". . ." - Oneshot 33

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Itled pov)

Dostałem bardzo niepokojący telefon ze szkoły.

No dobra, aż tak niepokojący to nie, ale wystarczył żeby mnie wyprowadzić z równowagi. Okazuje się, że mój syn, wychodząc ze szkoły, został napadnięty przez jakiegoś kolesia, który oblał go kwasem, przez co wylądował w szpitalu.

Natychmiast więc tam ruszyłem. Przy okazji wysłałem wiadomość Obsi, bo była poza domem gdy odbierałem telefon.

Gdy dotarłem do szpitala, natychmiast dostałem informację o tym gdzie jest Aiden, więc pobiegłem tam. Gdy wbiegłem do sali, zobaczyłem go na łóżku, z zakrwawionym opatrunkiem na oczach. Poza tym nie wyglądał, jakby odniósł inne obrażenia, ale...

- Aiden...! - ruszyłem do niego.

- Tata...? - zapytał, odwracając głowę w moją stronę. - To ty...?

- Tak, to ja... Co jest, młody? - usiadłem obok niego. - Co się do jasnej cholery stało?!

- Wychodziłem z lekcji... I jakiś koleś nagle wyskoczył z krzaków i oblał mnie czymś. Bolało strasznie... Gorzej niż wtedy gdy spadłem z balkonu na ogrodzenie i przebiłem sobie nogę na wylot.

A, racja. Nadal nie mam pojęcia jak ty wtedy przeskoczyłeś przez tą barierkę... Miałeś 6 lat! Choć z drugiej strony nie powinno mnie to dziwić. W końcu demony zawsze odwalają jakieś durne rzeczy, wiem to z doświadczenia.

- Hej, będzie okej, nie? Dojdziesz do siebie... - powiedziałem, ale z jakiegoś powodu głos mi się zaczął łamać. Co jest?!? Dlaczego... Dlaczego czuję aż takie zdenerwowanie?!

- Aiden!!! - nagle przybiegła do nas Obsidian. - Co do huja?!? Co się stało?

Wtedy szybko opowiedziałem jej to, czego się dowiedziałem. Gdy skończyłem, myślałem że rozpierdoli cały szpital.

- ŻE CO KURWA?!? - wrzasnęła. - Gdzie jest ten dupek?!? ZAPIERDOLĘ GO!!!

- Um, mogłaby pani się na moment wstrzymać...? - nagle podszedł do nas lekarz. - Znaczy, nie rozkazuję ani nic...

- Hej... Ty zajmujesz się nim? - spojrzałem na niego. - Co z młodym?

Doktor westchnął i wyjął z szafki niewielką buteleczkę z niebiesko-zielonym płynem. Czy to...?!?

- Ten mężczyzna oblał państwa syna tą substancją... - zaczął. - To kwas krioblikeonowy, najbardziej żrący kwas w całej Cyberprzestrzeni.

- Wiemy... Znamy nawet kilka demonów, które go używały - powiedziała Obsi. - Nawet sekunda na skórze powoduje nieodwracalne obrażenia...

- Zgadza się... Widzę że znacie się państwo na rzeczy. Tak że... chyba nie muszę państwu mówić, jak wygląda sprawa z jego oczami, tak...?

Gdy tylko zorientowałem się, co ma na myśli, myślałem że zejdę na miejscu.

- To znaczy że będę ślepy, nie? - zapytał Aiden. - Kurde... nie będę mógł oglądać pornosów.

- Aiden, to twój najmniejszy problem! - krzyknąłem. - Ty nie będziesz widział kompletnie niczego, nawet nie wiem jak będziesz chodził po domu!

- Tato... Przecież umiem chodzić przy ścianie. Nie dramatyzuj.

- Cholera jasna... - Obsi nadal była wściekła. - Gdzie ten dupek, który mu to zrobił?!

- Oh, um... Nie wiem czy powinienem- AGH! - nagle Obsidian przydusiła go do ściany. - D-dobrze, już...! Jest w innej sali po drugiej stronie szpitala... Ale nie wolno tam wchodzić, jest w krytycznym stanie...! Nawet nie wiadomo czy przeżyje...

- Jak to krytycznym...?!?

- Wasz syn wam nie powiedział? Gdy ten go zaatakował, on wziął nóż i dźgnął go 15 razy zanim udało się go odciągnąć... Jaki 10-latek może zrobić coś takiego?!

Razem spojrzeliśmy na Aiden'a. Wyglądał na lekko rozbawionego.

- Heh... - zaśmiałem się. - Może jednak nie będzie z nim tak źle.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro