~~Rozdział 30~~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W wiadomościach już od wczesnych godzin zaczęto  debaty na temat UA i ostatniego wydarzenia,, w którym to jeden z uczniów został porwany przez znajomą już od pewnego momentu "Ligę Złoczyńców". W trakcie czego nazwa ta została kilkanaście- jak nie kilkadziesiąt- razy skrytykowana, co na pewno nie wspomagało irytacji lidera tejże grupy przestępczej. Najpierw nie pasuje im przezwisko jednego z najniebezpieczniejszych zło czyniących tych czasów, a teraz przyczepiają się do miana, którym określają siebie "sojusznicy" Lächelna. 

Stukając palcami o blat, niebieskowłosy podniósł lekko głowę znad kieliszka, obdarowując swoim spojrzeniem  wybuchowego nastolatka, którego porwali na rzecz... W sumie nie ściśle określoną, ani nawet głównie wskazaną. Posiadali kilka powodów, dla których przyczynili się do tego czynu jak i trochę kolejnych, co do wyboru swojej ofiary. 

Pierwszym było wprowadzenie mediów przeciwko prestiżowej placówce edukacyjnej, ponieważ jak wielu z nas już wie mają one ogromny wpływ na dzisiejsze zdanie większości przeciętnych cywili, którzy czasem i bezmyślnie, jakby tylko z reguły słuchali się każdej najmniejszej rzeczy płynącej z ust reporterów.

Drugim pokazanie, że ta organizacja ani nie umarła, ani też nie spoczęła na laurach. Chcieli ukazać swoją siłę, znajomości i powiedzieć światu "Przed nami nie uciekniesz". Jakby ciągle i ciągle mieli UA w garści i nie puszczali, aby zobaczyć, jak ciekawskie dziecko, czy aby na pewno złapali tego "motyla". Wierzyli przecież w swoje możliwości jak nikt inny, nie wahali się przed kolejnymi wyzwaniami i to właśnie ukazali Japonii. Nie ma dla nich niedogodnych sytuacji, po prostu znajdą i zrobią rozróbę, będą prześladować aż po kres sławy tego liceum, może i dłużej... Kto wie, kto wie...

Trzecim i najmniej ważnym- Nomu. Oczywiście, mogli równie dobrze po "materiały" na nie po prostu wbiec do galerii, albo wyśledzić najnowsze "większe" wydarzenie, które miałoby się odbyć na terenie Japonii (jak na razie nie mieli ani ochoty ani odpowiednich informacji, aby znaleźć się w innym kraju i to tam pokazać swoją niemałą siłę). Jednak nie zawsze znajdziesz takie, które akurat będzie się nadawać do użytku na wielkie zmutowane stworzenie, bądź przypominające bardziej "ludzkie", które zwykli zwać 'kukiełką' bądź 'laleczką', choć- tu nie zaprzeczę- wyjątek stanowił od nich wszystkich Kurogiri, ale tu różnicę w postrzeganiu ich tworzy relacja, którą zdążyli stworzyć między sobą. 

Właśnie ostatnim z podanych powodów było porwanie akurat Bakugou. Jego nadprzyrodzona umiejętność i wytrenowane ciało spełniają niemal wszystkie wymogi, resztę przecież nadrobi psychiczny doktorek, zaczynając swoje skomplikowane (oraz niekiedy przedłużające się) eksperymenty. 

Mieli zdobyć jeszcze syna Endevoura i Yaorozou, ale jeśli oboje pozostaną jeszcze na trochę dłużej w placówce edukacyjnej, osiągną bardziej satysfakcjonujące dla złoczyńców wyniki, dzięki czemu mogliby od pominąć co poniektóre testy, jakie poddadzą agresywnego blondyna. Jeśli się mieli zastanowić to pierwszy z wymienionych po prostu dalej nie chce używać ognia, co działa na ich niekorzyść, ponieważ psychika to suka i z nią już tak łatwo nie zadrzesz. Dlatego też najłatwiejszym sposobem będzie pozostawienie go w UA aż do czasu, w którym oswoi się z tym, że MA dwa quirk i nie należą (jeszcze) to nikogo innego, jak jego samego. 

Przedstawicielka płci żeńskiej nie ma tej pewności siebie i zawziętości, jak i też brak jej większego potencjału z mocą. Oczywiście, jest wspaniała i ma potencjał, ale najpierw powinna go użyć jako ona, a nie jako bezmyślna imitacja siebie, która dopiero z czasem może zacznie nabierać charakteru (rzecz jasna- nie musi i zwykle tego nie robi, pozostając skorupą siebie). 

Myśli liderów tej grupy krążyły też nad Eijiro i nawet Fumikage, ale i jeden i drugi jeszcze się nie nadawał. Brakowało im tego czegoś, czym w tej chwili mógł pochwalić się blondyn. Tego jednego jedynego czegoś, co właśnie zrobiło kropkę nad "i". 

Nie no, co ja mówię? Całej klasie czegoś brakowało, aby móc w ogóle zostać wziętym pod uwagę! Nawet wiele pro herosów tego nie posiada! Jakby tylko w tych czerwonych tęczówkach rozpaliła się ta jedyna w swoim rodzaju iskra, która jak gdyby chciała oznajmić całemu światu "Wiem". To słowo posiadało na tyle wielką siłę, aby zwrócić uwagę każdego kto jej poszukuje. Jednak dlaczego ono? Dlaczego te jedne, jedyne, a nie inne? Dlaczego tylko tyle? 

Cóż... Niektórzy mają "Wiem co chce", inni "Wiem jak mam zamiar umrzeć", kolejni za to "Wiem po co tu jestem", a jeszcze bardziej różnorodna grupa posiadać będzie "Wiem do czego dążę". Jednak to właśnie ten agresywny blondyn mógł pochwalić się iskrą, która jasno i wyraźnie przedstawiała "Wiem", i nic więcej nie trzeba było. Te jedno słowo oznaczało, że wie co robi, czego pragnie, czego potrzebuje do tego. Jakby wiedział jak przygotuje się, zacznie, przejdzie przez to i skończy. Był pewien swoich decyzji, a ten płomień po prostu głosił, że się nie załamanie tak łatwo, że aby zmienić nawet najmniejszą część będzie trzeba wiele poświęcić, może i nawet "zbyt wiele".

Właśnie to jest potrzebne, aby utrzymać eksperyment w granicach "człowieczeństwa". Aby nagle nie eksplodował, nie zmienił się w kupkę brei, nie zniknął, nie zdziczał, nie przeobraził się w zwykłego podrzędnego Nomusa. Tak mało, a jednak tak wiele. 

Zdecydowanie i pewność siebie. 

Wtedy do akcji wkracza psychiczny doktorek, który powoli i uważnie utrzymuje ogień w tych oczach, "piorąc mózg", zmieniając wspomnienia i cel, który "niby sobie obrał". Nie jest to łatwa część, jej stopień trudności wychodzi poza zakres umiejętności normalnych, a nawet wykształconych lekarzy. 

Jednak zwykło kończyć się z pozytywnymi wynikami, a zwycięzcą ostatecznie zostawała Liga, zdobywając nowego sprzymierzeńca. 

- Guten Abend meine Kameraden!- przywitał się na starcie zamaskowany przestępca, wchodząc przed drzwi, zza których dochodził dziwny szum monitorów. W trakcie zamykania, widoczne był kawałek posłania i kilka stojaków, na których wisiały woreczki z najróżniejszymi płynami.- Und Guten Abend mein Spielzeung.- jego głowa zwróciła się na wściekłego przewodniczącego 1A, który skuty na wszelakie możliwe sposoby, siedział na dziwnym metalowym (i zapewne niewygodnym) krześle. 

Lächeln ubrany jak zwykle, nic nie różniło się od typowego wyglądu, który przedstawiał robiąc typowe dla siebie zamieszanie w mieście, czy gdzieś na jego obrzeżach, albo gdziekolwiek indziej, gdzie tylko by zachciał. Korzystał z "wolności", jak to zwykł mówić, gdy któryś z podrzędnych (i w większości jednorazowych) sprzymierzeńców zapyta o powód. 

Jego biało-czarna maska z uśmiechem posiadała wiele rys, naprawdę wiele, jakby każda misja dodawała od siebie co najmniej jedną, ale najbardziej widoczną było pęknięcie gdzieś na środku. Nie wyglądała jakby miała się zaraz rozpaść, ale za to gdyby ktoś postanowił w nią uderzyć kilka razy mogłaby skończyć rozłamana na pół, gdzie wreszcie dwa kolory zostałyby oddzielone. 

- Wie gehts' dir?- zapytał, a w jego głosie wyczuwalny śmiech, irytował zapytanego, który pociągnął kilka razy za łańcuchy (przyczepione do podłoża), jakby chcąc wyciągnąć z nich rękę i uderzyć- jak na razie- miłego przestępcę. Jednak w sumie... Czy ktoś kto Cię wyśmiewa jest "miły"? Może to już nie ten moment... Choć zielonowłosy nie ma na ten temat zdania, z jednej strony to z drugiej tamto. Rzeczy są jak moneta, ma różne strony, które są całkowicie przeciwne, patrzące na dwie strony świata, jakimi możemy określić tą "jasną" i "ciemną" według mediów. 

"Jasna" to pełna reflektorów, "dobra" i tych... Którzy zwą siebie bohaterami. Niby tacy dobrzy, jakby idealni, czyniący same wspaniałe i cudowne rzeczy, jakie niejedni określiliby mianem "szczodrych", "bezinteresownych" i "godnych naśladewnictwa".

"Ciemna" za to, to ta z zaułków, miejsc pogrążonych w cieniu tych wszystkich kłamców, zasłaniających zło. Nie, nie pozbywają się go, po prostu pokazując własną osobę, przechodzą przed to całe niedobro, jakby było czymś co można zamieść pod dywan. Właśnie ta strona jest pełna osób, które gdyby dostały szansę, zmieniłyby świat na o wiele lepsze i wspanialsze miejsce. Takie, w którym aż chciałoby się przebywać. 

Jednak los jest niesprawiedliwy, zabiera to co prawdziwie dobre, a zostawia chwasty, aby ktoś inny się nimi zajął, ale kto lubi zbierać śmieci? Niewielu znajdziesz takich ludzi, wręcz przerażająco mało, zważając na to, że tak wielu zwie się bohaterami. Jednak gdy to przestępcy się nimi zajmują, na swoje własne radykalne sposoby są ogłaszani mianem tych przeklętych i bez serca. 

Dochodzimy więc do momentu, w którym postawiamy pytanie... "Czy definicje się nie pozamieniały miejscami?"

- Nie ładnie się zachowujesz.- stwierdził aktor, podchodząc do nastolatka, jednak dalej pozostawiając między nimi metr przerwy. Nie tyle co bał się tego młodego człowieka, oj nie, nie. Nie był dla niego nawet przeszkodą, więc gdyby stał dosłownie przed nim, nie czułby w większości różnicy.- Mam nadzieję, że mein Spielzeug spodoba się nowa zabawa.- odparł, a w jego dłoni już trzymał niewielką strzykawkę z podejrzanym mlecznym płynem. Mimo iż maska zakrywała jego twarz, wszyscy mogli dostrzec ten sadystyczny uśmiech, jakby żadnego przedmiotu nie było. 

~~~

Licznik Słów: 1388

Data napisania: 02.08.2021

Data publikacji: 02.08.2021

Notka:

Zgadnijcie kto wrócił z wakacji, zabierając stamtąd wenę? Oczywiście, że Tsuki :>, ale wena już uciekła, więc trochę smutne no... Krótko tu była, ale nie będziemy się czepiać i tak długo wytrzymała w jednym miejscu.

Nie zapomnijcie o story time i innych rzeczach jakimi chcecie się podzielić,pytania i reszta takich też tu się nadaje==>

>Miłego dnia
-Ciao!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro