78

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Paula:

- Tak, naprawdę nie trzeba- powiedziałem do słuchawki telefonu

- Pamiętaj, że to żaden problem. W końcu to moja praca- rzucił Robert na co przewróciłem oczami

- Naprawdę nie musisz przyjeżdżać po mnie tą durną limuzyną. Od tego mam rower...czas zadbać o środowisko- odparłem, a w słuchawce usłyszałem głośne westchnięcie

- Dobrze, rozumiem. Przekaże twoim rodzicom, że chcesz wracać sam

- Dziękuję- rzuciłem po czym rozłączyłem się. Schowałem swój telefon do kieszeni spodni i bez większego namysłu chwyciłem za kierownicę. Szczerze to chce się przejść...najlepiej jak najdłużej, aby nie widzieć tego strasznego miejsca w którym mieszkam

I może niektórzy wyśmiali by mnie, że nie chce się do nich przyznawać, bo w końcu mój ród jest jednym z najstarszych i najbardziej szanowanych. Jednak ja będąc w tej rodzinie widzę jakie rzeczy dzieją się za kurtyną cudownej eleganckiej "rodziny". Na zewnątrz pokazują swoją nieskazitelną maskę, jednak gdy tylko drzwi posesji zamkną się przed światem zaczyna się istny chaos.

Intrygi, zdrady przyjaciół, łapówki...no ale kto by ich o to osądzał. Przecież mój ojciec jest zwykłym filozofem, a matka śpiewaczką operową. To nie możliwe aby ONI coś takiego robili. Przecież tak ułożeni ludzie nie brudzili by sobie rąk...nic bardziej mylnego

Jak to mówią...cicha woda brzegi rwie

Brzydzę się nimi dlatego uważam iż nie powinno się oceniać ludzi po plotkach.

Westchnąłem ciężko wchodząc do parku, a na moją twarz padł lekki powiew świeżego wieczornego wiatru. Kocham to miejsce. Ono samo w sobie jest piękne i prawdziwe. Natura jest piękna.

Niekontrolowanie uśmiechnąłem się pod nosem ustając w miejscu, a moja głowa samoistnie odchyliła się w tył. Na powrót zaciągnąłem się świeżym powietrzem, po czym z ulgą wypuściłem przez buzię.

- Czas wrócić do rzeczywistości- powiedziałem z niechęcią sam do siebie. Miałem już stawić pierwszy krok, aby na powrót ruszyć do piekła inaczej zwanego "domem", jednak nagle poczułem coś niepokojącego

Coś mnie szarpie za nogawkę

Zmarszczyłem brwi, po czym od razu spojrzałem w dół patrząc na małego oprawce. Jego krótka i tawrda sierść w trzech kolorach brązowym, białym i czarnym delikatnie lśniła odbijając światło latarni. Jego pyszczek uniósł się w górę, a oczy delikatnie zamigotały. Język wystawał na zewnątrz i wierzcie mi lub nie, ale widzę jego piękny uśmiech. Poza tym krótki ogon energicznie ruszał się to w prawo to w lewo

- Ollio?- zapytałem niedowierzając, a pies od razu zaszczekał

Uśmiechnąłem się szeroko, po czym opierając rower o ławkę schyliłem się do psa od razu głaszcząc. Pies od razu dał się pogłaskać co utwierdziło mnie w przekonaniu iż to Ollio. Oczywiście ta rasa psów jest przyjazne dla ludzi, jednak ten różni się od innych. Jeszcze jak się nim zajmowałem wyćwiczyłem u niego pewną taktykę. Najpierw daje pogłaskać się za uchem, a później obraca się wokół własnej osi głośno szczekając

To naprawdę mądry pies

- Ollio!- usłyszałem zdyszany krzyk

Moje ciało momentalnie się wzdrygnęło na ten ciężki a zarazem przyjemny głos. Mimowolnie obróciłem głowę w prawo, a moim oczom ukazał się wysoki blondyn. Miał on na sobie czarny golf, tego samego koloru spodnie i brązowy płaszcz który sięgał mu do łydek. Wyglądał w tym wydaniu idealnie. I chyba nie mogłem nic na to poradzić, że na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech. Szczególnie teraz gdy wydaje się lekko zmęczony i przestraszony

David

Kolejny przykład na to iż nie powinno się oceniać ludzi po plotkach. Zawsze wierzyłem w to, że ten "straszny" król piekła jest tak naprawdę dobry. I nie myliłem się...przynajmniej mam taką nadzieję.

Jeśli okaże się, że jego zachowanie też jest sztuczne to załamie się z jednego prostego powodu. Moje serce zaczyna przy nim szybciej bić

Cholerne zauroczenie

- Cześć- powiedziałem prostując się. David przez chwilę stał w milczeniu dokładnie przyglądając się mojej sylwetce, a po moim ciele przeszły dreszcze. Robił to tak powoli jakby chciał zapamiętać każdy skrawek mojego ciała

- Paul...cześć- wyszeptał po chwili, a ja jego kącik ust uniósł się lekko w górę- Nie spodziewałem się, że cię tu spotkam

- Czytasz mi w myślach? Chciałem powiedzieć dokładnie to samo- odparłem przez lekki śmiech, a mężczyzna zawtórował mi

- Uwierz, chciał bym wiedzieć co chodzi ci po głowie

- Nudził byś się. Jestem nudny- rzuciłem obracając się w jego stronę. David patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem, a ja czułem jak z sekundy na sekundę robi mi się gorąco

- Nie jesteś nudny. Mówię serio, spotkałem wielu ludzi i jeszcze nigdy nie zdażyło mi się spotkać tak tajemniczej osoby- powiedział, a ja jedyne co mogłem zrobić to uśmiechać się- Wracasz z pracy?

- Tak. Właśnie skończyłem zmianę

- Pewnie spieszysz się do domu- wyszeptał, a mój uśmiech automatycznie spełzł z mojej twarzy- powiedziałem coś nie tak?

- Nie, wszystko jest okey. Po prostu nie chce mi się wracać i najchętniej pobył bym na świeżym powietrzu- wyjaśniłem, a już po sekundzie poczułem jak Ollio szarpie mnie za nogawkę. Spojrzeli w dół, a widząc jego wesoły pyszczek i ja się uśmiechnąłem- Ollio! Tęskniłem za tobą- dodałem schylając się, aby znów go pogłaskać

- On za tobą też tęsknił- rzucił, a ja automatycznie spojrzałem w jego stronę- Cały czas jak idziemy na spacer idzie w stronę sklepu gdzie pracujesz

- Serio?

- Tak. Parę razy byliśmy pod sklepem

- Czemu nie weszliście?- zapytałem udając oburzonego. Mężczyzna westchnął, po czym usiadł na ławce obok której oparłem rower

- Nie weszliśmy, bo albo ciebie nie było, albo miałeś klientów. Nie chciałem ci przeszkadzać- wzruszył ramionami

Przewróciłem rozbawiony oczami, po czym wstając skierowałem się w stronę ławki. Bez mniejszego namysłu usiadłem obok blondyna, a Ollio zajął miejsce pomiędzy nami

- No wiesz co? Żeby tak nie wpaść z odwiedzinami?- rzuciłem udając wkurzonego co skutkowało jego cichym rozbawieniem

- Następnym razem wejdziemy

- Koniecznie- zagroziłem palcem

David uśmiechnął się, unosząc wzrok na mnie, jednak jego głowa nadal była skierowana lekko w dół. Mężczyzna przegryzł dolną wargę, błądząc wzrokiem po mojej twarzy, a ja znów poczułem to przyjemne ciepło

Cholera

- Czemu akurat do tego parku się wybraliście?- zapytałem chcąc przerwać ciszę

- Niedaleko wykupiłem mieszkanie w apartamencie- wyjaśnił, a ja posłałem mu zdziwione spojrzenia- No wiesz. U mnie w piekle jest....duszno. Tutaj Ollio ma warunki do biegania.

- To miłe, że tak o niego dbasz- rzuciłem nie ukrywając podziwu- A gdzie dokładnie mieszkasz?- dopytałem i dopiero po chwili zdałem sobie sprawę jak to może brzmieć- Znaczy...

- Tam ulicą prosto i na lewo- przerwał mi jak gdyby nigdy nic- Jak chcesz możesz czasem wpaść. Tylko w recepcji musisz powołać się na moje imię. Inaczej cię nie wpuszczą- wyjaśnił na co ze zdumieniem kiwnąłem głową- albo wiesz co. Powiem aby dopisali cię do listy moich gości

- Serio zrobisz to?- zapytałem przez lekki śmiech

- A czemu miałbym tego nie zrobić?- wyszeptał głębokim tonem, a ja dziękowałem Bogu, że zdążyłem usiąść. Moje nogi były teraz jak z waty.

Czemu on musi mieć taki piękny głos

Mężczyzna obrócił się lekko w moją stronę kładąc jedną dłoń na oparciu, natomiast ja dalej trwałem w bezruchu. Patrzyłem w jego piękne oczy oderwany kompletnie od rzeczywistości, a na moje usta zaczął cisnąć się mały uśmiech. Prawie niewidoczny uśmiech, jednak z całą pewnością on go zauważył

- Nie patrz się tak na mnie- wyszeptałem przegryzając dolną wargę

- 'Tak' czyli jak?

- Tak przenikliwie, czuję jakbyś robił mi prześwietlenie- wyjaśniłem, a ten zaśmiał się

Pomiędzy nami znów zapanowała cisza, a ja wpatrywałem się w piękną twarz blondyna. Na jego profil padało światło latarni, przez co jego żuchwa została uwydatniona. Nie wiem czemu, ale strasznie lubię tą część u faceta. Może jest to spowodowane tym iż moje ciało jest wątłe i tylko wysportowane mężczyźni mają tak pięknie uformowane twarze

- Teraz ty się tak na mnie patrzysz- zauważył, a ja od razu się ocknąłem. Nabrałem powietrza odchylając się w tył, a w zamian znów usłyszałem ten piękny śmiech

- Zamyśliłem się- odparłem zakładając dłonie na piersi- i przestań się śmiać- dodałem a ten wzmocnij śmiech

Przewróciłem oczami opierając się o ławkę, aby pokazać moje wkurzenie, jednak to nie pomogło. W między czasie Ollio zeskoczył z ławki biegnąc do jakiegoś gołębia, a ja jeszcze bardziej naburmuszyłem się.

- Oj no nie obrażaj się- powiedział opanowując śmiech. Delikatnie obróciłem głowę w jego stronę, a gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały on znów to zrobił

Znów wybuchł głośnym śmiechem, a ja tylko cudem opanowałem swój uśmiech. Chciałem mu pokazać jak bardzo jestem zły chodź tak naprawdę cieszyłem się widząc jego rozbawioną minę i słysząc jego melodyjny śmiech. No ale skoro on nie ma zamiaru się opanować ja muszę działać inaczej. Lata życia przy boku krętaczy dużo mnie nauczyły i teraz wiem, że pewne zachowania u ludzi trzeba wymusić

A ja znam bardzo przyjemny sposób aby to zrobić

David dalej się śmiał, a ja z kamienną twarzą obróciłem się w jego stronę. Uniosłem swoje dłonie, a już po chwili wylądowały po obu stronach jego twarzy. David przestał się śmiać nie rozumiejąc o co chodzi, a ja od razu przystąpiłem do wykonywania mojego planu. Przesunąłem palce dalej w stronę jego szyi, a już po chwili przyznałem się do jego twarzy. Blondyn rozszerzył oczy patrząc na mnie z niedowierzaniem, jednak nim zorientował się co chce zrobić było już za późno. Moje usta przylgnęły do jego miękkich warg, a w zamian usłyszałem ciche gardłowe jęknięcie

Przymknąłem oczy poruszając ustami, a David bez chwili namysłu zaczął oddawać pocałunek. Rozchyliłem usta wpuszczając jego język, a dłoń blondyna wylądowała na moim kolanie. Wzdrygnąłem się lekko, a jego cwany uśmiech wyczułem pomiędzy pocałunkami. Z każdą kolejną sekundą robiło mi się gorąco, a dreszcze co jakiś czas przechodziły po moich plecach. Na przedramieniu pojawiła się gęsia skórka i chyba nie muszę mówić, że nie jest to spowodowane niską temperaturą

Niestety nic nie trwa wiecznie

Po chwili zmuszeniu nabraniem świeżego powietrza oderwaliśmy się od siebie na odległość paru centymetrów, a nasze ciepłe oddechy mieszały się ze sobą. Mój wzrok błądził po jego twarzy i chyba nie mogłem nic na to poradzić, że na moje usta wkradł się cwany uśmiech. Jego oddech był przyspieszony, policzka czerwone, a oczy lekko błyszczały

Kto by się spodziewał, że taki zwykły wilk jak ja doprowadzi króla piekła do takiego stanu

- W końcu jesteś cicho- wyszeptałem zadowolony zabierając swoje dłonie

- Jeśli w taki sposób masz zamiar mnie uciszać to częściej będę się śmiał- odparł wyginając usta w lekki uśmiech, a ja parsknąłem śmiechem

Pomiędzy nami nastała cisza i nie była ona niezręczna. Wręcz przeciwnie. Była ona bardzo relaksująca. Samo patrzenie na niego bardzo mnie odpręża....i mimo, że nie znamy się długo to ja i tak mam wrażenia jak bym znał go od wieków.

- Ktoś chyba do ciebie dzwoni- powiedział po chwili wyrywając mnie z zamyślenia

- Hmm?- jęknąłem nadal nie kontaktując

Blondyn pokręcił rozbawiony głową odsuwając się lekko w tył, po czym kiwnął w kierunku mojego biodra. Zmarszczyłem brwi, jednak od razu spojrzałem w dół. Oh świetnie! Kto przerywa w takim momencie. Lekko zirytowany śięgnąłem do kieszeni moich spodni, po czym wyciągnąłem mojego iPhona. I dobra, może wcześniej byłem lekko zirytowany, jednak gdy tylko zobaczyłem na wyświetlaczu napis "Mama" moje wkurzenie sięgnęło zenitu.

- Tak?- zapytałem przystawiając telefon do ucha

- Gdzie jesteś?- w słuchawce rozległ się jej poirytowany głos

- W parku

- Wracaj do domu

- A co? Martwisz się?- parsknąłem śmiechem wiedząc, że ją to wkurzy

- Tak. Nie wiem co robisz...czy czasem nie pijesz po kątach i czy czasem nie przyniesiesz wstydu naszenu rodowi- wyjaśniła, a ja przewróciłem oczami

To takie typowe u niej. Zawsze liczyło się tylko nazwisko dlatego nigdy nie miałem normalnego dzieciństwa... nawet przyjaciół w szkołach miałem podstawionych. Przykre

- Nie pije alkoholu

- Tego to nie wiem. Wracaj w tej chwili do domu. Wy nastolatkowie jesteście nieprzewidywalni- i z tymi słowami rozłączyła się

Głośno wzdychając oderwałem telefon od ucha od razu blokując go, po czym na powrót wsunąłem do kieszeni spodni. Obróciłem głowę w bok, a mój wzrok spoczął na blondynie, który z zaciekawieniem przyglądał mi się

- Mama?- zapytał

- Tak, niestety muszę wracać do domu- wyjaśniłem z widoczną niechęcią, po czym wstałem z ławki

Blondyn również zrobił to samo co ja, a pomiędzy nami nastała cisza. Obaj patrzyliśmy na siebie z lekkim uśmiechem, jednak żaden z nas nie chciał się odezwać. Tak jakbyśmy chcieli smakować tą chwilę. Niestety rzeczywistość jest brutalna i kiedyś tak czy siak trzeba do niej wrócić

- To...- zaczął drapiąc się po karku- chyba będziemy musieli się pożegnać

- I tak niedługo znów się spotkamy- odparłem nie chcąc odchodzić smutny

Westchnąłem ciężko, a w tym samym momencie podbiegł do nas Ollio. Spojrzałem w dół na psa, a widząc co trzyma w pysku zmarszczyłem brwi

- Ollio wypuść tego gołębia!- krzyknął David od razu klękając przy psie

Mężczyzna od razu zajął się ratowaniem na wpół żywego gołębia z paszczy Ollio, a ja w tym samym momencie ruszyłem po rower. Stanąłem z jednośladem naprzeciwko Davida, po czym z zaciekawieniem oglądałem całą tą scenką

- Leć- powiedział wypuszczając gołębia, po czym znów spojrzał na psa- A ty dziś za karę nie dostaniesz chrupek- dodał wskazując na niego palcem

- Ollio ja ci przyniosę- odparłem przez lekki śmiech

- Nie rozpieszczaj mi go- powiedział wstając, jednak jego głos nie był groźny... był nadwyraz przyjemny- musi dostać karę, prawie zabił niewinnego gołębia

Przewróciłem rozbawiony oczami, po czym znów spojrzałem w piękne oczy blondyna. Między nami znów zapanowała cisza, a ja nie wiedząc co robić po prostu trwałem tak w bezruchu.

- Mam do ciebie prośbę- rzucił po chwili

- Proś o co chcesz- rzuciłem pewnie. David skinął głową po czym sięgnął do kieszeni swojego płaszcza. Nie minęła chwila, a blondyn wyciągnął w moją stronę odblokowanego iPhona

- Dasz mi swój numer? No wiesz...w sobotę mamy się spotkać, a ja nie wiem jak się z tobą skontaktować- wyjaśnił niepewnie, a na moje usta wkradł się lekki uśmiech

- Jasne- rzuciłem i bez chwili namysłu zabrałem jego telefon od razu wpisując swój numer i zapisując jako "Paul"- Proszę

- Dzięki- powiedział zabierając telefon, po czym schował go do kieszeni płaszcza- To...widzimy się na sobotnim spotkaniu?

- Tak- kiwnąłem głową zaciskając dłonie na kierownicy- To do zobaczenia David

- Oby jak najszybciej- odparł z lekkim uśmiechem, a ja od razu go odwzajemniłem

Z trudem ruszyłem z miejsca po czym wyminąłem blondyna. Z miękkim nogami stąpałem po twardej ziemi, gdy nagle coś sobie uświadomiłem

- David- powiedziałem. Obracając się w jego stronę. Mężczyzna od razu obrócił posyłając pytające spojrzenie- nazywaj rzeczy imieniem

- Czyli?- dopytał marszcząc brwi

- To nie "sobotnie spotkanie"....To randka- wyjaśniłem unosząc pewnie głowę

David pokręcił rozbawiony głową, po czym spojrzał głęboko w moje oczy

- W takim razie widzimy się w sobotę na randce - odparł, a ja znów poczułem to przyjemne ciepło

Co on ze mną robi?!

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Sorry za błędy

W następnym rozdziale będzie Briam

2/2

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro