~~Rozdział 29~~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Białe pomieszczenie. Pomieszczenie? Wygląda to raczej jak pustka... A może jednak pokój? Nie wiem. Wszędzie ten śnieżny kolor, jakby niezałamany... Jest gdzieś jakiś punkt odniesienia? Ach... No tak... Zielonowłosy nastolatek pośród tego wszystkiego, wydaje się jakby dopiero się tu znalazł. Chyba to prawda... A może spał i się właśnie obudził? Nie wiem...

Dwójka małych dzieci przebiegła przez niego, jakby nie istniał. Och... Czyżby młody dorosły był duchem? A może tylko moim urojeniem? 

- Ha?- głos nastolatka wydawał się zagubiony jak on sam. Rozejrzał się wokół szukając czegoś innego pośród tej nieskazitelnej bieli, bolącej już w oczy. Jednak wzrok jego ponownie zwrócił się na młodych życiach, które budowali coś z piasku, siedząc w piaskownicy. 

Czy była ona tu od początku? Nie... Oni ją jakby rozwiali, rozrzedzili, a ta odstąpiła jak morze przed prorokiem. 

- ... To... Ja?- zapytał zielonooki, robiąc krok w stronę jednego z bawiących się. Gdy tylko wykonał ten gest wszystko wokół zajęła chwilowa biel, po której cały ten przerażająco nieistniejący pokój został zastąpiony placem zabaw w mieście. 

Wiele kolorów, żywych, brudnych i matowych. Neonowe bilbordy, głosy ludzi, którzy śpieszą się w swoje własne strony. Chyba godzina szczytu następuje, ponieważ gdzie nie spojrzeć tam istoty naszego gatunku, starające się wrócić do swoich ciepłych i bezpiecznych mieszkań. 

Jednak tym nie przejmują się bawiące się w piaskownicy dzieci, ani zielonowłosy nastolatek, przyglądający się im z zagubieniem. 

Ach... Tak, już kojarzę. To Izuku Midoriya, uczeń UA i niebezpieczny złoczyńca swoich czasów. Ale... To chyba nie jego świat. Jego mniejsza wersja zdaje się go nie zauważać, jak reszta tego świata. Och... Czyli to są jego wspomnienia? A może jakieś dziwactwo wysłało go w przeszłość, aby sobie pozwiedzał i powspominał? Nie wiem.  

- Ne !#$%^*- zaczął mini Izuku, zaczepiając swojego przyjaciela. Jednak imię jego wydało się niezrozumiałe, jakby... Specjalnie nie wymówione.- Dam radę zostać bohaterem w przyszłości?- zapytał ciekawy, gdy tylko zauważył, że towarzysz... Dziwnie zamglony, jakby... Bawił się we wcześniejsze pomieszczenie... Wracając, gdy tylko zauważył, że towarzysz zwrócił na niego uwagę.

- Oczywiście Izu!- od razu poparł te słowa drugi z młodych ludzi. Jego głos taki delikatny, dziecięcy, wypełniony szczęściem i radością z życia.- A ja i moje wynalazki Ci w tym pomożemy!- odparł po chwili, przykładając otwartą dłoń do swojej klatki piersiowej... Znaczy chyba... Jego ciało całe jest rozjaśnione do bieli, nie widzę nawet wyrazu twarzy... 

Zielonowłosy nastolatek zamrugał kilka razy, przetarł rękami oczy, jakby dalej niedowierzając co się właśnie dzieje i czego jest świadkiem. Zrobił krok w ich stronę jednak wszystko nagle zmieniło swój wygląd. 

Przed nim teraz siedziała jego mniejsza wersja przy komputerze, oglądając ulubiony filmik z Symbolem Pokoju. Och... To jego dawny pokój. Rolety zasłaniają widok na zewnątrz, przez co nie można określić pory dnia, a zegar cyfrowy... Zamazany. Cyfry na nim jakby niewidoczne, ale widoczne. Niby są tam liczby, ale za Chiny nie da się nawet w przybliżeniu określić ich nominałów. 

Na ścianach w pokoju znajdowały się plakaty z tą samą osobistością co na pierzynie, porozwalanych ubraniach, większości rzeczy po prostu. Nawet ma jego figurkę! Ale... Kogo ona jest? 

Nie pamięta. 

Ponownie skupił się na sobie z przeszłości, chcąc po nim dowiedzieć się czegokolwiek, ale... Ten zamiast go nie widzieć, skupił się na jego osobie.

- Wreszcie tu przyszedłeś.- oznajmiła jego mała osoba, obracając się na krześle. O... Jest to on w wieku gimnazjalnym. Ubrany w mundurek placówki, do której uczęszcza, patrzy na niego tym pustym wzrokiem. 

Nie... Nie pamięta, aby tak wyglądał kiedykolwiek w tym pomieszczeniu, nie... 

- Gdzie- 

- Gdzie jesteś?- przerwał mu młodszy on, dokańczając dopiero co zaczęte pytanie.- W swojej podświadomości.- odpowiedział, znikając z obrotowego siedzenia. Jakby w strachu nad tym co może nadejść, Izuku rozejrzał się wokół, chcąc uchwycić gdzieś tą postać, która nie przypominała mu siebie z tamtych lat.- Ile to już minęło od tego wypadku...- Zastanowił się głos z wcześniej.  

Momentalnie złoczyńca obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni, aby spojrzeć na rozmówcę. Zniknął znajomy pokój, pojawiła się ulica, zwalony budynek i... Auto przygniecione przez gruzy. Cofnął się o krok, jakby bojąc się tego widoku.

- Trzy lata? Cztery?- zastanawiał się gimnazjalista, stojąc dosłownie za plecami zaskoczonego ucznia UA. Lächeln odskoczył w jednej chwili, oddalając się od podejrzanej persony, która wyglądała jak jego byłe ja. Głowę miał pochyloną, a oczy zamknięte, jednak po chwili stało się dosłowne przeciwieństwo, któremu towarzyszyły słowa- "Zostań bohaterem dla mnie", trochę śmieszne, nieprawdaż?- roześmiane usta, lecz dalej puste oczy, jakby to tylko kukiełka w rękach kogoś większego. 

- Kim ty do cholery jesteś?!- krzyknął zielonowłosy starszy odpowiednik, starając się zignorować wypowiedziane słowa. Był zły, nie... Był wkurwiony, ale jednocześnie strasznie zagubiony. Wydawał się też upychać straszne myśli gdzieś daleko i patrzeć się prosto w twarz młodszego siebie, jakby nie bojąc się rozejrzeć wokół.

- Deku, Quirkless, bezmocny, nieudacznik... Jestem Tobą, o którym zapomniałeś.- stwierdził spokojnie, wskazując palcem na niewiele wyższego, jakby to on był najgorszym co w życiu mogło istnieć.

- Nie! Nie wierzę Ci! Przestań łgać!- głos podniesiony do krzyku, przyśpieszony oddech i krok w tył. 

Miejsce znów zmieniło swój wygląd. Tym razem był to dach wysokiego budynku szpitalnego. Słońce wysoko na niebie, kilka mniej istotnych chmurek, niewielkie kałuże ostałe po wcześniejszym deszczu. 

- Ej, gdzie my- nie dokończył pytania, nie dlatego, że ktoś mu przerwał, dlatego że sam postanowił się na chwilę zamknąć, przypatrując się zdarzeniom przed nim.

Bohater numer jeden, All Might we własnej osobie stał wyprostowany, tyłem do młodej duszy klęczącej za nim. Gimnazjalista cały we łzach, starający połączyć wszystkie kawałki roztrzaskanego siebie. 

ON nawet nie spojrzał się w stronę zdruzgotanego dziecka, odszedł dalej z tym durnowatym uśmieszkiem, biorąc za wymówkę chęć ratowania innych istot. 

- Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa.- przeklinał w kółko "Deku", uderzając w podłogę dachu, na którym aktualnie przebywał. Ach... Nie przypominał sobie tego momentu. On nie klnął, nie robił tego do momentu, w którym wybudził się zmartwychwstały, dzięki białowłosemu i psychicznemu doktorkowi.- Jebać to wszystko. Cholerne szczęście, cholerne życie, cholerna hierarchia, cholerne społeczeństwo, cholerne dziwactwa, cholerne pierdolone marzenie!- krew powoli spływała z knykci, które obdarte już do szkarłatnej cieczy, dalej uderzały w twardą i Bogu winną powierzchnie. 

Zrobił krok, chcąc pocieszyć młodego siebie, ale otoczenie znowu postanowiło dokonać zmiany. 

Nie... Chwila... Dalej był na tym samym dachu, dalej w tym samym miejscu, jednak bez osoby, którą chciał wesprzeć. 

- Nie, nie, nie- powtarzał, oglądając świat wokół siebie. Czerwone buty, żółty płaszcz, znajomy kwiat.- Sheiße!- krzyk niekontrolowanie wyrwał się z jego gardła, a nogi same poprowadziły go do krawędzi. Wychylił się mocno zza barierkę, ale od razu się cofnął widząc znikające w czarnej dziurze ciało na betonie wokół własnej szkarłatnej cieczy. 

Zaśmiał się, może lekko psychicznie, obracając się tyłem do krawędzi, opierając się o zaporę. Drżącą ręką odgarnął włosy do tyłu, samemu spoglądając w górę na widoczne chmury.

- Czy ja naprawdę starałem się właśnie zmienić przeszłość?- zapytał sam siebie, a może i nieba, albo i tego kto znajduje się tam wysoko? Jego głos wypełniało rozbawienie, ale oczy ból.- Żałuje skoczenia? Kłamstwo.- odepchnął się od barierki, robiąc krok przed siebie, a miejsce wróciło do stanu wypadku i auta przygniecionego gruzami.- To była najlepsza decyzja jaką w życiu mogłem podjąć.- stwierdził, a jego wzrok powędrował na gimnazjalne ciało rudowłosego nastolatka.- To naprawdę zabawne... Ja? Bohaterem? I to dla kogoś, kogo nie pamiętałem przez ten cały czas.- rechot wyszedł z jego krtani, a on sam chwycił ręką swojego czoła, dalej będąc pochylonym lekko do przodu.- Wybrałeś sobie chujowego przyjaciela... Hikari.

~~~

Licznik Słów: 1213

Data napisania: 13.07.2021

Data publikacji: 13.07.2021

Notka:

Mamy to! Wah, już myślałam, że nie napiszę tego. Początkowo chciałam więcej słów, ale nie ma co się zmuszać do czegoś co zdradza już trochę za dużo rzeczy, niż powinno. 

Pieprzyć. 

Żyje się tylko raz, więc nie ma co się przejmować takimi rzeczami.

Nie zapomnijcie o Story Time i jakimkolwiek nawet najmniejszym komentarzu, chce się przekonać ile osób czyta to co jest po memach-->

Kącik pytań↳

>Miłego dnia
-Ciao!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro