19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Nie zgadniesz kogo spotkałem- powiedziałem podchodząc do stolika na którym czekały już na mnie wcześniej zamówione naleśniki

- Dylana?- zapytał opierając brodę o splecione dłonie

- Tak.... skąd wiesz- zapytałem marszcząc brwi

- Przed chwilą przyniósł nam zamówienia- wyjaśnił upijając soku

- Aha.....nie zgadniesz co się stało w szkole!- zapytałem na co ten posłał mi pytając spojrzenie

*********

- Więc mówisz że miałeś zostać wylany? Ty wzorowy uczeń? - zapytał śmiejąc się lekko

- No dokładnie tak- powiedziałem upijać szampana którego zamówił mi wcześniej Nathan- chcesz?- zapytałem kręcąc kieliszkiem przed oczami szatyna?

- Przecież kieruję. Wiesz że nie mogę

- No tak....ale niedaleko jest hotel i myślałem, że....no wiesz- powiedziałem już lekko pijackim głosem

Byłem już trochę wstawiony więc ten pomysł wydawał mi się genialny. Szatyn patrzył się na mnie chwilę nad czym się zastanawiając jednak ostatecznie przejął odemnie kieliszek upijając całą zawartość do końca. Przegryzłem lekko wargę patrząc w jego oczy i nawet nie zauważyłem kiedy zawołał kelnera aby przyniósł nam następnego szampana

Perspektywa Dylana:

Podawałem właśnie zamówienie obok stolika przy którym siedział blondyn wraz z trenerem szkoły z którą konkurujemy gdy nagle usłyszałem wołanie szatyna

- Tak?- zapytałem podchodząc do stolika

- Przynieś nam jeszcze raz tego samego - powiedział spoglądając na blondyna

- Dobrze- rzuciłem oschle zabierając przy okazji puste talerze

Kątem oka zobaczyłem że blondyn jest już nieźle wstawiony. Nawet nie zauważył że tu stoję. Po prostu patrzył się na mężczyznę jakby świata do okoła nie było. Zignorowałem to po czym wróciłem za ladę wcześniej odkładjąc tacę do kuchni.

- O... znów tu jest- odezwała się Victoria, dobra kumpela i świetna pracownicą

Nie raz musiała interweniować i wynosić pijanych cwaniaków awanturujących się z naszymi kelnerkami. Nie to, że ja nie mogłem. Po prostu fajnie się patrzy na to jak niespełna metr sześćdziesiąt pięć wynosi dorosłego mężczyznę

- Kto? - zapytałem spoglądając na dziewczynę

- Ten szatyn w rogu

- Z tym blondynem?- dopytałem na co ta tylko kiwnęła głową- Co z nim?

- Pracujesz tu już tak długo a nie zauważyłeś?- zapytała na co ja posłałem jej spojrzenie domagające się odpowiedzi. Dziewczyna tylko westchnęła kręcąc powoli głową po czym kontynuowała- co chwilę z kimś przychodzi. Zazwyczaj są to kobiety ale teraz widzę że chłopcy też mu nie przeszkadzają

- Żartujesz?

- Mówię serio.... miała bym powód aby kłamać?.... No właśnie

Spojrzałem na dziewczynę z niedowierzaniem na co ta tylko przewróciła oczami po czym wróciła do obsługi klientów.

Oj Tommy. W co ty żeś się wpakował.

Nie wiem czemu ale poczułem dziwną satysfakcje wiedząc że ten związek pewnie i tak niedługo się rozleci.

- Proszę- powiedziałem kładąc na stół dwa kieliszki i szampana

- Dzięki- rzucił mężczyzna po czym spojrzał na Thomas przegryzając dolną wargę

Zignorowałem to po czym wróciłem do swojej pracy. Dziś mam dobry humor bo nie robię dziś do końca i za jakieś półgodziny opuszczam restauracje. Do tego Minho po mnie przychodzi wiec będę miał z kim piwo wypić po pracy

**********

- Nara- rzuciłem do Victori opuszczając bar

- Dylan!- zawołał mnie - mógłbyś wynieść jeszcze śmieci?

- Jasne- odpowiedziałem przejmując worek od dziewczyny

Zamknąłem tylnie drzwi po czym pokierowałem się aby wyrzucić worek z plastikowymi odpadami. Gdy zamknąłem klapę usłyszałem dziwne szmery za plecami. Odwróciłem się a moim oczom ukazał się szaty całujący łapczywie Thomasa, długo nie trwało a usta szatyna zjechały na jego szyję przez co głową blondyna odchyliła się w bok. Nie wiem czemu ale przeszły mnie dreszcze słysząc jak przez lekko uchylone usta blondyna wydobył się jęk

- Ekhem- chrząknąłem skutecznie zwracając na siebie uwagę szatyna jak i blondyna

- Dyyyylaaaan- odezwał się Thomas pijackim głosem

- Czego chcesz?- rzucił wrogo szatyn

- Tommy już powinien iść do domu- powiedziałem równie wrogo - jest pijany a jutro szkoła

- Młody weź się zajmij swoimi sprawami- odparł wyprowadzając blondyna pod ramię

- Tak właściwie to moja sprawa bo jutro rozpoczynamy razem projekt więc zależy mi aby był wypoczęty. Thomas to również mój kumpel i nie pozwolę sobie na takie traktowanie go- powiedziałem znów nie myśląc nad sensem słów jednak jakoś nie przeszkadzało mi to

Mężczyzna odwrócił się po czym delikatnie odłożył ledwo przytomnego blondyna na małym murku obok ściany

- Słuchaj mnie młody bo widzę, że nie załapałeś aluzji- powiedział podchodząc do mnie- Tam pod ścianą leży moja dzisiejsza zabawka i nie pozwolę sobie aby jakiś bachor mi to zepsuł.... rozumiesz?

Skończył a ja zaniemówiłem. Normalnie czułem jak krew we mnie buzuje a nie powinna bo Tommy to przecież gej a ja ich nienawidzę. Mężczyzna miał się już obracać i wrócić do blondyna lecz szybko złapałem go za ramię obracając w moją stronę

- Czemu mi to mówisz? Nie boisz się że mu to powiem?- Zapytałem powstrzymując się od uderzenia go

- A powiedz mi....komu uwierzy? Homofobowi który co dzień go dręczy? Czy może swojemu chłopakowi w którego jest zapatrzony jak głupi?- wyznał a ja z braku jakiejkolwiek linii obrony po prostu puściłem jego ramię- No właśnie. Także dowidzenia

- Czekaj!- krzyknąłem gdy ten próbował podnieść blondyna- zostaw go. Inaczej Thomas dowie się że zdradzasz go na prawo i lewo

- Pffff. Myślisz że ci uwierzy?- zapytał zmniejszając między nami odległość-  Ten dzieciak jest we mnie tak zapatrzony że skoczył by dla mnie z mostu nie pytając o powód....Ale spokojnie nie kazał bym mu tego zrobić. Żebyś ty widział jego ciało- powiedział z nadmierną ekscytujące- A co najlepsze ten głupi bachor będzie latał za mną tak długo aż mi się nie znudzi.

Nie wytrzymałem i zanim zdążyłem się opanować moje ciało było już na szatynie a ręce co chwilę zderzały się z jego twarzą. Nie wiem jak długo to trwało ale nagle poczułem jak ktoś ściąga ze mnie mężczyznę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro