Dodatek 1. 1/2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Scotta:

- Wychodzę - krzyknąłem do mamy i nim zdążyła odpowiedzieć zamknąłem drzwi

Od mojego "zakumplowania" się z Zaynem minął tydzień a co za tym idzie znów jest sobota. Tak.... właśnie idę do restauracji w której pracuje ten kretyn aby później wybrać się z nim na "randkę". To moja pierwsza randka od dawna więc trochę się stresuje. Do tego gdzieś z tyłu głowy mam myśl że ten kretyn może mnie zgwałcić

A później i tak będzie się tłumaczył, że to podryw

- Jest- powiedziałem sam do siebie widząc przed sobą restaurację

Pewnym krokiem podszedłem do drzwi a w momencie gdy miałem chwytać za klamkę ktoś mnie uprzedził przez co moja ręka wylądowała na czyjejś dłoni. Spojrzałem w bok a na mojej twarzy momentalnie pojawiły się uśmiech widząc kto jest jej właścicielem

- Hej Scott- powiedział swoim słodkim głosem

- Hej Tommy. Co tu robisz?

- Po Dylana przyszedłem- wyjaśnił z bananem na twarzy a moja radość jakby się ulotniła- Idziesz?- zapytał a ja dopiero teraz zorientowałem się, że stoję sam przy otwartych drzwiach

Wszedłem do środka po czym pokierowałem się za blondynem. Chłopak usiadł przy barze a ja zaraz obok niego

Może uda mi się go jakoś wyrwać albo namówić na spotkanie sam na sam

- A ty co tu robisz tak w ogóle?- zapytał uśmiechając się przy tym słodko

- Ja....Zayn na małe piwo mnie zaprosił. Nic wielkiego- odparłem machając dłonią

- Nic wielkiego?- wtrącił Dylan który niewiadomo kiedy pojawił się przed nami- jakby to było nic wielkiego to ten palant nie chodził by cały w skowronkach- dodał z cwanym uśmiechem- niby na randkę idziecie

- Naprawdę?- zapytał Tommy z nadmierną ekscytacją

- Randką bym tego nie nazwał....bardziej taki przyjacielski wypad- wyjaśniłem drapiąc się nerwowo po karku a w tym samym momencie przed nami zjawił się Zayn

- Naprawdę to nie jest randka?- zapytał z miną smutnego szczeniaczka i nie wiedzieć czemu zrobiło mi się go żal

.....Co ja gadam. Serce mi pękało gdy zobaczyłem jego smutną minę

Ale przecież mu o tym nie powiem

- Mam dziś dobry humor więc możemy to nazwać jak chcesz- odparłem przewracając oczami a na twarzy chłopaka momentalnie pojawiły się szczery uśmiech

Czemu mi tak serce wali?

- Długo jeszcze mam na ciebie czekać?- zapytałem już oschle

- Nie. Idę się przebrać i możemy iść- powiedział ściągając fartuch- miłej pracy- dodał klepiąc Dylana na ramieniu

- To ty jeszcze nie wychodzisz?- zapytałem marszcząc brwi

- Ja dopiero za trzy godziny kończę swoją zmianę- wyjaśnił nalewając soku do szklanki po czym podał je blondynowi

- To dlaczego ty tu jesteś?- zapytałem spoglądając na Tommy'ego- przecież mogłeś przejść później

- A co za różnica- zaczął wzruszając ramionami- i tak dziś sobota, nie mam co robić w domu a tak jak tu przyjdę to pogadam sobie z jego szefem i po śmiejemy się trochę z Dylana- wyjaśnił upijajac łyk soku

Zmarszczyłem brwi a gdy miałem się już odezwać poczułem jak ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu

- Idziemy?- zapytał a ja nie odwracając się mogłem spokojnie stwierdzić to to jest

Nie przez barwę głosu

Zayn ma bardzo ładny perfum

- Tak chodźmy. Im szybciej pójdziemy tym szybciej skończymy- powiedziałem zeskakując z krzesła - To gdzie mnie zabierasz?- zapytałem gdy wyszliśmy z restauracji

- Może lody?- zaproponował

- Deser? Oklepany pomysł. Wymyśl coś innego- powiedziałem chowając dłonie w kieszenie spodni

- Ale mi chodziło o te CIEPŁE - dodał a jego brwi teatralnie podskoczyły

Kretyn

- Park rozrywki?- rzucił kolejnym pomysłem

- Nie lubię tłumów- odparłem

- Kino?

- Nie oglądam filmów

- Park trampolin?

- A wyglądam ci na dziecko?

- Może kebab?

- Ja nie Liam żeby mnie na jedzenie wyrywać

- Seks?- rzucił z cwanym uśmiechem a na moje policzki wkradły się rumieńce

- Chodźmy lepiej do parku na piwo- powiedziałem po czym nerwowo pokierowałem się w stronę najbliższego sklepu

Co za kretyn

*******

- A więc?- zacząłem otwierając piwo- co teraz?

- Szczerze....nie wiem. Nie sądziłem że tak daleko uda mi się zajść. Myślałem, że nie przyjdziesz i będę musiał iść do twojego domu, ogłuszyć cię, związać a później zanieść do mojej piwnicy- odparł zabierając łyk piwa a moje ciało automatycznie odsunęło się od niego

To jego nieudolny podryw prawda?

- Ale miło z twojej strony, że sam przyszedłeś. Teraz tylko zostało cię upić i zanieść do piwnicy

- Słucham!- krzyknąłem odsuwając się na brzeg ławki

- Żartujeeeee- powiedział z lekkim uśmiechem jednak szybko zniknął a na jego miejscu pojawiło się pytające spojrzenie- znów nie trafiłem z podrywem prawda?

- Nooooo trochę- odparłem patrząc się na niego jak na wariata

- Może zmieńmy temat- zaproponował po chwili a ja tylko pokiwałem głową

- Okey. To o czym chcesz rozmawiać?- zapytałem siadajcie już bliżej

- A ty?

- Dla mnie to obojętnie- odparłem wzruszając ramionami jednak szybko tego pożałowałem

- A wiesz, że podczas kremacji, zwłoki człowieka są w pewnym momencie idealnie usmażone- powiedział z uśmiechem na ustach a ja strzeliłem sobie facepalma

Boże co za kretyn....

- To jest najwyższy poziom podrywu jaki możesz osiągnąć?- zapytałem z lekkim rozbawieniem

- Sorry...wiem że w podrywaniu jestem kiepski ale za to nadrabiam w całowaniu....w czymś innym też- dodał z łobuziarskim uśmieszkiem

A ten tylko o jednym

- A już chciałem cię pochwalić, że w końcu jakiś normalny tekst, a ty tylko o seksie- powiedziałem przewracając oczami

- Ale mi nie chodziło o seks- powiedział unosząc jedną brew w górę a ja spaliłem się ze wstydu. Boże jaki ja głupi- chodziło mi o krępowanie

A jednak

- Boże to będzie cud jak znajdziesz sobie chłopaka- powiedziałem szczelając sobie z otwartej dłoni w czoło a w tym samym momencie kątem oka zauważyłem, że ktoś staje przed nami

- Przepraszam jeśli przeszkadzam- powiedział chłopak o kręconych brąz włosach

Słodki nawet

- O co chodzi piękny- powiedział Zayn zalotnym tonem

Ej! Przecież to ze mną jest na randce!

- Przypadkowo tędy przechodziłem i usłyszałem skrawek waszej rozmowy. I...to prawda, że nie masz chłopaka? Bo wiesz jeśli chciał byś to ja chętnie...

O nie tego już za wiele

- Jesteśmy właśnie na randce- przerwałem chłopakowi i nie wiedzieć czemu posłałem mu wrogie spojrzenie

- Przecież powiedziałeś "Boże to będzie cud jak znajdziesz sobie chłopaka"- zagestykulował

- Żartowałem- odparłem wstając po czym chwyciłem dłoń Zayna- idziemy- dodałem po czym ruszyłem w bliżej nie znamy mi kierunku

Co za palant. Jeszcze większy od Zayna. Ja rozumiem, że jest słodki ale to nie znaczy, że może podlatywać do pierwszego lepszego faceta który mu wpadnie w oko

Ughhh i czemu mnie to tak wkurza

- Scott- odezwał się Zayn więc od razu się zatrzymałem- od dziesięciu minut mówię do ciebie a ty nie reagujesz - dodał a ja od razu zacząłem się rozglądać

Jprdl gdzie ja jestem. Niby okolica znajoma ale nie kojarzę za bardzo

- Kurcze gdzie my jesteśmy?- zapytałem i w tym samym momencie poczułem jak dłoń chłopaka zaciska się na mojej

Boże jeszcze przez ten cały czas trzymałem jego dłoń

- Sorry - odparłem puszczając jego dłoń

- W sumie nie musisz przepraszać, to miłe. A jeśli chodzi o okolice to ja ją znam

- Serio?- zapytałem a ten pokiwał głową- gdzie jesteśmy?

- Scott- zaczął po czym wskazał na wieżowiec obok nas

Kurwa....on tu mieszka

- Czyżbyś coś sugerował?- zapytał zalotnym tonem po czym chwalił mnie za biodra i delikatnie przyciągnął w swoją stronę

- Przypadkowo- odparłem odsuwając chłopaka na długość ramion

Chłopak pokiwał powoli głową po czym spojrzał na wieżowiec i znów na mnie. Coś mi tu nie gra

- To może wpadniesz do mnie?- zapytał puszczając mi oczko a przez moje ciało przeszły ciarki

- Podziękuję- odparłem oschle

- Okey to pa- odparł wzruszając ramionami po czym ruszył w stronę budynku

Co? Chce mnie tak tutaj zostawić?

- Nie odwieziesz mnie?- zapytałem odwracając się w jego stronę- nie znam okolicy

- Wypiłem- rzucił krótko - to jak będzie? Wpadniesz? - zapytał po czym pokręcił kluczami od drzwi

Czy on jest na pewno poważny? On myśli, że pójdę za nim po tym co mówił? A jak mnie zgwałcić?

- Nie zgwałce cię spokojnie

- Czytasz mi w myślach?!- zapytałem przerażony

- Co? Nie! Po prostu twoja mina mówi sama za siebie- wyjaśnił śmiejąc się cicho- to jak będzie?

- Bożeeeee.....eh....niech ci będzie- odparłem po czym ruszyłem w jego stronę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro