Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W czasie gdy Farlan dalej stał na czatach, ja razem z Levi'em przeszukiwaliśmy ostatnie już skrzynie. Byliśmy cicho, żeby w razie wypadku usłyszeć ostrzeżenie blondyna. Pomimo zawziętej pracy nie raz jednak czułem na sobie te chłodne kobaltowe tęczówki, które z zaciekawieniem mi się przyglądały.

Wiedziałem, że moja zmiana mogła go dziwić lub może nawet niepokoić, a ja sam do końca nawet nie wiem, jak do niej doszło.

W momencie jednak gdy zastałem mój nowy dom w totalnej ruinie i gdy zobaczyłem ten okropny stan, w którym była Isabelle, coś się we mnie odblokowało. Pragnąłem krwi, mordu na ludziach, którzy się tego dopuścili. Nie czułem żadnego hamulca, co na chwile obecną było zarówno mnie, jak i moim towarzyszą na rękę. Mieli we mnie wsparcie, a to dla mnie liczyło się najbardziej.

— Masz coś? — szybkie pytanie od bruneta skutecznie wyrwało mnie z natłoku myśli.

Ponownie na szybko przeczesałem wzrokiem zawartość skrzynki, nad którą obecnie stałem i coś rzuciło mi się w oczy. Schyliłem się i chwyciłem w dłoń mniejsze pudełko. Szybko, ale i w miarę ostrożnie otworzyłem je, a ku zdziwieniu mojemu — jak i bruneta, który obecnie zerkał mi przez ramie — naszym oczom ukazał się dość pokaźny rewolwer. Do głowy od razu wpadła mi myśl o Farlan'ie, gdyż jako jedyny z naszej trójki nie miał broni, a poza tym, ja sam nigdy nie miałem okazji, by korzystać z takiego cudeńka, więc nawet nie wiedziałem jak się tym posługiwać.

Nim zwróciłem się jednak z tym do blondyna, zajrzałem głębiej do tej samej skrzyni, w nadziei na znalezienie naboi. W żadnym stopniu się na szczęście nie pomyliłem, a małe opakowanie z pociskami znajdowało się na spodzie przykryte jakimś starym materiałem. Wymieniłem porozumiewawcze spojrzenie z kabaltowookim, po czym skinąłem głową i ruszyłem do Churcha. Levi natomiast dalej kręcił się przy skrzynkach, robiąc nieznaczny hałas, a ja wraz z Farlan'em stanąłem pod drzwiami, czujnie nasłuchując. Było cicho. Zdecydowanie za cicho.

— Umiesz posługiwać się bronią palną, prawda? — zapytałem, chcąc się upewnić. Mój rozmówca zerknął natomiast na moją dłoń, w której znajdowała się właśnie taka broń.

— Taa... — powiedział dość zainteresowany, zabierając mi rewolwer.

Obrócił go kilka razy w ręku i zaczął bacznie mu się przypatrywać. Po chwili jednak sprawnie wysunął magazynek umiejscowiony przy grzbiecie lufy, a ja widząc natomiast pusty bębenek na naboje, podałem mu wcześniej znalezione pudełko, modląc się, by znalezione kule pasowały do tej broni. Stresować się na szczęście długo nie musiałem, gdyż chłopak, widząc zawartość opakowania, delikatnie się uśmiechnął i zaczął uzupełniać puste luki. Po wszystkim wystawił do mnie dłoń z naładowanym narzędziem, którą jednak sprawnie od siebie odsunąłem.

— Zachowaj go, przyda ci się. Razem z Levi'em mamy noże, a ty mając broń długodystansową, możesz nas osłaniać. — powiedziałem machinalnie, a na twarzy niebieskookiego umalowało się nie lada zdziwienie.

— Lars, ja nie wiem co się z tobą dzieje. — szepnął zatroskanym głosem — Jednak faktycznie muszę przyznać ci rację. — uśmiechnął się delikatnie i skinął głową w moim kierunku. Żebym jeszcze ja sam wiedział co się ze mną dzieje.

Uznając konwersacje za zakończoną, ponownie wsłuchałem się w przestrzeń i ku rosnącej nadziei, jak i delikatnemu przestrachowi, nie byłem w stanie wychwycić, żadnego wyraźniejszego dźwięku, który jasno sygnalizowałby zagrożenie. Stojący nie daleko mnie Farlan również musiał to zauważyć, bo dostrzegłem, jak zaciska szczękę w akcie skupienia.

— Skrzynie puste, nic więcej nie znalazłem. — oznajmił jak zawsze beznamiętny głos, podchodzącego do naszej dwójki, Levi'a.

Skinęliśmy w jego kierunku, po czym wszyscy spojrzeliśmy na sprzęt, który udało się nam pozyskać w tym miejscu. Choć czuliśmy się tak, jakby należał już do nas, to jednak pozostawała jeszcze kwestia ucieczki z nie małym obciążeniem pod pachą. Żadnemu z nas nie wydawało się to oczywiście dość dogodne. Blondyn zaproponował, by prowizorycznie założyć sprzęt na siebie chociaż tak, by nie zawadzał i dość sprawnie dało się w nim poruszać.

Farlan i Levi zaczęli męczyć się z pasami, a ja jednocześnie próbowałem pomóc jednemu i drugiemu. Starałem się nasłuchiwać możliwych wrogów, którzy mogli w każdej chwili tutaj przybyć, a także kątem oka spoglądałem na dwójkę moich przyjaciół.

Gdy jednak zostali odziani w nowy ekwipunek, podeszliśmy do drzwi wyjściowych. Uzgodniliśmy jedyny na ten moment, jednak dość ryzykowny plan wrócenia na parter i wyjścia z domu od frontu. Nagła cisza w budynku mogła oznaczać bowiem, że reszta domowników się na nas gdzieś zasadziła i tylko czekają, aż wyjdziemy albo, że pozostali wyszli wezwać posiłki. Jeżeli druga opcja była trafna, mieliśmy szanse na ucieczkę bez większego ryzyka. Jeżeli jednak nie...

— Pójdę przodem i sprawdzę, czy czysto. — oznajmiłem i nim zdążyli mi odpowiedzieć, wychyliłem się zza drewnianej futryny.

— Gdy tylko stąd wyjdziemy, musimy dołączyć do Isabelle. — wyszeptałem do dwójki przyjaciół, stojących za mną. Pewniej też chwyciłem nóż oraz skierowałem się ku schodom prowadzącym na górę.

Nie musieli potwierdzać moich słów, bo wiedziałem tak samo, jak oni, że zostawienie dziewczyny po tym, co widziała samej, byłoby nieodpowiedzialne. Moi towarzysze zostali przy pierwszym schodku, a ja wchodząc coraz to wyżej, czułem jak ponownie w moich żyłach, gotuje się krew. Był to jakby sygnał dla mojej podświadomości o tym, że to nie jest jeszcze koniec rzezi. Czułem, jak złość zaczyna we mnie kipić i w końcu — prędzej czy później — wybuchnie, dając mi się wyładować.

Zatrzymałem się przy drzwiach prowadzących na korytarz i pomimo odczuwalnego wewnętrznie impulsu ostrzegawczego nie słyszałem nic, co dodatkowo mnie zaniepokoiło. Powolnym gestem dłoni przywołałem towarzyszy, by jak najciszej podeszli do mnie.

— Jeżeli dobrze pamiętam, to na tym korytarzu jest jedno dość duże okno, przez które moglibyśmy uciec. — powiedziałem z nutką nadziei, czując również kiełkujący w duszy niepokój.

Nie wyczuwając żadnego poruszenia w najbliższym pomieszczeniu ani obecności, uchyliłem powoli drewniane drzwi. Gdy delikatnie jednak za nie wyjrzałem, adrenalina w moim ciele zaczęła krążyć dwa razy szybciej. Dobrą wiadomością okazało się wspomniane przeze mnie okno, a tą bardziej niepożądaną, cień rzucony na ścianę przez wysoką postać idącą w naszym kierunku ze świecznikiem w dłoni.

Zagryzłem policzek od środka i znacznie mocniej chwyciłem swój nóż. Moja reakcja została przyuważona przez baczne spojrzenie chłodnych tęczówek, których zainteresowanie moją osobą odczułem kolejny raz dzisiejszego dnia. Skupiłem się na facecie, który ewidentnie szedł do nas sam. Ja sam natomiast uświadamiając sobie, jak łatwe będzie pozbawienie go ostatniego tchu, uśmiechnąłem się pod nosem.

Rzuciłem do przyjaciół krótkie „wezmę to na siebie", a następnie powoli i czujnie, wyszedłem za drzwi. Ruchem ręki nakazałem, by jeszcze się nie pokazywali, ponieważ przeciwnik był dość daleko. Nawet mnie jeszcze nie zauważył, co realnie zwiększało naszą szansę na sukcesywną ucieczkę. Kroki z naprzeciwka nieznacznie zwolniły, a ja szykując się do ataku, spiąłem mięśnie w nogach i delikatnie pochyliłem się do przodu. Byłem gotów.

W momencie, gdy facet oświetlił moją naznaczoną krwią sylwetkę, dla niego na jakąkolwiek reakcje było już za późno. Doskoczyłem do mojej kolejnej tego dnia ofiary, a ten niczego jeszcze nie zrozumiawszy, przyjął ostrze zagłębiające się w boku jego szyi. Nim jednak świecznik z ledwo palącym się knotem, opadł na podłogę, wychwyciłem zamierające w mętnej pustce źrenice człowieka, który wydawał się niewiele starszy ode mnie.

Chwyciłem go jedną ręką za kurtkę tak, by opadając, nie narobił hałasu i sam powoli zacząłem schylać się, by ułożyć go pod ścianą. Nie zdążyłem jednak nawet wyjąć sztyletu z jego ciała, a przed sobą, w całkowitym mroku usłyszałem charakterystyczne kliknięcie odblokowywania broni. Momentalnie też znieruchomiałem, a w moich uszach rozniósł się głośny huk wystrzału.

~~~

Wykonane przez: Mruczalka

Cześć i czołem Levi dostaje ogonem🙃🙃🙃jakim to się już domyślcie xD 

mam nadzieje że rozdział się wam podobał i chętnie poczytam wasze komentarze❤❤❤ ach to nadal tylko początki ach ... 😏😏❤

Do następnego !!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro