*Rozdział 1*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nic innego nie słyszałam prócz głośnego szurania walizki po chodniku. O tej porze ludzi jak i samochodów nie było za wiele, ale to przecież normalka w małych wioskach. Szłam przed siebie z telefonem w ręku, patrząc, czy idę dobrą drogą do nowej szkoły.

Minęło trochę czasu, za nim stanęłam na przeciwko ogromnego budynku.

- Ah, miło cię widzieć. - palnęłam z sarkazmem do samej siebie. Nowa szkoła to i nowe kłopoty. Nie tylko w nauce, ale i kontaktach z innymi. - 1c, Gertruda Greengrass, jak ja nienawidzę plastyki. Sala numer 11, powinnam mieć teraz matematykę. - pomyślałam, ruszając w stronę wejścia budynku z walizką. Schowałam telefon do kieszeni spodni, uprzednio go wyciszając, by nie sprawić sobie kłopotów.

Wchodząc do szkoły, zostałam od razu zlustrowana wzrokiem przez niektórych uczniów. Zestresowałam się tym faktem, ale postanowiłam go zignorować. Oczywiście, bez skutków. Mimo wszystko, ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu pokoju nauczycielskiego. Schowałam na chwilę obecną mój introwertyzm głęboko, wiedząc, że jakoś muszę sobie poradzić w nowej szkole, a on mi przecież nie pomoże.

Po kilkunastu minutach ciągnięcia za sobą walizki odnalazłam drzwi z napisem ,,Pokój Nauczycielski". I w pewnym momencie od kiedy zapukałam do pokoju, najbliższe pięć minut zeszło mi jakoś dziwnie gładko... Nauczyciele wytłumaczyli mi co i jak, jeśli chodzi o pokoje. Dali mi też zapasowy plan lekcji i numerację sal, którą mimo wszystko znałam na pamięć. Przydzielili mnie do jakiegoś pokoju z dwiema dziewczynami w moim wieku, zważywszy na to, że nikogo w tej szkole nie znałam. Podobno są miłe i otwarte na jakiekolwiek znajomości. Cóż, to się okaże.

Wyjęłam plecak, który był niemiłosiernie upchnięty w walizce, po czym z osobnej przegródki bagażu wyciągnęłam książki na zajęcia dzisiejszego dnia. Do tego wyciągnęłam długopis z grubym zeszytem w kratkę. Wszystko to spakowałam do plecaka, założyłam go na ramiona i wyszłam z pomieszczenia, ugadując się z panią, że po skończonych lekcjach przyjdę po swoje rzeczy jak i klucze do pokoju.

Westchnęłam cicho, kiedy do moich uszu dotarł głośny hałas dzwonka na lekcję. Powędrowałam w stronę sali nr. 11, po czym razem z moją klasą wyczekiwaliśmy nauczyciela, który zjawił się po chwili obok nas. Otworzył drzwi, a my weszliśmy do środka. Rozbawiła mnie przy tym, można rzec ,,walka" uczniów o wybrane przez nich ulubionego miejsca. Gdybym tylko nie umiała kontrolować wybuchów emocji, już dawno bym leżała na podłodze i kwiczała ze śmiechu.

W rezultacie prawie wszystkie miejsca uczniów zostały zajęte, oprócz trzech pustych ławek. Udałam się do tej najbliżej okna, na samym końcu, po czym rozpakowałam rzeczy potrzebne na lekcję matematyki. Nie przepadałam za owym przedmiotem, zdecydowanie wolałam humanistykę. Ale fakt, jestem bardzo dobra z przedmiotów ścisłych, idą mi nawet nie najgorzej.

- Witam was na lekcji matematyki. - przywitała się z nami matematyczka, posyłając w naszą stronę promienny uśmiech. Szkoda, że większość uczniów nie zwracała na nią uwagi. A to chamy...

Moje przemyślenia na temat swojej ,,miłej" klasy, która się na takową zapowiada, przerwało pukanie do drzwi. Wszyscy zwrócili głowy w stronę trzech uczniów, którzy zdążyli wejść do klasy, witając się przy tym z nauczycielem i przepraszając za kilkuminutowe spóźnienie. Byli to dwaj specyficzni chłopcy, i wyższa od nich, również specyficzna dziewczyna.

Widząc, że inni posyłają w jej stronę wrogie spojrzenia, uśmiechnęłam się w jej kierunku, kiedy ta akurat na mnie spojrzała. A, niech ma trochę otuchy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro