7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Koniec wesela... W końcu.

*

**

- To  było słodkie - słowa chichoczącej jeszcze przed chwilą Petry zdezorientowany go.

- Ha? - Levi zmarszczył brwi. Nie chciał przyznać się, że do tej pory ledwo słuchał tego, co mówi.

- Twoja kuzynka chyba dostała kosza… - Tym razem to Petra wykrzywiła twarz - gdzieś idą.

Ackermann obejrzał się przez ramię, by zdążyć dostrzec wychodzących z sali nastolatków.

- Co się niby stało? - nadal nie rozumiał.

- Pocałowała go, a on ją odepchnął - rudowłosa upiła łyk wina z kieliszka - Pewnie chce z nią porozmawiać o tym, co zaszło. Jeśli dziewczyna dostanie kosza, nie wiem, czy się pozbiera. - Kobieta zerkała smutno w stronę, gdzie zniknęła para. - zawsze byli razem, przyjaźnili się od dziecka. Ale było widać, że Mikasa czuje coś do niego, tylko on nic nie widział. Takie odrzucenie naprawdę boli.

Spojrzała na Levia wzrokiem pełnym pretensji.

- I co ja mam z tym wspólnego? - Mężczyzna uniósł brwi w pytaniu.

- Wiem jak to jest. Będzie wrakiem przez następne kilka tygodni.

- Nie uważasz, że to lekka przesada? - Levi przymknął oczy i wziął głęboki wdech. Petra była już lekko podpita i wiedział, że gada głupoty - Jeżeli chodzi ci o nasze zerwanie, było to całkowicie co innego. Byliśmy razem faktycznie, przez długi czas. Oczywiste, że cię to zabolało.

Kobieta prychnęła, znów pijąc trunek.

- Ale ten chłopak nigdy nie zaprzeczył. Nigdy nie dostała jasnego „nie”. Dlatego może ją boleć tak samo… Jak nie jeszcze bardziej.

- Jeżeli chcesz we mnie wzbudzić jakieś tandetne poczucie obowiązku do pomocy jej, to naprawdę się mylisz, Petra. - skłamał.

Oczywiście, że skłamał. Nienawidził Mikasy, jednak była jego kuzynką. Co z tego, że młodszą o połowę jego wieku, ale nadal rodziną. Czuł gdzieś w głębi siebie obowiązek skopania tyłka każdego drania, który ją skrzywdzi, tym bardziej że dziewczyna nie ma już ojca, który mógłby dla niej to zrobić.

- Myślę, że poszli do jednego z pokoi na górze - Petra znów przyłożyła brzeg kieliszka do ust, kryjąc za nim uśmieszek, kiedy Levi wstał od stołu i ruszył do wyjścia.


Kiedy wchodził po schodach, było cicho, póki za jednymi drzwiami nie usłyszał krzyku chłopaka, którego głos zapamiętał po tym, jak się przedstawił.

- Ubierz to, do cholery! - W jego tonie było słychać coś na wzór lekkiego strachu. 

Ackermann stanął pod drzwiami, jednak słyszał jedynie urywki rozmowy, ale już po nich mógł wnioskować, o co pokłócili się młodzi.

- Zawiąż do z powrotem, Mikasa! - rozległ się kolejny krzyk, po czym rozmowa znów była cichsza.

Czekał, aż skończą, a na efekt czekać nie musiał długo. Po kilku minutach drzwi trzasnęły. Czarnowłosa nie zwróciła nawet uwagi na to, że o ścianę oparty stoi jej kuzyn.

Eren po chwili wybiegł za dziewczyną, jednak Levi wyciągnął rękę, by złapać jego nadgarstek, nim zdążył zrobić porządny krok.

- Jak myślisz, co robisz?

- Muszę iść, puść mnie! - Jaeger próbował się wyrwać, ale uścisk był zbyt mocny.

- Nie wiem, o co dokładnie chodzi, zerwałeś z nią, dałeś kosza, czy inne gówno - zaczął Ackermann, a gdy nastolatek otwierał usta, by coś powiedzieć, mężczyzna kontynuował, nie dając mu możliwości - I tak naprawdę, gówno mnie to obchodzi. Ale Petra poprosiła mnie, żebym was sprawdził, a ty doprowadziłeś moją kuzynkę do pieprzonych łez.

- Niech zgadnę, nie darujesz mi tego? - Eren zadrwił, na co Ackermann prychnął.

- Mam to głęboko w poszanowaniu, bachorze. Masz ją w tym momencie zostawić w spokoju, inaczej znów narobi sobie nadziei, a ty tego nie chcesz, prawda?

- Mimo wszystko to moja przyjaciółka, co ty możesz o tym wiedzieć?

- Wiem wystarczająco dużo, żeby ocenić tę relację. Jeżeli w tym momencie za nią pobiegniesz, pomyśli, że jest jeszcze jakaś szansa i kolejne miesiące, jak nie lata, będzie na ciebie czekać. Powtórzę jeszcze raz, chcesz tego?

Jaeger uspokoił się, a Levi poczuł, jak jego mięśnie rozluźniają się, więc także poluźnił uścisk.

- Chcę tylko, żeby była moją przyjaciółką, jak było zawsze. Nie chcę zmieniać tego, co jest między nami… Ale to ją tak bardzo zraniło…

- Czasem trzeba kogoś zranić, dzieciaku. Nie możesz sprawiać, że będzie szczęśliwa wbrew sobie i wierz mi, wiem to z pierwszej ręki. Czym więcej czasu spędzasz nie raniąc kogoś, z czasem jest to nieuniknione. Pamiętaj, że im dłużej zwlekasz, tym większy ból komuś sprawisz.

- Kurwa, jak możesz być taki mądry - chłopak zobaczył, że jego nadgarstek został uwolniony, więc przyciągnął go do klatki piersiowej, by potrzeć drugą dłonią.

- Mam więcej lat, z czym idzie powiązane o wiele więcej doświadczenia życiowego. I to nie tak, że chcę cię teraz pouczać, daję ci tylko dobrą radę na przyszłość, żeby nie widzieć więcej łez tej gówniary.

- Więc co twoim zdaniem powinienem zrobić? - Eren spojrzał na Levia, oczekując kolejnej rady.

Mężczyzna westchnął.

- Daj jej czas i przestrzeń. Kiedy się z tym pogodzi, sama przyjdzie. - wzruszył ramionami - powiadomię moją mamę i zabiorę ją do domu. Nie musisz się martwić.

Nastolatek pokiwał głową i odwrócił wzrok, wciąż pocierając bolący nadgarstek, jednak teraz bardziej z zażenowania, niż cokolwiek.

- Dzięki - mruknął po chwili - naprawdę. Po opisie Mikasy nie myślałem, że jesteś taki.

- Taki, czyli jaki? - Ackermann zmarszczył brwi.

- Opisywała cię jako gburowatego, starego krasnala bez przyjaciół, nienawidzącego wszystkiego, co żyje i się rusza.

Chłopak zaśmiał się, a Levi tylko pokręcił głową.

- Po części miała rację - przymknął oczy i ruszył powoli w stronę schodów - ale tylko po części. Yo.

Przy ostatnim słowie, uniósł rękę w górę, by machnąć chłopakowi, nie odwracając się przy tym. Nie zauważył więc, jak ma twarzy Erena wykwita dorodny rumieniec.

*

- Skończyłaś się nad sobą użalać? - Levi wyszedł z sali na niski taras, prowadzący na parking.

Spojrzał w stronę siedzącej na ziemi nastolatki. Mikasa podciągnęła kolana pod brodę, po czym pociągając nosem otworzyła małą, srebrną torebkę, wyciągając z niej paczkę cienkich papierosów. Kiedy podniosła wieczko, okazała się jednak pusta. Jęknęła żałośnie i zgniotła kartonik w dłoni.

Była zaskoczona, gdy tuż pod jej nos została podsunięta otwarta paczka cienkich Vogue.

Podniosła wzrok na kuzyna i lekko szlochając przyjęła papierosa i nie czekając odpaliła go.

- Dzięki - powiedziała cicho i odrobinę spokojniejsza, otarła łzy spod oczu.

- Nie powinnaś palić w tym wieku - Ackermann oparł się o ścianę za nim, samemu odpalając jednego.

- Powiedział to stary facet, który właśnie dał mi zapalić - odpowiedziała mu sarkastycznie.

- Aż tak stary nie jestem - warknął - i zważaj na słowa. Jak na razie nie mam zamiaru powiedzieć twojej matce o tym co zaszło, jednak mogę zmienić zdanie.

- Czy ty mnie szantażujesz? - Mikasa syknęła na kuzyna, patrząc na niego spod przymrużonych powiek.

- To zależy od tego, jak na to spojrzysz - mężczyzna spokojnie wzruszył ramionami - Wracając do tematu. Nie powinnaś wylewać łez na tego chłopca.

- Próbujesz być dobrym dorosłym, czy jak? - prychnęła, ale to także Levi zignorował.

- Mówię tylko, że w twoim życiu może być jeszcze w cholerę takich Erenów i nawet nie zdasz sobie sprawy, kiedy to zauroczenie ci przejdzie i zostanie zastąpione kolejnym. Nie próbuję zgrywać dorosłego Mikasa, ja JESTEM dorosłym. Próbuję ci tylko przekazać, że cały ten ból, który teraz znosisz, po czasie zelżeje.

- Skąd możesz to wiedzieć? O ile wiem, nie miałeś nikogo od liceum!

- Zapytaj Petry - Ackermann odbił się od ściany, by ugasić niedopałek o popielniczkę na tarasie, po czym znów na nią spojrzał - Przeżyła to samo, co ty teraz, tyle że w jej wypadku, miała prawo być załamana o wiele bardziej niż ty. A teraz? Spójrz na nią.

- Ktoś dał jej kosza? - Czarnowłosa nie spuszczała wzroku z kuzyna, aż ten w końcu westchnął.

- To byłem ja. Zerwałem z nią po kilku latach związku, ponieważ uznałem, że nie chcę się angażować. - Widział, jak oczy nastolatki otwierają się szerzej na tę informację. - Ale to dłuższa historia, chodź, odwiozę cię do domu.

Wyciągnął do niej dłoń, by pomóc jej wstać.

Mikasa zawahała się tylko przez chwilę, ale po niej przyjęła ofertę. Zgasiła papierosa i poszła za nim do auta, po raz pierwszy biorąc sobie radę tego człowieka do serca. Powoli zaczynała rozumieć, jaką osobą jest jej kuzyn.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro