Drobny wycinek z dzieciństwa Endery Crystal, czyli Cyfrowej Strażniczki... Jak wyglądało jej życie, gdy była mała? I jak jej matka poznała swojego nowego męża?
---
Kobieta szła przez park ze swoją kilkuletnią córeczką. Była jesień, liście spadały z drzew, wirując na wietrze.
Przechodziły koło placu zabaw, kiedy przystanęła i poprawiła szalik swojemu dziecku.
- Kochanie, chcesz się pobawić z innymi dziećmi? - spytała.
Dziewczynka jednak tylko pokiwała głową.
- Dlaczego? Na pewno są miłe...
- One... śmieją się ze mnie... moje oczy...
Odgarnęła dziecku włosy z twarzy. Rzeczywiście, jej córka nie miała normalnych oczu - były fioletowe, jak u nikogo innego na świecie. Tak bardzo wyglądasz jak on...
- Wiesz... to pewnie dlatego, że ci zazdroszczą. Mają piękny kolor. Może powinnaś dać im szansę...
- Nie chcę...!
- Proszę... Choćby na kilka minut. Później możemy pójść na jakieś ciasteczka...
- Te z kremem? - dziewczynka nagle się ożywiła.
- Na jakie tylko chcesz - jej matka uśmiechnęła się.
- No dobrze...! - poszła powoli w kierunku placu zabaw.
Kobieta usiadła na ławce obok, obserwując ją. Martwiło ją, że jej córka nie dogadywała się z innymi dziećmi. Tylko dlatego, że jest inna... Ale to nic złego. Dzieci po prostu tego nie rozumieją... Wyśmiewają każdego, kto jest inny. Z wiekiem to im przejdzie. Mam nadzieję...
- Wyglądasz, jakby coś cię dręczyło - nagle usłyszała, a po chwili ktoś usiadł obok niej.
Spojrzała obok i zobaczyła mężczyznę w podobnym wieku, co ona. Miał ciemne włosy i jasnoszare oczy, ubrany był w ciemny płaszcz i beżowy szal. Przyglądał się jej z ciekawością.
Jego oczy... Patrzy na mnie tak samo jak... on...
- T-to... nic... - odpowiedziała.
- Na pewno? Nie wygląda to tak - podniósł wzrok i spojrzał na stojącą z boku dziewczynkę. - To twoja córka?
- Tak... - odpowiedziała.
- Jest podobna do ciebie... Ale zauważyłem, że jest sama. Dlaczego?
Wtedy właśnie kobieta zaczęła mu opowiadać o wszystkim, samej nie wiedząc, czemu. W końcu dopiero co poznała tego mężczyznę, nawet nie wiedziała jak ma na imię.
Zwierzała mu się ze swoich problemów, ze swojej historii, z tego, kim był ojciec jej dziecka... Ze wszystkiego.
- Musi być ci ciężko - powiedział, gdy skończyła.
- ??? - spojrzała na niego, zaskoczona. - Wierzysz mi? Większość osób... uznałaby mnie za wariatkę, gdybym powiedziała, że ojciec mojego dziecka to jakiś... potwór.
- Jest to nadzwyczajne... Ale widzę w twoich oczach, że naprawdę go znałaś i że naprawdę się kochaliście, więc oczywiście, że ci wierzę.
- To... To prawda... Tęsknię za nim - wyznała. - Brakuje mi go czasami... W tej chwili mam tylko ją.
- Wiesz, jakby co... Nie chcę się narzucać, ale gdybyś chciała porozmawiać... Ja zawsze mam czas. Oh... właśnie sobie uświadomiłem, że nie znasz mojego imienia. Jestem Peter.
Kobieta uśmiechnęła się.
- Mam na imię Hannah.
- Piękne imię. Czy chciałabyś może... pójść czasem na kawę?
Poczuła rumieńce na twarzy. Czy ja właśnie... Cóż, jest atrakcyjny... Ale czy wypada...?
- Cóż... Niewykluczone...?
- To dam ci swój numer telefonu, dobrze? O, tu masz wizytówkę - podał jej kawałek papieru ze swoimi danymi kontaktowymi: "Peter Crystal - księgowy". - Ja muszę iść, obowiązki wzywają... Ale chciałbym cię znowu zobaczyć.
- Ja też... Do zobaczenia! - Hannah pomachała mu na do widzenia.
Gdy Peter oddalił się już, podbiegła do niej jej córka.
- Mamo, co to był za pan? - zapytała.
- Oh, to pewien znajomy... W każdym razie miałyśmy iść na ciastka, co nie?
- Tak!
Kobieta uśmiechnęła się.
- Kocham cię, Endera.
- Ja ciebie też, mamo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro