuchania.

Czuła się dziwnie. Okłamała policję. Zataiła pewne fakty, ale robiła to w dobrej wierze. Przynajmniej wspomniała o tej pracy. Musieli dotrzeć do klubu na własną rękę. W końcu byli kompetentni, a przynajmniej powinni być. Ciągle zastanawiało ją po co pytała ją o zwierzęta. Zresztą nie tylko ją, a pewnie wszystkich. Cała ta sprawa z Lisą była mocno pogmatwana i owiana tajemnicą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro