Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Łzy spłynęły po moich policzkach. Kocham Ethana, ale ten "debil" boli...

Mój telefon upadł, a on szybkim ruchem go podniósł i przeczytał wiadomość.
-Ethanie proszę podaj mi ten telefon.

Chciałem zaprotestować, ale Vince już sięgał po telefon. Krztusiłem się łzami. Ethan szybko podał mu komórkę i przytulił mnie.
-Ciiii... Malinko. To suka. Nie zasługiwała na ciebie...- szepnął.

Uspokoiłem się i przytuliłem go mocno.
-Nienawidzę się za to, że dałem jej się tak omotać. -krzyknąłem.
-To nie twoja wina, młody. -powiedział Will.

Cam wziął telefon i wybrał numer do Tonego. Rozmawiali. Darł się na niego. Boże. Wystraszyłem się bardzo i zacząłem trząść.

Ethan natychmiast mnie przytulił i pocałował w czubek głowy. Udało się mnie uspokoić dopiero po długim namiętnym pocałunku od Ethana.

Od razu moje serce stopniało. Przytuliłem go mocno. Po chwili każdy usnął. Tylko ja nie mogłem spać. Ethan też.

Głaskał mnie po głowie. W końcu usnąłem.

                             ***

Obudziłem się przykryty kocem na kanapie sam. Nikogo nie było w okół. Spojrzałem na zegar. Siódma rano. Wstałem i zauważyłem, że siedzą w kuchni.

Przywitałem się z wszystkimi i poszłem się przebrać. Ubrałem to co zawsze i poszedłem na siłownię z moim kwiatuszkiem.

Rozmawialiśmy, a ja byłem blady od nadmiaru ćwiczeń. W końcu zakręciło mi się w głowie i straciłem przytomność.

Obudziłem się w salonie, a obok mnie siedzieli wszyscy.
-C-co się stało?
-Zbyt się przemęczyłeś ćwiczeniami. Proszę nie rób tak więcej. - powiedział Ethan.

Kiwnąłem głową i przytuliłem się do niego. Dzisiaj mamy się spakować. Poszedłem, więc na górę i wyjąłem czarną dużą walizkę. Spakowałem kilkanaście bluz i podkoszulek. Pięć par spodenek i kilka jeansów. Sporo dresów i skarpetki oraz bokserki.

Spakowałem do plecaka książki, ładowarkę, wodę, gumy do żucia, słuchawki, elektryka, papierosy i zapalniczkę, okulary przeciwsłoneczne, rzeczy do higieny jeszcze wrzuciłem do walizki oraz notatnik z książką, którą właśnie pisze wpakowałem do plecaka.

Wbiegłem na dół z bagażem, a potem pomogłem dziewczyną i Ethanowi. Już wszyscy. Will, Hailie i Mia wsiedli do samochodu.

Wszyscy swoje bagaże zapakowaliśmy właśnie tam. Ja wsiadłem na swój motor, Vince na swój, a Ethan na ten, który mu niedawno kupiłem.

Jechaliśmy jak zwykle bez kasków. Zajęło nam trochę czasu, aby dojechać na lotnisko, ale w końcu podróż pojazdami się skończyła.

Przeszliśmy przez odprawe i parę minut później siedzieliśmy w samolocie. Ja z moim kwiatuszkiem, Will z Vincentem, a Hailie z Mią.

Ruszyliśmy. Co prawda dużo razy latałem samolotem, ale zawsze bałem się wylotu. Wtedy mój bliźniak brał mnie za rękę. Teraz go tu nie ma.

Ethan musiał zauważyć moje zdenerwowanie, bo złapał mnie za rękę i już po chwili lecieliśmy wysoko.

Lecieliśmy prywatnym samolotem, więc w przedziale nie było nikogo oprócz nas. Po chwili wyciągnąłem słuchawki i telefon. Ethan zrobił to samo.

Puściłem moja ulubioną playlistę na Spotify. Wyjąłem książkę pt."Dawca" Tess Gerritsen i zacząłem czytać.

Po półgodziny już mi się odechciało czytać. Za to zachwiałem trochę popisać... Wyjąłem notes i zapisałem prolog, bo uznałem, że tamta historia jest do dupy, więc wyjąłem nowy notes.

Ethan zajrzał mi przez ramię, a ja zarumnieniłem się bardzo...


---------------------------------------------------------

Hejaaa! Wlatuje osiemnasty rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba! Chciałabym około 3.00 w nocy albo wcześniej skończyć już tę opowieść! Także motywację w com mile widziane! Zapraszam do czytania! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸❤️‍🔥

(500 słów ♥️)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro