Dodatek 3. 1/3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Perspektywa Liama:

Kolejny mecz i kolejna wygrana. Nie żeby mnie to nie cieszyło. Każda wygrana jest dla mnie jak pierwsza. Bardzo lubię grę w kosza a każda minuta na boisku jest dla mnie relaksem. Przez mój wzrost często słyszałem, że ja się na tą grę nie nadam, dlatego raz miałem chwilę słabości i chciałem z tego zrezygnować

Jednak dzięki jednej osobie udało mi się to przezwyciężyć. Tak....mowa tu o moim chłopaku. Wiem, że często sobie żartuje z mojego wzrostu ale to tylko żarty, nie biorę tego na poważnie a on sam wiele razy mi mówił że szanuje mnie jako zawodnika.

A spróbował by tylko nie

Mike'a bym na niego nasłał

W sumie Mika wolał bym nasłać na kogoś innego. A mowa tu o naszych tępych lalach ze szkoły które zalecają się do Bretta. W sumie nie tylko do Bretta, do Dylana Minho Theo i Scotta też się zalecają. A przecież cała szkoła wie że jesteśmy gejami.

- To nara - rzuciłem wychodząc z szatni po czym pokierowałem się przed główne wejście gdzie miał czekać na mnie Brett

Kurwa.....but mi się rozwiązał. Schyliłem się po czym leniwie zawiązałem buta

- To widzimy się w piątek po szkole- usłyszałem głos Bretta w momencie gdy miałem się podnosić

- Dasz mi jeszcze swój numer?- powiedziała jakąś dziewczyna. Skądś znam głos. To chyba jedna z tych pustych dziewczyn..... znaczy chyba

- Nie masz mojego numeru?- odparł a w jego głosie można usłyszeć zdziwienie

- Nie. Zmieniłam kartę

- Oh...w takim razie wyślij mi od razu wiadomość to sobie zapisze twój

- Okey. A co powiesz Liamowi?

- Nie wiem.... coś wymyślę- odparł a ja poczułem ukłucie w sercu

Na co oni się umawiają

- No ja myślę. Lepiej, żeby o nas nie wiedział- powiedziała a ja poczułem się mega słabo

O czym mam się nie dowiedzieć. Ta cała rozmowa jest podejrzana

- Racja. Będę pisał- odparł a już po chwili mogłem słyszeć jak drzwi odrwirają się i zamykają

Odczekałem chwilę po czym ruszyłem do wyjścia

- Jestem - powiedziałem zatrzymując się przy chłopaku. Akurat w momencie gdy zapisywał kogoś numer....fajnie- Ej Brett, powiedz mi....co robisz w piątek

No dalej....zaskocz mnie

- W piątek? Ten piątek?- zapytał drapiąc się nerwowo po karku

- Nie, ten piątek w środę- rzuciłem zirytowany a chłopak zaśmiał się nerwowo

- Ten piątek akurat nie mam czasu....pomagam tacie w naprawie auta- powiedział a jego wzrok ani na moment nie spotkał się z moim

Ty kłamco

- Ale patrz na plusy. Będziesz mógł zrobić sobie maraton z jedzeniem i filmami Marvela- rzucił szczerząc się jak głupi na co ja tylko przewróciłem oczami- Odprowadzić cię do domu?

- Przecież jestem autem- powiedziałem obracając kluczykami na palcu- wpadasz do mnie?- dodałem a ten tylko kiwnął głową

W domu mu zrobię awanturę

********
*time skip*

Dobra....nie zrobiłem mu jednak tej awantury. Po drodze wpadłem na inny pomysł. W piątek, czyli dziś, będę go śledził. Wypożyczyłem na chwile nawet jednego z informatyków Brada aby znaleźć jego lokalizację. Poprosił bym o to Mika ale lepiej żeby o tym nie wiedział.

W sumie jak teraz tak patrzę na ogon który mi się utworzył to chyba wolę Mika niż tą zgraję idiotów

- Długo będziecie tak za mną szli?- zapytałem odwracając się w stronę Dylana Thomasa Brada i Minho- po co w ogóle za mną idziecie?

- Dla dramy- wyjaśnił Minho

- A tak na serio, żeby skopać mu dupę jak okaże się to prawdą- dodał Dylan

- Cokolwiek- rzuciłem po czym na powrót ruszyłem za zieloną kropką na ekranie telefonu- jest - wyszeptałem widząc Bretta który wyszedł z kolejnego sklepu....z tą lafiryndą

Trochę go już śledziliśmy. Był już w kwiaciarni u jubilera u złotnika a teraz wyszedł z jakiegoś drogiego sklepu z garniturami. W dodatku ma go na sobie założonego, a ona suknie jak za milion dolarów

- Stój- wyszeptał Minho chwytając mnie za ramię

Ma rację. Muszę się opanować. To jeszcze nic nie świadczy

Prawda?

Zaczęliśmy go śledzić aż nie wszedł do jednego z budynków. Spojrzałem w górę i wtedy zorientowałem się że jest to jedna z najdroższych restauracji w mieście

No teraz to już koniec

Westchnąłem po czym usiadłem na jednej w ławek. Długo nie trwało zaraz obok mnie po prawej usiadł Thomas a po lewej Brad. Tak szczerze to bardzo cieszę się z ich obecności. Dzięki nim wiem że nie jestem sam

- Tak czysto teoretycznie- zaczął Tommy- co zrobisz jak twoje przypuszczenia okażą się prawdą?- zapytał a do mojej głowy nasunęła się tylko jedna odpowiedź

- A czy to nie oczywiste- powiedziałem a mój wzrok zjechał na buty które nerwowo kopały chodnik- zerwę z nim. Skoro potrafi zdradzić to znaczy że nie kocha- dodałem a między nami nastała cisza

Pomrugałem parę razy aby odgonić łzy jednak na próżno ponieważ już po chwili czułem jak pojedyńcze łzy spływają po moim policzku

******

- Wyszli- powiedział Tommy a ja w tym samym momencie odwróciłem głowę w tamtą stronę

Chłopak odprowadził dziewczynę do taksówki po czym pożegnał się z nią uściskiem. Tego już za wiele

- Idę tam- wyszeptałem a moje ciało samo ruszyło w stronę Bretta

Perspektywa Bretta:

- Dzięki za dziś- powiedziałem to dziewczyny

- Spoko. Ale musisz popracować jeszcze nad swoim opanowaniem i nerwami jak chcesz aby wszystko wyszło- powiedziała a w tym samym momencie podjechała wcześniej zamówiona taksówka

- Okey. To pa- powiedziałem po czym uściskałem dziewczynę

- To pa kuzynie- odparła po czym wsiadła do auta

Jak dobrze mieć tak ogarniętą osobę w rodzinie. Nie dość, że dobrze się uczy i ogólnie jest kobietą o gołębim sercu to na dodatek pomaga mi w zorganizowaniu randki idealnej. Mam już kwiaty, pierścienie dla par z datą kiedy zaczęliśmy chodzić oraz zarezerwowane miejsca w osobnej sali.

Tylko ja i Liam

W poniedziałek mija nasza rocznic od kiedy zaczęliśmy chodzić dlatego już w sobotę chce zorganizować nam rocznicę. Wiem spieszę się ale dłużej już nie wytrzymam. Bardzo kocham Liama dlatego chcę żeby ten dzień wypadł jak najlepiej

- Brett- usłyszałem wkurzony głos Liam przez co lekko się wzdrygnąłem

Od razu się odwróciłem a widząc jego wkurzoną minę jeszcze bardziej się zestresowałem

Kurcze przecież ja mu mówiłem, że dziś pomagam tacie. Chyba nie będzie zły o to jedno kłamstwo?

- Liam....ja ci mogę to wszystko wyjaśnić- powiedziałem nerwowym głosem

- A jest co tłumaczyć?- krzyknął a moje serce przyspieszyło

- Liam to nie tak jak myślisz

- Wiesz co!- przerwał mi- Nie spodziewałem się tego po tobie. Kochałem cię a ty mnie tak zawiodłeś! Na dodatek złamałeś moje serce w tak brutalny sposób- krzyknął a ja powoli poczułem jak łzy napływają mi do oczu.

Normalnie nie rusza mnie to jak ktoś na mnie warknie. Ale gdy robi to Liam to wtedy naprawdę boli

- Liam! Poczekaj!- krzyknąłem gdy ten próbował odejść. Chwyciłem chłopaka na dłoń a gdy chciałem go pociągnąć w moją stronę wyrwał się

- Nie dotykaj mnie- powiedział a w głosie mogłem wyczuć obrzydzenie moją osobą- zrywam z tobą

Chłopak odszedł a ja zostałem tam sam.... kompletnie zdezorientowany i z pękniętym sercem. To boli....to naprawdę boli

Naprawdę? To wszystko przez moje kłamstwo na temat auta?

Liam, proszę wróć

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro