"Connor, stahp" - Oneshot 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla X_Mandziax_33X :)

Jak chcecie, możecie mi pisać pomysły na oneshoty, jak będę miała czas i chęci to może napiszę ;)

---

(Andzia pov)

- Nie Connor, nieeeeeee... - pisnęłam, gdy po raz kolejny android spadł podczas pościgu na dachach. Dla informacji: grałam w Detroit na PlayStation, jedną z moich ulubionych gier :3

Za nic w świecie nie chciałam, by android zginął, więc ciągle powtarzałam poziom. Ale grałam już 2 godziny w tym samym miejscu, więc byłam już trochę zmęczona ciągłym powtarzaniem. Szczerze to zaczynałam powoli przysypiać.

No i... ten ekran ładuje się taaaak dłuuuuu.... zzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz

*

- ?!? - powoli otworzyłam oczy i wstałam. O matko, prawie zasnęłam... Chwila, co?!

Spojrzałam w dół i zobaczyłam na sobie ciemne ubranie. Wyglądałam jak defekt... Ale miałam swoje wilcze uszy i ogon. Zaraz, co?!

- Agh, jebane gołębie! Connor, na co czekasz?! Za nią!

- Hank? - zdziwiłam się.

W tym momencie wybiegł z budynku android (CONNOR!!!) i zaczął biec w moją stronę. Nie myślałam nawet, co się dzieje, tylko zaczęłam uciekać.

CO DO...?! Nie przenosiłam się do Cyberprzestrzeni! Czemu tu jestem?!, myślałam w panice, starając się biec jak najszybciej. Czułam, że moje moce nie działają, więc ani nie dam rady niczego wyczarować, ani nawet przemienić się w pełni w wilka.

Co bardzo by się przydało... Bo uciekałam dachami budynków Detroit, kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Było to niebezpieczne - jeden zły ruch i mogę zlecieć w dół... 

Dobra Andzia, nie myśl o tym tylko spieprzaj! Albo przemów mu do rozumu czy coś!

- Connor, stahp! - krzyknęłam. - Nie jestem defektem! Daj mi spokój!

Chyba mnie nie słuchał - dalej mnie gonił. Kurde.

Nagle zauważyłam, że na dach przede mną pojawił się Hank. Zaraz, to ten moment, gdzie... Nie, nie zrzucę go!

Skręciłam, zanim dobiegłam do niego, i pobiegłam w bok. Connor chyba podążał za mną... Matko, on mi nigdy nie odpuści!

Biegłam dalej. Odwróciłam się. Connor był jakieś kilkanaście metrów ode mnie. Kurcze...

Spojrzałam przed siebie i gwałtownie zahamowałam. O CHOLIPKA!

Dobiegłam do krawędzi dachu, z którego nie było drogi na jakikolwiek inny budynek. Innymi słowy, ślepy zaułek.

Obróciłam się i właśnie wtedy Connor złapał mnie za ubranie. Zawisłam dosłownie nad krawędzią budynku. Błagam, nie...!

- Connor, p-proszę... Nie poznajesz mnie? Jestem Andzia...! - starałam przemówić do niego. - Znamy się i-

- Nie znam nikogo o tym imieniu - słodki android odpowiedział bez emocji. - Muszę wykonać swoją misję. Nic innego się nie liczy.

I właśnie wtedy zrzucił mnie z budynku.

- AAAAAAAAAAAAAAAAA! - krzyknęłam, spadając w dół...

*

- GAH! - nagle zerwałam się.

Wzięłam kilka głębokich wdechów i zorientowałam się, że jestem w swoim domu, przed konsolą. Widocznie zasnęłam i zapauzowałam grę, waląc w kontroler głową. Oh... Czyli to mi się przyśniło.

- Ta... Starczy na dziś Detroit - wybrałam opcję, by wyjść do menu. Chciałam jeszcze coś sprawdzić w opcjach, bo miałam problem z napisami... - HUH?! NANI?

Zamiast Chloe, w menu gry znajdował się Connor.

- Witaj, Andzia - powiedział. - Mam nadzieję, że to nie ostatni raz, kiedy się widzimy.

Zatkało mnie. WTF?!?

Connor tylko mrugnął mi i nagle na ekranie znowu była Chloe.

CO DO WAFLA...?!?

Wyłączyłam konsolę i wyszłam z pokoju.

Okej, mam dość.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro