- Dobra, to gdzie się wybieramy? - zapytał Eleven. Cała ekipa siedziała na kanapach i się nudziła.
- A bo ja wiem...? - mruknął Jack, przeglądając telefon. - Wpadnijmy dla beki do jakiejś gry.
- A co proponujecie? - spytał Mark. - I nie, na żaden horror nie mam ochoty.
- Coś relaksującego... Weźcie pod uwagę że czysto teoretycznie nadal się powinienem oszczędzać - Alter wstał. - Serio, ile jeszcze mam uważać na siebie?! Ta operacja była kupę czasu temu!
- A bo ja wiem? Nie studiowałem medycyny.
- Uh, to znaczy że Deltarune czy Until Dawn odpada... - zauważył Jay. - To może Stanley Parable?
- Nie, wystarczy nam jedna osoba łamiąca czwartą ścianę... A może Simsy?
- Mark, serio?! - Bijuu spojrzał na niego. - Uh... Może po prostu wyjdźmy na miasto, a później zdecydujemy?
- Okej... Jestem za.
*
- Okej, przyniosłem kawę - ogłosił Mark, podając im jednorazowe kubki z kawą. - Czy ty na pewno możesz pić kawę, Alter?
- Tak - powiedział i wypił pół kubka za jednym razem. - Nie mogę tylko przesadzać z magią i walką, a reszta jest okej.
- No spoko... To może wróćmy do dyskusji? - zaproponował Jack. - Dokąd powinniśmy się-
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAH!!!
Zanim zdążył dokończyć, nad nimi otworzył się portal, przez który wyleciała jakaś dziewczyna i walnęła w ziemię. Upadła tak niefortunnie, że uderzyła twarzą w asfalt.
- O cholera!!! - Eleven prawie wylał swoją kawę. - A ona tu skąd?!
- Hej, wszystko okej? - Alter przykucnął obok niej. - Musiało boleć...
- Bo kurwa bolało! - krzyknęła dziewczyna i zaczęła wstawać. - Cholera jasna, Eleve- HUH?!?
- CO DO...?!? - zdziwił się. Dziewczyna miała taki sam kombinezon jak on, również miała jasną skórę i czarne włosy... Mógłby to zwalić na zbieg okoliczności gdyby nie fakt że nawet jej oczy były takie same jak jego.
- CO DO HUJA, ALTER?!? - wrzasnął Eleven.
- H-huh?! Skąd znasz moje imię?! - dziewczyna zerwała się z ziemi. - Zaraz... Czemu wyglądasz jak Eleven?
- Bo jestem Eleven!
- Ale... Eleven jest dziewczyną... Chwila... Wy też wyglądacie jak-
- Czekaj, co?! - przerwał im Jay. - Czej, czej, czej... Ej, mam to... JESTEŚ Z INNEGO WYMIARU CZY COŚ.
- Dobra, Jay... To jest idiotyczne.
- Nie, w sumie... - Alter (ona) zastanowiła się. - Ten portal był jakiś zjebany... Nie dziwiłoby mnie to, gdyby to było jakieś AU. Właśnie... - pstryknęła palcami i nagle z portalu wyleciało 5 innych dziewczyn - wszystkie w takich samych kombinezonach jakie mieli chłopacy.
- AŁ!!! - krzyknęła czerwonowłosa. - ZA CO?!? To wszystko przez Eleven!
- PRZEZE MNIE?!? - wrzasnęła blondynka. - A kto mnie popchnął na tą konsolę?!
- Bijuu? - dodała ta w zielonym kapturze.
- Nie zwalaj na mnie! - krzyknęła ta z jasnozielonymi włosami.
Chłopacy patrzyli na nie z dezorientacją.
- Nie mam pojęcia co się dzieje - wydusił Eleven.
- Ja też... Tak dziwnej erekcji jeszcze nie miałem.
- CO? - spojrzeli na Jay'a.
- Um, znaczy... No to jest dziwne.
- Ej, chwila kurwa moment! - Eleven (on) wskazał na dziewczyny. - Te laski to my z jakiegoś AU?
- My chyba powinnyśmy o to spytać... - powiedziała ta w granatowym. - Kurwa, tyłek mnie boli.
- Wygląda na cały - skomentowała Alter (?), po czym spojrzała na chłopaków. - Wracając... Ta, na to wygląda. Spoko, pewnie bez problemu wrócimy do siebie. Ale fakt, to jest dziwne. Nie sądziłam że zobaczę siebie jako faceta.
No cóż, jestem przynajmniej uroczy jako dziewczyna, pomyślał Alter.
- I vice versa, ja - mrugnęła. - Właśnie, skoro oboje mówimy na siebie Alter, używajmy imion, okej? Jestem Alice. A te tutaj to Marta, Michelle, Marie, Jackie i Jane.
- Uuuu, nazywam się Marie? Nieźle - skomentował Markiplier. - Ja jestem Mark, a tamci to Alan, Jack, Jay, Mateusz i Mike.
- Cóż, brzmimy w miarę podobnie - zaśmiała się Jackie. - Okej, dawaj kawę, ja - wyrwała Jack'owi kubek i wzięła łyka. - OOOOOOH, ale dobra.
- ZOSTAW MOJĄ KAWĘ!!! - wrzasnął.
- Nawet brzmią tak samo głośno - Michelle potrząsnęła głową. - Kurka, serio! Ej, a tak właściwie co się stało z tym portalem, że się zjebał?
- Moja wina! - nagle usłyszeli męski głos zza drugiej strony portalu. - Zrobiłem literówkę w programie i się zjebało. I Jackie, oddaj mu tą kawę!
- Zaraz... OH - Alter mruknął. - NO BO KTÓŻBY INNY.
- Widzę że mamy ten sam stosunek do niego - westchnęła Alice, po czym krzyknęła: - To weź to napraw Autor! Serio, takie z im jazdy czasami...
- Niech zgadnę... Szary sweterek, metr pięćdziesiąt wzrostu i okularki - powiedział Jay.
- METR PIĘĆDZIESIĄT OSIEM!!!
- Dobra, sory! Ja pierdolę... W sumie Autorka też jest taka.
- Mhm... - mruknęła Alice. - Dobra, miło było, ale musimy wracać... Szykujemy się do walki z Obsidian i musimy być gotowi na atak tego dupka.
- Zaraz, macie na myśli tą wielką bijatykę? - zdziwił się Bijuu. - U was dopiero to będzie?
- Zaraz, u was to już było? - zapytała Marie. - Łoł. Nasze światy chyba są nieco rozjechane czasowo albo coś. Co znaczy że... już macie to za sobą, nie? Mamy się na coś nastroić psychicznie?
Alter z całej siły powstrzymał nerwowy śmiech, bo czuł spojrzenie Elevena skierowane w jego stronę.
- Nie... Nie sądzę... Poza tym, jakbyśmy wam zdradzili wszystko, nie byłoby ciekawie, nie?
- Być może... - Alice zmrużyła oczy, patrząc na niego podejrzliwie. - No dobra... Spadamy, laski, bo jeszcze muszę zobaczyć co u Eliota i Arial.
- A, jasne.
- No to narka! - chłopacy im pomachali.
Dziewczyny teleportowały się z powrotem, a portal za nimi się zamknął.
- Co jak co, ale o TAMTYM już mogłeś im powiedzieć - mruknął Eleven.
- Żeby odebrać im scenę, jak dwie laski się całują? Zapomnij. Dobra, wracajmy do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro