30.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

CALEB






Polly zachowywała się odważnie. Niewiele ze mną rozmawiała, odkąd przyszedłem, ale przechodziła koło mnie bez powodu, chyba sprawdzając moją reakcję. Siedziałem spokojnie na kanapie, skupiając się na oglądaniu bajki z jej bratem. Czasami zdarzyło mi się spojrzeć na Polly. Ciężko było ją ignorować. Nie przypominała dziewczynki, którą znałem lata temu. Tym bardziej w krótkiej sukience, która odsłaniała jej zgrabne nogi. Musiałem przestać na nią patrzeć. Wyrosła na ładną kobietę, ale nadal traktowałem ją jak dziecko. Musiałem. Była córką mojego przyjaciela. Ładną córką mojego przyjaciela. Poza tym miała tylko dwadzieścia lat. O czym, do cholery, myślałem?

Josh po zakończonej bajce postanowił pobawić się w swoim pokoju. Grzeczny z niego chłopak. Powinienem zapoznać go ze swoim synem. Może czegoś by się nauczył od młodszego kolegi. Connor zazwyczaj nie lubił siedzieć sam i wiele razy marudził, że nie miałem dla niego czasu. Syn Grega zapewne często przebywał w swoim pokoju pod obecność ojca. Wiedział, że tata miał dużo pracy i nie powinien mu przeszkadzać. Trochę mi szkoda tych dzieciaków. Tak samo, jak moje wychowywały się bez matki, ale one zostały porzucone.

Polly za to postanowiła spędzić czas ze mną. Nie byłem pewny, czy to dobry pomysł. Chyba wolałbym, żeby mnie ignorowała. Nie wiedziałem, o czym mogliśmy porozmawiać. Greg jasno dał mi do zrozumienia, żeby nie wspominać o nas ani o Nanie. Nawet nie mogłem opowiedzieć dziewczynie o swojej córce. Bałem się, co bym usłyszał. Dziewczyny pokłóciły się po tym, jak Zoe dowiedziała się o moim romansie. O wszystko obwiniła matkę przyjaciółki. Rozmowa z Zoe nic nie dała. Było gorzej po śmierci Cameron. Wszystkim nam było ciężko odnaleźć się w nowej sytuacji.

– Pocałuj mnie. - Dziewczyna stanęła przede mną.

Spojrzałem na nią, marszcząc brwi. Od rana zachowywała się dziwnie, a później się do mnie przymilała. Nie rozumiałem, co to znaczyło, aż dotąd. Odbiło jej. Miałem nadzieję, że żartowała. Moglibyśmy się z tego śmiać. Niestety była bardzo poważna, co mnie zaniepokoiło. Polly nie zachowywała się normalnie. Co ona sobie myślała? Chyba nie podejrzewała, że przyszedłem tutaj, żeby ją poderwać. Nie myślałem o niej w ten sposób.

– Nie.

– To ja to zrobię. - Uśmiechnęła się, przybliżając swoją twarz do mojej.

To wariactwo. W ogóle nie spodziewałem się czegoś takiego po Polly. Musiałem ją powstrzymać. Nie mogłem do niczego dopuścić. To nieodpowiednie. Była ode mnie dużo młodsza. Chociaż to tylko jeden z powodów, dla którego powinienem trzymać ręce przy sobie. Nawet nie wiedziałem, czemu uznała, że byłem nią zainteresowany. Nie wykonałem żadnego gestu. Przyszedłem tutaj, żeby zaopiekować się jej bratem.

– Polly, nie możemy. - Odsunąłem się.

– Czemu nie? – spytała zaskoczona.

Co ją dziwiło? Nie wiedziałem, jak jej to wytłumaczyć. Przecież byłem stary. W wieku jej ojca. To wystarczający powód, żeby straciła mną zainteresowanie. Dziewczyny w wieku Polly nie interesowały się mężczyznami z dziećmi. To zbyt duża odpowiedzialność. Nie warto było psuć więzi rodzinnych dla chwili zabawy z małolatą. Spowodowałoby to wiele kłopotów nie tylko mnie, ale i dziewczynie. Poza tym starałem się nie patrzeć na Polly jak na kobietę. Nie powinienem. Pakowałem się w kłopoty. Lepiej byłoby, gdybym traktował ją jak dziecko. Wtedy by się na mnie zdenerwowała i dała sobie spokój z głupimi gierkami.

– Jestem od ciebie dużo starszy.

Nie wierzyłem, że musiałem jej to wyjaśnić. Różnicę wieku było widać między nami od razu. Chociaż do tej pory wcale nie uważałem się za starego. Wydawało mi się, że wyglądałem młodziej niż na swój wiek. Może to właśnie zmyliło Polly. Dlatego uznałem, że powinienem jej uświadomić, ile miałem lat. Mogłem być jej ojcem. Przecież miałem córkę w jej wieku. Właśnie dlatego nie powinno nas łączyć nic. Po co mnie prowokowała? Co ona sobie ubzdurała?

– Nie przeszkadza mi to. - Uśmiechnęła się.

Nie rozumiałem, do czego dążyła. Nic nas nie łączyło. I nie połączy. Była córką mojego przyjaciela. To sprawiało, że musiałem trzymać ręce przy sobie, nawet jeśli przyznałbym, że dziewczyna mi się podobała. Greg wściekłby się, gdyby dowiedział się, że doszło do czegoś między mną a Polly. Nawet nie chciałem sobie tego wyobrażać. To niestosowne. Zależało mi na odbudowaniu naszej przyjaźni, a nie zniszczeniu jej na dobre.

– Kumpluję się z twoim ojcem.

– I co? - Przyglądała mi się dokładnie. – Ma wielu znajomych. Nawet młodszych od siebie i mnie.

– Mam córkę w twoim wieku.

Nie powinienem o tym zapominać. Wściekłbym się, gdyby Zoe spotykała się z facetem w moim wieku. Przecież im chodziło tylko o seks. W większości. Chociaż sam też nie należałem do ideałów. Po swoim ostatnim związku, kiedy to zostałem znowu sam z trójką dzieci, doszedłem do wniosku, że wystarczyły mi jednorazowe przygody z kobietami. Żadnej nie chciałem przedstawiać swoich dzieci. Wolałem unikać rozczarowania. Moja rodzina wystarczająco wycierpiała, żeby kolejny raz fundować im rozczarowania. Greg wścieknie się, gdy powiem mu o wyczynach Polly. Powinien o tym wiedzieć i z nią porozmawiać.

– Nie przeszkadza mi to. - Uśmiechnęła się.

Nie chciałem nawet rozważać myśli, że mógłbym się do niej zbliżyć. To niewyobrażalne. Nie! Przymknąłem powieki. Starałem się nad sobą panować. Musiałem powtarzać sobie wiele rzeczy, które powstrzymywały mnie, żeby ulec dziewczynie przede mną. Polly to córka Grega. Nie powinienem o tym zapominać nawet na chwilę, jeśli chciałem, żebyśmy jeszcze kiedykolwiek się przyjaźnili. Dwudziestoletnia dziewczyna. Bardzo ładna, ale nadal poza moim zasięgiem.

– Zacznie, gdy poznasz o mnie prawdę. - Odszedłem.

To najlepszy moment, żeby zakończyć tę rozmowę. Miałem nadzieję, że Polly wróci do swojego pokoju i zajmie się czymś innym, niż wystawianie mojej cierpliwości na próbę. Znienawidzi mnie jak jej ojciec. Chociaż zdziwiło mnie, że nic nie wspomniała do tej pory. Przecież wiedziała o zdradzie swojej matki. Czemu zastanawiałem się nad tym, co pomyśli Polly, gdy przypomni sobie o tym, co zrobiłem? Przecież to nic nie zmieni. Przynajmniej sprawi, że dziewczyna przestanie się do mnie przystawiać. Zoe przecież nie zamierzała wybaczyć Polly, tak samo, jak przez długi czas Greg nie wybaczył mi. Nawet nie byłem pewny, czy to zrobi. Poprosił mnie o przypilnowanie swoich dzieci, bo nie miał innego wyboru, ale to mogło nic nie znaczyć.

Musiałem odetchnąć. Wyszedłem przed domek. Siedziałem na ogrodzie. Z dala od Polly, ale gotów zareagować, gdyby Josh mnie potrzebował. Nie mogłem wejść teraz do nich wejść. Bałem się, że ulegnę dziewczynie tak, jak kiedyś jej matce, a to zniszczy wszystko. Zależało mi na odbudowaniu swojej przyjaźni z Gregiem. Właśnie dlatego teraz byłem tutaj, a nie z własnymi dziećmi. Miałem nadzieję, że mężczyzna, chociaż spróbuje mi wybaczyć.

Po powrocie Grega starałem się jak najszybciej opuścić jego działkę. Musiałem się stąd oddalić. Uznałem, że o zachowaniu jego córki mogliśmy porozmawiać innym razem. Nie chciałem narobić Polly kłopotów. Przekazałem mu, że nic złego się nie działo, a dzieciaki bawiły się dobrze. Przynajmniej, dopóki jego córka nie zaczęła się dziwne przy mnie zachowywać. O tym na razie nie wspomniałem. Musiałem sobie najpierw to przemyśleć.

– Dzięki. - Przetarł twarz dłońmi.

Najwidoczniej Greg też nie miał ochoty na rozmowę. I dobrze. Wyglądał na zmęczonego. Nie wiedziałem, gdzie przebywał przez cały dzień. Na pewno zajmował się czymś ważnym. Podejrzewałem problemy w firmie. Nie wszystko dało załatwić się zdalnie, o czym doskonale wiedziałem. Wolałem nie dopytywać, co się działo. Sam mi o tym kiedyś opowie, jeśli będzie chciał. Teraz chciałem tylko wrócić do siebie. Ciekawe, co wyprawiał Connor. Nie kontaktował się ze mną, co było dziwne.

– Do zobaczenia. Zadzwoń, gdyby coś.

Wierzyłem, że uda nam się naprawić naszą przyjaźń. Właśnie dlatego nie mogłem zbliżyć się do Polly. Będę musiał o tym pamiętać przy naszym kolejnym spotkaniu. Miałem nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. Zależało mi, żeby Greg rozmawiał ze mną normalnie. Był moją jedyną rodziną. Nie chciałem rozwalić tego kolejny raz. Zostałem sam z trójką dzieci i czasami sobie z tym nie radziłem. Potrzebowałem wsparcia kogokolwiek. Wierzyłem, że akurat on by mnie zrozumiał.

Po powrocie Connor czekał na mnie niezadowolony. Liczyłem, że uda mi się zajrzeć do Milesa i położę się spać. Niestety czekała mnie jeszcze rozmowa ze starszym synem. Zostawiłem go z bratem pod opieką niani. Kiepski pomysł. Zaoferowałem Gregowi pomoc nad dziećmi, zostawiając własne z obcą babą. Nie przemyślałem, że mojemu synowi mogło się to nie spodobać. Tym bardziej że wcześniej nie wyjaśniłem mu, dlaczego mnie nie będzie.

– Gdzie byłeś? - Syn stanął przede mną ze skrzyżowanymi na torsie ramionami.

Zamierzał dowiedzieć się, co lepszego miałem do roboty niż siedzenie z nim. Nie uciekałem od własnych dzieci. Chociaż przyznam, że spędzenie jednego dnia bez marudzenia Milesa pozwoliło mi trochę odpocząć. Wcześniej nie wyjaśniłem Connorowi, czemu zostanie z opiekunką. Powinienem rozegrać to jakoś inaczej. Przecież mogłem zabrać swoje dzieciaki do Grega. Mój syn pewnie dogadałby się z Joshem. Chłopcy szybciej nawiązywali ze sobą kontakty. Może wtedy Polly nie próbowałaby się do mnie zbliżyć. Nie zachowywałaby się dziwnie w obecności brata i innego dzieciaka.

– Pomagałem koledze.

– Bardzo cię potrzebował?

Chyba tak. Inaczej nie poprosiłby mnie o pomoc. Chociaż Greg nie powiedział mi, gdzie musiał pojechać. Sam uznałem, że to coś ważnego. Wydawało mi się, że miał jakieś problemy w pracy albo próbował skontaktować się z Naną. Nic nie chciałem o tym wiedzieć. To nie moja sprawa. Kobieta zniknęła z mojego życia. Namieszała w nim wystarczająco. Żałowałem, że dałem jej się skusić lata temu i prawie zniszczyłem swoje małżeństwo. Mogłem nie mieć Connor. Mimo że czasami było ciężko, nigdy nie żałowałem, że miałem trójkę dzieci. Tylko tego, że musiałem wychowywać je sam.

– Wydaje mi się, że tak.

– Miałeś wrócić wcześniej.

Następnym razem rozegram to inaczej. Chociaż nie wiedziałem, czy powinienem jeszcze oferować Gregowi pomoc przy dzieciach. Nie chciałem, żeby Polly się do mnie przystawiała. Poza tym chyba powinienem porozmawiać o tym z jej ojcem. Rozumiałem złość syna. Musiał siedzieć z młodszym bratem i obcą kobietą, chociaż kilka dni temu obiecałem mu, że mógł zaprosić na działkę kolegów. Będę musiał przygotować się na stado nastolatków pod swoim dachem, żeby uspokoić trochę Connora. Inaczej naskarży na mnie siostrze.

– Connor, jestem zmęczony. - Przetarłem twarz dłońmi.

– Miles wymiotował. Dwa razy.

Czemu nikt do mnie nie zadzwonił? Przecież przyszedłbym od razu. Domek Grega znajdował się na drugim końcu działek a nie na końcu miasta. To była rzecz, o której powinienem dowiedzieć się od razu. Możliwe, że maluch był chory i trzeba było jechać z nim do szpitala. Właśnie dlatego zostawiłem dzieci z opiekunką. Czemu kobieta nie wpadła na pomysł, żeby natychmiast się ze mną skontaktować i czemu Connor tego nie zrobił?

– Co? - Spojrzałem na nianię, która szykowała się do wyjścia.

– Nic mu nie jest. - Uśmiechnęła się.

Wcale nie wyglądała na przejętą i może nie miałem powodu do panikowania. Chociaż wydawało mi się, że kobieta zbyt szybko chciała stąd wyjść. Wcale nie miała zamiaru wytłumaczyć mi całej sytuacji. Nie ona była od tego, żeby ocenić stan zdrowia Milesa. Zajmowała się moimi dziećmi, ale decyzję miała konsultować ze mną. Miała mnie informować o wszystkich niepokojących rzeczach. I czemu Connor, do cholery, nie powiedział jej, żeby do mnie zadzwoniła?

– Nic? Czemu do mnie nie zadzwoniliście? – spytałem wkurzony.

– Bo powiedziała, że nic mu nie jest. - Wskazał na kobietę przy drzwiach.

Pieprzona opiekunka. Nie powinna zajmować się żadnymi dziećmi. Dobrze byłoby uprzedzić przed nią innych rodziców. Nie mogła lekceważyć żadnych objawów, a wymioty u malucha nie były czymś normalnym. Rano odwiedzimy lekarza. Musiałem upewnić się, że Miles nie był chory. Czasami może przesadzałem, ale chodziło o moje dziecko. Byłem za nie odpowiedzialny. Nie mogłem nawalić. Dbałem o Zoe i Connora, odkąd stracili matkę. O Milesa też muszę zadbać.

– Idź już. - Wręczyłem jej pieniądze.

Nie protestowała. Nie chciałem widzieć tej kobiety. Dobrze, że szybko zniknęła mi z oczu. Nadużyła moje zaufanie. Mogło stać się coś złego, a ona nie raczyła nawet do mnie zadzwonić, zapytać co zrobić. Przecież zostawiłem jej pod opieką swoje dzieci! Musiałem się opanować i zajrzeć do Milesa. Upewnię się tylko, że czuł się dobrze. Oby nie wymagał pomocy lekarza już teraz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro