"Feministki atakują!" - Oneshot 31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Dobra, to gdzie się wybieramy? - zapytał Eleven. Cała ekipa siedziała na kanapach i się nudziła.

- A bo ja wiem...? - mruknął Jack, przeglądając telefon. - Wpadnijmy dla beki do jakiejś gry.

- A co proponujecie? - spytał Mark. - I nie, na żaden horror nie mam ochoty.

- Coś relaksującego... Weźcie pod uwagę że czysto teoretycznie nadal się powinienem oszczędzać - Alter wstał. - Serio, ile jeszcze mam uważać na siebie?! Ta operacja była kupę czasu temu!

- A bo ja wiem? Nie studiowałem medycyny.

- Uh, to znaczy że Deltarune czy Until Dawn odpada... - zauważył Jay. - To może Stanley Parable?

- Nie, wystarczy nam jedna osoba łamiąca czwartą ścianę... A może Simsy?

- Mark, serio?! - Bijuu spojrzał na niego. - Uh... Może po prostu wyjdźmy na miasto, a później zdecydujemy?

- Okej... Jestem za.

*

- Okej, przyniosłem kawę - ogłosił Mark, podając im jednorazowe kubki z kawą. - Czy ty na pewno możesz pić kawę, Alter?

- Tak - powiedział i wypił pół kubka za jednym razem. - Nie mogę tylko przesadzać z magią i walką, a reszta jest okej.

- No spoko... To może wróćmy do dyskusji? - zaproponował Jack. - Dokąd powinniśmy się-

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAH!!! 

Zanim zdążył dokończyć, nad nimi otworzył się portal, przez który wyleciała jakaś dziewczyna i walnęła w ziemię. Upadła tak niefortunnie, że uderzyła twarzą w asfalt.

- O cholera!!! - Eleven prawie wylał swoją kawę. - A ona tu skąd?!

- Hej, wszystko okej? - Alter przykucnął obok niej. - Musiało boleć...

- Bo kurwa bolało! - krzyknęła dziewczyna i zaczęła wstawać. - Cholera jasna, Eleve- HUH?!?

- CO DO...?!? - zdziwił się. Dziewczyna miała taki sam kombinezon jak on, również miała jasną skórę i czarne włosy... Mógłby to zwalić na zbieg okoliczności gdyby nie fakt że nawet jej oczy były takie same jak jego.

- CO DO HUJA, ALTER?!? - wrzasnął Eleven.

- H-huh?! Skąd znasz moje imię?! - dziewczyna zerwała się z ziemi. - Zaraz... Czemu wyglądasz jak Eleven?

- Bo jestem Eleven!

- Ale... Eleven jest dziewczyną... Chwila... Wy też wyglądacie jak-

- Czekaj, co?! - przerwał im Jay. - Czej, czej, czej... Ej, mam to... JESTEŚ Z INNEGO WYMIARU CZY COŚ.

- Dobra, Jay... To jest idiotyczne.

- Nie, w sumie... - Alter (ona) zastanowiła się. - Ten portal był jakiś zjebany... Nie dziwiłoby mnie to, gdyby to było jakieś AU. Właśnie... - pstryknęła palcami i nagle z portalu wyleciało 5 innych dziewczyn - wszystkie w takich samych kombinezonach jakie mieli chłopacy.

- AŁ!!! - krzyknęła czerwonowłosa. - ZA CO?!? To wszystko przez Eleven!

- PRZEZE MNIE?!? - wrzasnęła blondynka. - A kto mnie popchnął na tą konsolę?!

- Bijuu? - dodała ta w zielonym kapturze.

- Nie zwalaj na mnie! - krzyknęła ta z jasnozielonymi włosami.

Chłopacy patrzyli na nie z dezorientacją.

- Nie mam pojęcia co się dzieje - wydusił Eleven.

- Ja też... Tak dziwnej erekcji jeszcze nie miałem.

- CO? - spojrzeli na Jay'a.

- Um, znaczy... No to jest dziwne.

- Ej, chwila kurwa moment! - Eleven (on) wskazał na dziewczyny. - Te laski to my z jakiegoś AU?

- My chyba powinnyśmy o to spytać... - powiedziała ta w granatowym. - Kurwa, tyłek mnie boli.

- Wygląda na cały - skomentowała Alter (?), po czym spojrzała na chłopaków. - Wracając... Ta, na to wygląda. Spoko, pewnie bez problemu wrócimy do siebie. Ale fakt, to jest dziwne. Nie sądziłam że zobaczę siebie jako faceta. 

No cóż, jestem przynajmniej uroczy jako dziewczyna, pomyślał Alter.

- I vice versa, ja - mrugnęła. - Właśnie, skoro oboje mówimy na siebie Alter, używajmy imion, okej? Jestem Alice. A te tutaj to Marta, Michelle, Marie, Jackie i Jane.

- Uuuu, nazywam się Marie? Nieźle - skomentował Markiplier. - Ja jestem Mark, a tamci to Alan, Jack, Jay, Mateusz i Mike.

- Cóż, brzmimy w miarę podobnie - zaśmiała się Jackie. - Okej, dawaj kawę, ja - wyrwała Jack'owi kubek i wzięła łyka. - OOOOOOH, ale dobra.

- ZOSTAW MOJĄ KAWĘ!!! - wrzasnął.

- Nawet brzmią tak samo głośno - Michelle potrząsnęła głową. - Kurka, serio! Ej, a tak właściwie co się stało z tym portalem, że się zjebał?

- Moja wina! - nagle usłyszeli męski głos zza drugiej strony portalu. - Zrobiłem literówkę w programie i się zjebało. I Jackie, oddaj mu tą kawę!

- Zaraz... OH - Alter mruknął. - NO BO KTÓŻBY INNY.

- Widzę że mamy ten sam stosunek do niego - westchnęła Alice, po czym krzyknęła: - To weź to napraw Autor! Serio, takie z im jazdy czasami...

- Niech zgadnę... Szary sweterek, metr pięćdziesiąt wzrostu i okularki - powiedział Jay.

- METR PIĘĆDZIESIĄT OSIEM!!!

- Dobra, sory! Ja pierdolę... W sumie Autorka też jest taka.

- Mhm... - mruknęła Alice. - Dobra, miło było, ale musimy wracać... Szykujemy się do walki z Obsidian i musimy być gotowi na atak tego dupka.

- Zaraz, macie na myśli tą wielką bijatykę? - zdziwił się Bijuu. - U was dopiero to będzie?

- Zaraz, u was to już było? - zapytała Marie. - Łoł. Nasze światy chyba są nieco rozjechane czasowo albo coś. Co znaczy że... już macie to za sobą, nie? Mamy się na coś nastroić psychicznie?

Alter z całej siły powstrzymał nerwowy śmiech, bo czuł spojrzenie Elevena skierowane w jego stronę.

- Nie... Nie sądzę... Poza tym, jakbyśmy wam zdradzili wszystko, nie byłoby ciekawie, nie?

- Być może... - Alice zmrużyła oczy, patrząc na niego podejrzliwie. - No dobra... Spadamy, laski, bo jeszcze muszę zobaczyć co u Eliota i Arial.

- A, jasne.

- No to narka! - chłopacy im pomachali.

Dziewczyny teleportowały się z powrotem, a portal za nimi się zamknął.

- Co jak co, ale o TAMTYM już mogłeś im powiedzieć - mruknął Eleven.

- Żeby odebrać im scenę, jak dwie laski się całują? Zapomnij. Dobra, wracajmy do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro