26.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie było mnie w mieście od miesiąca. Wyjechałem grać mecze. Dobrze zrobiła mi taka odskocznia. Potrzebowałem pobyć z dala od wszystkich. Poza tym miałem mało czasu na myślenie o czymkolwiek. Musiałem skupić się na piłce. Nie spodziewałem się tylko, że po powrocie czekało mnie spotkanie z Cassie, na które w ogóle nie miałem ochoty. Czego ona ode mnie chciała? Nie miałem jej nic do powiedzenia. Dobrze było, gdy trzymała się ode mnie z daleka.

– Nie będę z tobą rozmawiał. - Próbowałem ją wyminąć, ale złapała mnie za ramię.

Nie spodziewałem się tego. Nie chciałem, żeby dotykała mnie w jakikolwiek sposób. Szarpnąłem się, żeby strącić jej rękę. Nie powinna być zaskoczona. Po tym, co mi zrobiła, brzydziłem się nią. Miałem nadzieję, że będziemy się unikać. Do tej pory szło świetnie. Nie rozumiałem, co chciała mi powiedzieć, ale niewiele mnie to interesowało. Już nie byliśmy przyjaciółmi.

– Przez chwilę zapomnij o tym, co nas łączyło i mnie wysłuchaj. - Patrzyła na mnie wkurzona. – Mama Holdena wczoraj została odłączona od maszyn podtrzymujących życie. Zmarła.

Nie rozumiałem, co powiedziała. Liczyłem, że to powtórzy. Niewiele dotarło do mnie z jej słów. Jak to mama Holdena zmarła? Coś jej się pomieszało. Wydawało mi się, że kobieta zmarła niedługo po wypadku tylko nikt o tym nie mówi. Nie wypytywałem o to przyjaciela, żeby nie mu o tym nie przypominać.

– Co? – wydusiłem po dłuższej chwili, gdy Cassie się nie odezwała.

– Nie żyje.

Podejrzewałem, że kobieta zmarła lata temu a przyjaciel i jego ojciec ukrywali tę informację, nie chcąc przyjąć jej do wiadomości. Ludzie w mieście też tak myśleli. Zastanawiali się nawet, gdzie Anderson pochował żonę. Na pewno nie na cmentarzu w naszym mieście. Już dawno ktoś by to odkrył. Zastanawiałem się, czemu Holden ukrywał przede mną, co działo się z jego mamą. Wtedy, przecież mógł powiedzieć mi wszystko.

– Przez te wszystkie lata była w szpitalu?

Nie mogłem w to uwierzyć. Musiały być jakieś szanse na to, że wróci do zdrowia, skoro lekarze podjęli się leczenia. Niby, czemu Holden nigdy nic nie powiedział? Jeździł do niej? Może mógłbym jakoś pomóc. Chociaż jego ojciec na pewno załatwić dobrą opiekę. Nie lubiłem faceta, ale po wypadku zajął się synem, którego wcześniej nie chciał. Nie pozostawił go samego sobie ani nie oddał obcej rodzinie, mimo że moja mama chciała zabrać Holdena do siebie.

– Nie wiedziałeś? - Dziewczyna patrzyła na mnie zaskoczona.

Nie i byłem tak samo zaskoczony, jak ona. Próbowałem przypomnieć sobie, co działo się po tym, jak dowiedzieliśmy się o wypadku. Totalny chaos. Mój przyjaciel nie wychodził ze szpitala przez tydzień. Cały czas był przy mamie. W końcu moi rodzice zabrali go do siebie. Spędził u nas kilka nocy, zanim pojawił się Pan Anderson. Policjanci musieli go znaleźć, żeby przejął opiekę nad pełnoletnim synem. Później było tylko gorzej. Holden opuścił się w nauce, wpakował w bójkę i wyleciał z drużyny. Znikał nie wiadomo gdzie. Upijał się w klubie. Nie przypominałem sobie, żeby powiedział cokolwiek o przeniesieniu mamy do innego szpitala. O jej śmierci też nic nie powiedział.

– Holden nic nie mówił.

A myślałem, że byliśmy przyjaciółmi. Widocznie już kilka lat temu nie darzył mnie zaufaniem. Chociaż nie wiedziałem, co takiego zrobiłem. Byłem przy nim. Razem łaziliśmy do klubu, wyrywaliśmy panienki i robiliśmy masę głupot. Próbowałem nawet namówić go, żeby wrócił do drużyny. Gdyby okazał skruchę, trener na pewno dałby mu jeszcze jedną szansę.

– To do niej wtedy jeździł.

To by wiele wyjaśniało. Znikał, żeby spędzić czas z mamą, bo nie wiedział, ile czasu jej zostało. Nie rozumiałem tylko, czemu nie wspomniał o tym mi ani Cassie. Przez kłamstwa go zostawiła. Mógł tego uniknąć. Dziewczyna na pewno by zrozumiała. Przecież straciła rodziców. Poza Holdenem nie miała nikogo. Zachowałbym się inaczej, gdyby chłopak był ze mną szczery, ale w którymś momencie sam zacząłem podejrzewać, że zdradzał Cassie.

– Dlaczego to ukrył?

– Nie wiem. - Kręciła głową. – Było mu trudno.

Zaryzykował swój związek i naszą przyjaźń. Przecież zrozumiałbym, że znikał, żeby odwiedzić mamę. I Cassie też by to zrozumiała. Uniknęlibyśmy wielu przykrości względem siebie. Było mi wstyd, że odebrałem Holdenowi dziewczynę, kiedy on jeździł do chorej mamy. Nawet nie wyobrażałem sobie, co musiał czuć, gdy został sam.

– Byłem jego przyjacielem.

– Proszę cię, nie rób mu teraz wyrzutów. Jest w ciężkim stanie. Boję się o niego.

Nie chciałem mu zaszkodzić. Nie wiedziałem, co zrobić. Na pewno powinienem go odwiedzić i sprawdzić, jak sobie radził. Przestałem być na niego zły. Przez lata musiał mierzyć się, z tym że jego mama nie opuści szpitala i nie mogła uczestniczyć w jej życiu. Przez jednego idiotę stracił kobietę, która powinna go wychowywać. Patrzeć jak dorasta, karcić go za głupie decyzje. Ktoś go tego pozbawił.

– Jasne.

– Nic od ciebie nie chcę. - Ruszyła w swoją stronę.

– Zaczekaj!

Miałem nadzieję, że się zatrzyma. Potrzebowałem zadać jej jedno pytanie. Chociaż nie sądziłem, że poczuję się dzięki temu lepiej. Jednak musiałem wiedzieć, czy miała jakiekolwiek wyrzuty sumienia, że zdradziła Holdena, bo nie byłem w stanie wspomnieć o sobie. Nie chciałem usłyszeć, co poczuła, gdy zdradziła mnie. Wolałem nie wiedzieć. Swoje wycierpiałem. Nie potrzebowałem rozdrapywać tej rany.

– Co? - Odwróciła się zaskoczona.

– Czujesz się źle z tym, co mu zrobiłaś? - Przyglądałem jej się dokładnie.

Chciałem wiedzieć, czy żałowała. Wcześniej nie wiedziała, gdzie znikał Holden. Nie czuła wyrzutów, że go zdradziła, ale teraz mogło być inaczej. Okazało się, że chłopak nie robił nic złego. Zraniła go w momencie, kiedy spędzał czas u chorej matki.

– Czy nie spotkała mnie wystarczająca kara za to?

Zachowywałem się jak dupek. Zapomniałem, że Cassie straciła dziecko. Chociaż mnie to nie ruszyło, nie mogłem cały czas mieć do niej żalu za to, co zrobiła mnie. Wpakowałem się w ten związek świadomie. Dziewczyna poza Holdenem nie miała nikogo. Nie powinienem mieć pretensji, że trzymała się go, skoro nie byłem w stanie spędzić czasu w jej towarzystwie. Może kiedyś, ale na razie wolałem trzymać się od niej z daleka.

– Przykro mi.

– Z jakiego powodu? - Skrzyżowała ręce na piersiach.

Łatwiej było wypowiadać puste wyrażenia, niż wyjaśniać cokolwiek. Tym bardziej że tak naprawdę nie wiedziałem, czego jej współczułem. Straty rodziców? Akurat przez to przeszliśmy razem jeszcze przed zakończeniem szkoły. To późniejsze wydarzenia nie nie zrobiły na mnie wrażenia. Po tym, jak poroniła, nie umiałem okazać jej współczucia, bo chciałem, żeby cierpiała. Jedak moja złość mijała.

– Dziecka.

– Nieprawda. - Zaśmiała się smutno.

Miała rację. Przecież było owocem jej zdrady. Najgorszym, co mogła mi zrobić. Zastanawiałem się, czy wiedziała, jak się czułem po naszym rozstaniu, bo miałem wrażenie, że w ogóle się mną nie przejęła. Próbowałem być miły, ale naprawdę nie było mi przykro akurat z tej straty.

– Nie umiem powiedzieć nic więcej. - Wzruszyłem ramionami. – Zraniłaś mnie.

– Nie będę się licytować.

Nie warto było rozdrapywać tych ran. Tym bardziej że teraz to Holden potrzebował wsparcia. Dobrze, że nie był sam. Nie chciałbym, żeby zrobił coś głupiego. Przez lata życie go nie rozpieszczało. Miałem nadzieję, że za jakiś czas spotka go w końcu coś dobrego. A skoro zdecydował się wrócić do Cassie, to oby dziewczyna nie wywinęła mu żadnego numeru. Zależało mu na niej i musiał ją cholernie kochać, skoro wybaczył jej zdradę.

– Zajrzę do niego niedługo.

– Nie zabronię ci.

Jasne, że nie. Zamierzałem jednak odczekać kilka dni, bo obawiałem się, że nie byłem osobą, którą chciałby teraz widzieć. Jednak musiałem porozmawiać z Holdenem. Chciałem wiedzieć, czemu przez lata nie wspomniał nawet o tym, że jeździł do mamy. Wiele razy pytałem go, gdzie znikał, gdy kazał mi się zająć swoją dziewczyną. Gdyby powiedział prawdę, nie odebrałbym mu Cassie. Starałbym się przekonać dziewczynę, że nie miała powodu do zazdrości. Nie zakochałbym się w niej.

– Dobrze.

– Nie wspominaj wtedy o tym, co powiedziałeś mi.

Nie będę rozmawiał z nim na temat dziecka. Wiedziałem, że mimo wszystko wyczekiwał go, co było dla mnie wariactwem. Nie wyobrażałem sobie Holdena w roli ojca. Chociaż był bardziej odpowiedzialny niż Cassie. Poradziłby sobie. Nie podejrzewałem, że jakoś szczególnie przejmie się tą stratą. Obwiniał swoją byłą dziewczynę, ale przecież to głupie. Samo jej pojawienie nie mogło sprawić, że Cassie poroniła.

– Chyba zapomniałaś, że po śmierci twoich rodziców nie zachowywałem się jak dupek.

Nie chciałem przypominać sobie, w jakim stanie zobaczyliśmy ją z Holdenem po tym, jak dowiedziała się o śmierci rodziców. Przerażało mnie to. Żaden z nas przez kilka tygodni nie dopuszczał, żeby została sama nawet na chwilę. Rozumiałem jej stratę. Jednak znałem mamę Holdena o wiele dłużej niż Cassie i jej rodziców. Było mi przykro, że kobieta zginęła przez jakiegoś idiotę. Jej syn od wypadku bardzo się zmienił. Ta strata dotknęła mnie bardzo.

– Wtedy jeszcze się przyjaźniliśmy.

Nie odezwałem się. Nic więcej nie miałem do powiedzenia. Żadne słowa nie sprawią, że któreś z nas poczuje się lepiej. Pozwoliłem jej odejść. Musiałem coś ze sobą zrobić. Dopiero, co przyjechałem do miasta. Liczyłem, że ucieszę się z tego powodu. Jednak nie spodziewałem się, że dotrą do mnie wieści o śmierci Pani Anderson. Ta wiadomość wiele zmieniła. Sprawiła, że już nie czułem się dobrze z tym, jak traktowałem Holdena.

Rodziców nie było w domu. Może to i lepiej. Nie wiedziałbym, jak z nimi rozmawiać. Zastanawiałem się, co im powiedzieć. Chociaż wkrótce i tak dowiedzą się o śmierci mamy Holdena. Całe miasto zacznie o tym gadać. Współczułem mu. Stracił mamę, a będzie musiał jeszcze się zmierzyć z gadaniem na temat swojej rodziny. Ludzie nie potrafili zrozumieć cierpienia innych. Bywali egoistami. Sam się przyłapywałem na tym wiele razy.

Następnego dnia starałem się skupić na treningu, ale szło mi kiepsko. Oddawałem przeciwnikowi każdą piłkę. W końcu trener nie wytrzymał i posadził mnie na ławce. Nie byłem wkurzony. Cieszyłem się, że mogłem zejść z boiska. Nie pamiętałem, kiedy ostatnio czułem się tak źle, żeby zawalić trening.

– Co z tobą?

– Myślałem, że to Miles. - Rozejrzałem się dookoła.

Serio, miałem wrażenie, że ten typ nigdy nie da mi spokoju. Bałem się momentu, kiedy obudzę się w nocy po koszmarze z nim w roli głównej. Świrowałem.

– Nie ma go tutaj. - Zaśmiał się Brian. – Piłeś?

Chciałem, ale to nie najlepszy pomysł, gdy przede mną wiele treningów i dwa najważniejsze mecze w mojej karierze. Musiałem poradzić sobie bez alkoholu.

– Nie. - Przetarłem twarz dłońmi. – Chyba potrzebuję odpocząć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro