VII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po tym jak para większość dnia spędziła w centrum handlowym, pod wieczór wybrali się na spacer pod osłoną nocy, kiedy księżyc w pełni oświetlał im drogę. Właśnie powoli wracali do domu, trzymając ręce w kieszeniach; Geto płaszcza, a Gojo kurtki. Brunet spoglądał w dół na mijany chodnik z lekkim grymasem, a od czasu do czasu zerkał na idącego obok nieświadomego przyjaciela, który uśmiechał się z zadowoleniem, ale z niewinnym wyrazem twarzy. Satoru czuł się spełniony, bo niższy zrealizował wszystkie potrzeby chłopaka takie jak pójście coś zjeść czy zrobienie czegoś śmiesznego, co wydawało się niezbyt skomplikowanym procesem. I faktycznie, Gojo nie potrzebował wiele, chociaż bez żadnych bodźców zaczynał marudzić jak małe dziecko...

Z kolei Suguru gnębiło to uczucie, które powoli go uderzało, gdy robił coś z Gojo. Było dziwne i nowe, bo nigdy wcześniej obecność jasnowłosego go nie onieśmielała, a przecież znali się już dość długo... Dopiero dzisiaj zmienił perspektywę i spojrzał na chłopaka trochę inaczej niż zazwyczaj... Ale świadomość tego wcale nie pogłębiała jego ciekawości, a wręcz przeciwnie, w znikomym bałaganie uczuć i myśli gubił się, przez co miał ochotę uciekać... A im dłużej w to się zagłębiał, tym większe wątpliwości go dotykały, jakby nie umiał czytać, bo kompletnie nie potrafił zinterpretować swojego stanu...

W pewnym momencie Satoru zauważył, że z przyjacielem jest coś nie tak, bo ten szedł ze spuszczoną głową, jakby przygaszony. Trochę go to jednak zmartwiło, więc bez większego namyślenia spytał z pełną powagą:

- Suguru, wszystko okej?
- Co... - nagle wyrwany z myśli spojrzał na wyższego - Ym... Tak, tak...
- Nie wyglądasz...
- Sugerujesz, że jestem brzydki? - nabrał nieco bardziej oziębłego wyrazu twarzy.
- Kto tak powiedział? - zaśmiał się - Porównałem cię do rzeźby bogini... Więc pytanie mnie o takie rzeczy jest co najmniej niedorzeczne.
- Taki mądry jesteś... - syknął cynicznie, po czym ułożył usta w szyderczy uśmiech - Może już coś do mnie poczułeś, co?
- W twoich snach... - odwzajemnił, wzdychając beztrosko - Nie zrobiłeś niczego specjalnego, czego byśmy już nie robili, Suguru. Szczerze mówiąc nasza randka była zwyczajna, jakbyśmy po prostu gdzieś poszli jak normalnie...
- Cóż... - uśmiechnął się krzywo, a do tego drgnęła mu powieka w złości, dlatego zaraz odpowiedział kąśliwie - Tamten film był nudny.
- Podobał ci się! - wrzasnął z oburzeniem, po czym przyznał z maniakalnym uśmiechem - Nie narzekałeś!
- Nieprawda... - spojrzał w bok.
- Kłamiesz, Suguru. A ty nie umiesz kłamać... - zaśmiał się z satysfakcją - Od razu to po tobie widać.
- Zamknij się, frajerze - skrzywił się i zdecydowanie szturchnął chłopaka w ramię.
- Po prostu ciężko ci przeboleć, że moja randka była lepsza niż twoja... Jestem lepszym chłopakiem niż ty, Suguru...
- Ty..! - warknął przez zaciśnięte usta, ale zaraz uspokoił się nieco, a wtedy przyznał z wyższością - Po prostu chcesz mi zaimponować, bo ci zależy. Potrzebujesz mojej uwagi...
- Niby po co? - zmarszczył brwi, zastanawiając się.
- Jeśli mnie do siebie przekonasz, zwalisz to na mnie, że niby ja się zakochałem... Ale tak naprawdę ty się we mnie bujasz od dawna, dlatego wymyśliłeś cały ten zakład.
- Co? - spojrzał na niego, po czym wybuchnął śmiechem.

Brunet poczuł się w tym momencie konkretnie znieważony, przez co rzucał starszemu pełny wyrzutu wzrok. Przecież mógł po prostu zaprzeczyć, a nie od razu wyśmiewać, jakby chłopak powiedział coś naprawdę głupiego, a w jego mniemaniu to wcale takie nie było. Wkurzony, w końcu zdecydował się zostawić przyjaciela i sam ruszył dalej, czyli tak jak zawsze.

Obrażony Geto szedł przed siebie pewnie z głową uniesioną wysoko, jakby znów dominowało nad nim poczucie honoru. W końcu Gojo nie traktował go poważnie, a wręcz wyśmiewał jego przypuszczenia. Całe szczęście zauważył, że jego dom jest już tuż, tuż, dlatego od razu rozchmurzył się, ale wtedy właśnie usłyszał za plecami: 

- Suguru, czekaj! 

Brunet zmarszczył brwi i gwałtownie przyśpieszył, robiąc szósty bieg, dosłownie. Nie miał zamiaru spędzać reszty wieczoru z tym głupim klaunem, chociaż zdezorientowany jasnowłosy również się rozpędził, byle nadążyć za przyjacielem.

Za minutę Suguru przybiegł na własne podwórko, a następnie prostą drogą podszedł do drzwi, które zaczął otwierać. Tymczasem doganiał go Gojo, przez co chłopak tylko nerwowo przekręcał klucz, a jednocześnie spoglądał za siebie, przy czym denerwował się. W końcu mu się udało otworzyć i pośpiesznie wszedł z zamiarem zamknięcia w podobnym tempie, ale właśnie wtedy między szczelinę wcisnął się Satoru. To tylko rozwścieczyło bruneta i zaczął dociskać klamkę, która wbijała się wyższemu w brzuch, chociaż ten ją również trzymał i popychał w swoją stronę. 

- Suguru, no co ty?! - zawołał zaskoczony Gojo. 
- Wynoś się! - wrzasnął - Mam cię dość! 
- Ale czemu no?! 
- Jesteś za głupi, żeby to zrozumieć! 

Dwójka przez dłuższą chwilę się siłowała, ale w końcu Geto nie wytrzymał i stracił część mocy, co bladoskóry wykorzystał i zdecydowanie popchnął drzwi, przedostając się do środka resztą ciała. Zastał wtedy dyszącego przyjaciela, który z frustracją marszczył brwi, a w jego oczach rozbłyskiwały iskry irytacji. Śniadoskóry wręcz posłał Gojo wzrok nienawiści, mając w sobie niesamowitą chęć uderzenia chłopaka, na co ten niespodziewanie drgnął, unosząc wyżej powieki na przechodzący go ciężki impuls. A po chwili złapał mocno bruneta za ramię i niemal rzucił na drzwi, do których go przyparł. 

Zdezorientowany Suguru zdążył zaledwie otworzyć szerzej oczy oraz rozchylić wargi, gdy poczuł na swoich ustach ciepły dotyk Satoru, a w pasie jego silne ręce, czemu momentalnie uległ, włączając się w pocałunek. Sam zaczął zachłannie sunąć dłońmi po ramionach wyższego, a z każdą chwilą coraz bardziej spinał mięśnie, czując pogłębiającą się ich bliskość, przez co mimowolnie postękiwał co jakiś czas. 

Niespodziewanie Satoru przerwał pocałunek i od razu zaczął dyszeć w drżące wargi niższego, spoglądając na niego spod ledwie uniesionych powiek. Na jego twarzy już zawitały nieśmiałe wypieki, które tylko dopieszczały jego coraz wyraźniejszy popęd...

- Suguru... - rzekł na wydechu.
- Co ty robisz, idioto... - ledwie wysapał, gdy nagle odchylił głowę pod wpływem ust bladoskórego na swojej szyi. Aż zacisnął ciepłe powieki i przygryzł wargę, wsuwając dłoń we włosy wyższego - Ty dupku...
- Wyglądasz dzisiaj wyjątkowo dobrze, wiesz? - szeptał między zmysłowymi pocałunkami, którymi skutecznie wprawiał ciało śniadoskórego w dreszcze. 
- I to jedyny powód dlaczego mnie pocałowałeś, głupku? - aż wystękał słabo, ulegając pieszczotom. 
- Nie wiem czemu to zrobiłem, szczerze mówiąc... Może mi się podobasz, dlatego mam tak straszną ochotę iść z tobą do łóżka... 

Zanim Suguru coś odpowiedział, bladoskóry już zwinnie przewędrował wargami z powrotem na jego usta, w które wpił się gorąco, a przy tym ułożył dłonie prosto na jego policzkach. Oszołomiony brunet ledwie podążał za starszym, dopuszczając do siebie jego dziki język, kiedy instynktownie wsunął ręce pod spód kurtki chłopaka, którą zaraz z niego sprytnie ściągnął, a ta wylądowała na podłodze. Następnie puścił wolno ręce, aby to Gojo mógł z niego zdjąć płaszcz. 

Potem dwójka zamknięta w swoim namiętnym pocałunku, dotykając się po omacku, ryzykownie przeszła z przedpokoju prosto do salonu, jakimś cudem nie rozwalając niczego po drodze. Gdy tylko wylądowali na sofie, Satoru natychmiast zaczął zahaczać palcami o guziki od koszuli bruneta, które sukcesywnie odpinał, czując przy okazji przyśpieszoną pracę klatki piersiowej chłopaka, bo ten wręcz wypychał ją do przodu. Wraz z tym błądził ustami po jego wrażliwej skórze, czując że ten ciągnie go za włosy, ale nie w jakiś nieprzyjemny sposób, a wręcz przeciwnie. Dopiero gdy bladoskóry zbliżył język do grdyki bruneta, a przy tym wsunął palce we wnętrze rękawu jego koszuli, po czym zaczął zsuwać materiał z ramienia Geto, wtedy ten nagle drgnął, odpychając od siebie chłopaka. 

Zdumiony Gojo spoglądał na śniadoskórego, próbując opanować głęboki oddech i chaos, jaki właśnie przebiegał mu w głowie... Właśnie dobierał się do własnego przyjaciela, jakby ich braterska relacja do tej pory nie miała już znaczenia. On poczuł do niego coś, czego by nie poczuł do zwykłego kumpla, a najgorsze, że to już był ich kolejny raz, gdy między nimi do czegoś doszło... 

- Satoru... - westchnął brunet, spoglądając w bok ze zmieszaniem - Co to ma być... 
- Nie wiem, Suguru... - pokręcił głową trochę skołowany - Chyba się rozpędziłem... 
- Przestań... - skrzywił się, przesuwając ręką po twarzy - Gdybym nie chciał, odrzuciłbym cię wcześniej... Chyba... Po prostu dawno tego nie robiłem, zwłaszcza z drugim facetem... 
- Ja też... 
- Myślisz, że... - zaczął niepewnie, mrużąc gniewnie oczy, aby znieść wstyd - my moglibyśmy ze sobą...
- Żeby się rozładować - stwierdził stanowczo.
- Tak. To tylko zwykły stosunek. 

Suguru posłał wyższemu jeden wzrok, a ten już wstał, aby zaraz złączyli się mocnym uściskiem dłoni, i tak pobiegli prosto do pokoju bruneta. Tam Geto niemal rzucił Gojo na swoje łóżko, siadając na nim okrakiem, a bladoskóry zdążył w tym czasie podnieść górną część tułowia i oprzeć ją na rękach. Jedną jednak zaraz przesunął prosto pod rozpiętą koszulę bruneta, który już w dzikim szale muskał na zmianę usta starszego i jego szyję, jakby wciąż mu czegoś brakowało... 

Gdy Suguru zaczął rozpinać swój pasek, Satoru gwałtownie zjechał dłonią w tamtym miejscu, aby rozpiąć resztę spodni śniadoskórego, po czym ten oderwał się i zsunął z siebie dolną odzież, przy okazji koszulę, a następnie powrócił do kochanka, choć tym razem z bardziej namiętnym pocałunkiem. 

Ale Gojo, angażując się w bliskość, niespodziewanie przewrócił bruneta na drugą stronę, przez co teraz to on był na dole, a jasnowłosy na górze. Dwójka wtedy przerwała pocałunek, wspólnie ściągając z wyższego bluzę już wraz z koszulką pod spodem, a potem to samo uczynili ze spodniami i bielizną. 

Wtedy Geto zrzucił z siebie chłopaka, po czym zaczął zdejmować swoje bokserki, czemu bladoskóry przyglądał się uważnie, chociaż z podniecenia, a co ważniejsze pod wpływem adrenaliny, mrużył oczy oraz dyszał ciężko, dzieląc szybszy oddech razem z Suguru. Zresztą ten również miał na twarzy pewien grymas, jakby mimowolnie ulegał czemuś, z czym jeszcze walczył w środku... Ale godził się na to wszystko, dlatego szybko zszedł z łóżka i zaczął czegoś szukać w jednej szufladzie, po czym rzucił w przyjaciela, wracając do niego... Jeszcze sprytnie chwycił kołdrę tak, aby teraz mogli się nią swobodnie przykryć, co rozśmieszyło Satoru, który właśnie rozrywał saszetkę z prezerwatywą. 

- Zimno ci? - spytał starszy z uśmiechem, przygotowując się. 
- Zamknij mordę... - syknął z irytacji i spoglądał w bok, leżąc już na poduszce - I tak jest mi głupio, że to robimy...
- Sam powiedziałeś, że to tylko stosunek, Suguru... Czyżby krępowała cię moja obecność? 
- Twoja? - prychnął w cynicznym uśmiechu - Ani trochę...
- Więc czemu ci głupio? 
- Bo... - posłał mu podstępny wyraz twarzy - Nie chcę ci złamać serca, Satoru. 
- Złamać serca? - uśmiechnął się zaciekawiony - Myślisz, że takie posiadam? 
- Czułem jak bije szybciej na myśl o spaniu ze mną. 
- Tak za mną szalejesz, że sobie wymyślasz jakieś scenariusze, no nieźle...
- Ty oszalejesz, gdy tylko przy mnie dojdziesz... - warknął, marszcząc brwi. 
- Obiecujesz? 

Brunet nie odpowiedział, spoglądając w bok, ale to nie powstrzymało zapału Gojo. Ten z perfidnym uśmiechem zawisł nad młodszym, okrywając ich kołdrą, a przy tym rozchylił nogi Geto i zahaczył swoim przyrodzeniem o jego kroczę, na co ten odruchowo drgnął, wydobywając z siebie cichy stęk. Zaskoczony chłopak natychmiast złapał się za usta, czując że jest właśnie wystawiany na ciężką próbę, bo Satoru kontynuował pomimo własnych odgłosów. A gdy przestał, Suguru miał zaledwie moment na pojęcie, co się dzieje, gdy nagle wygiął ciało w łuk i ledwie powstrzymał jęk przez zaciśnięte wargi, a oczy otworzył wyjątkowo szeroko, odchylając głowę do tyłu. Gdy szok minął, zaczął oddychać zachłannie, a powieki nieco obniżył, za to ręce przeniósł na barki bladoskórego. Ten również nie panował nad oddechem, którym dręczył ucho śniadoskórego, a przy tym rzekł ciężko: 

- Myślisz, że mogę to zrobić lepiej niż twój korepetytor? - aż uniósł kąciki ust wyżej pomimo swojego jednoznacznego stanu. 
- To było dawno... - westchnął - Myślisz, że to pamiętam? 
- To był twój pierwszy raz. Powinieneś pamiętać... 
- Trochę pchania i tyle... - przewrócił oczami. 
- Szybko doszedłeś? 
- Za szybko... Byłem za młody...
- Ze mną się trochę pomęczysz, Suguru... - wyszeptał prosto w jego szyję, po czym zaczął lekko poruszać biodrami. 
- Mam nadzieję, Satoru... - przymknął powieki, próbując się odprężyć. 

Gojo w trakcie ruchu już zdążył złapać Geto w biodrze, a przy tym przygryzał wargę. Nie, żeby go ruszało jakoś bardzo, ale zawsze jednak coś czuł i należało to raczej do przyjemnych doznań. Z kolei Suguru powoli przenosił się dłońmi na rozgrzane łopatki chłopaka, a przy tym sam zaczął poruszać ciałem, wchodząc w raczej stabilny, choć rytmiczny ruch starszego. Co jakiś czas wzdychał lub wydał z siebie bardziej wymagający dźwięk, a przy tym wciąż zmieniał miejsce nóg, aż jedna z nich wyszła spod kołdry... 

Po dłuższym czasie Satoru nieco zmienił taktykę, która znacznie go nakierowała na to, żeby poczuł się lepiej, a przy okazji starał się dostosować do Suguru, odczytując to z jego ruchu ciała. Obydwaj zaczęli dyszeć bardziej jawnie i otwarcie, wchodząc we wspólny rytm, pod wpływem którego zamienili stosunek na trochę głębszy... Także zaczęli drżeć pod naciskiem własnych, rozbudzonych ciał, które jedynie podążały za instynktowną rozkoszą...

W końcu Suguru mrużąc słabe powieki złapał Satoru za włosy, za to unosił wysoko podbródek, choć ten ulegał zdecydowanemu ruchowi zgodnie z ruchem bioder stękającego mu w szyję Satoru. Chłopak wykonywał już śmiałe pchnięcia, gubiąc się w rozkoszy, jaka uderzała w niego coraz silniejszymi falami... Ale sam czuł, że to już jego ostatnie chwile, a lada moment skończy... Mimo to przygryzł wargę i wczuł się jeszcze bardziej, na co Geto w końcu wydał z siebie głęboki odgłos rozkoszy, a po nim przeszło kilka kolejnych... Ostatecznie obydwaj nie wytrzymali i doszli w podobnym czasie... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro