59

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Perspektywa Liama:

- Brett- wyszeptałem gdy ten napaleniec znów zatopił usta w mojej szyi- idź już bo ktoś nas zobaczy, jesteśmy na parkingu szkolnym

- Nie nakręca cie to?- wymruczał seksownie, a przez moje ciało przeszły dreszcze. Brett złożył mokry pocałunek na mojej szyi, a już po chwili czułem jak jego dłoń przesuwa się z mojego kolana w górę

- Trochę nakręca, ale musimy przestać. Może być afera- odparłem odsuwając go od siebie. Brett zrobił minę smutnego szczeniaczka, a ja poczułem jak powoli zaczynam się rozpływać

- I tak przyjechaliśmy grubo przed czasem

- Wiem, ale lepiej nie ryzykować- wyjaśniłem wymuszając stanowczy ton. Tak naprawdę chciałbym się z nim trochę poobściskiwać, ale nie możemy...to za duże ryzyko

- Dobrze- pokiwał powoli głową- Mam jeszcze jedno pytanie, co dziś robisz po pracy?

- Wracam do domu, a co?

- No wiesz, dziś piątek, może chciałbyś ten czas spędzić w przyjemnej atmosferze?- powiedział unosząc teatralnie brwi, a na jego twarzy gościł cwany uśmiech

- No nie wiem, boje się, że na jakiś głupi pomysł wpadniesz- odparłem śmiejąc się cicho

- Obiecuje, do niczego cię nie zmuszę. No ale jeśli będziesz chciał....

Chłopak przeciągnął ostatnie słowo, a ja przewróciłem rozbawiony oczami. Brett jest strasznie odważny, ale lubię to w nim.

- To jak będzie? Zgodzisz się?- dopytał wypychając dolną wargę

- Eh...niech stracę

- Nic nie stracisz- odparł radośnie- No chyba, że dziewictwo

- Co!- krzyknąłem, a ten bez ostrzeżenia przywarł do moich ust

Jęknął zdezorientowany, a Brett pogłębił pocałunek, chciałem go odepchnąć, jednak po chwili odpuściłem i z przyjemnością zacząłem oddawać pocałunek. Jego usta są bardzo miękki i ciepłe. Mógłbym całować się z nim bez przerwy

- To widzimy się po lekcjach- powiedział odrywając się ode mnie

- Co...jakich lekcjach?- zapytałem będąc w małym amoku. Zacząłem się rozglądać i dopiero teraz przypomniałem sobie, że nadal jesteśmy na terenie szkoły- Kurwa!- krzyknąłem czerwieniąc się, a Brett wybuchł śmiechem- Ha ha....bardzo śmieszne

- Dla mnie tak

- Chodźmy już bo nici z wieczornych planów- rzuciłem lekko zirytowany wychodząc z auta, a za sobą słyszałem jego cichy śmiech

Najpierw doprowadza mnie do takiego stanu, a później się śmieje....i tak nie potrafię być na niego zły

Eh...co on ze mną robi?!!!

- Widzimy się u ciebie w mieszkaniu- rzucił zamykając drzwi

- A ty gdzie? Szkoła jest tam- zapytałem widząc jak chłopak kieruje się w stronę parku

- Po Dylana- rzucił idąc tyłem- spokojnie jest jeszcze przed lekcjami...to pa kochanie- dodał machając mi ręką

Chłopak posłał mi piękny uśmiech po czym obracając się pobiegł w stronę parku. Moje policzki zapiekły lekko, a na twarzy zagościł mały uśmiech. Eh...co za dzieciak

Pokręciłem rozbawiony głową po czym od razu udałem się w stronę wyjścia do szkoły. Otworzyłem drzwi i bez większych namysłów ruszyłem do mojego biura. Po dotarciu na miejsce, usiadłem na moim krześle, po czym zacząłem sprawdzać papiery. Nic specjalnego, jakieś faktury czy listy spóźnień od rady uczniowskiej.

- Trzeba będzie podpisać- powiedziałem sam do siebie

Momentalnie zabrałem się do roboty, aby nie mieć zaległości i w spokoju zacząć weekend. Coś czuję, że ten dzień będzie się bardzo dłużyć...zawsze tak mam gdy na coś oczekuje.

Tak...nie mogę doczekać się weekendu z Brettem, bardzo go polubiłem i chyba nawet trochę zauroczyłem. Co prawda chłopak często mi dogryza, jednak robi to dla żartu poprawiając mi tym samym humor

- Gdzie masz spis prawnych opiekunów?- zapytał głos gdzieś za mną

- Druga półka od góry, trzeci klaser od prawej- odparłem niekontrolowanie

Moment! Co jest!

Przestraszony obróciłem się na krześle w tamtą stronę, a moje oczy momentalnie się rozszerzyły

- Co tu robisz?!- krzyknąłem do Davida

Mężczyzna nic sobie z tego nie zrobił i w spokoju wyciągnął klaser. Otworzył go, po czym powolnym krokiem zbliżył się do krzesła przed moim biurku. Leniwie usiadł na nim nadal wertując pomiędzy kartkami, a ja patrzyłem na niego z szokiem. Mój oddech był strasznie głęboki, a dłonie zaczęły pocić się jak głupie. Chyba nie muszę mówić, że jego wizyta strasznie mnie stresuje.

Nagle na twarzy Davida pojawił się lekki uśmiech i może nie zwrócił bym na to uwagi, gdyby nie fakt, że ten uśmiech był bardzo czuły. Dziwne...Wampir otrząsnął się i jak gdyby nigdy nic zaczął wertować dalej

- Jest- powiedział z zadowoleniem kładąc klaser na moim biurku- A teraz ładnie mnie dopisz. Niestety po podpisaniu paktu muszę wszystko robić przepisowo- dodał wskazując palcem, a ja od razu przysunąłem się do biurka, aby sprawdzić o co mu chodzi

Czyli mam go wpisać na listę prawnych opiekunów Thomasa

- Nie mogę tego zrobić- odparłem spogladajac na mężczyznę- Nie ma potwierdzenia z urzędu. Przykro mi, ale czasy się zmieniły i teraz na wszystko potrzebujemy papierek.

David pokiwał powoli głową, po czym oparł się o krzesło głośno wzdychając. Patrzył na mnie z lekkim uśmiechem, a ja od razu zrozumiałem, że coś kombinuje

- Jeśli tylko po to tu jesteś to niestety nic nie załatwisz- pospieszyłem lekko zdenerwowany i przestraszony

- Oh nie...jestem tu też, aby odwiedzić wampira, który powstał z mojego ugryzienia- odparł poszerzając uśmiech

Niekontrolowanie złapałem się za nadgarstek, a do mojej głowy wróciło wspomnienie sprzed wielu set lat.

Tak, David był wampirem który mnie przemienił. Nienawidzę go za to...ale z drugiej strony gdyby nie on nigdy nie poznał bym Bretta

- A właśnie- zaczął z lekkim uśmiechem- jak tam twój chłopak?

- Skąd wiesz- rzuciłem lekko zdezorientowany

- Ja wiem wszystko- wyjaśnił rozkładając dłonie, a ja przełknąłem głośno ślinę. Dawid patrzył się na mnie z wyższością i dopiero po chwili zrozumiałem o co chodzi

- Chcesz mnie teraz tym szantażować, abym wpisał cię do prawnych opiekunów?

- Tym, że twój kochanek jest zarazem twoim uczniem? Spokojnie nie chcę cię tym szantażować...

- Czyli jednak chcesz mnie czymś szantażować, ale skoro nie tym to....nie- przerwałem rozumiejąc o co chodzi

- Po twojej minie sądzę, że już sobie przypomniałeś- rzucił posyłając mi zwycięski uśmiech

Moje oczy momentalnie się rozszerzyły, a przez ciało przeszedł zimny dreszcz. On nie może mu o tym powiedzieć!

Mężczyzna wstał z miejsca, po czym przysunął klaser w moją stronę. Poprawił on swoją marynarkę i bez słowa pstryknął palcami otwierając portal

- Radzę ci to podpisać- rzucił ruszając w stronę portalu, a gdy był już przy nim obrócił się w moją stronę- Inaczej twój chłopak dowie się, że zabiłeś jego rodziców

Wampir posłał mi ostatni zwycięski uśmiech, po czym zniknął w jasnym świetle. Patrzyłem na to miejsce z szokiem, a po moim ciele co chwilę przechodziły dreszcze.

- Brett mnie znienawidzi gdy się dowie- wyszeptałem, a już po chwili po moim policzku spłynęła łza

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Sorry za błędy

1/2

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro