Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Ja usłyszałem tak dobrze znany mi odgłos odbezpieczanej broni...

Smith wyrwał mój telefon i zakończył połączenie. Odrzucił urządzenie na drugi koniec pokoju. Jednak ono się nie rozbił, więc miałem pewność, że lokalizacja nadal jest włączona.

Przyłożył mi pistolet do gardła.
-Do kogo dzwoniłeś?!
-Do nikogo...
-Hm... Nie chcesz mówić. Dobrze w takim razie zasługujesz na karę. Ubieraj się bez sztuczek.

Posłusznie przebrałem się w seksowny strój. On odrzucił mnie na koniec pokoju. Włączył nagrywanie w telefonie, aby udokumentować swoje "osiągnięcie".

Zaczął szarpać tymi ubraniami.
-No to się troszkę zabawimy. - zaśmiał się gorzko.

Zaczął mnie bić. Nie umiałem się bronić. Wszędzie była moja krew. I znów to zrobił. Zgwałcił mnie...

Krzyczałem, ale nikt kto mógłby mi pomóc nie słyszał mnie... Dostałem z liścia, za to, że wyzwalem go od psychopaty.

Krzyczałem. Byłem bezradny. Wreszcie sobie coś przypomniałem. Nr przeszukali mnie nawet, ale rozwiązali mnie.

Szybko wyciągnąłem pistolet i momentowo go odbezpieczyłem. Przyłożyłem mu broń do gardła.
-Nie baw się zabaweczkami, bo jeszcze sobie krzywdę zrobisz.- zaśmiałem się.

Zauważyłem, że to nie jest prawdziwy pistolet. Mój był jednak najprawdziwszy. I właśnie celowałem nim w jego gardło.

-No to teraz my się pobawimy.- nadal wszystko się nagrywało, ale trudno.
Przynajmniej będę miał pamiątkę.

-Podnoś mój telefon zboku!- wykrzyczałem.
Napastnik zaśmiał się gorzko.
-Możesz sobie pomarzyć.
-Zobaczymy ci będzie ci tak do śmiechu, gdy trafisz do pudła.

Sam się zdziwiłem, że potrafiłem mu tak dopowiedzieć.
-Oddalasz się tak bardzo od prawdy, Monet. Hah. Nie znajdą cię tu! Nie masz lokalizacji!
-Tak? Zobaczymy.

-Chcesz mnie zabić? Ciekawe co Marge zrobi jak się dowie... Hm. Zastanówmy się. No nie wiem wydrapie ci oczy? Hah za mało. Zamorduje cię.

Zaśmiałem się opętańczo.
-Myślisz, że jej drobne ręce mógłby mi coś zrobić?
-Jak mnie ktoś skrzywdzi to zamieni się w potwora.

Właśnie zobaczyłem, że nadjeżdżają samochody i motory. Do pomieszczenia wbiegli wspólnicy Smitha.

Ja już zdążyłem się przebrać nadal celując bronią w mojego porywacza. Już miałem na sobie bluzę i jeansy.

-No i co mi zrobią twoi chłopatasie, co Smith? Postraszą zabawkami?- zakpiłem.

Wtedy wszyscy naraz wyjęli prawdziwe pistolety. Smith też.
Do ruiny wbiegli moi bracia, zakładam, że Hailie i Aurora zostali w samochodzie z ochroniarzem.

-O zjawiła się rodzinka. Idealnie. Od razu będę miał wszystkich braci Monet z głowy. Sami podają mi się na talerzu.

W pomieszczeniu pojawił się Tony i Dylan z bronią. Will i Vincent wbiegli pełni determinacji do uwolnienia mnie spod rąk tych skurwieli.

-Opuśćcie broń, bo chłopak zginię!- zawołał największy z ludzi Smitha. Dylan i Tony posłusznie upuscili pistolety pod swoje nogi.

Ja nadal trzymałem swój.
-No na co czekasz, Monet? Masz mnie. Celujesz w moje serce. Wiesz jak to się skończy gdy strzelisz. No dalej.

Padł strzał tyle, że z pistoletu jednego ze wspólników. Skutecznie uniknąłem kulki, która trafiła w innego człowieka Smitha, który stał za mną.

-A ty? Na co czekasz? Dlaczego nie strzelasz? Co masz do stracenia? I tak mam dość życia. Po tym co mi zrobiłeś to sam miałem się zabić. No dalej, próbuj!

Sprowokowałem go. Wycelował swój pistolet...

---------------------------------------------------------

Hejaaa! Wlatuje pierwszy rozdział drugiej części o historii Shane'a Moneta! Jeśli nie czytałeś pierwszej części serdecznie zapraszam na mój profil : Shane_Monet16
Tytuł pierwszej części: Shane Monet. W potrzasku duszy (1). Zapraszam! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸❤️‍🔥

(500 słów ♥️)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro