Scott, Mitch

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"So let me show you how to love"

Obudził mnie stukot obcasów przechodzącej obok pielęgniarki. Otworzyłem leniwie oczy i się przeciągnąłem.
Nawet średnio obchodziłoby mnie to, że te pielęgniarki tutaj chodzą, w końcu to ich praca, ale wkurza mnie, że ciągle się do mnie uśmiechają i chichoczą między sobą, kiedy na mnie patrzą.
Niby powinienem być do tego przyzwyczajony, miałem tak całe liceum, ale teraz jestem w szpitalu, więc to jest trochę nie na miejscu.
Śledziłem je chwilę wzrokiem, a potem odwróciłem głowę, żeby nie musieć na nikogo patrzeć.
Usłyszałem, że burczy mi w brzuchu. Robiłem się nieco głodny, bo, mimo że często otrzymywane, tutejsze jedzenie nie jest zbyt smaczne. Nie to, co Takashi'ego*. Ale pewnie przyjdą mnie nakarmić dopiero później. Sam nie mogę nawet wstać.
Nurtowała mnie jedna kwestia; dlaczego ojciec mnie nie szuka?Wiem, że się pokłóciliśmy, ale w końcu zniknąłem, jestem niepełnoletni, a poza tym leżę w szpitalu! Czy oni w ogóle go powiadomili? Czy oni w ogóle wiedzą, jak się nazywam? Czy tych lekarzy obchodzi, czy rodzina mnie znajdzie? Griffin mówił, że ze mną pogada, kiedy będzie miał czas. 

Jak na razie, od paru dni przemknęło się tu tylko kilka pielęgniarek przynoszących jedzenie, leki,  czasem podpinających jakieś rurki. Żadnych badań kontrolnych, pytań, czy wszystko w porządku... Zauważyłem też, że za każdym razem, kiedy przynoszą obiady temu chłopakowi obok, biorą pełne talerze z powrotem. On w ogóle coś je? Jak on żyje? Okay, jestem trochę zbyt ciekawski. Chyba.

Usłyszałem jakiś ruch za zasłoną**, więc chyba się obudził. To dobrze. Nie wiem czemu, ale miałem przeczucie, że z nim naprawdę można się zaprzyjaźnić, że jest fajny. Może to moja szansa? 

- Hej - powiedziałem. Głównie dlatego, że nic lepszego nie przyszło mi do głowy.

Chwila ciszy. Zacząłem się zastanawiać już, czy coś zrobiłem źle, albo czy może jeszcze śpi, ale wtedy usłyszałem odpowiedź.

- Cześć - jego głos był trochę pewniejszy, jakby nie bał się ze mną rozmawiać. Właściwie, to nawet nie wiem, jak się nazywa, więc...

- Nadal nie poznałem twojego imienia - powiedziałem więc - I szczerze mówiąc, jestem ciekawski więc... Może się przedstawisz? - spytałem i zaśmiałem się. Może też trochę z własnej głupoty, a może ze stresu. Nawet nie wiem, czym wywołanego ale jednak. Nim?

- Jestem Mitch - odpowiedział. Szczerze, to nigdy nie słyszałem takiego imienia.

-O... To dość oryginalne imię - powiedziałem - Ile masz lat?

Nie chciałem tego mówić, ale nie brzmiał na więcej niż trzynaście. Jego głos był wyższy niż ja*** , albo głos Lindsey, czy innych dziewczyn.

- Dziewiętnaście - odparł - Trochę mnie to zdziwiło, ale też bardzo się ucieszyłem, w końcu jest w moim wieku!

- Ja też! - zaśmiałem się znowu - No proszę, może będę miał przyjaciela.. - powiedziałem, zanim jeszcze zdążyłem pomyśleć. No super. Teraz mnie uzna za idiotę i tyle będę miał po przyjacielu. Znów odpowiedziała mi cisza, więc zacząłem się martwić.

- Ja... bardzo bym chciał - powiedział cicho po chwili. Uff...

- Serio? - ożywiłem się - To super! Bo wiesz, może to trochę głupio zabrzmi, ale... no dobra, nie oszukujmy się. Nie mam przyjaciół. A teraz będę miał z kim pogadać! 

Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że zabrzmiałem trochę głupio. No dobra, bardzo głupio. Ale teraz już za późno.

  - Ja też ich za bardzo nie mam - odpowiedział. Teraz to się dopiero zdziwiłem. Więc może..? Jest jakaś szansa?

- Czyli możemy być przyjaciółmi? - zapytałem, zupełnie jak sześciolatek z piaskownicy, który chce się zaprzyjaźnić z innym dzieciakiem.

- Tak - usłyszałem jego cichy głos, a może nawet szept .

- Tak! - dodał głośniej - Tak, możemy!

___________

*Mam nadzieję, że nie pomyliłam imienia, jeśli tak, to mega przepraszam, ale strasznie dawno go ostatnio używałam

** Tak, ruch można usłyszeć, w tym ff wszystko jest możliwe :P

*** Przepraszam, musiałam.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro