3 lata wcześniej

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Skąpany w słońcu krajobraz Barcelony zawsze napawał Augusto sporą dawką optymizmu. Choć zwiedził prawie pół świata i na zawołanie mógł nawet w tej chwili polecieć prywatnym odrzutowcem choćby na drugi kraniec kuli ziemskiej, wolał obserwować spokojnie Morze Śródziemne z okna swojego apartamentu. Status multimiliardera otwierał przed nim praktycznie wszystkie drzwi i atrakcje, o jakich mógłby śnić, a jednak sentyment do miejsca, w którym się urodził, zdawał się silniejszy niż próżna chęć zwiedzania świata, jeśli nie były to wyjazdy służbowe. Choć nawet na te wybierał się niechętnie.

Nazwisko de la Noche zasłynęło w Europie, jeszcze nim Augusto się narodził. Pierw jego dziadek, który jeszcze jako młodzian za czasów drugiej wojny światowej produkował świetnej jakości zegarki, później ojciec, który rozszerzył działalność o modę i modeling, aby w końcu przekazać swój dorobek synowi, który idąc z duchem czasu, zaczął konkurować z takimi gigantami jak Apple czy Samsung w dziedzinie technologii. W swojej firmie zatrudniał tylko najlepszych programistów z całego świata, którzy dzielnie pracowali nad innowacyjnymi rozwiązaniami.

Sam mężczyzna za to, w hołdzie temu, co wypracował jego ojciec, bardzo szybko zyskał sławę w dziedzinie mody. Czysto hiszpańska uroda, jaką został obdarzony, stała się wręcz bramą do raju. Każda agencja, która cokolwiek więcej znaczyła na arenie międzynarodowej lub krajowej, dosłownie dobijała się o to, by przepiękny elegant zechciał pozować w ich sesji zdjęciowej lub wystąpić na reklamie ekskluzywnego produktu. Jak łatwo się domyślić, nie brakowało propozycji także z branży filmowej. Hollywood wielokrotnie zapraszało młodego de la Noche na castingi, które z łatwością wygrywał. Jego filmografia, choć stosunkowo uboga, wyglądała imponująco. Zwłaszcza jak na osobę, która z zawodu wcale nie jest aktorem.

Zdawać by się mogło, że jego życie zostało usiane różami. Tłumy paparazzi, niesamowita sława i fortuna, o której marzy prawie każdy człowiek, wszystkiego pod dostatkiem. W tym adoratorów. Wbrew pozorom Augusto nie czuł się nieszczęśliwy. Kochał swoje życie. Dumą napawało go zarówno to, co odziedziczył po przodkach, jak i sam wypracował. Jednak w jego idealnym życiu wadziła mu jedna, dość banalna rzecz. Brak osoby, którą mógłby pokochać i dzielić z nią resztę swojego życia.

Dla plotkarskich portali czy magazynów o tej tematyce nie był to problem. Praktycznie za każdym razem, kiedy pojawiał się na mieście z jakąś ładną kobietą, kilka godzin później pojawiała się fala artykułów na temat kolejnej przyszłej lub rzekomej partnerki przystojnego Hiszpana. Nawet jeśli były to zwykłe rozmowy biznesowe czy choćby wypad na koleżeńską kawę, media od razu nagłaśniały całą sprawę i dodawały temu otoczkę dramatu i pikanterii. Sam Augusto niewiele się tym przejmował. Jak często komentował w wywiadach: ''Mógłbym się pokazać na zdjęciu z siostrą czy matką, a ludzie i tak będą do tego dorabiać miłosne historyjki, że to moja nowa dziewczyna. Mam takie samo prawo pokazywać się z przyjaciółkami z branży, jak i najzwyklejszymi fankami. A jeśli kiedyś znajdę drugą połówkę, nie będę się z tym krył''.

Mimo tych słów doskonale wiedział, że takie coś nigdy nie nastąpi. Płeć przeciwna w ogóle go nie pociągała, w kobietach widział jedynie dobre znajome, piękne modelki lub wartościowe pracownice, jednak nigdy – przyszłe żony. Nie był wybredny, wręcz przeciwnie. Tam, gdzie inne firmy widziały grube wieloryby, on widział przecudne damy, tam, gdzie ktoś wyśmiewał się z kobiety bez makijażu, on doceniał jej naturalną urodę. Ale to nie to.

Augusto po prostu był gejem.

Już od wielu lat czuł, że coś ciągnie go w stronę innych mężczyzn. Jednak w tym przypadku fakt bycia sławnym wcale mu nie pomagał. W swoim życiu przetrwał trzy burzliwe związki i jeszcze bardziej burzliwe rozstania. Za każdym razem potencjalni partnerzy z rozczarowaniem stwierdzali, że nie tego się spodziewali. Kusiła ich wizja sławy oraz majątku, jednak po dłuższej bądź krótszej chwili poznawali oni dość płytką osobowość multimiliardera oraz jego napalone popędy i brak delikatności (nie tylko w sprawach łóżkowych).

Kilka stron plotkarskich próbowało podsycać temat tego, że Augusto mógłby być homoseksualistą, jednak zawsze ludzie mężczyzny dość szybko gasili niewygodny temat łapówkami i sprawy zaczynały przycichać. Wbrew pozorom nie chodziło wcale o zszarganie wizerunku, bowiem Hiszpan otwarcie przyznawał się do popierania ideologii LGBTQ+. Sprawa dotyczyła raczej prywatnej wygody. Wolał, by jego dawne doświadczenia pozostały w ukryciu, a tym samym, by potencjalne osobniki, zachęcone wizją akceptacji ze strony jawnie ''tęczowej'' sławy, nie dawały mu szans na kolejny związek. Który, jak sam sądził, na pewno skończyłby się katastrofą.

Jak co tydzień, Augusto postanowił wybrać się na krótką przechadzkę po molo. Wiedział, że to jedyny czas, kiedy media dają mu spokój, bo nie można pisać w kółko o tym, że celebryta czy ktoś sławny wybiera się na spacer o tej samej porze. Co prawda dalej był narażony na ataki ze strony fanów, którzy i tak robili mu zdjęcia z ukrycia bądź próbowali zwrócić na siebie uwagę, jednak nawet to miało swoje uroki.

Tego dnia na molo było stosunkowo mało osób. Zaludniać zaczynało się zazwyczaj pod wieczór, kiedy temperatura mniej dawała się we znaki, zwłaszcza nieprzyzwyczajonym turystom. Ale Augusto nie przeszkadzało prażące go słońce. Wpatrywał się w horyzont, opierając o barierki i wzdychając. Cudowna monotonia i przewidywalność życia. Odwrócił się tyłem do morza. Powiódł wzrokiem po rozbrykanych dzieciakach, biegnących ze śmiechem w stronę swoich mam. Nieuważne maluchy nie patrzyły pod nogi ani przed siebie, potrącając przy tym kilka osób, w tym jednego nastolatka, który po kolizji z młodocianymi bandytami aż pisnął, po czym klęknął, nerwowo i na oślep czegoś szukając.

Hiszpan przyglądał mu się przez chwilę, po czym zorientował się, że najprawdopodobniej temu chłopcu spadły okulary i nic bez nich nie widzi. Podszedł do niego. Faktycznie w dość dalekiej odległości od poszkodowanego spoczywały szkła w jadowicie różowej oprawce. Podniósł je i wręczył młodzieńcowi z ciepłym uśmiechem. Ten szybko je założył.

– Dziękuję... – wydukał po angielsku z typowo wschodnim akcentem.

– Nie ma za co – odpowiedział Augusto, lustrując go uważnie.

Chłopak wstał. Był dość niski i krępy. Wyglądał na nie więcej niż piętnaście lat. Jego włosy mieniły się wszystkimi kolorami pastelowej tęczy. Ubrania wskazywały na fascynację stylem harajuku: różowa koszulka z wizerunkiem jakiejś postaci z anime, kolorowe bransoletki, krótkie spodenki odrobinę ciemniejsze od góry, jasne podkolanówki i pasujące trampki. Wszystko utrzymane w pastelowych i miłych dla oka odcieniach. Ale to nie ekstrawagancki styl czy włosy wzbudziły w Augusto nieświadomie szybsze bicie serca, a niespotykane u nikogo innego oczy.

Oczy o barwie różowej i fioletowej.

Lewe oko wyglądało, jakby ktoś przypadkiem wpuścił w nie fiołkowy barwnik. Przypominało ogród, w którym zasadzono jedynie krokusy, lawendę i fiołki.

Za to prawe oko wyglądało jak najprawdziwsza różowa róża. Augusto wręcz zdawało się, że widzi w tęczówce obrys tego niesamowitego kwiatu.

– Twoje oczy... – mruknął cicho, wyciągając niepewnie rękę. – Są cudowne... Jak ci na imię?

– Wiktor... – odpowiedział również szeptem chłopak, speszony całą tą sytuacją. – Przepraszam, ale muszę już iść. Brat będzie się martwił. Do widzenia!

Tęczowowłosy nastolatek momentalnie uciekł w swoją stronę. Augusto patrzył za nim, dopóki różowa plamka całkiem nie znikła za horyzontem. Choć zupełnie nie zdawał sobie z tego sprawy, jego twarz zaczęła płonąć ciepłym rumieńcem, a serce na nowo się otwierać. Obraz niesamowicie hipnotyzujących oczu o niespotykanych barwach dalej majaczył w jego mózgu, zupełnie nie dając się wyprzeć przez inne myśli. W momencie pokochał on różowe róże jeszcze bardziej, podobnie jak małe, słodkie fiołki. Długo jeszcze stał na molo, myśląc o młodzieńcu.

Do apartamentu wrócił znacznie później niż zwykle. Od razu nakazał swojej służbie kupić nasiona róży do ogrodu, a także wyznaczyć odpowiednich ludzi do dbania o te kwiaty, gdy wyrosną. Tym samym w ukryciu przed wszystkimi, w zaciszu swojego gabinetu, odpalił niezawodny laptop sygnowany logo swojej firmy. Z bijącym sercem wpisał w wyszukiwarkę frazę ''różowe i fioletowe oczy'', jednak jedyne wyniki wyszukiwania, jakie się pojawiły, dotyczyły postaci z serialów i anime. Próbował jeszcze kilka kombinacji, jednak za każdym razem pojawiały mu się informacje na temat fikcyjnych bohaterów.

– Przyśniło mi się? – mruczał sam do siebie, gdy po raz kolejny wyskakiwały mu niezadowalające go wyniki. – Miał soczewki? Niemożliwe, wyglądały na naturalne... Przecież coś takiego nie mogłoby obejść się bez echa, na pewno ktoś by to zauważył i trąbił o tym, że gdzieś tam na świecie jest chłopak o takich kolorach oczu... To niedorzeczne.

Mężczyzna uderzył pięścią w biurko, po czym schował twarz w dłoniach. Znał tylko jego imię. Gdyby poznał nazwisko, może dałby radę się skontaktować z tym chłopcem... Choć tak naprawdę sam nie wiedział czemu. Po chwili wstał od komputera i podszedł do okna. Barcelona wydawała się być taka sama jak jeszcze kilka godzin temu. Jednak według Augusto przestała mieć już jakikolwiek polot. Wszystko stało się szare, brudne i bezbarwne. Majaczące w oddali morze straciło swój lazurowy kolor na rzecz pospolitego niebieskiego, podobnie jak błękitne wcześniej niebo. Wszystko zlało się w jedno nudne, nic nieznaczące miejsce, jakich pełno na całym świecie.

Gdzieś tam w murach tego niegdyś wyjątkowego miasta skrył się tęczowowłosy młodzieniec. Uciekł do brata. Być może wystraszył się Hiszpana, być może naprawdę spieszył do rodziny. Jedno było pewne. Uciekł. Tak, jakby nie chciał zostać odnaleziony.

– Ja i tak się nie poddam. Znajdę go, choćby miało mi to zająć sto lat – zadeklarował Augusto w przestrzeń, jakby sam chciał się upewnić co do swojego planu. – Znajdę cię, Wiktor.

Po czym ruszył ponownie w stronę swojego laptopa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro