Trójka dwudziestoparolatków siedziała przy samochodzie na pustym parkingu. Pili wódkę bez umiaru i śmiali się ze wszystkiego, jak to po alkoholu bywa. Nikt nie zwracał na nich uwagi - był środek nocy, a wokół nie było nikogo.
- Noszz kurwa, gówniane to wszystko - mruknął jeden i walnął butelkę w ziemię. - Mamy jeszcze wódkę?
- Chyba się skończyła... - powiedział inny. - To kto tera idzie?
- Ja byłem ostatnio.
- Mnie już raz wywaliły sukinsyny - westchnął trzeci, po czym uniósł wzrok. - Ej, zobaczcie tego.
Spojrzeli tam, gdzie on, i zobaczyli idącego chodnikiem człowieka. Miał na sobie ciemną bluzę z kapturem, czarne spodnie i ciemne, wysokie buty.
- Ej, czy to nie ta pizda z sierocińca? - uśmiechnął się jeden.
- Ta... O matko, aż przypomina mi się, jak ryczał gdy się z nim "bawiliśmy"... Co powiecie na powtórkę?
- No nie musisz mnie namawiać kurwa! - ten, który wcześniej rozbił butelkę, ruszył w jego stronę. - Hej, co tam, pizdo?!?
- Co, myślałeś że jak cię wypuszczą, to już się nie zobaczymy?!? To się kurwa mylisz! - dodał jego znajomy.
Idący chodnikiem zatrzymał się, ale nie odwrócił się w ich stronę. Tak naprawdę nie wykonał żadnego innego ruchu.
- Co, nie myśl że ignorowanie nas coś ci kurwa da! Tu nikt ci nie pomoże... Jesteś tu kompletnie sam... Haha... NO ODEZWIJ SIĘ KURWA!!! - ten, który stanął przed zakapturzonym, popchnął go na ziemię. Chłopak upadł, a kaptur zleciał z jego głowy.
- No dobra, nie chcesz gadać po dobroci...? To za chwilę będziesz wrzeszczał jak dziecko! - wyjęli wszyscy noże.
W tym momencie usłyszeli coś. Na początku nie wiedzieli, co to, ale po kilku sekundach brzmiało to jak... śmiech? Śmiech, który wydobywał się z ust powalonego chłopaka, na początku cichy, lecz z czasem coraz głośniejszy... i coraz bardziej psychiczny.
- Ha... Haha... HAHAHAHA!!! HAHAH̕AH͘AH̛A͏H͝A͠H͠Á!!! ͠J̵a͟c͠y̕ ̀z ́w͜ąs ͡I͢DIOC̢I!́!!͝ ID́I̸O̡C̷I͝!!!̛ - wstał z ziemi i otworzył swoje oczy, na co napastnicy momentalnie odskoczyli w tył.
- O kurwa...!!! To... To są szkła kontaktowe, nie...? - jeden z nich spytał niepewnie, ale gdy nawiązał z nim kontakt wzrokowy, kompletnie go sparaliżowało i wypuścił nóż. - O kurwa... CO JEST Z TOBĄ?!?
- Ja jebię, dzwońcie po egzorcystę czy co- GH! - nagle chłopak chwycił go za gardło i uniósł nad ziemię.
- Z̧a͞mk͞nij mo͝r͢dę!͞!!̧ Nie za͜b҉i̶j̴es͝z͡ ̡n̨a͏s͜...͜ ͢N̡ie̶ j̶esteś w s̡tani͘e ͢n͡am̷ ̛z͠agr͘oz̧ić!!͜!҉
- "NAM"?!? Ja pieprzę, to ja stąd spierdalam! - jeden z nich zaczął uciekać, ale w tym momencie on krzyknął:
- S͜ŢÓ͞J͡!͏
Zdziwił się, gdy nagle jego ciało zatrzymało się wbrew jego woli.
- C-co jest?!
- Do͜ ̸m͏niè!
- N-nie, ja nie chcę!!! - wrzasnął. - PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM, NIE CHCĘ UMIERAĆ!!!
- N̶A ͜KOLA͝NA̴!͢ ͜Wỳ ͝te͏ż!!̨!̶
Cała trójka momentalnie uklęknęła na ziemi, jakby coś dosłownie zmuszało ich do tego.
- N-nie... Błagam, nie...
- Alan, błagam, przestań! Już nie będziemy...!!!
- Ál̵an.̵..?̀ - przechylił głowę, a w tym momencie jego oczy pociemniały. - ͞Nįe.͘..̧ ͜MY. J̀E͡S͡T́E̢ŚM͢Y̷.͡ ͡A͝LTE͝R. A t́eraz͞ s͏p͠i̡e̵rda͡l̀a̡ć͠,̕ ͢z̡a̸ni͢m͞ ̛w͝as z̵ab̶ijem͞ỳ.̶
Gdy tylko odzyskali zdolność ruchu, zaczęli biec tak szybko, jak tylko się dało. Chłopak obserwował ich, po czym otrzepał ubranie i ponownie założył kaptur. Odchodząc, powiedział z uśmiechem:
- Haha... Powinienem częściej udawać opętanego. Świetna zabawa.
---
Hejka!
To jest 100 część "Randomowych rzeczy"! Matko, nie wierzę że tyle losowych rzeczy, oneshotów i rysunków już się tu zebrało... Lel.
No dobra, będę kontynuować to aż mi się nie znudzi... Lub nie skończy mi się miejsce XD Mam nadzieję, że wam w miarę pasuje takie losowe coś od czasu do czasu.
To na razie!
~Endergirl151
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro