Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Mężczyzna, wyrzucił zakrwawiony nóż przed siebie z błogim wyrazem na twarzy. Kolejna odbiorczyni, która leżała w wannie. Jej twarz, była pięknym obrazem, do którego się przyczynił. Sińce i krwawe rany, traktował jak coś oczywistego, były przecież ozdobą oraz atrybutem do zwieńczenia dzieła. Najbardziej lubił patrzeć na te przerażone puste oczy, pozbawione życia. Widział w nich bezradność, strach i zrezygnowanie, to co dla niego, było kwintesencją piękna, dla innych było bestialskim czynem.

Przejechał palcem po zakrwawionym policzku. Każda z nich była wyjątkowa, dla każdej z nich przygotowywał inną scenę. Jednej przeciął tętnice, inną udusił, a jeszcze inną podtapiał, dopóki delikatne kobiece dłonie przestały walczyć. Każda z innymi bliznami, każda z innymi nacięciami. Przecież każda z nich jest inna, więc zasługiwały na to, aby mogły być wyjątkowe - jego odbiorczynie - on je wybrał. Zaprosił je na swoją śmiertelną scenę. Był ich kochankiem, który je wielbił, i który będzie ich ostatnim. Ich krzyk, płacz i błaganie, były jak wytworna muzyka, która pieściła jego uszy, teraz tę dźwięki ucichły. Zakrwawione ciało było pięknym arcydziełem. Wyjął martwe truchło z wanny i ułożył je na podłogę. Sięgnął po scyzoryk i rozchylił kobiece zakrwawione udo, aby ostatni raz upiększyć ten nagi skrawek skóry

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro