Rozdział 46.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

A dzisiaj będzie wesoło w ... ( ͡° ͜ʖ ͡°) 


Perspektywa: Jeff.

Szedłem ulicami miasta, będąc na jego obrzeżach. Kręciłem się w okolicach domu tego przeklętego typa Minho obmyślając, co mam z nim zrobić, aż w końcu usłyszałem muzykę i rozbawione głosy kilkunastu co najmniej wilkołaków. Zatrzymałem się na chwilę, dziwiąc się, że jest impreza o której nie wiem i usłyszałem, że trwa tam naprawdę bardzo dzika imba. Pomyślałem kilka sekund i od razu podjąłem decyzję.

Pieprzyć konsekwencję, wpierdalam się tam.

Uznałem, że jest to niesamowita okazja, aby poznać wroga. Skoro wszyscy są napici, to podejrzewam, że nikt nawet mnie nie zauważy. Będę mógł zwiedzić jego dom i dowiedzieć się czegoś więcej o tym przeklętym typie, bo Brenda i Teresa były tak spierdolone, że nie potrafiły najprostszego zadania zrobić dobrze. Jak dobrze, że ktoś je zajebał i spalił. Przynajmniej nie musiałem się fatygować i robić tego osobiście.

Przyniosłyśmy Ci plan i zdjęcia mieszkania, tak jak prosiłeś.

Pomyślałem i prychnąłem wściekły na samo wspomnienie o nich, kopiąc napotkany przed sobą kamień. Jeśli te pierdolone debilki uważają, że zdjęcie lubrykantu, perfum, ciuchów i jakichś kurwa sprzętów do uległego seksu nazywają profesjonalizmem, to ja jestem kurwa święty i nigdy nikogo nie zabiłem. Gdyby jeszcze kurwa było widać pomieszczenia, to nawet bym przymknął na to oko.

Ja pierdole, chcesz coś zrobić dobrze, zrób to sam.

Poprosiłem te dwie bezmózgie baby o zrobienie mi planu ich domu, a one dały mi kawałek papieru śniadaniowego, na którym było coś pokreślone kredką do oczu i jebaną pomadką do ust.

I co ja miałem z tym do kurwy nędzy zrobić?! Dupę sobie podetrzeć, czy kurwa co? Bo w to nawet strach byłoby zawinąć śniadanie, choć śmiem przypuszczać, że bym się nabawił jakiegoś paskudnego choróbska od tego papieru, to może jednak lepiej to chujostwo spalić, bo nawet do dupy się nie nadaje. W sumie tak też zrobiłem, bo nie potrzebuję śmieci w swoim domu.

Już pierdolone dziecko w przedszkolu lepiej i ładniej by narysowało mi szkic domu Minho, niż te dwie ułomne imitacje kobiet. Kto w ogóle był tak durny, że takie pełne spierdolenia plemniki wygrały wyścig? Nie chciałbym poznać ich rodziców, bo bałbym się, że moje IQ by spadło, choć przebywanie z nimi i tak powodowało, że czułem się tępy.

Nie dość, że Teresa wkurwiała mnie swoim brzydkim ryjem, to jeszcze Brenda swoją niewyżytą pizdą. Zamiast pilnować Dylana, bądź złapać dla mnie Minho, to one wolały próbować uwieść gejów, a tamta kretynka nawet pofatygowała się po Brett'a, którego i tak nie przyprowadziła, bo jest zbyt głupia.

Z tak szpetnymi mordami, to nawet zagorzały heteroseksualista wolałby zostać gejem, niż bzyknąć którąkolwiek z nich.

Nigdy nie zapomnę przestraszonej miny Dylana, gdy Teresa próbowała go poderwać. Ja bym się wcale nie zdziwił, gdyby chłop miał teraz koszmary. Do tej pory, gdy stanie mi w nieodpowiedniej chwili na widok jakiegoś ładnego chłopaczka i potrzebuję zachować się normalnie, a nie jak stary zboczeniec, to od razu myślę o Teresie i fiut sam opada w ekspresowym tempie. Ona jest tak brzydka, że taka reakcja u prawie każdego normalnego faceta jest naturalna.

Chyba poszukam jakichś zdjęć Teresy, albo Brendy, a najlepiej obydwu i wystawię na sprzedaż, jako niezawodny, sprawdzony, skuteczny i natychmiastowo działający środek przeciwko erekcji. Myślę, że to całkiem dobry pomysł na zbicie fortuny. One już dawno nie żyją, to o żadne prawa, co do wykorzystania wizerunku mnie nie pozwą, ani tym bardziej nie będą się chciały dzielić zyskiem. Jeden procent udziałów na je dwie, to i tak stanowczo za dużo.

Jeff, jesteś geniuszem i zostaniesz wkrótce milionerem.

Byłem pełen podziwu dla samego siebie. Nie dość, że mój narkotykowy biznes się kręci, to jeszcze dorobię sobie sprzedając paskudny ryj Teresy i Brendy, jako środek na opadanie kutasa w czasie erekcji.

Energicznym krokiem kierowałem się w stronę ich domu. Szedłem jakąś leśną ścieżką i byłem coraz bliżej celu. Usłyszałem dźwięk syren oraz zobaczyłem niebieskie, mrygające światła. Odwróciłem się i w moją stronę pędził radiowóz.

Ja pierdole, jak mnie zobaczą, to od razu wsadzą do pierdla.

Niewiele myśląc wbiegłem w krzaki i ukryłem się za drzewem. Radiowóz pędem podjechał pod ich dom, który był już dla mnie widoczny z daleka. Wyszedłem zza krzaków i szybko szedłem na imprezę, która przez tą pierdoloną policję zaraz się skończy.

A niech chuj strzeli te jebane smerfy.

Po dwóch minutach znalazłem się na miejscu. Dookoła panował totalny pierdolnik. Byłem w szoku, że jakakolwiek impreza może się tak skończyć. Byłem na wielu, no ale to, co tu zobaczyłem, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.

Ja pierdole, co tu się dzieje?

Pomyślałem, gdy zobaczyłem roztańczone tłumy wilkołaków i jakiegoś wampira robiącego striptiz na stole. Przyjrzałem mu się dokładnie i dostrzegłem, że jest to chyba chłopak Dylana, bo wilkołak właśnie go ściągał ze stołu i energicznym krokiem wszedł do domu, marudząc, że ten już nigdy nie usiądzie na dupie. W sumie, to też bym tak zrobił. Był nieziemsko wściekły i ja wcale mu się nie dziwię.

Stałem sobie chwilę na betonowej ścieżce, aż w końcu postanowiłem rozejrzeć się dokładniej i przeanalizować osoby, które tu są. Połowę z nich znałem, bo sprzedałem im prochy, więc ciężko by było nie pamiętać. Chciałem udać się do środka, do domu, lecz usłyszałem jakieś dziwne odgłosy rozkoszy.

Ponownie się zatrzymałem i wytężyłem słucha. Spojrzałem w górę i zobaczyłem uchylone okno oraz multum komentarzy wilkołaków znajdujących się na dole.

- Kurwa Liam... robisz to świetnie, nawet nie próbuj przestawać...

Usłyszałem i wybałuszyłem oczy ze zdziwienia. Kurwa, ja skądś znalem ten głos. Podrapałem się po głowie, a następnie podszedłem pod okno, z którego wyoblały się te jęki przyjemności i spojrzałem się ku górze.

Nosz ja pierdole, to przecież Brett, kumpel Theo!

- No to gospodarze imprezy nieźle się tam bawią. – powiedziała jakaś dziewczyna do swojego kolegi, z którym przechodziła obok mnie. Jej słowa tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie myliłem się.

Chciałem udać się do salonu celem rozejrzenia się, lecz gdy szedłem ponownie elegancką, kamienną ścieżką, to zostałem przewrócony przez jakąś rozhisteryzowaną wariatkę, która pędziła z jakimś psem, jak by ją szatan gonił.

Co to za popierdolony kraj?!

- Ja pierdole, jak leziesz, stara babo! Uważaj kurwa trochę. – krzyknąłem rozjuszony, a ona coś fuknęła pod nosem i dalej pędziła z tym psem. Za nią zauważyłem jakieś dwie starsze babinki, które ledwo co dawały radę, mimo, iż tylko szły energicznym krokiem. Prychnąłem ze śmiechu.

Zwolnijcie babuszki trochę, bo wam rozrusznik serca pierdolnie.

Wstałem zdenerwowany i strzepałem z kurtki pozostałości po piachu oraz kamieniach. Zauważyłem, że przy barze stało tych dwóch wypierdków, zwanych policjantami. Rozglądali się bardzo dokładnie, a szczególnie typ z wąsem, który zlustrował chyba każdą dziewczynę, jaką zobaczył.

- Dobry wieczór, funkcjonariusz Martin i ... kurwa - powiedział wąsacz, gdy chciał się przedstawić wraz ze swoim towarzyszem, lecz obok niego przeszły dwie, całkiem atrakcyjne dziewczyny bez stanika. Mężczyzna wybałuszył oczy i otworzył usta ze zdziwienia. Zaniemówił. No w sumie to ja też nie ukrywam, że cycuszki to były takie dziewięć na dziesięć jak bym miał ocenić. Gdybym nie był gejem, to nawet bym się skusił. Jego przyjaciel z wściekłości przyłożył przyjacielowi w brzuch, a ten upadł na podłogę i skulił się z bólu, ponieważ kilkoro wilkołaków zaczęło się śmiać z niego, że jest kurwą.

- Przepraszam wszystkich. Jestem funkcjonariusz Martin, a to funkcjonariusz Wood. – poprawił się i starał się zachowywać normalnie, tak, jak by wcześniej nie zaliczył tej wtopy.

No cóż, jaki mamy kraj, taką mamy policję. Co tu więcej oczekiwać?

Postanowiłem, że jeszcze chwilę postoję na zewnątrz i przysłucham się ich rozmowie, szczególnie, że dwie ślicznotki podeszły do nich. Zauważyłem, e były lesbijkami, ale były cholernie gorąco. Rozejrzałem się po oknach i dostrzegłem w łazience całkiem przystojnego wilkołaka. Chyba się tam pofatyguję i z chęcią go poznam. Moje gapienie się przerwała następująca rozmowa.

- Może piwko? - spytał jakiś wilkołak, którego imię znałem, lecz zapomniałem. No zdarza się. Ciężko być zajebistym o wszystkim pamiętać.

- Nie, nie, my na służbie. - powiedział stanowczo Martin i pomachał rękoma na znak, że odmawia. Kogo on oszukuje? W sumie, to j też bym się napił. Podszedłem do barmana i poprosiłem o szklankę rumu, których dostałem natychmiast i nawet nie musiałem za niego zapłacić.

- A wódeczkę może? - zapyta rudowłosa. Kurwa, jak ona się nazywała? Chyba Nica.

- A w sumie, to jeszcze trzy godzinki do końca służby, to możemy się napić, co Wood? - spytał wąsacz, a jego przyjaciel zgromił go wzrokiem.

- Jesteśmy kurwa w pracy! Aresztujmy ich! - rzekł surowo i spojrzał gniewnie na małolatów.

- Masz rację. - poparł go jego kompan. Coś mało stanowczo.

- Jesteś aresztowana za proponowanie alkoholu policjantowi na służbie. – powiedział i zaczął wyciągać kajdanki, lecz blondyna o imieniu Lorelei zabrała mu kajdanki i pomachała whiskey przed oczami. Widać było, że nieziemsko go oczarowała. Na widok takich dziewczyn, to nawet impotentowi by stanął, nie to co na widok Teresy albo Brendy.

- Ze mną się nie napijesz? - spytała Nicolette i nawet Wood zapomniał o tym, co mówił. Mężczyzna rozpiął sobie dwa guziki koszuli, podobnie jak jego kumpel.

Oho, czyżby gorąca atmosfera?

- Jednak szklaneczka jeszcze nikogo nie zabiła. - powiedział Martin i ochoczo wziął zaproponowany przez dziewczyny alkohol. Mężczyźni szybciutko wypili, bo dziewczyny nie pierdoliły się w tańcu. Po pięciu minutach policjanci byli już wstawieni.

Wszedłem po chwili do salonu i zauważyłem, że ta stara wariatka z psem wyzwała Styles'a na pojedynek w piciu kolejek wódki. Harry przy którejś już wymiękał, a starucha trzymała się zajebiście, jak by alkohol w ogóle jej nie szkodził.

Takie to są dopiero nieśmiertelne. Starej to chyba nic nie zabije.

Spojrzałem na nich, po czym chciałem kierować się na górę. Wybałuszyłem oczy ze zdziwienia, szczególnie, że usłyszałem krzyki Dylana z piwnicy, który błaga o wypuszczenie go. Przestałem ogarniać, co tu się dzieje.

Zaraz, co? Kurwa mać, zapytam ponownie, co tu się odpierdala?! I dlaczego dowiaduję się akurat teraz, że w tym domu jest jakaś pierdolona piwnica?

Ciekaw jestem, co jeszcze mnie zaskoczy.

Podsumowując moją kilkuminutową obecność w tym domu, to muszę przyznać, że jeszcze takiego wariatkowa nie widziałem. Najpierw policja podjeżdża pod dom, potem słyszę, jak Brett'owi ktoś obciąga, chłopak Dylana odpierdala striptiz na stole, jakaś stara wariatka z psem tratuje wszystkich po kolei i wygrywa pojedynek na shoty ze Styles'em, potem ta pożal się Boże policja kusi się na szklaneczkę, nawet kilka whiskey, a teraz właśnie wpierdalają za darmo kebsa, a ten biedak Dylan siedzi w piwnicy i nikt nie raczy go uwolnić. Co tu się odpierdala?

Może go wypuszczę? A chuj w to, nie jestem aż tak łaskawy.

Szedłem do sypialni znajdującej się na samym końcu pierwszego piętra, ponieważ najprawdopodobniej była pusta i miałem okazję przyjrzeć się jej z bliska. W między czasie zauważyłem, jak Brett ze swoim chłopakiem pędzą na dół, bo chcą zrobić coś szalonego. Minąłem ich jeszcze w salonie na dole. Wolałbym chyba nie wiedzieć, co to będzie. Wystarczy mi to, co zobaczyłem dzisiaj.

Gdy chciałem otwierać drzwi do sypialni, to poczułem, że z impetem się otwierają, uderzając w moją klatkę piersiową, a ja wylądowałem na ścianie, która kurwa jakimś cudem magicznym również się otworzyła.

Co jest kurwa? 

Poczułem, że siedzę na podłodze, a moim oczom ukazała się ogromna szafa w czerwonym kolorze. Rozejrzałem się dookoła i zaniemówiłem, na to, co w niej było.

Jestem w burdelu?

- O Boże, ziomek, sorry. - usłyszałem głos męskiej alfy wilkołaka, który zapalił światło. Spojrzałem na niego, a moje serce zabiło mocniej.

Ten chłopaczek będzie mój.

Był w chuj seksowny, niższy ode mnie, opalony, dobrze zbudowany, o ciemnych włosach i ciemnych oczach. Tak jak lubię. Idealnie.

- Co ty odpierdalasz debilu?! – krzyknąłem zdenerwowany mimo tego, iż znalazł się na mojej liście kandydatów, z którymi mogę stworzyć potencjalny związek.

Nosz kurwa, jak można być tak ponadprzeciętnie przystojnym? Dałbym mu dziesięć na dziesięć.

- Sorry, ziomek, no tak wyszło, że Cię jebłem drzwiami. – wyjaśnił całkiem spokojnie i radośnie. On chyba nie zdaje sobie spawy z tego, kim ja jestem i co zrobił. Wstałem i chciałem sobie z nim pogadać, lecz zobaczyłem, że te same drzwi z kurwy rodem ponownie się otworzyły, a ten śliczny chłopaczek wylądował wprost w moich ramionach.

- Aż tak na mnie lecisz? – spytałem z błyskiem w oku i spojrzałem się na niego z lubieżnym wzrokiem i uśmiechem. Trzymałem go w swoich ramionach, a on niepewnie spojrzał na mnie i natychmiast się zarumienił.

Wilkołak natychmiast wyrwał się z mojego uścisku, a ja niemal w tym samym momencie dostrzegłem, że ta kurewska szafa sama z siebie się zamknęła. Co najlepsze, ona nie była zamykana jak standardowe drzwi, tylko otwierała się jak luksusowy autokar z funkcją automatycznych drzwi, które uruchamiają się za pomocą przycisku. Przyjrzałem się tej szafie dokładnie. Coś mi jednak w niej nie pasowało.

Co do chuja? Gdzie jest kurwa klamka?

Cóż, może to porównanie z elektrycznym przyciskiem do uruchamiania było trefne, ale do chuja, chyba na to wygląda, że tego dziadostwa nie da się otworzyć od wewnątrz i faktycznie, potrzebny jest do tego jakiś faken przycisk, którego nie ma?

- Ej, gdzie klamka? – spytał całkiem serio wilkołak widząc, że nie ma jak stąd wyjść.

- Nie ma, Sherlocku. – prychnąłem. Ja zdążyłem to zauważyć kilkanaście sekund wcześniej, ale chłopaczek chyba za mocno mi się przyglądał, bo nie ogarnął, co tu się dzieje? Czyżbym mu się spodobał?

- Jak to nie ma?! – krzyknął spanikowany i złapał się za włosy. Spojrzałem na niego zdziwiony. – Boże, jak to nie ma?! I co my zrobimy?! Jezusie Chrystusie, umrzemy! – wrzasnął na całe gardło, a ja wessałem zdenerwowany powietrze do płuc i wywróciłem oczami.

Zaraz mu jebnę. Jesteśmy tu niecałe dwie minuty, a on już dostał ataki paniki? 

- Pomocy! – wrzeszczał na całe gardło, a ja stałem w bezruchu i bacznie go obserwowałem, jak walił pięściami w drzwi, które były na tyle mocne, że nawet nie drgnęły. – Pomocy! Halo! Jest tu ktoś?! Niech ktoś nas uwolni! Pomocy! Ratunku! Zamknięto nas w szafie! Pomocy! Ratunku!

- Kurwa, zamkniesz się w końcu?! – wrzasnąłem zirytowany, bo ile można było słuchać jego lamentowania?

- Ja chociaż próbuję się stąd jakoś wydostać. – powiedział energicznie, a ja westchnąłem. No ciekawe, jak on chce stąd wyjść, jak nie ma tu żadnej klamki? Rozejrzałem się dookoła i skądś kojarzyłem te wszystkie erotyczne zabawki. Próbowałem sobie przypomnieć skąd.

- To próbuj dalej. – odpowiedziałem bez entuzjazmu. Mi tam się tu podoba. Fajne sprzęty i jeszcze fajniejszy chłopaczek, choć bardzo marudny.

Jeśli wszyscy w tym domu są takimi marudami i zrzędami, to nie wiem, czy wytrzymam z nim nerwowo.

Kątem oka bacznie obserwowałem wyrobione pośladki chłopaka i dostrzegłem, że ten maca drzwi i napierdala w nie już od ponad czterech minut jednocześnie burcząc coś pod nosem. Jeśli zaraz nie przestanę, to czymś go zwiążę, bo nie mogę dłużej znieść tego walenia.

Inne walenie mogłoby być całkiem przyjemne, ale nie to!

- Możesz kurwa siąść na dupie i przestać nakurwiać w te jebane drzwi?! – huknąłem, a on natychmiast zaprzestał swoje poczynania. Spojrzał na mnie wpierw lekko wystraszony i zdziwiony, lecz po chwili nabrał pewności siebie i staliśmy twarzą w twarz.

- Bo co mi zrobisz? – spytał odważnie i wyzywająco spojrzał w moje oczy.

On chyba nie wie z kim zadziera.

- Jest tu tyle fajnych zabawek, że sam nie mam pojęcia, co bym wolał na Tobie użyć... - odpowiedziałem z charakterystycznym błyskiem w oku udając zamyślenie, a on zmieszał się, po czym zrobił się czerwony na twarzy i stanął w kącie, odwracając ode mnie wzrok. Nie odzywał się do mnie z piętnaście minut.

Teoretycznie powinienem szukać jakiegoś wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji, aczkolwiek całkiem mi się tu podobało. Gdyby nie fakt, że jest tu ten seksiak, to pewnie bym rozpierdolił w pieruny ścianę i sobie wyszedł, bo mam na to tyle siły, lecz podoba mi się denerwowanie tego marudnego chłopaczka.

- Tu nie ma okna! – huknął niespodziewanie, gdy doszło do niego, że znajdujemy się w małym pomieszczeniu z jakimiś kurewskimi drzwiami bez klamki, a ja aż podskoczyłem na jego donośny ton głosu. Mam nadzieję, że w łóżku również energicznie krzyczy. – Kurwa, tu nie ma żadnego okna!

- Szybki jesteś. – stwierdziłem, a chłopak zaczął krzyczeć jak baba. Ja pierdole, no jak tak można? Przystojny, a wkurwia jak chmara komarów.

- Boże, umrzeeeeeeeeeeemyyy! – wrzeszczał i przeciągał każdy wyraz tak głośno, że miałem ochotę wsadzić mu jakiegoś dildosa w ryj, byle tylko się uciszył.

Nie jest to w sumie głupi pomysł.

- Kurwa, jak... - chciałem coś powiedzieć, lecz on przerwał mi i zaczął ponownie drzeć japę biegając jak oszalały po tej malutkiej szafie. Jeszcze chwila, a od tego chodu zrobi dziurę w podłodze.

- Tlenu! Pomocy, umieram! Dajcie tlenu! – darł się, a ja traciłem do niego cierpliwość. Jak można być tak niemądrym? No jak? Czy ktoś mi wytłumaczy jego irracjonalne zachowanie? – Tlenu, kurwa, dajcie! Tu nie ma tlenu! Udusimy się!

- Ty cholerny debilu. – stwierdziłem podniesionym tonem głosu. Miałem go już serdecznie dość. – Tu masz pierdolony wietrznik, dzięki któremu się nie udusimy. – powiedziałem i wskazałem na dole ściany.

- Oh, masz rację. – stwierdził speszony spoglądając na kratkę wentylacyjną, a ja pokiwałem niezadowolony głową.

I to jest samiec alfa? Już baba na widok pająka mniej drze japę, niż on.

- Wiesz, jeśli tak bardzo będziesz się dusił, to ja chętnie zrobię Ci usta-usta i dostarczę tlenu. – powiedziałem z chytrym i cwaniackim uśmiechem, a policzki chłopaka oblały się intensywnym rumieńcem. Nie skomentował mojej wypowiecie, tylko odwrócił się ode mnie i zawstydzony stał w kącie, niczym ukarane dziecko.

Opierałem się wkurwiony o ścianę, po czym postanowiłem przejrzeć SMS-y z Teresą, bo coś kojarzę, aby ta kretynka mi wysyłała podobne zdjęcia.

- Masz telefon?! – wrzasnął energicznie wilkołak, który nie wiem jakim cudem zauważył, że mam telefon i wyrwał mi komórkę z ręki, która przed chwilą wyciągnąłem z kieszeni. Spojrzałem na niego w szoku.

On na za dużo sobie pozwala.

- Ktoś Ci pozwolił wziąć telefon do ręki? – spytałem groźne i zlustrowałem go. Jasna cholera, co z nim nie tak? Czy moja postawa i mój wygląd nie skłaniają go do żadnych przemyśleń swojego zachowania? Czy nie wyglądam wystarczająco groźnie, aby budzić respekt?

Albo jest na tyle odważny albo po prostu głupi.

- Kurwa, możemy się stąd wydostać, a ty bawisz się w Pana i władcę? Kim ty kurwa jesteś, że mam się przed Tobą uniżać? Jestem alfą i nikt nie będzie mi rozkazywać! – fuknął zdenerwowany, a mnie, no jak Boga kocham zatkało. Spodziewałbym się wszystkiego, ale nie tego, że ta płaczliwa maruda będzie stawiała taki opór. Postanowiłem, że tej nocy udowodnię mu, kim jest Jeff, postrach dzielni.

- Nie bawię się, tylko nim jestem. Ja również jestem alfą, ale do tego hybrydą, więc jestem od Ciebie wyżej. Jeszcze się dowiesz, z kim masz do czynienia. – odparłem i uśmiechnąłem się do niego zalotnie.

- Ssij. – prychnął robiąc przy tym minę obrażonego dziecka pokazując mi jednocześnie środkowy palec. Chłopczyk właśnie sobie nagrabił. Uśmiechnąłem się podstępnie i wyzywająco spojrzałem mu w oczy.

- Spokojnie, jeszcze będziesz miał okazję mi possać. – powiedziałem, a jemu uśmiech zszedł z twarzy. Spojrzał na mnie z lekką obawą. Zbliżyłem się do chłopaka, który odsuwał się ode mnie z każdym mym krokiem. Chciałem dać mu nauczkę, że mnie się nie denerwuje oraz się nie ignoruje. – Ale spokojnie, jak tak bardzo pragniesz, to ja mogę Ci possać tu i teraz.

Chłopak wystraszył się, ponieważ nie spodziewał się po nie takiej odpowiedzi i znalazł się tuż przy drzwiach, których na moje szczęście nie dało się otworzyć. Przycisnąłem go do ściany, a następnie złapałem za nadgarstki, które umiejscowiłem po obu stronach jego głowy. Teraz mi się nie wyrwie.

- I co teraz? – spytałem wyzywająco, a nasze nosy stykały się. Wilkołak spojrzał na mnie z obawą w oczach.

- P-p-proszę... puść mnie. – powiedział wystraszony i wyglądał jak by się miał zaraz rozpłakać. Czyżby prawiczek? Tak fikał i się wywyższał, a teraz strach go obleciał.

- Dlaczego miałbym to zrobić? – zapytałem i zaciągnąłem się jego zapachem, usadawiając głową tuż przy jego szyi. Pachniał rewelacyjnie, a ja usłyszałem ego przyśpieszone bicie serca. Musnąłem jego policzek swoim i wciąż chytrze się uśmiechałem.

- P-p-proszę... - powiedział, a ja nie miałem najmniejszego zamiaru mu odpuszczać. Jego ciało przyjemnie drżało na mój dotyk, a ja poczułem jego erekcję tuż przy swojej. Chciał podskakiwać, to teraz zapłaci mi za to. Muszę przyznać, że ja się bawię fantastycznie. Zbliżyłem się niebezpiecznie blisko niego, a nasze usta dzieliły centymetry. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro