2 - Zasłabnięcie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Marinette była wykończona. Ten tydzień był po prostu koszmarny. Najpierw to zamieszanie z lodami i André, potem ta karuzela uczuciowa z Czarnym Kotem, a na koniec Władca Ciem znów nasłał jakiegoś złoczyńcę na Paryż, żeby odebrać im miracula i zdobyć władzę absolutną. Ani chwili wytchnienia!

- Cześć, Biedronsiu! – przywitał się Czarny Kot, wyciągnięty na płocie.

- Och, cześć, Czarny Kocie... - wykrztusiła Biedronka.

Zaraz! Co się z nią dzieje? Za dawnych czasów rzuciłaby tekstem o jego siedzeniu na płocie, podczas gdy robota czeka, bo jakiś złoczyńca unicestwia właśnie połowę miasta. Właśnie... Za dawnych czasów... Zanim... Zanim Czarny Kot namieszał jej w głowie.

- Jesteś jakaś taka... - mruknął i zeskoczył tuż obok niej. Obrzucił ją uważnym spojrzeniem.

- Nijaka! – dokończyła za niego zdanie. No, już się otrząsnęła! – Bierzmy się do roboty, Kocie!

I nie oglądając się na niego, ruszyła do walki. Czarny Kot również szybko otrząsnął się ze zdumienia. Zmieszana Biedronka to było coś nowego. I trochę jakby znajomego... Ale nie potrafił umiejscowić tego skojarzenia. Zresztą, to nie był dobry czas na rozmyślanie. Władca Ciem stawał się coraz potężniejszy i coraz więcej wysiłku kosztowało ich pokonanie kolejnego złoczyńcy.

I choć Biedronka wydawała się jakaś inna niż zwykle, zachowała przytomność umysłu i ponownie udało im się uratować Paryż. Tylko że zaraz po odesłaniu akumy opadła na chodnik i zamknęła oczy. Co się dzieje?

Czarny Kot w pół sekundy był przy niej.

- Biedronko! Biedronko! – nawoływał ją, ale ona sprawiała wrażenie zupełnie nieprzytomnej.

Na ulicy zaczęło się robić zamieszanie. Ludzi zainteresowało omdlenie superbohaterki. Ktoś właśnie dzwonił do telewizji z sensacją, że Biedronka tym razem chyba została pokonana. Czarny Kot nie miał zbyt wiele czasu. Musiał ją stąd zabrać czym prędzej. I wtedy właśnie zaczęły pikać ostrzegawczo ich miracula. Miał mniej czasu niż sądził.

Zdławił w sobie atak paniki. Chwycił szybko Biedronkę na ręce i czym prędzej oddalił się z miejsca, w którym rodziła się sensacja.

- Gdzie mam cię zabrać? Gdzie mam cię zabrać? – szeptał gorączkowo, skacząc z dachu na dach ze swoim bezcennym ładunkiem w ramionach.

- Doooom... - szepnęła Biedronka i osunęła się nieprzytomnie.

Chwycił ją mocniej i roześmiał się nerwowo.

- Jakbym wiedział, gdzie mieszkasz...

Nie mógł jej zabrać do siebie, bo wzbudziłby podwójną sensację. Nie mógł jej zabrać do jej domu, bo nie znał jej tożsamości, a tym bardziej adresu... Miracula zapiszczały alarmująco. Została minuta. Lepiej, żeby on też się nie przemienił w Adriena podczas skoku między dachami, bo będzie niewesoło.

Była tylko jedna osoba, której mógł zaufać. Marinette. Ona na pewno zachowa dyskrecję i nie wyda Biedronki. Pewnie nawet zamknie oczy, żeby przypadkiem nie zobaczyć, kim naprawdę jest Biedronka. Uśmiechnął się z ulgą i pobiegł już w zdecydowanym kierunku. Parę sekund i już był na jej balkonie. Ale klapa była zamknięta, a w pokoju nie świeciło się światło. Co teraz?

Położył Biedronkę ostrożnie na podłodze i zobaczył, że zaczęła wracać do cywilnej postaci. Czym prędzej się odwrócił. Ale wiedział, że jego też za chwilę spotka to samo. Co robić? Marinette nie ma w domu. Nie zostawi przecież obcej dziewczyny na jej balkonie bez słowa wyjaśnienia!

- Czarny Kocie! – podfrunęła do niego czerwona kulka, kwami Biedronki. – Skąd wiedziałeś?

- Muszę lecieć, a nie wiem, gdzie... - zaczął Czarny Kot i urwał. – Co wiedziałem?

- Kim jest Biedronka. – uściśliła Tikki i zmrużyła groźnie oczy.

- Nie wiem, kim jest Biedronka. – odpowiedział, a pierścień zapiszczał po raz ostatni. Miał dosłownie parę sekund.

- To dlaczego ją przyniosłeś tutaj?

- Do Marinette. – odpowiedział szczerze. – Tylko jej mógłbym zaufać na tyle, żeby...

Urwał, bo właśnie skończył się jego czas.

- Ooo, jakże się cieszę, że już wszystko jasne! – Plagg ziewnął przeciągle.

- Nie, Plagg! – krzyknęła ostrzegawczo Tikki, która już połapała się w nieporozumieniu.

- No przecież odprowadziliśmy Biedronkę do... - zaczął Plagg, ale Tikki znów go zagłuszyła.

- Do Marinette. – dokończyła szybko.

- Taaak... Do Marinette. – powtórzył Plagg znudzonym tonem i przewrócił wymownie oczami.

- Masz camemberta! – Adrien rzucił kawałek sera swojemu kwami. – Musimy zaraz lecieć. Czy... Czy nic jej nie będzie? – zapytał cicho, wskazując nieznacznie głową w miejsce, gdzie zostawił Biedronkę.

- Zaraz się też posilę i odzyskam siły. – odpowiedziała Tikki.

- Ale ona musi przecież odzyskać przytomność?

- Na pewno zaraz się ocknie. Nic się nie martw, Adrien.

- Ty... ty wiesz, kim jestem?

- Och, no jasne! – roześmiała się Tikki. – My, kwami, wiemy bardzo wiele.

- To dlaczego Biedronka... - urwał, bo znów nie mógł opanować emocji. – Dlaczego zasłabła?

- Ostatnio dużo się dzieje w jej życiu. – odpowiedziała wymijająco Tikki. – Myślę, że po prostu jest zmęczona tym wszystkim. Musi odpocząć. Ja z nią porozmawiam.

- Proszę, zrób to koniecznie. – poprosił ją tak gorąco, że aż oczy mu zaświeciły.

- Och, nie martw się. Zaopiekuję się nią! – obiecała Tikki, a oczy miała roześmiane.

- No, lecimy. Plagg, wysuwaj pazury!

I już ich nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro