Rozdział 3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa: Brad.

O Boże i co my teraz zrobimy?! Nie wiedziałem, jak się zachować w tej sytuacji. To, co usłyszałem mocno mną poruszyło. Musiałem się jakoś uspokoić. Bo w sumie, co tu się denerwować? Przecież to nic wielkiego. Zostaniemy seksualnymi niewolnikami. To tylko mała drobnostka.

Myśl, Brad.

Racja. Trzeba na spokojnie pomyśleć i wszystko przeanalizować. Na pewno jest z tego jakieś inne, zadowalające wszystkich wyjście. Nie mogłem skupić myśli, bo Thomas darł się jak pokurwiony i wyzywał się z Sonyią, a Dylan ciągle się z nas śmiał.

- Liam, musimy coś wymyślić. – powiedziałem pewnym siebie głosem.

- Tylko co? – spytał. – Sam słyszałeś. Złamaliśmy jakiś pakt i teraz musimy za to ponosić konsekwencje.

- Nigdy bym nie powiedział, że Sonyia będzie tak lekkomyślna. – dodałem. Chciałem się jeszcze odezwać, ale zobaczyłem, jak z góry zbiega moja siostra razem z bratem. W ręku trzymała walizkę.

- Masz w tej chwili mnie puścić! – krzyczała.

- Odkręć ten cały szajs, w jaki nas wjebałaś! – krzyczał Thomas.

- Nie wiedziałam, że Dylan będzie akurat się wybierać na spacer po tym lesie!

- Nie wierzę Ci! – odpowiedział blondyn.

- Przestań mnie o wszystko obwiniać!

Dziewczyna wyrwała się z jego uścisku i zauważyłem, jak wybiegła z domu. Thomas chciał za nią biec.

- Wracaj tu w tej chwili! – usłyszałem jego krzyk, ale Liam natychmiast zainterweniował.

- Pilnuj Dylana. – powiedział stanowczo Liam i nakazał Thomasowi zostać w naszym domu. – Brad, chodź ze mną. Musimy z nią pogadać. Może nam się uda ją jakoś udobruchać.

- Dobry pomysł. – odpowiedziałem.

- Dlaczego ja mam go pilnować, no bez jaj! – usłyszałem wściekły głos Thomasa. Nie chciałem się wdawać w dyskusję z tym awanturnikiem, więc od razu wybiegliśmy z pomieszczenia.

Perspektywa: Dylan.

Siedziałem związany na krześle i przyglądałem się blondynowi, jak stał do mnie tyłem i wpatrywał się w drzwi. Muszę przyznać, że jest na co. Ma naprawdę seksowny tyłeczek... Aż mam ochotę go dotknąć. Jego bracia pobiegli za Sonyią, która, prawdę powiedziawszy nieźle ich wkopała. Wiedziałem, że ta laska jest szurnięta, ale żeby aż tak? Jej przyjaciele wcale nie są lepsi. Na początku byłem wściekły za to, że uderzyli mnie w głowę i trzymają całego skrępowanego, ale są tego jednak jakieś plusy. Ten uroczy blondasek skradł moje serce. Jeszcze nigdy nie spotkałem takiego wojowniczego chłopaczka. Jeśli jest tak samo temperamentny w łóżku, to na pewno nie będę się z nim nudził, kiedy już zostanie moim niewolnikiem. Wymyśliłem już nawet...

- Co ja jestem, niańka?! – z zamyślenia wyrwał mnie jego donośny okrzyk złości. Jeśli krzyczy tak samo głośno w łóżku, to będę w niebie. Muszę tylko spróbować go jakoś do siebie zachęcić.

- Jak chcesz, to możesz zostać moją nie tylko niańką... - odpowiedziałem seksownie przegryzając wargę i spoglądając Thomasowi prosto w oczy.

- Spierdalaj, dobra?! – krzyknął i zaczął zdenerwowany przemieszczać się po pokoju. – Nikt nie pozwolił Ci się odezwać.

- Sam sobie pozwoliłem. Tyle wystarczy. – odparłem szelmowsko i to było dla niego zbyt dużo, aby wytrącić go z równowagi. Jak on słodko marszczył nosek, kiedy się denerwował. Nie mogłem się powstrzymać.

- Co kurwa? – spytał teatralnie nadstawiając uszy. – Chyba nie usłyszałem.

- Powiedziałem, że sam so... - przerwał mi.

- Wiem, co powiedziałeś, kretynie. To była przenośnia. Wiesz co to? Bo wydaje mi się, że masz jakieś braki w edukacji.

- Dla Twojej wiadomości blondasku, to skończyłem szkołę wyższą.

- Wyższą Szkołę Bycia Kretynem? – skomentował i zaczął mi bić brawo. – Wow. To można mieć dyplom z bycia takim debilem jak ty?

- Seksownym debilem, skarbie. – powiedziałem uśmiechając się do niego i puszczając oczko.

- Idę stąd. – odparł i udał się do kuchni.

- Przyniesiesz mi coś do jedzenia? Jestem głodny. – powiedziałem.

- Nie jestem Twoją kucharką. – usłyszałem i poczułem jego obecność obok siebie.

- Ale będziesz, baby. – odparłem.

- W Twoich, kurwa, snach. – skomentował.

- W moich snach akurat będziemy robić co innego. – dodałem sugestywnie poruszając brwiami i obserwując, jak napinają mu się mięsnie ze złości. Gdyby ten słodziak mógł się rumienić, to myślę, że teraz jego piękną twarz oblałby intensywnie czerwony buraczek.

- Ty jesteś pedałem, czy co? – spytał, a ja nie mogłem się powstrzymać.

- Jestem. A ty będziesz nim razem ze mną.

Nim zdążyłem się zorientować, to blondyn znalazł się przy moim gardle ze srebrnym sztyletem. Z jego oczu kipiała czysta złość z lekką nutką zażenowania. I o to mi właśnie chodziło. Miałem okazję przyjrzeć się jego pięknym oczom z bliska. Bardzo bliska.

- Odszczekaj to, psie. – powiedział z agresją w głosie przyciskając mi do gardła mocniej nóż. Muszę przyznać, że to trochę boli. Ah ten mój dziubdziuś. Zero delikatności.

- Ej, ej, ej. – upomniałem go. – Jeśli aż tak lubisz motyw bdsm, to trzeba było mówić od razu, skarbie. Nie będę narzekał, tylko szczerze, to wolałbym, abyś ty był związany. Poza tym, nie mów do mnie psie.

- Będę robił to, co mi się podoba.

- To mnie pocałuj. – odpowiedziałem szybko chcąc zobaczyć jego reakcję. Tak jak myślałem. Zacisnął usta w wąską linię. Igram z ogniem, ale cholera, uwielbiam to. Uwielbiam go prowokować. Uwielbiam ryzyko. Kocham adrenalinę.

- Powiedziałem, że będę robił to, co mi się podoba, a nie to, co mnie brzydzi.

- Będziesz robił dużo rzeczy, słodziaku. – powiedziałem uśmiechając się do niego ponętnie. Chłopak natychmiast się ode mnie odsunął i widziałem, jak stoi przy drzwiach ze skrzyżowanymi ramionami.

- Ty jesteś jakiś psychiczny! – krzyknął. Ten to ma niezłą przeponę.

- Nie jestem psychiczny, tylko zakochany. – odpowiedziałem i widziałem, że chłopak był coraz mocniej zmieszany. O to mi właśnie chodziło. Sprowokować.

- Chyba w sobie i w swoim durnym ego.

- Nie prawda. – odparłem łagodnie i rozluźniłem się na tyle, ile mogłem, chcąc usiąść w rozkroku. Widziałem, że Tommy zerkał na mnie dyskretnie. – Będziesz moim kochankiem.

- Mam dość tego pierdolenia. – powiedział z agresją. – Nigdy, przenigdy, kurwa nigdy w życiu nie będę Twoim kochankiem! Co ty sobie wyobrażasz?! Nie masz prawa mnie zmuszać, do czego, czego nie chcę! Nawet sobie nie wyobrażaj chuj wie czego. Nie zmusisz mnie do niczego.

- Aj, Tommy, Tommy... - powiedziałem kręcąc głową na boki. – Ale z Ciebie maruda.

- Nie jestem marudą. – powiedział z wyraźnym fochem.

- Tommy... - zacząłem powoli...

- Nie mów tak do mnie.

- Powiedz mi, THOMAS. – zacząłem i sądząc po jego minie miał ochotę przywalić mi w twarz. – Co te ponętne usteczka jeszcze potrafią robić? Bo marudzić to na pewno.

- Na pewno nie będą ci obciągać. – odparł natychmiast wkurzony. Udało mi się.

- Wiesz, chodziło mi bardziej o zrzędzenie, ale podoba mi się ten tok myślenia. – odparłem i puściłem mu oczko uśmiechając się do niego zawadiacko.

- Ty... ty... ty... - chciał coś powiedzieć, ale przerwałem mu głośny śmiechem. Ten słodziak rozbrajał mnie coraz bardziej.

- W jednym masz rację, słodziaku. – odpowiedziałem widząc zdziwienie na jego twarzy. – Nie będziesz moim kochankiem. Będziesz moim chłopakiem.

- Co kurwa? – spytał z niedowierzaniem. – Czy Ciebie do reszty pokurwiło?

- Będziesz moim chłopakiem. Prędzej czy później. Rozkocham Cię w sobie i nigdy nie zechcesz mnie opuścić. Zrobię tak, że będziesz krzyczał moje imię w uniesieniu, leżąc pode mną w ogromnym łóżku... Będziesz mnie błagał, abym Cię dotknął, pocałował, pieprzył...

Nie dokończyłem. Poczułem, jak dostaję od chłopaka z pięści w twarz. Ja tu próbuje być romantyczny, a ta zrzęda bije mnie po twarzy. Jak on tak bardzo lubi sado-maso, to już ja mu pokażę, na co mnie stać. Niech lepiej szykuje dupę. Nie odpuszczę mu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro