XVI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

___
Lance

Czekałem tam, czekałem, bo miałem nadzieję, że przyjdzie. Jednak mijały minuty, a chłopaka tak nie było, jak nie było. Westchnąłem cicho, po czym podniosłem głowę w górę, wpatrując się w ponure niebo. W tamtym momencie chciałem jak najszybciej zobaczyć Koreańczyka.
Było dość późno, a nigdzie nie widziałem znajomej twarzy toteż miałem zamiar już się zbierać, ale zobaczyłem go... Moje serce zabiło szybszym rytmem i bez zastanowienia ruszyłem w jego kierunku. Potem niestety wszystko jakby... zniknęło.

***

Otworzyłem powieki, podnosząc się od razu do siadu. Pomrugałem parę razy, aby przyzwyczaić się do światła, po czym rozejrzałem się po pomieszczeniu. Znajdowałem się w swoim pokoju.

- Znowu ten okropny sen... - stwierdziłem cicho, a następnie ziewnąłem, przecierając twarz ręką. Sprawdziłem godzinę na zegarku i jak zwykle zaspałem. Wstałem niechętnie z łóżka, podszedłem od razu po tym do szafy i wybrałem jakieś pierwszą, lepszą odzież. Ubrałem się w nią i czym prędzej włożyłem parę podręczników i jakiś zeszyt, gdzie niby na każdej lekcji zapisywałbym jakieś notatki. Przewiesiłem plecak przez ramie i wyszedłem z pokoju. Na dole po raz koleiny moi rodzice się kłócili, kompletnie przy tym nie zwracając na mnie uwagi. Prychnąłem i bez żadnego głupiego "narazie" wyszedłem z domu.
Nienawidziłem swoich rodziców... Odkąd pamiętam się oni zawsze musieli się kłócić ze sobą i jedynie interesowała ich praca zamiast ja. Czułem się... niechciany. Dlatego też zacząłem zaniedbywać szkołę, wdawać się w bójki, czy też dręczyć innych rówieśników. Do tego, jak każdy nastolatek sięgnąłem po używki takie jak alkohol i papierosy.
Miało to oczywiście na celu zwrócenia na siebie jakiejkolwiek uwago, lecz to na nic. W jakimś sensie potrzebowałem tej miłości, co każda rodzina daje swoim dzieciom, ale nigdy nie było mi to dane.
Będąc tuż koło szkoły, zauważyłem moją całą paczkę, z którą się kumplowałem. Przybiłem z każdym piątkę i skierowaliśmy się w stronę budynku.

Lekcja jak każda inna minęła naprawdę szybko, bo na każdej praktycznie przeszkadzaliśmy nauczycielom w prowadzeniu lekcji. Nieraz lądowałem u dyrektora, ale to nie robiło na mnie żadnego wrażenia. Chciałem, tylko żeby chociaż raz rodzice mnie zauważyli.
Słysząc dzwonek oznaczający koniec lekcji, spakowałem wszystko i wyszedłem z sali wraz z ekipą. Przed wyjściem ze szkoły postanowiliśmy pójść jeszcze do automatu z jedzeniem, gdzie kupiliśmy picie oraz parę przekąsek. Następnie skierowaliśmy się w głąb korytarza, idąc w kierunku wyjścia. Po jakimś czasie moim oczom rzucił się chłopak w ciemnych włosach, który siedząc pod ścianą, czytał książke.

- O zobaczcie kogo my tu mamy. Czyżby to nasz emo pedałek? - zaśmiał się blondyn należący do naszej paczki, który zwał się James.

- Pewnie ta książka, którą czyta to jakaś gejoza-dodał rozbawiony kolejny chłopak.
Od razu bez zawahania podeszliśmy wszyscy do Keitha, który wstał i próbował się jak najszybciej ulotnić, lecz nie pozwoliliśmy mu na to.

- Proszę... zostawcie mnie-błagał nas Koreańczyk, ale to nas jeszcze bardziej rozbawiło. Wydarłem mu jego książkę z rąk i rzuciłem na nią okiem.

- No proszę, proszę jakieś romansidło nasz kochany sobie czyta.

- Oddaj mi to, proszę Lance... - podniosłem lekturę do góry, tak aby nie mógł jej dosięgnąć.

- Ojej, coś za niski jesteś, karzełku-zaśmiałem się, po czym spuściłem książkę i zacząłem wyrywać niektóre strony. W tamtym czasie inni chłopacy zaczęli go szarpać oraz zadawać mu parę ciosów. Po wszystkim ciemnowłosy leżał oparty o ścianę, ocierając łzy, które spływały po lekko posiniaczonych licach. Na pożegnanie rzuciłem mu całą podartą książkę. Nie było mi go wtedy żal, a wręcz takie dręczenie innych było jakby odstresowywujące.

***

Minął tydzień od tamtego zdarzenia i wręcz przez większość dni cały czas zaczynaliśmy się w Kogane. I z dnia na dzień jakaś mała część mnie mówiła, aby przestać, a jego zapłakana twarz niekiedy ukazywała mi się przed oczami. Nie chciałem nic mówić o tym chłopakom, ponieważ oni sami by mnie wyśmiali, a przecież nie chciałbym, żeby moja reputacja ucierpiała. Jeszcze uznaliby mnie za jednego z homosiów.
Pewnego dnia przed szkołą nie mogłem nigdzie znaleźć Jamesa oraz innych z mojej paczki. Błądząc po korytarzu, usłyszałem jakieś szlochanie oraz głośne śmiechy. Domyśliłem się od razu, że to mogą być oni... Ruszyłem czym prędzej do składziku, bo stamtąd dochodziły te wszystkie dźwięki. Otworzyłem drzwi i moim oczom rzucił się przybity do jednego ze stolików Keith oraz chłopacy z mojej ekipy, którzy próbowali zdjąć mu spodnie.

- No dalej puść te spodnie przecież wiemy, że chcesz się trochę zabawić.

- Jestem ciekaw, czy z facetem jest tak samo, jak z kobietą.

- Błagam... Puście mnie... J-ja nic wam przecież nie zrobiłem... P-pomocy! - zawołał ciemnowłosy.
W tamtej chwili coś we mnie pękło sam nie wiedziałem co we mnie wstąpiło. Wszedłem do pomieszczenia, każąc im przestać. Oczywiście na moje słowa jedynie się zaśmiali i kontynuowali zabawę z Koreańczykiem. Zmarszczyłem brwi i podszedłem do nich, odpychając ich od Keitha.

- Chyba jasno powiedziałem, że macie go zostawić, tak? To, co robicie to już przesada-powiedziałem chłodnym głosem, przez co przeszedł po nich dreszcz, bo od razu znormalnieli. Mruknęli coś pod nosem i wyszli ze składzika, słysząc dzwonek na lekcje pewnie ruszyli do sali na zajęcia. Tymczasem ja pozbierałem jego wszystkie rzeczy z podłogi i mu je wszystkie podałem. Wyjąłem jedną chusteczkę i starłem delikatnie z jego policzka spływające łzy. Byłem tam przy nim, dopóki się nie uspokoił. Nie miałem pojęcia co właśnie się ze mną stało, ale w jakiś sposób zrobiło mi się żal Keitha... Więc musiałem mu pomóc.

- D-dziękuje... - odparł nieco wystraszony. Nie dziwie mu się, bo przez ten czas ja również traktowałem go jak zwykłego śmiecia, ale nigdy nie posunąłbym się do takiego czynu.

- W porządku, ale to jest pierwszy i ostatni raz, kiedy ci pomogłem, więc się nie przyzwyczaj-zastrzegłem od razu.
Po wszystkim odprowadziłem go do pielęgniarki, bo miał parę świeżych ran, które musiała Pani opatrzeć.
Potem wszystko wróciło do normy i dalej z moimi kumplami dręczyliśmy ciemnowłosego.

Później zakończenie gimnazjum i nowa szkoła... oraz Keith, który stał się kimś więcej niż tylko zwykłym kolegą z klasy. Zakochałem się w nim... Sam nawet nie wiedziałem na początku co to było, a uczucie, ale potem wreszcie zrozumiałem.
Keith stał się dla mnie częścią życia, którą chciałbym dzielić...

***

Po tym wszystko stało się takie jasne, a moje wspomnienia powoli ulatywały. Do tego usłyszałem znajomy mi głos, który mnie wołał...

- Lance!... Lance!...

Światło po tym stało się o wiele bardziej przyjemniejsze.

___

Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać na rozdziałek, ale niestety brak weny oraz problemy nie pozwalały mi na to, aby napisać rozdział.
Postaram się jakoś regularnie wrzucać, ale nic nie obiecuje.
Jak na razie łapcie moje dzisiejsze wypociny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro