5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

HOLDEN





Wiedząc, że Cassie odpuściła sobie niektóre imprezy, mogłem w końcu skupić się na innych dziewczynach. Brakowało mi tego. Przynajmniej już nie musiałem się martwić o przyjaciółkę, która bezpiecznie spędzała czas w domu. Wolałem nie myśleć, że poszła do klubu sama, upiła się i pozwoliła zbliżyć do siebie jakiemuś nieodpowiedniemu facetowi. Nie chciałem, żeby ktoś ją skrzywdził. Podrywałem każdego wieczoru inną dziewczynę i starałem dobrze się bawić. Z niektórymi z nich kończyłem znajomość w łóżku. Nic więcej mnie z nimi nie łączyło. Poza chwilami przyjemności nie potrzebowałem nic więcej. Uciekałem, gdy dziewczyna zaczynała wyobrażać sobie, że umówimy się na randkę i stanie się dla mnie kimś ważnym. Nie szukałem związku. Nie potrzebowałem, żeby ktoś mnie ograniczał. Poza tym nie mogłem być szczery ze swoją dziewczyną, a związek z tajemnicami był bez sensu.

– Umówimy się jutro? – spytała Alex, gdy zacząłem się ubierać.

Naga leżała w swoim łóżku. Nie krępowała ją moja obecność. Mogłem podziwiać jej idealne duże piersi i łono, gdy rozłożyła nogi, bo zauważyła, że się na nią gapiłem. Zapewne myślała, że to sprawi, że natychmiast do niej wrócę i pozwolę oddać się rozkoszy, którą mi oferowała. Niestety nie miałem na to czasu. Musiałem wracać do swoich obowiązków.

– Przestań. - Rozbawiony pokręciłem głową.

Nie miałem czasu na kolejną rundę, a dziewczyna robiła, co mogła, żebym został na dłużej. Obawiałem się, że za chwilę zrobi coś, co na dobre odtrąci mnie od niej. Lepiej, gdy opuszczę jej mieszkanie. Dzięki temu mieliśmy szansę na kolejne spotkanie. Może wtedy zostanę nieco dłużej, bo nie musieliśmy już marnować czasu na podryw i na grę wstępną.

– Co?

– Mnie kusić. - Uśmiechnąłem się.

– A masz ochotę na kolejną rundę? - Objęła dłońmi swoje pełne piersi.

Sam chciałbym to zrobić, ale wtedy zostałbym tutaj na dłużej, niż zamierzałem. Wiele kosztowało mi odmówienie Alex. Bardzo miałem ochotę znowu ją przelecieć, ale musiałem wracać do domu. Nie mogłem sobie pozwolić na siedzenie u obcej laski w nieskończoność. Miałem swoje zajęcia, które nie mogły czekać dłużej.

– Jutro? – zaproponowałem, gotowy przekroczyć próg pokoju i udać się do wyjścia.

Nie była wyjątkowa, ale przynajmniej nie musiałem szukać kolejnej partnerki na seks. Ułatwiłaby mi trochę życie, gdybyśmy spotykali się częściej. Jednak wiedziałem, że nie powinienem na to pozwolić. Dziewczyny lubiły sobie wyobrażać różne rzeczy. Szukałem tylko seksu, a kilka spotkać z tą samą panienką mogło sprawić, że ubzdura sobie, że tylko żartowałem i chciałem się z nią związać. Na pewno nie. Związek był ostatnim, czego chciałem w takich relacjach.

– Jasne, a jak zamierzasz mnie znaleźć, skoro nie poprosiłeś nawet o mój numer telefonu?

Nie zamierzałem tego robić. Alex nie mogła sobie pomyśleć, że mi na niej zależało albo żeby non stop do mnie wydzwaniała. Prawdę mówiąc, nie bardzo różniła się od innych kobiet. Szybko mogłem znaleźć kogoś innego. Bez żadnego wysiłku. Nie musiałem spełniać jej wymagań. Od razu mogłem powiedzieć jej, że wiele kobiet potrafiło zaspokoić mnie lepiej od niej. Poza tym nie miałem pewności, że nie spotykała się z innymi kolesiami.

– Bywasz tam, co weekend.

– Nie.

Była głupia, jeśli myślała, że w to uwierzyłem. Tym bardziej że widziałem ją tam kilka razy, jak wychodziła z innymi facetami. Jednak nie chciałem podejmować rozmowy na ten temat. Oboje mogliśmy ułatwić sonie życie. Wezmę jej numer telefonu, ale na pewno nie zadzwonię wcześniej niż w momencie, gdy zechcę ją przelecieć. I nie odbiorę później od niej żadnego telefonu. Nawet ją zablokuję, jeśli podejmie próby kontaktowa się ze mną.

– Ok – zrezygnowany wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon – jestem zmuszony poprosić o numer. Inaczej cię chyba, nie znajdę?

– Nie. - Roześmiała się, zadowolona z siebie.

Zamówiłem sobie taksówkę i upewniłem się, że poprawnie zanotowałem numer Alex. Chociaż nic bym na tym nie stracił. Dopisałem jeszcze, żeby do niej zadzwonić, bo mogło wylecieć mi to z głowy. Często zdarzało mi się zapominać, oddzwaniać do dziewczyn, szczególnie gdy inna już zdążyła zawrócić mi w głowie, a tak mogło się zdarzyć, gdy wyjdę do klubu. Chyba powinienem spróbować się w końcu ustatkować. Nie mogłem w nieskończoność uganiać się za dziewczynami i liczyć, że zawsze znajdę jakąś chętną na seks. Poza tym potrzebowałem czasami czyjegoś wsparcia. Kogoś, komu mógłbym w pełni za ufać. Zakochać się. Nawet nie wiedziałem jakie to uczucie. Nigdy nie kochałem żadnej dziewczyny, z którymi się spotykałem.

W domu panowała cisza. Jak zawsze. Ojciec spędzał prawie cały dzień w pracy. Nie miałem mu tego za złe. Zarabiał na leczenie mamy. Miał sporo odłożonych pieniędzy. Pewnie, gdyby nie wypadek niewiele byśmy mieli. Tata nie mieszkał z nami. Czasami przyjeżdżał, żeby mnie odwiedzić. Mama mu na to pozwalała, ale nie zawsze. Doskonale wiedziałem dlaczego. Wcześniej nie chciałem mieć z tym człowiekiem nic wspólnego. Jednak po tym, jak moja rodzicielka trafiła do szpitala, musiałem z nim trzymać. Dla jej dobra.

Po południu postanowiłem spotkać się z Cassie i Jamiem. Nic lepszego do roboty dziś nie miałem. Dziewczyna dotrzymała słowa i ograniczyła alkohol, co mi się podobało. Zasługiwała na coś więcej. Nie chciałem, żeby się stoczyła. Miała zbyt wiele do stracenia. Poza tym marzyła o karierze w przedsiębiorstwie technologicznym. Nie wiedziałem, co to dokładnie znaczyło, ale razem z Jamie powinienem ją wspierać w drążeniu do celu, a nie ciągnąć na dno. Musiałem na ten temat porozmawiać z przyjacielem.

– Pracujesz jutro? – spytał Jamie.

– Pracujesz? - Cass spojrzała na mnie zaskoczona.

Zapomniałem jej o tym wspomnieć. Nawet nie było kiedy. Po szkole dorabiałem sobie w firmie budowlanej. Czasami pracowałem też w weekendy. Oczywiście pod warunkiem, że nie imprezowałem. Potrzebowałem pieniędzy na swoje potrzeby. Wiedziałem, że nie mogłem prosić o to ojca. Nie chciałem, żeby brakło nam kasy na leczenie mamy. Byłem w stanie sobie poradzić.

– Tak.

– Od kiedy?

– Od kilku miesięcy.

– Kilku? - Zaśmiał się Jamie. – Pracowałeś, zanim pojawiła się w mieście.

To prawda. Najprawdopodobniej minął już rok, odkąd facet z firmy budowlanej wziął mnie do pomocy. Bardzo możliwe, że będę mógł być w niej zatrudniony po zakończeniu szkoły, o ile nie będę miał lepszych planów. Na razie ich nie miałem. Nie przejmowałem się swoją przyszłością. Zależało mi tylko na tym, żeby mama wyzdrowiała, chociaż z dnia na dzień traciłem na to nadzieję. Mogłem pójść na studia w każdej chwili. Na razie chciałem poświęcić swój czas na wyjazdy do szpitala w odwiedzinach u mamy.

– Tak.

– Po co? – spytała.

Wiedziałem, że wiele osób gadało o tym, że mój ojciec dobrze zarabiał. Zastanawiali się pewnie, co robiliśmy z tymi pieniędzmi, skoro nie wyróżnialiśmy się otoczenia. Cassie nie znała dokładnie historii wypadku mojej mamy. Nie byłem pewny, czy zdawała sobie sprawę z tego, w jakim była stanie. Zapewne nie. Nie zamierzałem jej tego teraz tłumaczyć. Nie byłem pewny, czy kiedykolwiek dowie się tego ode mnie.

– Dla kasy. - Wzruszyłem ramionami. – Co w tym dziwnego? Wy też możecie.

– Wolę kopać piłkę – odezwał się Jamie.

Jasne, bo nie miał żadnych problemów. Państwo Nelson całe jego życie dbali, żeby nic mu nie zabrakło. Mógł sobie balować i trenować do woli. Musiałem zrezygnować z piłki nożnej po wypadku mamy. Nie miałem czasu na treningi. Przebywałem w szpitalu dzień w dzień. Ciężko było mnie odciągnąć od łóżka mamy w pierwszych tygodniach po jej wypadku. Nie chciałem, żeby była tam sama. Później doszedłem do wniosku, że to bez sensu. Musiałem wrócić do szkoły i razem z ojcem dorwać winnego.

– Ale nie chcemy. - Zaśmiał się.

Oczywiście. Darowałem sobie tekst o rozpieszczonym dzieciaku. Po prostu zazdrościłem mu, że nadal mógł wychowywać się w pełnej rodzinie. W porównaniu do Jamiego mnie wychowywała mama. Wcale nie zależało mi na obecności ojca. Nie, gdy dowiedziałem się o okropnych rzeczach, które zrobił. Właśnie dlatego do tej pory nie byłem w stanie normalnie z nim rozmawiać. Jedynym naszym tematem była mama.

– Zamierzasz się naśmiewać dalej? - Uderzyłem go dłonią w czoło.

– Oczywiście. - Poprawił włosy. – Przestań mnie bić. Nie jestem twoim młodszym bratem.

– Takie czasami odnoszę wrażenie.

Jamie bywał wkurzający. Szczególnie gdy nie dawał mi spokoju. Musiałem mu ustępować w wielu kwestiach. Inaczej by mnie zamęczył. Jednak nigdy nie pobiliśmy się na poważnie. Nie mieliśmy ku temu żadnego powodu. Liczyłem na to, że w przyszłości nie będziemy go mieć. Mogłem być zły na jego brata, ale nie zamierzałem się na to wyżywać na Jamiem. Był moim przyjacielem od dawna. Jedynym, którego miałem. Chociaż teraz była też Cassie to nie sądziłem jeszcze, że mogłem jej ufać w każdej kwestii. Do tego potrzeba czasu.

– Jestem ci bardzo bliski. - Uśmiechnął się.

– Cassie – spojrzałem na nią – chyba zacznę obstawiać zakłady, kiedy wystawi twoją cierpliwość na próbę. Kiedy to zrobi, pozwolę ci go uderzyć.

– Z chęcią. - Zaśmiała się.

– Serio? - Spojrzał na nią oburzony. – Kupiłem ci czekoladę, gdy dostałaś okres! Następnym razem na to nie licz.

– Poważnie?

Nie wierzyłem w to. Zapewne zrobił to tylko w obawie, że dziewczyna będzie zła, gdy zjawi się z jakimś głupim tekstem. Zawsze wmawiał sobie, żeby nie podchodzić do żadnej kobiety, gdy miała okres, bo mogła gryźć. Kolejna głupia teoria Jamiego. Nie byłem w stanie wybić mu pewnych rzeczy z głowy. Zapewne kiedyś ktoś inny zrobi to za mnie. Oby szybko.

– Tak – odpowiedziała, zakrywając twarz w dłoniach.

Nie miała się czego wstydzić. Życzyłem jej, żeby znalazła sobie faceta, który w trakcie jej okresu będzie cierpliwie spełniał każdą jej zachciankę. Mało było takich chłopaków, ale wierzyłem, że uda jej się znaleźć tyka, który spełni te wymagania. Niestety ja nie byłem do tego zdolny. W porównaniu do Jamiego wiedziałem, że w te dni nie powinno denerwować się kobiet, ale nie zamierzałem trzymać się od nich z daleka albo chodzić wokół nich na paluszkach.

– Przecież to nic złego. - Spojrzał na mnie jak na wariata.

– Jasne, że nie – odpowiedziałem – ale nie spodziewałem się tego po tobie.

Pamiętałem, jak pod koniec podstawówki naśmiewał się, gdy koleżance z klasy wypadło na podłogę kilka podpasek. Dostał wtedy ode mnie w głowę. Widziałem, że dziewczyna była zawstydzona i bliska płaczu. Nie mogłem pozwolić, żeby cała szkoła się z niej śmiała przez mojego przyjaciela.

– Zmieniłem się – powiedział, jakby doskonale wiedział, że pomyślałem o tamtym wydarzeniu.

– Tylko trochę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro