24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Perspektywa Bretta

- Wychodzę!- krzyknąłem ubierając buty

- Dokąd idziesz wnuczku?- zapytała moja babcia wychodząc zza rogu- Przecież jest niedziela wieczór, a jutro musisz wstać do szkoły

Jak zawsze nadopiekuńcza, no ale nie dziwię jej się. Parę lat temu mnie i moich rodziców zaatakował wampir. Wyssał całą krew z moich rodziców doprowadzając ich tym samym do śmierci. Mnie jedynego udało się uratować

Niestety ja sam zamieniłem się w wampira

- Do parku, Dylan prosił mnie o spotkanie- wyjaśniłem wstając po czym chwyciłem za kurtkę. Ubrałem ją na siebie po czym poszedłem do babci- spokojnie wrócę bezpiecznie do domu- dodałem po czym ucałowałem kobietę w policzek

Babcia kiwnęła głową, a ja posyłając jej uśmiech ruszyłem w stronę drzwi. Opuściłem do, po czym zarzucając kaptur na głowę ruszyłem w stronę parku. Trochę zdziwił mnie telefon Dylana, bo szatyn nawet przez zwykłą rozmowę telefoniczną wydawał się być rozkojarzony. Widocznie musiało stać się coś poważnego

Dlatego tak szybko opuściłem domu. Teraz chodzę po paru i szukam tego kundla z którym przyjaźnie się od dziecka

Wyciągnąłem telefon, po czym wybierając numer szatyna przyłożyłem telefon do ucha

- Gdzie jesteś?- zapytałem gdy ten odebrał

- Obróć się w lewo- powiedział, a ja od razu spojrzałem w tamtą stronę

Jakieś trzydzieści metrów dalej ujrzałem szatyna, który machał mi czteropakiem piwa . On zawsze kupuję piwo gdy chce coś z siebie wyrzucić. Chyba serio musiało się coś stać.

Nie myśląc długo ruszyłem w jego stronę po czym witając się z nim usiadłem zaraz obok na ławce

- A więc?- powiedziałem ściągając kaptur, a ten w tym samym momencie podał mi piwo

Szatyn o ja otworzyliśmy je, po czym upiliśmy pierwszy łyk. Dylan tupał nerwowo butem patrząc gdzieś w przestrzeń, a ja jedyne co mogłem zrobić to przyglądać się temu. Pierwszy raz widzę go tak zdenerwowanego. Już lepiej się zachował gdy jego "miłość" życia z nim zerwała bo musiała się wyprowadzić

On twierdził, że to była "miłość" ja natomiast nigdy nie ufałem Teresie. Była zakłamana, ale szatyn nosił wtedy różowe okulary

Szkoda gadać

- Brett- zaczął po chwili- Muszę ci coś wyznać

- Nie puścił bym cię bez wyjaśnienia więc wal śmiało- odparłem upijając łyk piwa

- Chyba się zakochałem- wyznał, a ja od razu wyplułem piwo

Zacząłem się dławić, a szatyn od razu zaczął mnie klepać po plecach. Gdy w miarę się ogarnąłem spojrzałem na szatyna z niedowierzaniem, jednak ten nawet na chwilę nie spojrzał mi w oczy. Coś mi tu nie gra

- To co to za szczęściara?

Dylan wciągnął powietrze przez zęby i nie ukrywam wydawało się to dosyć dziwne, za dziwne

- Nie szczęściara- zaczął i jakby lekko zawstydzony spojrzał przed siebie- jeśli już to szczęściarz- dodał, a ja dziękowałem Bogu, że tym razem nie miałem piwa w buzi

- Ja dobrze usłyszałem? Dylan...cesarz podrywu loszek, imperator komplementów akermańskich, absolwent Wyższej Szkoły Bajeru Dziewcząt... zakochał się w chłopaku?- zapytałem niedowierzając

- To nie są żarty jełopie- odparł rzucając mi wrogie spojrzenie na co ja tylko się zaśmiałem

- Sorry no sorry- rzuciłem przez lekki śmiech, po czym upiłem łyk piwa- Ej...ale to nie we mnie się zakochałeś....co nie?

- No chyba cię pojebało!- krzyknął i z niedowierzaniem spojrzał na mnie

Uniosłem tylko dłonie w górę na znak poddania się, po czym łącząc usta w wąską linię

- To jeśli mogę wiedzieć. Kim on jest?

- Nie będziesz się śmiać?- zapytał, a ja pokiwałem głową na nie. Satyna westchnął, po czym zabierając łyk piwa spojrzał przed siebie- To Thomas

- Ten Thomas? Ten co chodzi z nami do klasy? Ten z którym przez ostatnie dwa lata żyłeś jak pies z kotem?- zapytałem z szokiem

- Tak ten Thomas jełopie- odparł, a ja niedowierzając temu co słyszę ułożyłem dłonie za głową

- No kurwa bez jaj

- Nie....jest jeszcze coś. Wczoraj upiliśmy się trochę i nie uwierzysz- zrobił przerwę, aby spojrzeć na mnie- pocałowaliśmy się. Tylko nie wiem czy to pamięta

- To co teraz zrobisz?

- Nie mam zielonego pojęcia

- Jak to kurwa nie masz zielonego pojęcia!- krzyknąłem, szatyn spojrzał na mnie, a ja postanowiłem kontynuować- jeśli ci się podoba to walcz o niego. Byłbyś debilem odpuszczając. Nawet jeśli ci powie, że nie pamięta to nie masz pewności czy czasem nie kłamie. Może ma początku czuć się nie swojo, ale nawet gdy będzie kłamać spójrz czy nie robi jakiś dziwnych odruchów. Jeśli klamie na pewno to zauważysz

- A co jeśli on nie chce? No wiesz... związku?

- To go zamknij w piwnicy i wypuść gdy się zakocha- rzuciłem przewracając oczami, a Dylan wypluł swoje piwo

Co za marnotrawstwo

- A tak serio, to pokaż mu jak bardzo ci na nim zależy. Nie odpuszczaj, jeśli kochasz go prawdziwe czas nie będzie miał znaczenia

- Myślisz, że dam radę?- zapytał, a ja od razu kiwnąłem głową- dzięki stary

- Nie ma sprawy- poklepałem go po plecach

Dylan uśmiechnął się lekko pod nosem, a pomiędzy nami nastała cisza. Upiliśmy łyk piwa, jednak nagle Dylan posłał mi pytające spojrzenie

- Wiem, że jestem przystojny, ale przestań się gapić

- Nie dziwi cię fakt, że jestem gejem? A raczej Bi

- Patrząc na twoje zachowanie to bardziej bipolarny - odparłem przez śmiech

Dylan przewrócił jedynie oczami, a ja poczułem, że muszę wyznać przyjacielowi prawdę. On nie miał problemów, aby się ujawnić...a ja mam z tym problem od dwóch lat

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Sorry za błędy

1/2

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro