IX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

___
Keith

Stałem jak słup, słuchając to co mówił Shiro. Racja, pamiętam tego chłopaka z gimnazjum, ale nigdy bym nie powiedział, że może być to akurat on.
Nigdy nikt mi jeszcze nie wyznał miłości, a do tego znamy się z Shiro dość krótko no i raczej nic z tego nie wyjdzie.

Bo mnie... już ktoś inny się podoba.

Kiedy Shiro ujął mój podbródek, który lekko podniósł do góry, a następnie zaczął się przybliżać, przez co kompletnie nie wiedziałem co zrobić. Jednak, gdy był już naprawdę blisko i dzieliły nas zaledwie kilka centymetrów to poczułem jak ktoś wręcz odsuwa nas od siebie. Spojrzałem na osobę, którą to okazał się Lance.

- L-Lance? Co ty... - nie dokończyłem, ponieważ Latynos chwycił mnie za nadgarstek i zaczął gdzieś ciągnąć, a ja jedynie posłusznie szedłem za nim.

- Co ty wyprawiasz? Puść go! - krzyknął na niego Shiro, a McClain jedynie rzucił na niego mordercze spojrzenie, po czyn ruszył dalej. Po jakimś czasie wreszcie się zatrzymał i puścił mój nadgarstek, który zaczął mnie już lekko boleć. Było po nim widać, że niezbyt jest zadowolony z tego, co się niedawno wydarzyło. Jednak czemu to zrobił? Przecież nic szczególnego pewnie do mnie nie czuje, więc dlaczego? Stałem patrząc na jego plecy aż w końcu odwrócił się w moim kierunku.

- Przepraszam, że tak się po prostu zjawiłem i przerwałem, ale nie mogłem tak stać i patrzeć się na to wszystko... Przepraszam za to, że cię krzywdziłem w poprzednich latach, ale chciałem być jak inni, a teraz dopiero zrozumiałem, że źle robiłem i naprawdę tego żałuję. Minęło już trochę czasu odkąd zacząłem spędzać z tobą czas i dostrzegłem, jaki jesteś miły, pomocny. Jesteś niezwykle wyjątkową osobą, a gdy zacząłeś spędzać czas z tym całym Shiro to... byłem zazdrosny. A do tego, jak dzisiaj was obu zobaczyłem, to zrozumiałem jak bardzo cie lubię... Bardzo, bardzo cię lubię, Keith-jego oczy zrobiły się szkliste, a następnie po jego policzku zaczęły spływać pojedyńcze łzy. Przybliżyłem się do niego i dłonią delikatnie starłem łzę, po czym stanąłem na palcach, a ręce owinąłem wokół szyi. Kiedy nasze wargi były złączone w pocałunku, Lance objął mnie w pasie i przybliżył bliżej siebie. W jego ramionach czułem się tak bezpiecznie...

Gdy po paru minutach odsunęliśmy się od siebie i wtedy poczułem się naprawdę szczęśliwy. Choć ten jeden raz.
Posłałem mu delikatny, promienny uśmiech, a gdy ten mnie objął to jedynie chwyciłem materiał jego kurtki, który lekko ścisnąłem.

- Przepraszam... - wydukał cicho Latynos.

- Nie przepraszaj, spokojnie. Wybaczyłem ci to już przedtem, ale zmieniłeś się, bo udowodniłeś to już nie raz i jak wtedy z ciocią, gdy potrzebowałem wsparcia to ty się zjawiłeś. I ja również cię bardzo, bardzo lubię-szepnąłem mu na ucho, przez co poczułem jak jego uścisk stał się delikatnie mocniejszy. Pomimo tego wszystkiego, co się wydarzyło w moim życiu, bo utrata rodziców oraz gnębienie w szkole. Teraz wiem, że mam dla kogo żyć i to mnie motywuje do dalszego podążania przez ten cały świat. Gdyby nie Ciocia pewnie wylądowałbym w sierocińcu, a do tego zajmuje się mną, troszczy. I mam Iris, Shiro, a co najważniejsze Lance'a. Jestem naprawdę, naprawdę szczęśliwy...
- Chociaż kto by pomyślał, że taki twardziel jak ty będzie płakał-powiedziałem lekko rozbawiony, aby nie było już tak drętwo.

- Ja płakałem? Chyba ci się coś przewidziało. Po prostu wpadło mi coś do oka.

- Ha, ha, tak, bo uwierzę! Płakałeś, a moje serce to wszystko nagrało!

- No bez jaj...

___

Witajcie moi kochani!
I oto kolejny już rozdziałek, bo jednak przez poprzedni już niektórzy się na mnie fochnęli, więc myślę, że chociaż mi wybaczycie. UwU
W ogóle, gdy pisała ten rozdział to aż w oku zakręciła mi się łza, więc ten, kto również tak miał to łączmy się.

Do następnego, paladyni!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro