56.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

GREG







Martwiłem się o Polly. Zastanawiałem się, co ona sobie myślała? Chciała mnie zranić. Przecież nie zrobiłem nic złego. Wyraziłem tylko swoje zdanie na temat Caleba. Nawet nie krzyczałem na córkę, gdy wspomniała o ich związku, chociaż miałem ochotę to zrobić. Nie wiedziałem, gdzie jej szukać. Byłem na działkach, ale nie było tam Polly. Znajomi nie wiedzieli, co się z nią ostatnio działo. Nawet byli zdziwieni, że zapytałem o nią. Miałem wrażenie, że wcale nie spędzali razem tak dużo czasu, jak wcześniej podejrzewałem. Byli dobrą przykrywką, gdy dziewczyna spotykała się z Camdenem. Okłamała mnie. Znowu nawaliłem. Jednak nie musiała uciekać z domu. Mogliśmy porozmawiać. Próbowałem zrozumieć zachowanie córki. Jednak nie potrafiłem. Miałem nadzieję, że Caleb znał ją lepiej i niedługo ją znajdzie. Oby, bo oszaleję ze strachu.

– Gdzie Polly? – spytał Josh.

Nie byłem zdziwiony, że się nią zainteresował. Mimo że zazwyczaj narzekał na swoją siostrę. Nie podobało mu się wiele rzeczy, które robiła. Mnie też się one nie podobały, ale nie mogłem powiedzieć tego głośno. Nie synowi. Jednak to Polly wymyślała dla niego zabawy, żeby nie siedział cały dzień przed komputerem. Musiałem pracować, przez co nie zawsze miałem dla Josha tyle czasu, ile bym chciał. Nie zaniedbywałem swoich rodzicielskich obowiązków, ale nadal korzystałem z pomocy niani. Kobieta bardzo chętnie pomagała mi przy dzieciach. Przecież prawie wychowała ze mną Polly. Jej matki nie było w domu całymi dniami. Podejrzewałem, że obca kobieta o wiele lepiej znała moją córkę i potrafiła od razu zareagować na jej potrzeby. Chętnie też zajmowała się Joshem. Chociaż on często gadał do niej, dopóki się nie zmęczył. Nadal nie byłem pewny, po kim mój syn odziedziczył tę cechę.

– Nie wiem. - Niechętnie się do tego przyznałem.

Od rana wariowałem. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Zazwyczaj w takich momentach zajmowałem się pracą i udawałem, że problemy same się rozwiążą albo chociaż poczekają, zanim znajdę siłę na zmierzenie się z nimi. Obie opcje były beznadziejne, bo nie mogłem się wtedy na niczym skupić. Tak samo było teraz. Córki nie było w domu od dwóch dni. Od naszej rozmowy. Chociaż wydawało mi się, że wszystko było ok. Poszedłem do Caleba, żeby sprawdzić, czy była u niego. Wściekłbym się, ale przynajmniej od razu wybiłbym im ten związek z głowy. Chociaż córka i tak by mnie nie posłuchała. Była dorosła i mogła robić, co chciała. Nawet jeśli mi się to nie podobało. Załamałem się, gdy dowiedziałem się, co zrobiła Polly. Nic nie zauważyłem. Może dlatego uciekła. Bałem się, że mogła zrobić sobie krzywdę. Ruszyły ją wyrzuty sumienia, z którymi nie potrafiła sobie poradzić.

– Co zrobiła?

Wcale nie chciałem tłumaczyć mu, co działo się z jego siostrą. Był za mały na cały ten syf, który nas dotyczył. Miałem szansę ochronić chociaż jego. Musiałem spróbować. Gdy podrośnie, będzie mierzył się ze swoimi własnymi problemami. Na razie jednak zamierzałem zrobić wszystko, żeby cieszył się dzieciństwem, mimo że brakowało mu matki. Josh w końcu przestał o nią pytać. Chyba doszedł do wniosku, że mnie to denerwowało. Zdawałem sobie sprawę z tego, że powinienem lepiej synowi wytłumaczyć, co oznaczało, że jego matka nie żyła. Jednak nie potrafiłem. Wychodzi na to, że w ogóle nie byłem dobry w rozmowach z dziećmi. Polly uciekła po naszej ostatniej rozmowie. Długo zastanawiałem się, co takiego powiedziałem. Jednak powoli docierało do mnie, że to mogła nie być moja wina. Problemy z Calebem pewnie ją przytłoczyły. Właśnie dlatego uznałem, że nie był facetem dla niej. Poza dużą różnicą wieku. To było dla mnie niewyobrażalne.

– Możesz położyć się spać? - Spojrzałem na syna.

– Nie. - Pokręcił głową.

– Josh, proszę cię – podniosłem głos.

Starałem się nie krzyczeć. Wcale nie podobało mi się to, co działo się w naszym domu. Przestałem mieć panowanie nad czymkolwiek. Przecież to nie jego wina, że Polly zniknęła. Powinien poświęcić synowi czas. Potrzebował mnie. Jednak dzisiaj musiał odpuścić. Jutro znowu będę dobrym ojcem. Na pewno się postaram. Chociaż brak wiadomości od córki coraz bardziej mnie denerwować. Mogła być zła, ale powinna dać znać, że nic jej się nie stało. Martwiłbym się trochę mniej. Czy w ogóle wzięła pod uwagę, jak się teraz czułem? Na pewno nie. Chyba że celowo chciała mnie zranić, ale czym sobie, do cholery na to zasłużyłem?

– Przeczytaj mi bajkę albo daj telefon.

– Czas spać. - Wziąłem go na ręce.

Na szczęście Josh nie protestował. Zasnął po przeczytaniu jednej bajki. Za to ja miałem ogromny problem z zaśnięciem. Nie mogłem być spokojny, dopóki nie dowiem się, co działo się z moją córką. Zwariuję, a kofeina wcale nie pomagała. Dodatkowo się nakręcałem.

Z samego rana odebrałem telefon od Caleba. Czekałem z niecierpliwością, aż powie mi, że znalazł Polly. Nie mogło być inaczej. Po co by dzwonił?

– Jest ze mną.

Ulżyło mi. Przynajmniej wiedziałem, że nic jej nie było. Caleb od razu by mi powiedział, gdyby dziewczynie stała się krzywda. Miałem nadzieję, że by tego przede mną nie ukrył. Przecież też był ojcem i doskonale wiedział, co czułem. Chociaż nie byłem zadowolony, że Polly nie wróciła do domu. Powinna ze mną porozmawiać. Chyba zasłużyłem na jakieś wyjaśnienie. Nie podobało mi się zachowanie córki. Tym bardziej że wolała zostać z Camdenem, ale może to i lepiej. Przecież byłem na nią zły. Pewnie byśmy się pokłócili. On się nią zajmie, chociaż nie podobało mi się to w ogóle. Nie wiedziałem jak sobie poradzić z tą chorą sytuacją. Bolała mnie głowa od wszystkich myśli. Za dużo tego. Naprawdę potrzebowałem odpoczynku.

– Jak ona się czuje?

– Kiepsko. Odzyskała pamięć. Chyba to ją przerosło.

Cholera! Właśnie tego najbardziej się bałem. Polly była sama, gdy przypomniała sobie, co jej się przytrafiło. Powinienem być przy niej. Pocieszyć. Wyjaśnić wszystko. Pewnie była przerażona. Potrzebowała mnie. Już wsiadałbym w samochód, gdybym nie uświadomił sobie, że jednak Caleba potrzebowała bardziej. Wkurzało mnie to. Nie należało do naszej rodziny! To zdrajca! Wszystko niszczył. Musiałem się opanować. Nie byłem gotowy na rozmowę z córką. Potrzebowałem ochłonąć, zanim się z nią zobaczę. Przynajmniej wiedziałem, że była w dobrych rękach. Camden się nią zajmie. Chciałem wierzyć, że nigdy jej nie skrzywdzi, ale w ogóle mu nie ufałem.

– Zajmiesz się nią?

– Możesz przyjść.

– Proszę. Zajmij się nią. - Rozłączyłem się.

Miałem ochotę czymś rzucić. Powstrzymałem się tylko ze względu na syna, który nie mógł zobaczyć, jak się rozpadałem. Dla niego musiałem być silny, chociaż w ogóle nie miałem na to ochoty. Chociaż raz chciałem okazać swoją słabość i zobaczyć, kto mnie pocieszy. Najgorsze, że nie miałem nikogo poza swoimi dzieciakami. Znowu czułem się samotny jak w domu dziecka. Powinienem być teraz przy Polly, ale najwidoczniej ona wcale mnie nie potrzebowała.

– Znalazłeś Polly? - Josh stanął przede mną.

– Tak.

Zauważyłem, że się ucieszył. Nie chciałem teraz rozmawiać. Na pewno nie z nim. Jak niby miałem wyjaśnić mu, gdzie była teraz jego siostra? Chciałby od razu pojechać do Caleba. Wolałbym skupić nie na pracy. Potrzebowałem chwili spokoju. Później postarał się wyjaśnić Joshowi całą tę chorą sytuację. Oczywiście, gdy już sam zbiorę się do kupy.

– Przyjdzie?

– Pewnie później.

– Bo wiesz, ja chyba lubię jej naleśniki.

Zaśmiałem się. Nie sądziłem, że się do tego przyzna. Zawsze narzekał na gotowanie swojej siostry, mimo że zjadał przygotowane przez nią posiłki. Nie uważałem, że moja córka była złą kucharką. To, co przyrządzała, było zjadliwe, a to chyba najważniejsze. Widocznie jemu też brakowało Polly. Będzie zadowolona, gdy się o tym dowie. Sprzeczała się z bratem, ale wiedziałem, że była dobrą siostrą. Zajmowała się nim, gdy sam nie mogłem i nie miała z tym, jakiegoś wielkiego problemu. Mimo że często się sprzeczali.

– Musisz jej to powiedzieć. - Potargałem mu włosy. – Ubieraj się do przedszkola.

Przez cały dzień zbierałem się, żeby pojechać do Caleba i zobaczyć się z córką. Chciałem ją zobaczyć, upewnić się, że naprawdę czuła się dobrze. Tylko że gdyby coś było nie tak, na pewno bym się od nich tego dowiedział. Odpuściłem. Zdałem sobie sprawę z tego, że to nie mnie teraz potrzebowała Polly. Napisałem jej wiadomość, że będę czekał w domu, jeśli zechce w końcu ze mną porozmawiać. Przecież musiała tutaj wrócić. Nie zostanie u Camdena na stałe. Na pewno nie teraz.

Wieczorem zadzwoniłem po nianię. Musiałem wyjść. Potrzebowałem się upić. Ukoić nerwy. W tej chwili to był dla mnie jedyny sposób, żeby przetrwać. Nie rozpadłem się tak, gdy dowiedziałem się o zdradzie Nany. Bolało, ale przecież od dawna o tym wiedziałem. Tyle że zdrada z moim przyjacielem była jak nóż w plecy. Tego akurat się nie spodziewałem. Pierwszy raz umarłem, gdy znalazłem pobitą córkę. Jednak ostatnia część mnie umarła, gdy dowiedziałem się o jej ciąży z Calebem, którą usunęła. Nigdy nie byłem w stanie jej chronić. Nie dałem rady. To zniszczyło mnie do reszty.

Następnego dnia również wróciłem do baru. Chociaż wiedziałem niezadowolone spojrzenie niani, gdy wróciłem pijany. Nie przejmowałem się tym. Nie miała prawa mnie oceniać. Wtedy kogoś poznałem. Kobieta po pięćdziesiątce. Czyżby szukała wrażeń? Przekonałem się, że nie, gdy zdecydowała się ze mną porozmawiać. Głównie opowiadała o sobie. Chociaż uznałem, że w ogóle mnie to nie interesowało. Wolałem nie zwierzać się obcej babie poznanej w klubie. Jednak przez chwilę coś poczułem. Nie chciałem tego. Myślałem, że to pijacki wybryk, ale nie potrafiłem zapomnieć o tej kobiecie. Rozmowa z nią dała mi wiele do myślenia. Miałem nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Oby. Jednak nie zamierzałem jej szukać jak jakiś zakochany nastolatek.

Zadzwoniłem do Polly. Nie mogłem dłużej tego odwlekać. Uniki nie załatwią naszych problemów. Na szczęście odebrała. Nie wiedziałem, jakbym zareagował, gdyby odrzuciła moje połączenie. Może wtedy w końcu zdecydowałbym się ją odwiedzić. Chociaż na razie nie miałem na to siły. Caleb był przy niej, więc nie powinienem się martwić. Jednak wcale mnie to nie uspokajało. W ten sposób dawałem przyzwolenie na ich związek, a to w ogóle mi się nie podobało.

– Przepraszam – odezwałem się pierwszy – czułem się okropnie, z tym że ci nie powiedziałem prawdy, ale nie chciałem, żebyś cierpiała.

Naprawdę uważałem, że tak będzie lepiej. Inaczej od razu powiedziałbym Polly, co się stało tamtego cholernego dnia i wspierał ją tak, jak należało. Popełniłem błąd. Chciałem chronić swoje dziecko. Wybrałem zły sposób, ale nie znalazłem innego. Później ciężko było to odkręcić. Żałowałem, że nie było mnie przy córce, gdy odzyskała pamięć. Musiała radzić sobie z tym sama, a tylko, ja mogłem jej wszystko wyjaśnić. Czułem się źle. Jakbym znowu nawalił.

– Byłam zagubiona.

– A mimo to znalazłaś siłę, żeby się uśmiechać. Żyć normalnie.

Czasami sprawiała wrażenie, że nie przytrafiło jej się nic złego. Potrafiłem przez to zapomnieć o całym zdarzeniu z Malikiem. Nie na długo, ale jednak tak się czasami działo. Polly uśmiech powodował, że byłem spokojny. Dzięki temu miałem mniejsze wyrzuty sumienia, chociaż one nigdy nie znikną. Już zawsze będę obwiniał się za jej krzywdę. Nie powinienem pozwolić jej zamieszkać samej. Nie sprawdziłem dokładnie chłopaka córki, mimo że podejrzewałem, że ją bił. Bałem się, że urwie ze mną kontakt, ale przez to o mało, co nie straciłem córki na zawsze.

– Myślisz, że to dlatego związałam się z Calebem?

Zadała głupie pytanie i niewłaściwej osobie. Nie chciałem o nich rozmawiać. Nie wiedziałem, czy kiedykolwiek będę umiał. Samo wyobrażenie sobie ich razem mnie obrzydzało. Przecież Caleb był w moim wieku! Potrzebowałem czasu, chociaż nie zamierzałem się z tym pogodzić. Ich związek to wariactwo. Camden nigdy nie powinien się zbliżyć do mojej córki. Zoe była w jej wieku, czy to nie wydawało mu się niestosowne?

– Nie wiem.

– Tato, byłeś przy mnie, ale potrzebowałam czegoś więcej. To nie ma nic wspólnego z moimi wspomnieniami czy ich brakiem. Widocznie taka jestem.

Naprawdę potrzebowałem czasu, żeby sobie z tym wszystkim poradzić. Chociaż raz chciałem być słaby. Opuścić gardę. Nie miałem nikogo, kto by mnie wspierał. Zawsze musiałem być silny dla swoich dzieci, ale wymiękłem. Zwątpiłem we wszystko. Być może czas najwyższy w końcu skupić się na sobie. Przecież Polly była szczęśliwa, nie musiałem się już o nią martwić. Ktoś inny zrobi to za mnie. I miałem wrażenie, że poradzi sobie lepiej. Ta myśl mnie dobijała.

– Nie umiem tego zrozumieć. - Przetarłem twarz dłonią. – Nie teraz.

– Wiem.

– Obiecaj mi tylko, że już nie uciekniesz. Nie zniosę tego kolejny raz.

Nie chciałem kolejny raz się bać. Polly powinna zrozumieć, że niezależnie od tego, jak bardzo zły będę na jej wybory, nigdy nie przestanę jej kochać. Zawsze będę się o nią martwić. Właśnie dlatego nie powinna znikać bez słowa.

– Obiecuję.

– Josh chciałby twoje naleśniki.

Miałem nadzieję, że zastanowi się nad powrotem do domu. Nadal miała tutaj wszystkie swoje rzeczy. Tu było jej miejsce. Nie mogła zostać u Caleba. Przynajmniej nie teraz. Nie wyobrażałem sobie, że mogliby zamieszkać razem. Nie tylko ze względu na różnicę wieku między nimi, a dlatego, że mimo wszystko chciałem zatrzymać Polly w domu. Poza tym dzieci Camdena na pewno nie będą zadowolone, gdy przedstawi im swoją dziewczynę. Wolałem, żeby moja córka nie musiała przez to przechodzić. Chyba wyczerpała limit przykrych rzeczy w swoim życiu.

– Przecież ich nie lubi. - Zaśmiała się.

– Zmienił zdanie, gdy ich zabrakło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro