XV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Późnym wieczorem Geto szedł przez ulicę, trzymając ręce w kieszeniach bluzy z kapturem, który miał na głowie. To był jedyny sposób, aby schować się przed burzą, jakiej towarzyszył letni deszcz. Tyle dobrze, że przynajmniej powietrze zrobiło się lżejsze... Zresztą brunet jakoś nie miał ochoty wystawiać się na oczy ludzkie, jeśli kogoś by miał spotkać...

Szedł tak przez dłuższą chwilę, że nawet nie zauważył, gdy pogoda nieco złagodniała, a na pewno skończyła się burza. Mimo to dalej padało, a zmęczony wędrówką chłopak postanowił usiąść na najbliższym przystanku. Kilka razy wziął głęboki oddech, popatrzył przed siebie, aż przygryzł wargę, wiedząc, że teraz będzie musiał zrobić coś, czego bardzo by nie chciał akurat w tym momencie... Co prawda uczucie osamotnienia i odrzucenia przygniatało go niemiłosiernie, ale był jeszcze na tyle silny psychicznie, by przetrwać to bez udziału dodatkowej osoby... Siłując się chwilę z myślami, w końcu warknął pod nosem i wyciągnął telefon, po czym zadzwonił, zaczynając oschle:

- Jesteś w domu, frajerze?
- No jestem... - odpowiedział Gojo z neutralnym tonem - A co?
- Zaraz przyjdę.
- No nie wiem, Suguru... - zaśmiał się, żartując - Mam na chacie syf, a starzy zostawili mnie samego z tym wszystkim...
- Nie wkurwiaj mnie, dobra? Będę za dziesięć minut - po czym się rozłączył.

Bladoskóry odsunął telefon od ucha i aż spojrzał zdezorientowany na ekran. Aż zaciekawiło go, co tym razem tak zadziałało brunetowi na nerwy, bo wyraźnie słyszał po jego głosie, że coś tam się stało...

Niedługo po rozmowie telefonicznej, chłopak usłyszał domofon i z jakiegoś powodu był przekonany, że to właśnie Geto, dlatego bez sprawdzania po prostu podszedł i otworzył. A, gdy ledwo zdążył z powrotem usiąść, usłyszał zdecydowane pukanie do drzwi. Zdziwiony, wstał znowu i zawędrował do drzwi, które okazały się zamknięte na zamek, więc on niewiele myśląc, otworzył go, a następnie pociągnął drzwi ku sobie. Przed nim właśnie stał wysoki brunet w mokrych ciuchach, a na twarzy miał bliżej nieokreślony wyraz. Ledwo spojrzał na wyższego przyjaciela, a następnie ominął go, wchodząc do środka. Czekał tylko aż ten zamknie za nim i odwróci się, a wtedy Suguru westchnął, mówiąc bez emocji:

- To koniec - po czym przeszedł się kawałek do salonu, gdzie zajął miejsce na wygodnej sofie. Z tym, że on rozłożył szeroko nogi, na których oparł łokcie i tak patrzył przed siebie.
- Co? - szczerze zaskoczony Gojo podążył za przyjacielem z dziwnym wyrazem na twarzy nie wiadomo dlaczego, siadając obok. Przyglądał mu się uważnie, próbując zrozumieć - Co się stało?
- Ciesz się - burknął - Zerwałem z tamtą laską...

Minęła chwila, a brunet bez żadnego uprzedzenia po prostu wtulił się w białą koszulkę drugiego, na co ten, mimo dalszego zdezorientowania i momentalnego uderzenia bólu, przez który drgnął, automatycznie przesunął dłoń na plecy młodszego, dodając mu przyjacielskiej otuchy.

- Co ty gadasz, stary... - rzekł cicho jasnowłosy - Czemu mam się cieszyć?
- Byłeś zazdrosny. Teraz znowu będę miał więcej czasu dla ciebie...
- Daj spokój, Suguru... - westchnął - Jak mam się cieszyć z nieszczęścia mojego kumpla... Właśnie - nagle olśniło go - Wy nie byliście razem...
- Prawie byliśmy! - wyrwał się, mówiąc z wyrzutem - Lubiłem ją... Z żadną inną laską nie było mi tak jak z nią...
- Chwila... Jak to się w ogóle stało?
- No po prostu...
- Widziałeś się z nią dzisiaj?
- No ta... - przewrócił oczami.
- Spałeś z nią? - aż nieznacznie uniósł kąciki ust.
- Tak... - spojrzał na niego podejrzliwie - Jakie to ma znaczenie?
- Przynajmniej zdążyłeś jeszcze raz zaruchać...

Po tych słowach Satoru zaczął się śmiać, a oburzony Suguru niemal natychmiast zamachnął się na niego i z całej siły uderzył go w ramię, aż ten zajęczał z bólu.

- A tobie co? - zdziwiony brunet lustrował przyjaciela, widząc jego nietypową reakcję.
- Nic takiego... - zaśmiał się, zaciskając zęby, żeby lepiej się ułożyć.
- Dobra, Satoru... Co odjebałeś, zjebie? - zmarszczył brwi.
- Widzisz... Jak wróciłem do domu, podłoga była mokra...
- I?
- Wyjebałem się po prostu... Raz czy dwa razy... - spojrzał w bok, jakby zawstydzony, ale z grymasem.
- Aha... - popatrzył na niego, aż nagle prychnął ze śmiechu, ale zaraz powrócił do swojego tematu, wzdychając - Chyba przestanę się spotykać z dziewczynami...
- Nie no, co ty, Suguru! Szkoda marnować takiego kąska... Przecież laski cię uwielbiają...
- Wszystkie ode mnie uciekają! - wrzasnął, wykrzywiając twarz w desperacji - Daj mi coś do picia!
- Suguru... - z uśmiechem zbliżył się do niego, niuchając - Nie jesteś trzeźwy, prawda?
- No i co? - rzucił mu krzywe spojrzenie.
- Nie chcę, żebyś zalał się w trupa przez laskę...
- Od jednego shota więcej nic mi nie będzie...
- A ile już wypiłeś?
- Niewiele... - burknął.
- Dobra - nagle wstał, mówiąc z chrypą w głosie - Tylko jednego shota...
- Błagam, Satoru... - westchnął.

Dwójka szybko przeszła kawałek prosto do kuchni, gdzie brunet oparł się o blat, za to Satoru sięgnął do lodówki po butelkę wysokoprocentowego alkoholu. Następnie złapał za dwa kieliszki stojące gdzieś w pobliskiej szafce, a potem ułożył je obok Suguru. On tylko czekał... Uważnie przyglądał się starszemu jak ten przekręca nakrętkę i przechyla butelkę, napełniając naczynia trunkiem. Gojo ledwo nalał brunetowi, a ten już złapał i wypił na raz, kiedy ten nawet nie zdążył złapać za swój. Jednak, ku jego zdziwieniu, Geto przechwycił drugi kieliszek, który w równie szybkim tempie opróżnił, jakby bez opanowania... W tym czasie jasnowłosy zdążył nalać  sobie drugi raz, ale od razu to wypił, aby przyjaciel go nie wyprzedził, a przy tym rzekł z wyrzutem, chowając butelkę z powrotem:

- Miał być tylko jeden shot, debilu...
- Był tylko jeden. Nie wiem o co ci chodzi... - spojrzał w bok, jakby nic.
- Ty masz problem z alkoholem, Geto... - przyznał z uśmiechem.
- Nieprawda - warknął, szturchając wyższego, po czym poszedł z powrotem do salonu.

Gojo tylko patrzył jak chłopak odchodzi, a wtedy szybko wyjął szklaną butelkę z lodówki i zaczął szukać po szafkach innego miejsca, gdyby przypadkiem przyjaciel chciał się znowu napić, a żeby nie wiedział gdzie jest owy skarb....

Tymczasem skrzywiony Geto szedł po salonie obojętnie, choć w stanie gotowości bojowej, a czując, że uwiera go wilgotna bluza, po prostu ją ściągnął i rzucił gdzieś na ziemię, po czym kopnął. Było mu źle, zżerała go żałość, wściekłość i desperacja, aż miał ochotę wszystko rozwalić, obracając pokój w ruinę... W końcu wkurzony opadł ciężko na sofę, rozkładając szeroko nogi i zsuwając się plecami po oparciu. Przy okazji gumka zaczęła go uwierać, więc zwyczajnie ją ściągnął, ale wtedy z kolei zaczęła przeszkadzać mu jeszcze mokra grzywka.... Więc w końcu ją także zgarnął i związał w niewielkiego koka, choć z niego także wyszedł kosmyk, na co aż zmarszczył brwi i zaczął mu się przyglądać... Zdążył jeszcze przesunąć dłoń po zmęczonej, zirytowanej twarzy, gdy nagle aż podskoczył, otwierając szerzej oczy i słysząc huk, a przy nim donośne:

- Kurwa mać!

Zdezorientowany, a zarazem zszokowany brunet tak jak siedział, natychmiast wstał i pobiegł do kuchni, gdzie znalazł siedzącego na ziemi rozdrażnionego Gojo z obrażonym grymasem na twarzy. Chłopak krzyżował ręce na torsie, gdy nagle dostrzegł Geto, ale postanowił go zignorować. Z kolei ten przez chwilę lustrował starszego z zastanowieniem, gdy w końcu zaczął:

- Co ty kurwa robisz?
- Nic! - burknął w złości - Zmęczyłem się, to sobie usiadłem, dobra?!
- Znów się wywaliłeś... - stwierdził z prześmiewczym uśmiechem.
- A spierdalaj... - warknął, po czym zaczął wstawać, ale jak się okazało, z ciężkim trudem, aż niższy ruszył mu z pomocą.
- Dobra, uważaj, wariacie... - podtrzymywał go, gdy ten wstawał.

Gdy Satoru w końcu stanął w bólach, postanowił od razu iść na sofę, w czym jak wcześniej wspierał go Suguru. W końcu jasnowłosy cały czas syczał i jęczał, jakby działa mu się niewyobrażalna krzywda...

- Przestań tak dramatyzować... - warknął brunet, dochodząc z przyjacielem na miejsca siedzące. Ostrożnie pomógł mu usiąść, po czym zrobił to samo.
- Wszystko mnie boli... - zmarszczył brwi przez uczucie bycia lekceważonym, rozkładając ciało.
- Zajebiście. A mnie boli serce - przygryzł wargę.
- Oj, już odpuść, Suguru... - westchnął - Koniec końców i tak jesteś u mnie...
- Co z tego? - spojrzał na niego krzywo.
- To, że powinieneś skupić się na mnie...

Bruneta aż przeszedł dreszcz, choć udał, że nie ruszyło go to wcale. Sam nie wiedział dlaczego, po prostu ten pewny głos, z jakim mówił Satoru, mimo, że właśnie cierpiał fizycznie... Jego ton był ciepły i zdecydowany, przez co śniadoskóry poczuł się... Bezpiecznie? Właściwie Gojo był mu najwierniejszy jako przyjaciel, nieważne co się działo i jak się traktowali... Nie licząc Shoko, na jasnowłosego mógł liczyć w niemal każdej sytuacji, a ten wręcz był na każde zawołanie...

Śniadoskóry aż zerknął na wyższego jeszcze raz, ale tym razem łagodniejszym okiem, widząc słabego chłopaka, który uśmiecha się resztkami sił... Z drugiej strony jak mocno Gojo musiał się wywalić, że teraz siedział jak kaleka życiowa... Ale, gdy Suguru tak lustrował chłopaka, ignorując jego słowa, zaczął się naprawdę zastanawiać... Czy on mógłby poczuć coś do drugiego chłopaka, a co istotniejsze, właśnie do tego pajaca... W końcu na widok obolałego Satoru w połączeniu z jego dziwnie łagodnie-przyjemnym tonem, czuł w środku nietypowe źródło ciepła, a przy tym coś jeszcze innego, lekko drażniącego wnętrze...

Chwilę później skrzywił się z obrzydzenia i aż wzdrygnął ze świadomością, że w ogóle o tym pomyślał... Przecież oni obydwaj byli heteroseksualni, zawsze interesowali się tylko dziewczynami i tylko o nich dyskutowali...

- Słuchaj mnie, Suguru! - wrzasnął nagle Gojo - Przestań już o niej myśleć! Jestem ważniejszy!
- Zamknij mordę... - syknął, łapiąc się za skroń - Boli mnie łeb...
- Widzisz, za dużo pijesz...
- Chyba ty - burknął - A ona... - znów zaczął posępnie - Naprawdę ją lubiłem...
- A wiesz kto jeszcze - zaczął prowokującym głosem z niewinnym uśmiechem - jest tak fajny jak ona?
- Niby kto... - spojrzał na niego ze zrezygnowaniem.

Wtedy wyższy z lekkim trudem w postaci wszechobecnego bólu w mięśniach, pochylił się trochę w celu złapania pilota. Następnie wrócił na swoje miękkie miejsce i zaczął coś włączać, a wtedy brunet patrzył na niego jak na idiotę. Z jakiegoś powodu wiedział, co za chwilę pojawi się na ekranie, a niekoniecznie miał ochotę patrzeć na takie rzeczy w tym momencie...

Wcale się nie pomylił. Nie minęła nawet minuta, a po salonie rozległy się wymowne, kobiece dźwięki pochodzące prosto z filmu, jaki wybrał Gojo. Brunet posłał starszemu krzywe spojrzenie, a ten z kolei ze swoim stałym uśmiechem wskazał mu brodą, aby oglądał... Rozgoryczony Suguru pokręcił głową, ale z braku lepszych zajęć w tym momencie faktycznie przerzucił wzrok na ekran. Nie był to pierwszy raz, kiedy razem oglądali tego typu rzeczy, więc w ogóle go to nawet nie dziwiło ani nie robiło większego wrażenia... Zresztą sam Satoru nie wyglądał na zbytnio przejętego, jakby oglądał zwyczajny film fabularny, z tym, że on nie powstrzymywał mimowolnego, dziecinnego uśmiechu, jakby dopiero co odkrył porno... Ale Suguru coś nie pasowało i to przez dłuższy czas, aż westchnął z rozdrażnieniem:

- Ona robiła to lepiej...
- Co? - jasnowłosy zmarszczył brwi, spoglądając na młodszego z wyrzutem - Mówiłem ci, żebyś przestał o niej myśleć!
- Jak mam o niej nie myśleć, kiedy nasze spotkania w większości wyglądały tak?! - wrzasnął ze smutkiem, wskazując na ekran.
- Dobra no! To... - chwilę się zastanawiał, aż stwierdził - Ale tak na pewno nie wyglądały!

Gojo przełączył na coś innego o podobnej tematyce, ale tym razem w rolach głównych występowało dwóch, a nawet trzech mężczyzn. Geto, widząc to, wykrzywił twarz to obrzydzony, to zdezorientowany, po czym spojrzał na przyjaciela i rzekł:

- Ty jesteś jakiś pojebany?
- No co?! Miałeś o niej zapomnieć!
- Patrząc na ruchających się facetów?!
- Przynajmniej tu nic ci o niej nie przypomina... - wzruszył ramionami.
- I naprawdę chcesz leczyć moje złamane serce, oglądając porno?
- Czemu nie... - przyznał obojętnie, po czym przyznał z dziwną ekscytacją - Zobacz jakiego chuja ma ten typ! Ogromny jest!
- Dziwne rzeczy cię podniecają... - westchnął, krzyżując ręce na torsie i rozłożył szerzej nogi, zsuwając się plecami z sofy - Boże, co za chujowy dzień...
- Ten to ma dopiero chujowy dzień... Zobacz, dwa naraz w dupie! A jak wydziera mordę!

Suguru wciąż nie zmieniał nastawienia, patrząc na Satoru, zdegustowany, tak samo jak na ekran. Ale w pewnym momencie jego oczy przyzwyczaiły się do widoku mężczyzn uprawiających miłość, a wręcz przestało go to tak dziwić... Zaczął się przyglądać całej scenie i wszystkim szczegółom, co go mimo wszystko wciąż trochę brzydziło, a jednocześnie coraz bardziej ciekawiło, aż odruchowo unosił powieki trochę wyżej, a wraz z tym rozchylał nieznacznie wargi... Z coraz większym zaangażowaniem badał zmiany, jakie zachodzą w aktorach i jak się zachowują w trakcie jakiejś pozycji czy rodzaju dotyku...

Nagle drgnął, spinając mięśnie i automatycznie spojrzał w dół, dostrzegając na wewnętrznej stronie swojego uda zgięte palce Satoru. Z jednej strony było to niekomfortowe, z drugiej przestało mu jakoś bardzo przeszkadzać... Zaraz jednak podniósł wzrok na samego Gojo, który beztrosko leżał rozłożony z głową odchyloną do tyłu, a przy tym opuszczał ciężko powieki... A więc ten idiota tak po prostu sobie zasnął, zostawiając swojego skrzywdzonego przyjaciela samego z gejowskim porno...

Niespodziewanie po brunecie przebiegły mocne dreszcze, gdy uświadomił sobie, że już od jakiegoś czasu było mu dosyć ciepło... Nawet dotknął twarzy, a wtedy otworzył szeroko oczy, doznając gorących wypieków na policzkach i nie tylko... Aż zmarszczył brwi, wpadając w małą panikę... Znów spojrzał w ekran, ale wtedy uderzyło w niego coś dziwnego, a zarazem... Pobudzającego...

Jeszcze raz zerknął na śpiącego Satoru, ale rosnące w nim napięcie wcale nie znikało, tylko robił się jeszcze bardziej nerwowy... Ale czy to naprawdę mogło być to, o czym on myślał... Czy on, właśnie cierpiący przez zerwanie z dziewczyną, z którą nawet nie był, mógł teraz podniecać się drugim mężczyzną, który przemiennie całował się najpierw z pierwszym, a potem drugim partnerem, a żeby tylko to... Jeszcze obok przecież wciąż był niczego nieświadomy Gojo, który mimo wszystko jednak położył te swoją głupią łapę na udzie bruneta...

Geto przełknął powoli ślinę, przyglądając się starszemu. Teraz niby Satoru był tak niewinny jak nigdy, ale niespodziewanie w śniadoskórego uderzyło wspomnienie o tym jak jeszcze dzisiaj siedzieli w klasie i rozwiązywali incydent z wibratorem, co z kolei wywołało u niego szybszy oddech...

Z desperacji przygryzł wargę oraz zmarszczył brwi, wciąż lustrując Gojo. A z każdą kolejną sekundą, gdy jego wzrok sunął po całym ciele przyjaciela, czuł, że musi go dotknąć, potrzebował tego jak wody...

Odruchowo przysunął się bliżej i zaczął kierować drżącą dłoń gdzieś w okolice brzucha jasnowłosego, choć nagle zawahał się... W jednej chwili zabrał rękę i spojrzał w bok ze zmieszaniem, czując do siebie niechęć. Jak on mógł w ogóle chcieć dotykać własnego przyjaciela, drugiego mężczyznę, a zwłaszcza, gdy ten spał... Ale pragnienie i ciekawość były jeszcze silniejsze, więc za chwilę znów odwrócił się i ciężko ułożył dłoń na białym materiale koszulki starszego, niepewnie zsuwając ją w dół. Przy tym zbliżył się do ciepłej szyi chłopaka, w którą najpierw jedynie dyszał ciężko, ale zdobył się na odwagę i przycisnął mocno wargi do jego skóry, po czym odsunął je na centymetr i wydyszał:

- Satoru... Śpisz jeszcze...?
- Przestań, Suguru... - wymamrotał w pół śnie, na co w brzuchu bruneta zrodziły się dziwne, ale przyjemne impulsy, którym nie był obojętny, aż przygryzł wargę - Nie mam ochoty na wygłupy... Wiesz, że wszystko mnie boli...
- Kto tu mówi o wygłupach... - nagle wskoczył na kolana starszego, przez co ten aż westchnął ciężko, ale mimo to nie otwierał oczu, z nadzieją, że za chwilę zaśnie z powrotem.

Geto odrzucił wstyd i uprzedzenie całkowicie, a dzięki temu od razu przeszedł do bardziej odważnych pieszczot na niewinnej szyi Gojo, ale dopiero, gdy zaczął robić malinkę, rozespany Satoru lekko uniósł powieki i spytał na mimowolnym wydechu, przecierając twarz ręką:

- Ty... Co ty robisz, Suguru...
- Masz może ochotę zaliczyć dziwkę, Satoru? - aż ułożył usta w parszywy uśmiech, jakby wcześniej wcale nie panikował.
- A co - sam nieznacznie uniósł kąciki ust w górę - chcesz zarobić?
- Dla ciebie mogę to robić za darmo, wiesz? - wyszeptał zmysłowo.
- Dobra, Suguru... Nie mam siły na żarty... Złaź ze mnie...
- Nie.

Gojo otworzył oczy wyraźniej, chcąc spojrzeć na przyjaciela i wybadać o co temu chodzi, ale ledwo zerknął na jego włosy, a nagle spiął mięśnie, odchylając głowę do tyłu i przygryzając wargę, gdy poczuł na swoim kroczu intensywne tarcie poprzez ciężar Geto. A ten nie dość, że się ocierał, to jeszcze wznowił zmysłowe pieszczoty na skórze chłopaka, przez co ten aż odruchowo zacisnął dłoń na udzie niższego.

- Suguru... - wydyszał ciut przytłumionym głosem - Co ci odbiło?
- Chcę mi się ruchać... - wyszeptał, aż Gojo przeszły ciarki po całym ciele - Doceń, że chcę z tobą...
- Doceniam, naprawdę, ale... Nie dam rady no... - mówił słabym głosem.
- Niczym się nie martw, Satoru... - nagle odsunął się nieco i zaczął rozpinać mu spodnie, na co ten spoglądał lekko zdezorientowany, nadal nie pojmując sytuacji - Wszystkim się zajmę.
- Ale... O co ci tak w ogóle chodzi? Co cię wzięło na takie rzeczy?
- Jaki ty jesteś głupi... - westchnął, kręcąc głową - Po prostu daj mi robić swoje.
- Dobra, rób se swoje...

Satoru postanowił zignorować bruneta i z powrotem zamknął oczy, jakby nic go nie obchodziło, co przyjaciel zrobi z jego ciałem. Za to Suguru szybko z niego zszedł na bok i niewiele myśląc zaczął z niego ściągać spodnie, a gdy je zrzucił na sam dół, jego ręka zwinnie wpełzła na kroczę bladoskórego. Dziwne, bo ten wcale jeszcze nie był twardy, ale to zapewne przez to, że ledwo kontaktował i bardziej mu zależało na dalszej drzemce niż na "zaliczeniu dziwki", za którą Geto się dzisiaj uznał... A ponieważ podniecony przyjaciel był mu potrzebny, przeszedł do ataku, a konkretniej, natychmiast zaczął poruszać dłonią z wyczuciem, przy czym wrócił ustami do szyi chłopaka. Składając na jego ciepłej skórze mokre pocałunki, powoli szedł coraz wyżej, czując, że ten mimowolnie reaguje... Właściwie Gojo już powoli zdawał sobie sprawę z całej sytuacji, ale starania bruneta wydawały się przyjemniejsze w stanie niepełnej trzeźwości umysłu, dlatego tak specjalnie "przysypiał"... Zresztą sam ambitny Suguru był o wiele dokładniejszy, byle tylko podniecić starszego, z czego ten oczywiście korzystał jeszcze bardziej...

Nagle poczuł, że Geto zostawił jego ciało w spokoju, co go nieco zaskoczyło, aż nieznacznie uniósł jedną powiekę wyżej, a wtedy dostrzegł, że ten zwyczajnie się rozbiera, co aż rozbawiło chłopaka, zwłaszcza, że brunet był w tym tak zachłanny i nerwowy...

Nagle Suguru dostrzegł, że Satoru się patrzy, a akurat zdejmował już bieliznę, a mimo tego w trakcie wrzasnął:

- Ty kłamco! - szybko ściągnął bokserki do końca, po czym prawie, że wskoczył na wypukłość w bieliźnie starszego.
- Ja pierdole..! - wystękał na wydechu, a przy tym skrzywił się, nieco pochylając ciało w przód - Nie wiedziałem, że dziwki mogą być tak agresywne...
- Czemu udajesz, że ledwo żyjesz?
- Nie udaję... - uśmiechnął się, spoglądając na chłopaka - Serio mnie boli... Jak będziesz tak dalej po mnie skakać, bo prędzej umrę z bólu niż dojdę...
- Nie udawaj, że ci się nie podoba, gdy ktoś po tobie skacze... - burknął.
- Podoba, tylko nie tak, jakby chciał mnie zabić... - aż przygryzł wargę, czując, że ten niechcący się otarł, ale było to już zdecydowanie przyjemniejsze, aż przesunął dłoń na biodro chłopaka, przyznając - O, tak zdecydowanie lepiej...
- Nie będę się specjalnie starał, żeby ci dogodzić... - westchnął, przewracając oczami.
- Rób co chcesz, Suguru... - uśmiechnął się, przymykając oczy - Tylko poważnie mówię, bądź delikatny, bo umrę...
- Co? - skrzywił się - Teraz będziesz udawał, że śpisz?
- Nie udaję, że śpię - odpowiedział z niewinnym uśmiechem - Relaksuję się swoją dziwką. Swoją drogą, dziwki zwykle więcej robią niż gadają...
- Tak? - aż uśmiechnął się zadziornie, czując się sprowokowanym - To patrz teraz, kaleko.

Brunet natychmiast przeszedł do ataku i złapał chłopaka gdzieś w szyi, za to po drugiej stronie zaatakował go całą serią dzikich pocałunków, przy czym zaczął poruszać ciałem z równą gracją, a jednocześnie zmysłowo wprowadzając Gojo z powrotem w ten wyjątkowy stan błogości, aż bladoskóry delikatnie przesunął dłonie po rozpalonych udach bruneta, ostatecznie zatrzymując się na jego pośladkach. Aż przygryzł wargę kolejny raz, gdy czuł w swojej wrażliwej strefie zdecydowane, a zarazem przemyślane tarcie, od czego aż sam zapragnął stosunku z Geto, zwłaszcza, gdy ten zaczął mu usuwać nawet bokserki, a potem do zabawy dołączył lubrykant...

Suguru nabił się na starszego niespodziewanie, samemu do końca nie przewidując, kiedy będzie odpowiedni moment, a w trakcie tego westchnął głęboko, nieznacznie odchylając głowę do tyłu. Satoru zaledwie zmarszczył twarz, starając się nie wykonywać zbyt wielu ruchów dla własnego dobra, chociaż jego ręce wiernie leżały gdzieś w okolicy ud a bioder śniadoskórego, który o dziwo nie czekał na rozwinięcie, on sam nim był... Poruszał się zwinnie i szybko zmieniał rytm, manipulując doznaniami Gojo. Z perfidną satysfakcją przyzwyczajał jasnowłosego do czegoś, dając mu pewną rozkosz, po czym nagle zmieniał, wiedząc, że to irytuje zrelaksowanego chłopaka, który niekiedy  już poruszył ciałem narwanie pomimo bólu... Sam Geto niczym wyzwolona bogini wygłaszał swoim niebiańskim śpiewem wszem i wobec, że właśnie odbywa stosunek seksualny, co prawdopodobnie dodatkowo denerwowało Gojo, bo przecież on miał sąsiadów...

Ale w tym momencie Satoru szybko zapomniał o całym świecie dookoła, faktycznie czerpiąc satysfakcję z nietypowych ruchów bruneta, wcale nie czując potrzeby, aby mu wskazać, co miałby robić inaczej...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro