IV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Suguru wrócił do domu wyjątkowo późno jak na niego, bo gdzieś przed północą, więc reszta domowników, a konkretniej jego rodzice musieli już spać... Co prawda matka była typową gospodynią i zajmowała się domem, ale ojciec wychodził do pracy bardzo wcześnie, więc szedł spać też wcześnie, a żona po prostu się do niego dostosowała. Oczywiście codziennie powtarzała swojemu jedynemu dziecku, żeby również nie siedział nigdy do późna, ale ten czasem słuchał, a czasem nie... A czasem nawet wracał do domu za późno tak jak dzisiaj...

Brunet ostrożnie i po cichu stawiał lekkie kroki prawie na palcach po jasnych panelach, byle niczego nie rozbić właśnie teraz, wszak całe miejsce ogarniał mrok i ledwo widział. Tylko świecił sobie telefonem, z którym wędrował aż do swojego pokoju. Gdy tam wszedł, szybko zebrał rzeczy do spania, a następnie znów wyszedł i równie dyskretnie zakradł się do łazienki...

Po krótkim prysznicu i ogólnym ogarnięciu się, Suguru już tylko wślizgnął się pod kołdrę i od razu zamknął oczy z zamiarem zaśnięcia, ale wtedy pojawił się problem... Przypomniał sobie o tej randce z Gojo, a wtedy aż skrzywił się z zażenowania i odruchowo schował twarz pod kołdrę. Za chwilę westchnął ciężko, zmieniając pozycję, a w głowie wciąż odtwarzał przebieg ich spotkania... Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo dał poczuć przyjacielowi, że mu faktycznie ulega, czyli tak, jakby przegrywał, a drugi wręcz przeciwnie, zdobywał przewagę... Ale chłopak nad tym nie panował, odruchowo okazywał uczucia, które akurat go ogarniały... A teraz było mu z tym głupio, aż przechodziło go uczucie kompromitacji... Już wiedział, że noc będzie ciężka, ale mimo wszystko postanowił próbować zasnąć bez względu na to czy pod ciepłymi powiekami wciąż będzie miał Satoru, czy nie...
***

Chłopaka obudził dźwięk telefonu, na co ten od razu jęknął nieprzyjemnie, mrużąc zaspane oczy i zakrywając uszy poduszką. Mimo to zaraz leniwie złapał narzędzie zbrodni, a wtedy zauważył przez rozmazany obraz wielki napis: TEN WYSOKI ZJEB. Zdezorientowany brunet zmarszczył brwi ze zdziwienia, ale postanowił odebrać:

- Jest czwarta w nocy, debilu... - westchnął z niezadowoleniem, opuszczając powieki z powrotem.
- Otwórz mi - poprosił Gojo.
- Jak to ,,otwórz mi"?

Brunet podniósł się, po czym odruchowo podszedł do okna i spojrzał przez nie, a wtedy doznał prawdziwego szoku, w efekcie którego aż otworzył szerzej oczy. Otóż na wielkim podwórzu, gdzie dużą część zajmowały grządki lub niewielkie sadzawki aktualnie zasypane śniegiem, a przy tym marmurowy chodnik, stał ten wysoki zjeb, jakby nic. Na sobie miał plecak, a w ręce trzymał wielką i puchatą, wypchaną białą poszewkę. Żeby tego było mało, chłopak przyszedł ubrany, co prawda w czarną kurtkę, ale pod spodem oprócz szarej bluzy miał jeszcze w podobnym kolorze spodnie w kratkę, uszyte chyba z flaneli. Zdumiony Suguru rzekł przez telefon do przyjaciela:

- Czy ciebie pojebało?
- Czemu? - spytał, jakby nic.
- Przyszedłeś do mnie z poduszką? W piżamie? - właśnie była testowana jego cierpliwość.
- Tak, bo twoje są niewygodne...
- Co? Czekaj... Po co przyszedłeś?
- Otwórz mi, to ci wyjaśnię.

Zdenerwowany Geto rozłączył się, po czym zdecydowanym krokiem wyszedł z pokoju, potem zszedł po schodach, aż dotarł pod same drzwi, które szybko otworzył. Od razu zetknął się z tymi wielkimi, niebieskimi tęczówkami przyjaciela, co z jakiegoś powodu tylko rozjuszyło go bardziej. Mimo to westchnął ciężko i oparł się o framugę plecami, krzyżując ręce na torsie, a wtedy rzekł:

- Wyjaśniaj.
- Czekaj, Suguru... - zaśmiał się niewinnie z zamierem wejścia do środka, ale brunet skutecznie zagrodził mu drogę nogą, na co Satoru spojrzał na niego z oburzeniem - No ej!
- Nie zapraszałem cię... - stwierdził beznamiętnie - Gadaj, czego chcesz. Mam nadzieję, że to nie to, o czym myślę...
- Mam nadzieję, że myślisz tylko o mnie, skarbie... - ułożył usta w głupi uśmieszek.
- Jasne - przewrócił oczami - Bo nie mam nic lepszego do roboty... Do rzeczy, Satoru.
- Przyszedłem na wspólne spanie no - skutecznie przedostał się do środka, korzystając ze zdziwienia niższego.

Po chwili do Geto dotarły słowa wyższego, dlatego czym prędzej zamknął drzwi, po czym pobiegł za nim, czując rosnącą złość. Na szczęście złapał chłopaka zanim ten uciekł gdzieś, a dokładnie na schodach. I chociaż on bezwzględnie zabijał wzrokiem przyjaciela, Gojo nic sobie z tego nie robił, tylko dalej posyłał mu swój uśmiech. Brunet złapał drugiego za kołnierz i warknął jak najciszej umiał:

- Ty chyba sobie jaja robisz, pajacu... Nie ma takiej opcji nawet.
- Ludzie w związkach śpią ze sobą... - stwierdził smutno.
- Kurwa, idioto... Nie możesz tak po prostu sobie przychodzić do mnie nad ranem i wchodzić mi do łóżka!
- Mogę - naburmuszony spojrzał w bok, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Niee... Ja absolutnie się nie zgadzam - puścił jego ubranie - Spanie z tobą to gwarancja nieprzespanej nocy.
- To się ciesz, że masz takiego dzikiego chłopaka w łóżku... - zaśmiał się.
- Ciągle się wiercisz, dyszysz, wydajesz dziwne dźwięki... Nie wytrzymam z tobą...
- I co, wyrzucisz mnie z domu? W środku nocy w zimę?
- Nawet nie wiesz jaką mam ochotę to zrobić...
- Ale? - spojrzał na niego smutnymi oczami.
- Rozbieraj się szybko i do pokoju. I nie rób hałasu - rzekł oschle, po czym sam poszedł na górę.

Zadowolony Satoru z uśmiechem na twarzy zbiegł ze schodów, ściągnął to co musiał, a następnie z ekscytacją pobiegł prosto do pokoju przyjaciela.

Suguru właśnie siedział na swoim miejscu i poprawiał poduszkę z lekkim naburmuszeniem na zaspanej twarzy. Czuł, że wygląda źle, że ma potargane włosy i wory pod oczami, a do tego, że jak tylko się położy to od razu zaśnie... Ale słysząc zbliżające się tupanie, od razu zakrył zmęczoną twarz dłońmi i westchnął ciężko, godząc się już ze swoim losem. Szanse na to, że zaśnie z jasnowłosym obok były naprawdę niskie, bo to wcale nie był pierwszy raz kiedy mieli ze sobą nocować... Ale od zawsze kończyło się na tym, że Geto albo chodził ledwo żywy na następny dzień, albo dosłownie wyrzucał wyższego z łóżka, a wtedy ten musiał spać na podłodze...

Szczęśliwy Gojo szybko wpadł do pokoju przyjaciela, rzucił gdzieś plecak i bez uprzedzenia wskoczył na wielkie łóżko, od razu łapiąc za kołdrę, pod którą się skrył. Brunet na to pokręcił głową, ale sam już się położył, zdecydowanie zabierając dla siebie część okrycia. Miał na sobie między innymi białą koszulkę z krótkim rękawem, więc było mu zwyczajnie zimno... Ale gdy tylko ułożył się wygodnie, opuścił powieki i postanowił iść szybko spać jeszcze zanim Gojo zacznie odwalać, nagle poczuł, że ten się wyraźnie poruszył, a chwilę później jego plecy ogarnęło ciepło drugiego ciała, aż mimowolnie drgnął zaskoczony.

- Satoru... - westchnął brunet.
- No co? - wymamrotał z niewinnym uśmiechem i zamkniętymi oczami, wtulając nos we włosy drugiego. Oprócz tego zwinnie objął śniadoskórego w pasie.
- Odklej się ode mnie?
- Ale czemu?
- No nie wiem... - zaczął cynicznie - Bo może mi niewygodnie?
- Jestem twoim chłopakiem... Jak może być ci niewygodnie w moich ramionach?
- Coraz bardziej żałuję, że się z tobą założyłem...
- Więc się wycofujesz? - spytał z podstępnym uśmiechem.
- Nie... - warknął, a przy tym kopnął go w nogę - Tylko... Za bardzo wczuwasz się w rolę...
- Za to tobie w ogóle nie zależy...
- Oczywiście, że zależy!
- To mi to pokaż... - wyszeptał prosto w jego kark.

Suguru otworzył szerzej oczy, gdy poczuł na swoim ciele przechodzące ciarki, aż drgnął. Zaraz jednak zmarszczył brwi w irytacji, a następnie gwałtownie przekręcił się w stronę jasnowłosego i zmierzył go ciężkim spojrzeniem, kiedy ten z lekka zaskoczony wciąż uśmiechał się niewinnie.

- Czemu tak ci zależy, Satoru? Czyżbyś czuł do mnie coś więcej? - rzekł na wydechu, przy czym wręcz uniósł kąciki ust w dziwnie parszywy sposób.
- Co, ja? - nieznacznie podniósł powieki, ale równie szybko zmrużył je z zaciekawieniem, pogłębiając swój uśmiech, a nawet podbródek poszedł mu nieznacznie w górę - Chciałbyś, Suguru...
- Jestem atrakcyjny. Nie muszę robić absolutnie nic, żeby ktoś się we mnie zakochał, a zwłaszcza ten, któremu pozwoliłem włożyć rękę w swoje spodnie... Nie podnieciło cię to, Satoru? - kontynuował, zmysłowo akcentując każde słowo, przy czym powoli przesunął dłoń do ciepłej żuchwy chłopaka - Przecież lubisz, gdy ktoś jest ci oddany w całości...
- Tylko w spodniach, skarbie - od razu przytrzymał dłoń młodszego, swoją - Jeszcze nie miałem cię całego...
- Dlaczego miałbyś mieć? - zaśmiał się delikatnie.
- Bo inaczej się nie zakocham, proste.
- Satoru... - pokręcił głową pobłażliwie i zwinnie zabrał swoją rękę, po czym odwrócił się z powrotem i znów opuścił powieki, jakby do snu - Naprawdę myślisz, że jestem tak naiwny, żeby dać się przelecieć dla twojego uznania? Nie stać cię na moje ciało, masz zbyt słabą gadkę na to.

Pewny siebie brunet ułożył się wygodniej, gotowy do zaśnięcia, gdy nagle poczuł, że drugi chłopak znowu napiera na jego plecy, ale tym razem o wiele mocniej, przy czym namiętnie wpił się w jego szyję, przez co Suguru skrzywił twarz i nieco napiął mięśnie, oszołomiony intensywnymi wrażeniami. Przy tym poczuł, że duża dłoń Satoru skutecznie wsuwa się pod jego koszulkę, czego sam jakoś nie mógł powstrzymać... Wręcz zaczął poruszać lekko coraz cieplejszym ciałem, czując napływające prądy podniecenia. Nawet się nie oszukiwał, ogarniało go potwornie podekscytowanie na świadomość o bliskim kontakcie z bladoskórym, który bądź co bądź był jego chłopakiem. Aż niepewnie przekręcił głowę, ale wtedy jego usta doznały kojącego dotyku ciepłych warg Gojo, a te z każdą chwilą coraz mocniej go uwodziły... Lecz nagle starszy oderwał się, a wtedy wyszeptał na wydechu:

- Suguru, chcę cię...
- Kurwa... - syknął - Ja ciebie też...

Zaraz szybko przekręcił całe ciało, a wtedy został mocno złapany przez bladoskórego, który pocałował go znowu, ale jeszcze goręcej, przez co mimowolnie zastękał...

Nagle brunet otworzył oczy, a jego ciało ogarniało ciepło, do tego serce biło wyjątkowo mocno... W dodatku za sobą miał o dziwo spokojnie spiącego przyjaciela, który oczywiście się w niego wtulał. Ale to wszystko oznaczało, że... Aż rozszerzył oczy i złapał się za usta, uświadamiając sobie, że właśnie śniło mu się to... Właśnie fantazjował o własnym przyjacielu, a ten leżał tuż obok, zupełnie nieświadomy... I niby nie czuł się jakoś wyjątkowo w tej chwili, ale dla pewności zajrzał pod kołdrę... Zaraz odetchnął z ulgą, potwierdzając, że pozostał spokojny mimo takiego charakteru snu... Spojrzał jeszcze na Gojo obok, a potem nieco zmieszany postanowił tylko zasnąć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro