69

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Thomasa:

- I tak to było- powiedziałem znudzonym głosem, po czym oparłem się o krzesło

Po wydarzeniach w moim domu wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że sekret mojej mamy zostanie tylko naszym sekretem. Nikt nie musiał o tym wiedzieć, a szczególnie media, które i tak co chwilę trąbią na temat mojego ojca

Znaczy prawie nikt nie musi wiedzieć

Jedynymi osobami które mają prawo znać prawdę jest Liam i Brett. W końcu to Liam dał nam piach z piekła, a Brett dał księgę. Próbowałem z niego wyciągnąć skąd ją ma jednak ten milczał. Ostatecznie zrezygnowałem z jasnych powodów. Nie chce się narzucać

- Coś tak przeczuwałem- rzucił Liam po chwili, a my posłaliśmy mu pytające spojrzenie

- Ale skąd- dopytałem

- Jestem na tym świecie od setek lat. Możesz mi wierzyć lub nie, ale z plotek da się dużo wywnioskować. Jak jeszcze dziewiętnaście lat temu pracowałem dorywczo w barze usłyszałem, że jedna z członkiń immortales uciekła z kręgu. Jakiś czas potem David zniknął, a wojna dobiegła końca. Podejrzewałem iż chodzi tu o dziecko, jednak nie brałem tego, aż tak poważnie- wyjaśnił, a ja kiwnąłem głową

I jak widać miał rację, tu chodziło o dziecko, jednak nie wszystko poszło po ich myśli. Mama pokochała mnie i mimo, że miała trudniejsze chwile wybaczyłem jej. Ona była po prostu sama, a jak wiadomo człowiek wtedy wariuje. Nie miała rodziny... przyjaciół, a pod swoim dachem trzymała dziecko które za niedługo miała oddać w ręce pierwszego wampira.

- Całe szczęście wszystko dobrze się skończyło- wyszeptał Dylan kładąc dłonie na moich barkach

Uniosłem głowę w górę, a moim oczom ukazał się jego piękny uśmiech. Od razu to odwzajemniłem, a w tym samym momencie usłyszałem jak drzwi za nami otwierają się. Obróciłem głowę, a moim oczom ukazał się Paul

Dziś zachowuje się trochę...nietypowo. Normalnie jest strasznie opanowany jednak dziś chodzi z ogromnym uśmiechem na ustach. Nawet docinki Gally'ego nie robiły na nim wrażenia

Czyżby nasz mały wilczek się w kimś zakochał?

- Dyrektorze, przyniosłem papiery do podpisania- powiedział wchodząc w głąb pomieszczenia

- Dziękuję- odparł przejmując od niego papiery

- Co ty dziś taki wesoły?- zapytałem nie wytrzymując

Chłopak wzdrygnął się słysząc mój głos, po czym niepewnie spojrzał w moją stronę. Było to bardzo dziwne, przez co wraz z Dylanem posłaliśmy sobie zdziwione spojrzenia.

- Wesoły? Ja- zaśmiał się nerwowo- wydaje cię się... przepraszam, ale muszę już wracać do domu...limuzyna na mnie czeka- dodał, po czym od razu ruszył w stronę wyjścia

Drzwi zamknęły się z hukiem, a moje ciało wzdrygnęło się lekko. Każdy z nas posłał sobie pytające spojrzenie, jednak ostatecznie zostawiliśmy tą sprawę bez komentarza

- Dobra!- krzyknął Brett uderzając dłoń o dłoń- wynocha mi z tego gabinetu, bo za kare do kozy wsadzę

- Brett!- uniósł się Liam spoglądając na swojego chłopaka

- No co....chce po prostu pobyć sam na sam z moim wampirkiem- wyniósł teatralnie brwi

Twarz Liama momentalnie oblała się czerwienią, a ja z Dylanem wybuchliśmy głośnym śmiechem. Blondyn momentalnie spojrzał w naszą stronę, po czym bez zastanowienie chwycił za jeden z zeszytów. Dobrze znałem ten zeszyt ponieważ nie raz wpisywałem tak uczniów. To notes kar

- Już dobrze dobrze- powiedziałem nadal rozbawionym głosem, po czym wstałem z miejsca- I tak musimy się już zbierać

- Cieszy mnie to- rzucił Brett rozbawionym głosem

Liam momentalnie zaczął piorunować go wzrokiem, a ja w tym samym momencie chwyciłem za dłoń Dylana. Szatyn spojrzał na mnie, a ja ruchem oczu wskazałem na drzwi

- Chodź, dajmy im chwilę prywatności- wyszeptałem i bez zastanowienia ruszyłem w stronę wyjścia ciągnąc za sobą Dylana

Opuściliśmy szkołę, nadal trzymając się za ręce, a na mojej twarzy gościł szeroki uśmiech. Niestety do momentu, aż czegoś sobie nie przypomniałem

- Ja muszę iść już do domu- rzuciłem posyłając Dylanowi wymuszony uśmiech

- O nie nie nie...pamiętasz co mi obiecałeś?- zapytał przyciągając mnie w swoją stronę

Dylan złapał mnie za biodra przyciskając do swojego ciała, a ja niekontrolowanie położyłem dłonie na jego klatce piersiowej. Obróciłem głowę w bok nie chcąc nawiązać z nim kontaktu wzrokowego, jednak po chwili i tak to zrobiłem

- Ale ja się boje

- Przecież nic ci się nie stanie- zapewnił

- No nie wiem...- wymamrotałem, a już po chwili poczułem jak szatyn chwyta mnie za rękę i ciągnie w stronę swojego domu

- Daj spokój, ja poznałem twoich rodziców, więc teraz ty poznasz moich- rzucił wesoło, po czym obrócił głowę w tył- zobaczysz polubicie się

Dylan posłał mi przepiękny uśmiech, a ja poczułem jak mięknie

- Eh...niech ci będzie

*******

- Yyyyy...Dylan bo wiesz co- zacząłem niepewnie gdy staliśmy przed drzwiami jego domu. Szatyn obrócił się, po czym posłał mi pytające spojrzenie- Bo ja chyba zapomniałem kurczaka z suszarki wyciągnąć

- Kłamać to ty nie potrafisz- odparł rozbawionym głosem, po czym otwierając drzwi wepchnął mnie do środka- Jesteśmy!

- No nareszcie- usłyszałem damski głos

Ściągnąłem buty, zawiesiłem kurtkę na wieszaku, po czym piekireowałem się za Dylanem. Weszliśmy do salonu, który de facto, by połączony z kuchnią, a mój wzrok przykuła kobieta o ciemnobrązowych włosach. Kobieta odłożyła niewielki dzbanek z wodą na blat, po czym z uśmiechem na ustach ruszyła w moją stronę

- To ty jesteś Tommy?- zapytała i bez ostrzeżenia przytuliła mnie do siebie. Czułem się trochę skrępowany, jednak od razu oddałem uścisk- Na żywo jesteś o wiele przystojniejszy- dodała odrywając się na długość ramion

- Dziękuję- rzuciłem niepewnie- ja natomiast nie sądziłem, że ten stwór może mieć taką ładną mamę- dodałem wskazując kciukiem na Dylana

Kobieta momentalnie zaczęła się śmiać natomiast Dylan pstryknął palcem w moje ramię.

- Ha ha.. bardzo śmieszne- przewrócił oczami udając złego, jednak nie wychodziło mu to

Chciałem już się odezwać, jednak w tym samym momencie usłyszałem odgłos małych stupek. Zacząłem się obracać, jednak nagle coś wskoczyło na moje plecy

- Tommy!- krzyknęła wesoło dziewczynka, a ja chwyciłem za jej nogi, aby nie upadła

- Julia zejdź z Thomasa- zagroził jej szatyn

- Nie! To mój mąż!

- Słucham? To mój chłopak!

- Do czasu- rzuciła młoda, a ja nie wiedząc co robić zamarłem

Oboje posyłali sobie wrogie spojrzenia, a ja jedyne co zrobić stałem tam jak kółek...na dodatek ich mama się ze mnie śmieje

- Julia nie męcz nam gościa- powiedział niski głos

Moje mięśnie momentalnie się spięły...dobrze wiedziałem kto za mną stoi

- Ej no weź- rzuciła dziewczynka, a już po chwili poczułem jak ktoś zdejmuje ją z moich pleców

- Idź się lepiej ubieraj, bo nic nie kupimy- zagroził, a już po chwili mężczyzna stanął przede mną

Ojciec Dylana zmierzył mnie wzrokiem, a w salonie zapanowała cisza. Cholernie się bałem, jednak ostatecznie to ja wykonałem pierwszy ruch

- Thomas- wyciągnąłem dłoń w jego stronę

- Patrick- ścisnął moją dłoń, a jego usta wygięły się w lekki uśmiech

Kurwa kamień z serca...myślałem, że mnie tu rozszarpie, a później powie "sorry, niedługo pełnia"

- My będziemy już iść- rzucił Dylan przerzucając dłoń przez moje ramię- Thomas przyszedł pomóc mi w lekcjach

- Ooo to fajnie bo nasz syn to nieuk do kwadratu

- Dzięki tato za podsumowanie. Widzę, że robimy sobie dzień żartów z Dylana- warknął, po czym pociągnął mnie w stronę schodów

Weszliśmy na górę, a już po chwili znaleźliśmy się w jego pokoju. Nie myśląc długo rzuciłem się na jego łóżko, po czym przytuliłem się do poduszki.

O kurcze, ona pachnie Dylanem

Mało dyskretnie zaciągnąłem się tym zapachem, a już po chwili usłyszałem jego śmiech

- Cicho, ja się tu relaksuje- odparłem jeżdżąc policzkiem po materiale

- Bo zacznę być zazdrosny- wyszeptał, a już po chwili poczułem jak materac po obu stronach moich bioder lekko zapada się

- O poduszkę?- zaśmiałem się, a Dylan przejechał nosem po mojej szyi

Wzdrygnąłem się lekko, jednak szatyna to rozbawiło. Jego jedna dłoń wylądowała na moim biodrze natomiast druga zgięta w łokci wylądowała zaraz obok mojej głowy. Dylan naparł na moje pośladki, a już po chwili czułem jak składa mi mokry pocałunek na szyi

- Dylan- wyszeptałem chcąc, aby przestał jednak moje ciało zareagowało odwrotnie

Moje biodra wypieły się w jego stronę napierając na coś twardego, a Dylan mruknął mi zalotnie do ucha.

- Kochanie- wyszeptał wkradając dłoń pod moją bluzkę, po czym zassał się na mojej szyi

Jęknąłem lekko, a moje biodra niekontrolowanie zakręciły się. Było mi strasznie gorąco, a z twarzy nie schodził uśmiech. Lubię się z nim tak zabawiać, jednak tym razem po mojej głowie krążą bardzo brudne myśli

- Dylan my jedziemy do- usłyszałem głos ojca Dylana, któremu towarzyszył odgłos otwierających się drzwi.

Dylan momentalnie zeskoczył ze mnie, a ja obróciłem się na plecy. Spojrzałem w stronę drzwi, a moim oczom ukazał się pan Patrick ubrany w zimowy płaszcz. Na jego twarzy gościło zakłopotanie, jednak nie tak wielkie jak na mojej. Czułem jak policzki zaczynają mnie pięć i z wrażenia zakryłem się jedną z poduszek

Co za wstyd!

- Przeszkadzasz- powiedział szatyn wstydliwym głosem

- Ja...ja chciałem tylko powiedzieć, że jedziemy na zakupy...za niedługo wrócimy- rzucił i bez chwili namysłu opuścił pokój

Zdjąłem poduszkę z twarzy, po czym spojrzałem na Dylana, długo nie trwało, a obaj zaczęliśmy się śmiać. Szatyn ułożył się obok mnie, a ja zatopiłem twarzy w jego torsie

- Jak ja mu teraz spojrzę w oczy- powiedziałem śmiejąc się lekko

- A co ja mam powiedzieć? Widzę go praktycznie codziennie...przeprowadzam się do ciebie

- Chętnie- spojrzałem na niego- ale jako iż lubię się z tobą droczyć to nie zgadzam się. Pomęcz się trochę

- Ty mała mendo- zaśmiał się, po czym zaczął mnie łaskotać

Chciałem się wyrwać, jednak Dylan szybko wskoczył na mnie uniemożliwiając ucieczkę. Szatyn zaczął mnie łaskotać, a ja wiłem się jak głupi. Z moich oczy leciały małe łezki, a w całym pokoju było można usłyszeć tylko mój śmiech

- Poddaje się!- krzyknąłem przez śmiech

- Przestanę jak powtórzysz po mnie zdanie. Zgoda?

- Zgoda- pospieszyłem

- Kocham Dylana

- Kocham Dylana

- Będę się go słuchać

- Nie no bez przesady- rzuciłem, na co ten wzmocnił łaskotki- Będę się go słuchać

- Bo Dylan jest najmądrzejszy

- Ej ale ja nie będę kłamać- i znów połaskotał- BoDylanjestnajmądrzejszy - powiedziałem szybko

- No i pieknie- rzucił puszczając mnie, po czym usadowił się pomiędzy moimi nogami

Zacząłem głośno sapać próbując złapać równomierny oddech, a moją dłoń wylądowała na czole. Zacząłem się relaksować, a już po chwili mój telefon zawibrował. Niechętnie wyciągnąłem go z kieszeni i tak szybko jak pojawił się w mojej dłoni tak szybko znikł

- Ej- powiedziałem widząc, że Dylan trzyma mój telefon

- Daj palec- rzucił, a ja wystawiłem dłoń

Nie miałem nic do ukrycia, więc niech se patrzy

- Kto napisal?- zapytałem po krótkiej chwili, jednak odpowiedziała mi cisza. Nagle telefon wylądował obok mojej głowy, a Dylan opadł na materac głośno wzdychając

- Sam zobacz- odparł zrezygnowany

Zmarszczyłem brwi na jego zachowanie, po czym od razu chwyciłem telefon do ręki

Jap*erdole

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Chciałam zrobić +18 w 69 rozdziale ale coś nie pykło

Sorry za błędy

1/2

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro