Dzień 3 część 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Ja przepraszam za to w mediach.)

8 Lipiec 2019 rok. Dzień trzeci - Skazani na siebie

/Per.Dipper/

-O stara. Ten towar jest sprowadzany prosto ze Smyka. Nie mogę ci oddać tego tak tanio. Jak chcesz Cleo de Nile to musisz mi oddać przynajmniej dwie karteczki z Clawdeen Wolf-powiedziałem wymachując siedmioletniej dziewczynce kolorową karteczką z ową Cleo z Monster High.

-Nie ma bata. Draculaura razy trzy musi ci wystarczyć-odparła mała robiąc w tym samym czasie balona z gumy.

Jebaniutka. Wie jak się targować.

Przygryzłem wargę i przeleciałem wzrokiem po całej sali, w której odbywały się śniadania, obiady i kolacje. Taka typowa stołówka, ale ładna. Znów mój wzrok zatrzymał się na twarzyczce małej dziewczynki o ciemnej karnacji z dwoma kitkami. Zuri chyba miała na imię.

Czy opłaca mi się taki układ?

Czy napewno chce ryzykować moją unikatową karteczkę?

Ale ona ma trzy...

EH DOBRA.

-Zgadzam się. Wiesz jak deal'ować mała-powiedziałem i dla przypieczętowania tego kontaraktu rodem z Pięćdziesięciu Twarzy Grey'a uścisnąłem jej mini dłoń.

I tak oto trzymam w rękach trzy piękne karteczki z Monster High. Nie pytajcie, nie jesteście w tym fandomie.
I myk do mojej, liczącej ponad sześćdziesiąt dziewięć karteczek kolekcji w pięknym sekatorze również z Monster High. Poza mymi karteczkami mam też pięć lalek i milion przyborów szkolnych, których nałogowo używam na mych studiach. Co studiuję? Eh. Nie mam się czym chwalić. Mam również piękny T-shirt z logo ów Monster High, który kupiłem na e-bay'u za dziesięć dolców. Targowałem się godzinę z takim zbokiem z Niemiec. Naszczęście ten pojedynek wygrałem ja, jak widać człowiek sukcesu, a nie jakiś gruby staruch, który żyje w piwnicy swojej matki i cały dzień w tej swojej ciemnicy ogląda anime fapiąc do tych przerysowanych panienek z za dużym biustem, które występują niemal w każdym anime. No, ale dla faceta nie istnieje takie pojęcie jak " za duże cycki ". Jak już to zawsze są dla nas za małe co prowadzi do nastoletniej depresji dziewczynek, które później zbierają godzinami na operację powiększenia cyców sprzedając i tak już nie modne od chyba epoki kredy fidget spinery. Swoją drogą ciekawe czy robią operację powiekszenia fiuta. Zapisałbym się. Taki staruch ma też prawdopodobnie pełno mang i plakatów, ale w sumie co mnie to obchodzi? A tak wracając do tematu mojego T-shirt'u to niestety dziś nie mogłem go ubrać, a to spowodu tych jebanych malinek na ciele. A więc co ubrał Dippusiek Pimpusiek? Golf. Jakby ktoś nie wiedział co to jest to taki przereklamowany sweter, który zasłania szyję. Nawet Mabel uznaje golf za kompletną tandetę i szajs. A mówiłem, że Mabel dostała nową ksywkę? Ostatnio pracuje w Ikei i z tej okazji nazwałem ją... Meblem. To czy przyjebała mi w ryj za ten pseudonim to już inna sprawa.

No i tak sobie siedziałem w tym czarnym golfie w sali przeznaczonej do konsumpcji jedzenia i jak można się było spodziewać konsumowałem naleśniki. Takie przyszne, z bitą śmietaną, jagodami i syropem klonowym rodem z typowych filmów, w których akcja dzieje się w USA. Dodam tutaj jeszcze, bo warto o tym wspomnieć, że od wieku dwunastu lat nie używałem widelca. Jak widzę widelec to mam ochotę się popłakać i to w całej nie dlatego, że za smarkacza naćpałem się grzybków halucynków z lasu i wymyśliłem sobie jakiegoś Billa Cyferkę, który nie miał kurwa absolutnie nic z cyframi, ale scenarzystom zabrakło pomysłów, i że ten ów Cyferka, Cipher, Sripher i jak kto woli powbijał we mnie widelce. Nie, wcale. A teraz jak się okazuje moją wyobraźnia twierdzi iż ów trójkąt istnieje i jest na tym samym statku co ja. Przez trzy godziny zastanawiałem się czy napewno niczego nie brałem, ale wynik mojego testu ciążowego... nie no, żart. Wynik moich badań na trzeźwość umysłu ciągle wychodził pozytywnie. Eh... muszę poćwiczyć mówienie do rzeczy, bo cały czas się rozgaduję w mych myślach sam kurwa nie wiem do kogo, bo ten zjeb, który stworzył to opowiadanie, chyba się SamotnyLudzikXD zwał to znów mi pamięć wymazał. Kurwa ja rozumiem, że jestem tylko postacią z kolejnego jej chujowego opowiadania, ale przepraszam bardzo ja chcę wiedzieć kim są moi niewidoczni stalkerzy. Kiedyś udało mi się poczytać komentarze tych stalkerów i jeden człek mi w pamięć zapadł. Chyba hefalumpxx. Komentuje wszystko jak leci. Iksde. FUCK ZNOWU SIĘ ROZGADAŁEM. A więc poraz setny wracając do tematu, gdy tak sobie żarłem naleśniki łyżką, bo widelców się boję zobaczyłem jego. Gościa przez, którego zostałem zmuszony do ubrania nerdowego golfa. Siedział na przeciwko mnie na skórzanej, zielonej kanapie, bo w tej stołówce właśnie takie były siedzenia. Szczerzył się i patrzył mi w oczy, a na białym stoliku stało jego żarcie w postaci... trójkątnego kawałka pizzy. Nie dość tego pizza była hawajska. Kto do chuja zakonnicy żre hawajską?! Ale jedno jest pewne. Od teraz preferuję kwadratową pizze.

-Zgiń, przepadnij, w piekło wpadnij suko, kurwo pojebana w dupe ruchana-przywitałem się grzecznie z blondynem.

-Ciebie też miło widzieć Dipper-odparł z takim " ;-; " na twarzy.

Ignorując fakt iż on dalej tam siedzi kontynuowałem jedzenie mych soczystych i słodkich naleśniczków, ale moja sielanka nie trwała długo bo oczywiście ten de-bill musiał się odezwać:

-Wiesz, że po śniadaniu statek ma się zatrzymać przy takiej wielkiej wyspie? Podobno mamy ją trochę pozwiedzać-

-Aha-oto odpowiedź ludzia, którego nie interesuje to co się do niego mówi, także jak ktoś wam tak odpowie to znaczy, że nie podziela waszych fantazji o gejach czy innych jednorożcach.

Nagle stało się coś przez co prawdę zszedłem na zawał. Normalny człowiek chwyciłby pizze w ręcę i kulturalnie zeżarł jak świnia. Hasztag Naboki, którego raz zjadłem na obiad, bo byłem głodny, a Stanek zostawił odpalonego grilla. No, ale ten człowiek to nie człowiek. To demon. I tem demon z szatańskim uśmieszkiem i błyszczącymi oczkami wpatrywał się w swój jak to mawiała prababcia, która zginęła gdzieś w Auschwitz podczas drugiej wojny światowej "najważniejszy posiłek dnia" i widelcem. Dobrze słyszeliście. WIDELCEM... dźgał ów kawałek pizzy. Wyglądał jak psychopata. W tej chwili miałem ochotę zrobić sobie spacerek po niestabilnej deseczce wprost do oceanu i rekinków tylko po to, by ewakuować się z tego w chuj wielkiego jachtu, a co ważniejsze ewakuować od tego psychola. No, ale ja tylko gapiłem się w jego stronę. Nagle jego wzrok został skierowany na moją, zajebistą osobę. Nie, ja wcale nie narcyzuję, ja tylko stwierdzam fakty.

-Co? Chcesz trochę?-spytał i z kawałkiem ochydnej, hawajskiej pizzy nabitej na widelec przystawił go do moich ust.

-Z-zabierz ten w-w-widelec ode mnie, bo przysięgam, że...-i nie dokończyłem, bo pan Bill wepchnął mi to jedzenie na widelcu do ust.

Moje ciało przeżywało właśnie szok termiczny, bo weszło w reakcję z widelcem. Bałem się co zrobi mi tym widelcem. Przekuje mi język? Błagam nie. Lecz on tylko wyciągnął mini trójząb Posejdona z mych ust pozostawiając w nich kawałek pizzy. Teraz przeżywałem szok psychiczny.

-Gryź-jego słowa zabrzmiały jak rozkaz rozstrzelania, czyżby ten ów placek z serem, jebanym ananasem i szynką był zatruty?

Jednak wykonałem jego polecenie z lekkim rumieńcem na twarzy. I szczerze? To było dobre.

-I jak?-spytał.

-D-dobfre-powiedziałem trochę nie wyraźnie przez jedzenie w moich ustach.

Ten na te słowa uśmiechnął się na pół ryjca, jakby mówił " Wiedziałem, że hawajska jest zajebista ", a ja w tym czasie przechwyciłem tego metalowego narzędzia tortur, przed którym rodzice nas przestrzegają, by nie wkładać go do kontaktu i wywaliłem gdzieś daleko na podłogę.
Ten spojrzał się na mnie pytająco.

-Nie. Lubię. Widelców-powiedziałem i wróciłem do jedzenia moich... ej! Gdzie moje naleśniki?!

Spojrzałem się na blondyna, który radośnie wcinał moje cudeńka moją łyżką. Łyżka do wyrzucenia. Ja zaś wziąłem sobie jego pizze . Bo mogę, ale to nie oznacza, że pizza hawajska jest dobra. Nie, wcale.

***

-Po lewej widzą państwo malownicze widoki dżungli zaś po prawej stronie...-i dalej nie słuchałem.

Znajdujemy się właśnie na tej wyspie, bezludnej wyspie i idziemy jej brzegiem. Ta wyspa serio jest ogromna. Taka jedna szósta tej idiotycznej Polski, a to i tak w chuj dużo. W sumie to jak tak teraz myślę to hej! Ludzie! Zamiast stawiać mury to wywieźmy uchodźców na tą wyspę i zorganizujmy im tu miasto. Generalniesama wyspa w sobie jest serio ładna. Takie dwa na dziesięć, a to jak na mojąocenę i tak dużo. Co do wyspy. Jej brzeg jest cały zasypany jasno-żółtym piaskiem, a woda piękna i przezroczysta, a w niektórych miejscach turkusowa z kolorowymi rafami pod jej powieszchnią niczym z Minecrafta. No, ale ja jako dziecko dwudziestego pierwszego wieku mam w dupie to co mnie otacza. Piasek jest szeroki na jakieś trzydzieści metrów szerokości, a później to już tylko palmy, egzotyczne drzewa, trawy, kwiaty. No dżungla. Swoją drogąWendy mi się gdzieś zapodziała. Pewnie jako suka szpanuje w tym swoim crop topie przy randomowych, bezmózgich osiłkach, przykład? Bill. No i tak sobiegrałem w Minecrafta idąc za grupą, gdy nagle poczułem coś zimnego i mokrego na moich plecach. Odwracam się. Patrzę na blondyna z głupim uśmieskiem, bo był zestresowany. W ręku trzymał wodę firmy " Żywiec Zdrój " w pół pełną, bo druga połowa jest na mnie.

-Co żeś zrobił?-w każdej chwilimogę wybuchnąć.

-N-nowiesz...-zabrakło mu języka w gębie.

-Czemu wylałeś ma mnie wodę?-Bez kija nie podchodź.

-No...-nie dokończył, bo mu przerwałem.

-Przez ciebie jestem cały mokry!-wkurzyłem się.

-Dipper, bo...-i znów mu przerwałem.

-Bo co? Bo lubisz się znęcać nad wszystkim co żywe i dokuczać?!-wrzasnąłem.

-Posłuchaj mnie idioto!-również się wkurzył, ale tak jakby zabolały go moje słowa.

-Nie mam zamiaru DEBILU-ryknąłem.

Zaczęliśmy się wykłucać, a czas mijał. Nagle usłyszałem dźwięk odpływającego statku. Spojrzałem hen daleko na wodę i zamarłem. Zresztą podobnie jak Bill.

Moje Ludki...

Jak to pisałam rozdział mi się usunął. KILL ME PLEASE.

Dajcie mi gwiazdki, bo je ćpam, aby rozdziały miały cringe i jakiś tam humorek.

Bye!^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro