74

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Dylana:

Dźwięk pikania, zapach leków i jaskrawe drażniące światło, które uderzało w moje powieki z ogromną siłą. To były pierwsze rzeczy, które po przebudzeniu do mnie trafiły. Mimo, że moje oczy były zamknięte to i tak nieźle wkurzały mnie. Szczególnie teraz gdy jest pełnia...mocn światła strasznie mnie wkurzają

Moje mięśnie lekko poruszyły się, a z ust wydobyło się lekki syknięcie. Nie wiedzieć czemu moja prawa strona mocno bolała. Szczególnie bark i biodro.

- Doktorze- usłyszałem głos matki- on się budzi - dodała, a już po chwili mogłem usłyszałem odgłos zbliżających się kroków.

Ktoś przyłożył palce do moich powiek, po czym uchylił je świecąc małą latarką. Chcąc nie chcąc przymknąłem oko, po czym obróciłem głowę w bok. Nagle do około mnie zrobiło się głośno od nadmiaru uderzających podeszw o płytki, a ja poczułem się mało komfortowo. Podniosłem się leniwie otwierając oczy. zerknąłem to w prawo to w lewo, a już po chwili poczułem jak ktoś przytula mnie do siebie. Dopiero po chwili zorientowałem się, że jest to mama, lekko zmęczony oddałem uścisk, a kobieta pogłębiła go

Chciałem zapytać czemu leżę w szpitalu, jednak po chwili wszystko do mnie wrócili. To jak idąc do domu nagle spotkałem Jansona i to jak wciągnął mnie do jednej z bocznych uliczek przykładając chustę do nosa z jakąś śmierdzącą substancją

Później pamiętam tylko urywki. To jak zakładał mi coś metalowego na szyję. Pamiętam znajomy krzyk. Pamiętam jakieś dziwne pomieszczenie i pamiętam też jak wygłodniały rzuciłem...zaraz moment

- Gdzie jest Thomas!- krzyknąłem, a w żołądku poczułem dziwne kłucie. Po moich plecach przeszły dreszcze, a oczy zaczęły lekko piec

Mama zabrała głębszy wdech zerkając na mojego ojca, a po moim policzku stanęła łza. Chciałem odezwać się, aby przestali żartować, jednak w tym samym momencie do pokoju weszły dwie kolejny osoby. Spojrzałem przed siebie, a widząc przerażone tworze rodziców Thomasa zamarłem

- Udało się?- zapytał mój ojciec obracając się w ich stronę

David zabrał głębszy wdech, po czym z widocznym bólem w oczach pokiwał przecząco głową.

W tym momencie wszystko zwolniło, a ja zacząłem się wpatrywać na białą pościel leżąca na moich nogach. Dookoła mnie dalej toczyły się rozmowy, jednak ja nie potrafiłem skupić się na tym wszystkim.

Zabiłem go...zabiłem osobę którą tak bardzo kochałem

- Nadal leży w pokoju numer 74- wyłapałem głos matki Thomasa

Chce go zobaczyć

Nie myśląc długo zerwałem się z miejsca, a moje gołe stopy spotkały się z zimnymi płytkami. Powyrywałem jakieś kable przyczepione do mojego ciała, po czym nie zważając na wołania innych ruszyłem w stronę wyjścia. Wybiegłem z sali jak poparzony, mając na sobie tylko szpitalną koszule, która sięgała mi za kolana. Ludzie patrzeli się na mnie jak na zbiega, a przez moją niezdarność prawie wywróciłam wózek który nagle wyjechał z windy

- Sorry- powiedziałem omijając kobieta, która spiorunowała mnie wzrokiem

Spojrzałem na numery sal, a widząc, że zbliżam się do sali w której leży ciało Thomasa przyspieszyłem.

Z moich oczy zaczęły płynąć łzy, a usta lekko drżały. Podbiegłem do odpowiednich drzwi, zaplatając palce dookoła uchwytu, po czym przesunąłem je w bok. Wbiegłem do środka, a mój wzrok spoczął na jedynym łóżku w sali

Pustym łóżku

Moje oczy rozszerzyły się, a ja z lekko wyciągniętą ręką zacząłem zbliżać się do białej jeszcze wygniecionej pościeli. Chwyciłem w dłonie białą szpitalną poduszkę, po czym przystawiłem ją do mojego nosa. Zaciągnąłem się zapachem i wtedy wybuchem płaczem. Na poduszce znajdował się jego zapach

Nagle moje nogi odmówiły posłuszeństwa, a już po chwili moje kolana spotkały się z płytkami. Z moich oczu leciały gorzkie łzy, a z ust wydobywały się płacz. Moje serce w tym momencie pękło na milion kawałków, a ja zapragnąłem śmierci

Jasne mówiłem, że nie rozumiem samobójców, jednak teraz gdy straciłem najcenniejszą mi osobę zrozumiałem jaki to ból. Nie chce żyć na świecie w którym nie ma Thomasa. Mój wilk jest bez niego martwy...chce do Thomasa...chce go znów przytulić....chce znów usłyszeć jak na mnie krzyczy...chce znów poczuć jego miękkie usta

- Thomas!- krzyknąłem kładąc czoło na płytkach- proszę wróci. Obiecuje będę cię słuchać. Nie będę tak uparty. Nie będę sprzeciwiać się twojemu zdaniu. Zrobię co zechcesz tylko proszę wróci!

- Na początku chciałbym jakiś masaż- usłyszałem ten anielski głos

Czy ja mam omamy słuchowe? Czy słyszę duchy?

- Chyba zwariowałem z miłości do niego skoro słyszę jego głos- powiedziałem podnosząc głowę w górę, a mój wzrok spoczął na oknie

- Czy zwariowałeś? Zdecydowanie tak- znów usłyszałem ten piękny głos

Moja głowa momentalnie obróciło się w tył, a mój wzrok spoczął na postaci stojącej w drzwiach. Długa szpitalną koszula sięgała mu za kolana, a na stopach posiadał szpitalne kapcie. Jego twarz nie była już tak blada jak zazwyczaj, co mnie trochę zdziwiło.

- Thomas- wyszeptałem wstając, a moją dłoń przejechała po mokrym policzku

Staliśmy chwilę w ciszy patrząc na siebie, a już po chwili obaj ruszyliśmy z miejsca. Rozłożyłem dłonie, a po niespełna sekundzie poczułem jak jego drobne ciało wtula się w mój tors. Zamknąłem go w szczelnym objęciu, po czym mało dyskretnie zaciągnąłem zapachem

- Ty żyjesz- powiedziałem przez łzy

Thomas zacisnął dłonie na moich barkach, po czym odchylił głowę lekko w tył. Spojrzałem na niego błądząc po jego twarzy, a przez moją głowę przewijało się tak wiele pytań

- Jakim cudem udało mi się ciebie nie zabić- wyszeptałem roniąc kolejne łzy

- Rozmawiałem o tym z twoją mamą. Mówiła, że wilki nie zabiją osoby którą kochają, a będą ją chronić. Mówiła też, że to magiczna więź która nas łączy- wyjaśnił z ogromnym uśmiechem na ustach, a mój wzrok zjechał w dół

- Mogę?- wyszeptałem wprost w jego wargi

- Nalegam- odparł, a po jego policzku spłynęła łza

Przymknąłem oczy, a już po chwili poczułem jego ciepły oddech na moich ustach. Delikatnie otarłem się o jego wargi, zjeżdżając dłońmi w dół. Zacisnąłem dłonie na jego biodrach pogłębiając pocałunek, a z usta Thomasa wydobył się cichy jęk. Nasze języki otarły się, a pocałunek stał się bardzo łapczywy.

- Kocham cię- wyszeptałem pomiędzy pocałunkami, a moje dłonie zjechały niżej

Nie, nie na tyłek. Boje się, że dostanę za to w pysk

- Jezu śmiało- wyszeptał chwytając za moje dłonie, po czym przesunął je w dół

Mruknąłem mu zadowolony w usta, a nasz pocałunek stał się namiętniejszy. Zacisnąłem dłonie na jego pośladkach, a Thomas ochoczo zarzucił mi dłonie na szyję. Wplątał swoje chude palce w moje ciemne włosy, a ja zapomniałem gdzie jestem.

Teraz liczy się tylko on

- Zaraz znów rzucę cię o ścianę jak nie oderwiesz się od mojego syna- powiedział niski głos z wyraźną wrogością

I po tych słowach przypomniałem sobie kolejny szczegół. Pamiętam jak rzuciłem się na Thomasa i nosem przejeżdżałem po jego brzuchu, aby uśmierzyć ból. Myślałem że to pomoże, więc robiłem to nie zważając na nic dookoła. Wtedy po paru minutach poczułem jak ktoś chwyta za moją sierść i rzuca mnie o ścianę.

Już wiem czemu boli mnie cała prawa strona

Momentalnie oderwaliśmy się od siebie, po czym z przerażeniem spojrzeliśmy w tamtą stronę. W drzwiach stali nasi rodzice. Moja mama, tata, i pani Amber patrzyli na nas z rozbawieniem, a ojciec Thomasa z zaplecionymi dłońmi na piersi posyłał mi wrogie spojrzenie

- Co ci mówiłem Thomasie- rzucił podchodząc do swojego syna, po czym pokierował go w stronę łóżka- Twoje ciało już nie jest takie silne. Musisz dużo odpoczywać- dodał już czulej

- Boże tato, daj spokój- przewrócił rozbawiony oczami

- Nie jest już tak silny?- zapytałem spoglądając na resztę- O co chodzi? I czemu wcześniej na pytanie mojego ojca czy się udało zaprzeczyłeś kręcąc głową...i czemu

- Dylan- przerwał mi Thomas, spojrzałem na chłopaka siedzącego na łóżku, a ten od razu poklepał wolne miejsce obok jego nóg- usiądź, wyjaśnię ci wszystko

Zmarszczyłem brwi, jednak bez żadnej dyskusji jak wytresowany pies ruszyłem w jego stronę. Usiadłem na białej pościeli zaraz obok jego nóg, a w tym samym momencie usłyszałem jak ktoś wchodzi do pokoju

Od razu spojrzeliśmy w tamtą stronę a naszym oczom ukazała się pani Emma, która w skupieniu niosła tace z kawami. Kobieta delikatnie odłożyła je na mały stolik, po czym obróciła się w naszą stronę

- Przyniosłam wam kawy. O Dylan już wstał...jak się czujesz?- zapytała podchodząc do Amber i podając jej plastikowy kubek kawy

- Trochę zdezorientowany, bo nie rozumiem o co tu chodzi- wyjaśniłem drapiąc się po głowie po czym spojrzałem na Thomasa- Właśnie! Musimy dorwać Jansona!

- Tym już zajmuje się policja- wtrącił ojciec Thomasa, a po jego głosie zrozumiałem, że na pewno wezmą się za to na poważnie

- Oby szybko go dorwali...- wyszeptałem chwytając dłoń Thomasa, a mój wzrok utkwił w jego czekoladowych oczach- Mam nadzieję, że nic ci nie zrobił....

Thomas uśmiechnął się lekko, a widząc jego spokojny wyraz twarzy zrozumiałem, że wszystko jest okey... niestety tak było tylko na moment. Po chwili jego mina spoważniała, a wzrok spoczął na naszych dłoniach. Zmartwiło mnie to, więc od razu uniosłem wzrok na resztę

- O co chodzi?- zapytałem zniecierpliwiony- i czemu on cię porwał

- Dyl- wyszeptał Thomas chwytając moje obie dłonie. Spojrzałem na niego, a widząc jego spokój na twarzy lekko się rozluźniłem- Janson porwał mnie, aby zdobyć moje DNA. Było mu potrzebne do stworzenia antidotum na jad wampira

- Poczekaj- przerwałem mu- tyle zachodu o twoje DNA? Nie mógł zapytać?

- Potrzebował królika doświadczalnego- wzruszył ramionami, po czym posłał mi mały uśmiech pokazał swoją rękę. Na zgięciu widniała mała kropka

Dopiero po chwili wszystko do mnie dotarło. Zrozumiałem, że Janson wstrzyknął mu te antidotum. Kolejne wspomnienia trafiły we mnie, a przed moimi oczami pokazał się najstraszniejszy widok. Widok Thomasa jak wił się z bólu

Momentalnie spojrzałem w jego oczy z szokiem, po czym bez żadnego zastanowienia przytuliłem chłopaka do siebie. Ułożyłem jedną dłoń na pyle jego głowy, natomiast drugą na jego plecach. Chłopak był lekko zdezorientowany jednak po chwili od razu oddał uścisk

- Przepraszam- wyszeptałem wtapiając palce w jego blond włosy

- Nie masz za co przepraszać- odparł bardzo delikatnym tonem- ale mógłbyś mnie tak mocno nie ściskać? Jako stuprocentowy człowiek mam teraz delikatniejsze ciało niż wtedy, gdy byłem wampirem

- Przepraszam- powtórzyłem się

Oderwałem się na długość ramion od chłopak. Patrzyłem w jego czekoladowe oczy, a na mojej twarzy zagościł uśmiech. Kocham patrzeć na jego rozweseloną twarz, dlatego nie pozwolę, aby ktoś go skrzywdził

Będę go chronić własną piersią

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Wróciłam po przerwie, której nawet nie panowałam robić. Nie chce teraz zabrzmieć, jakbym chciała zwrócić na siebie uwagę, ale ostatnio w moim życiu trochę się dzieje, więc z góry przepraszam za brak regularności

Normalnie życie mnie mnie

Sorry za błędy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro