I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Środek lata. Lipcowe słońce grzało w najlepsze, podczas gdy dwójka chłopców wesoło biegała po plaży pełnej piasku, krzycząc do siebie cały czas. Szybszym zdecydowanie był mały brunet, a tuż za nim gnał bladoskóry posiadacz tak jasnoniebieskich oczu, że te mogły oślepiać...

- Suguru, czekaj! - wołał ze śmiechem jasnowłosy.
- Nigdy mnie nie złapiesz, Satoru! - wyśmiewał go.
- Jeszcze zobaczymy... - burknął pod nosem.

Chłopiec nagle stanął, rozglądając się już za czymś, czym mógłby skutecznie zatrzymać kolegę lub przynajmniej go spowolnić. Chwilę mu to zajęło, aż dostrzegł, że po oddaleniu się jednej z fal w piasku pozostało coś dużego o błękitnej barwie. Zaciekawiony szybko podbiegł, a wtedy pojął, że zauważył białą muszlę ozdobioną błękitnymi wzorkami. Szybko uznał, że to najlepsza broń przeciwko Suguru, dlatego podniósł skarb, po czym zamachnął się i rzucił daleko, celując w innego biegnącego chłopca. Ku nieszczęściu bruneta, muszla trafiła prosto w jego nogi, co znacznie utrudniło mu dalszy bieg, a ostatecznie gwałtownie wylądował brzuchem i twarzą prosto na piasku. Nie wstawał od razu, próbując ze skołowaniem pojąć, co się właśnie stało. Za chwilę jednak odwrócił się, podpierając ciało na łokciach. Wtedy właśnie dostrzegł nad sobą zuchwały uśmiech przyjaciela:

- Widzisz, Suguru? Dogoniłem cię! - chwalił się ze śmiechem Gojo.
- Zaraz też możesz stracić równowagę... - syknął niezadowolony śniady chłopiec.
- Niby jak? - zaśmiał się.

Wtedy Geto uśmiechnął się zadziornie, marszcząc brwi z satysfakcją, po czym zdecydowanie ruszył nogą prosto w jedną z nóg drugiego, a wtedy ten faktycznie stracił pewność i za chwilę upadł. Z tym, że wylądował prosto na brunecie, który pod wpływem ciężaru starszego położył się całkiem plecami na piasku. Obydwaj od razu wybuchnęli śmiechem, jakby przed chwilą wcale nie rywalizowali w berka.

- Lecisz na mnie, Satoru! - śmiał się Geto.
- Tak jak twoja dziewczyna? - Gojo spytał ze złośliwym uśmiechem.
- Jaka dziewczyna? - spytał brunet.
- Jest tu taka dziewczyna, co się ciągle na ciebie gapi... Słyszałem jak mówiła swoim koleżankom, że cię kocha... - śmiał się, dokuczając Suguru - Będziecie zakochaną parą i będziecie się całować!
- Fuj, nie! - odwzajemnił śmiech - Całowanie jest obrzydliwe!
- Racja! Jeszcze dorośli dotykają się językami! Ohyda!
- Nigdy nie będę miał dziewczyny!
- Ja też! Wolę się bawić tylko z tobą!
- Więc postanowione!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro