Hogsmeade

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rankiem obudził mnie promień słońca, który zabłądził przez niedosłoniętą firankę. Może to i lepiej, że wstałam pierwsza.
Mam przewagę czasową. Dziewczyny śpią, więc ja przejmuję łazienkę.

Wzięłam długą kąpiel, później zrobiłam sobie makijaż i ubrałam mój ulubiony sweter, do tego obcisłe, czarne spodnie i sportowe buty. Całość zajęła mi dwie godziny, a Milicenta już od 30 minut koczowała pod drzwiami, co 5 minut wspominając mi godzinę.
Kiedy w końcu wyszłam z toalety, zwalniając miejsce koleżance, reszta dziewczyn już nie spała. Każda była podekscytowana pierwszym wyjściem do Hogsmeade.
- Co najpierw zwiedzimy? - zapytała Tracey.
- Wrzeszczącą Chatę, nie chcę jej oglądać wieczorem - powiedziała Dafne.
- Pansy idziesz z nami? - zapytał dziewczyny.
- Nigdzie nie idę z Watson - zaprotestowała Parkinson.
- Nie musisz. Ja jestem z kimś umówiona - odpowiedziałam.
- Nic nie powiedziałaś! - rzuciła oskarżycielskim tonem Dafne.
- Nie ma czym się chwalić, idziemy tam jako przyjaciele - zbyłam je, ale one tak łatwo się nie dały.
- Potter? - zgadywały. - Czy Weasley? Gdyby nie był zdrajcą krwi to sama bym się za niego wzięła - przyznała Tracey i zachichotała.
- Nie, żaden z nich - oznajmiłam.
Do pokoju weszła wyszykowana Milicenta, może ona odwróci ich uwagę, ale one zachowywały się jakby w ogóle jej nie zauważyły.
- Ją stać tylko na Longbottoma - zarechotała Pansy.
- Nie. Chociaż chętnie z nim bym poszła - powiedziałam, żeby wnerwić dziewczynę.
- Powiesz w końcu? - domagały się odpowiedzi.
- Draco - powiedziałam, a Dafne klepnęła się w czoło.
- Nie pomyślałam o nim, to było oczywiste - stwierdziła Tracey.

Zostało mi 30 minut, więc radziłam dziewczyną jakie cichu mają wybrać, nie posłuchał moich propozycji i Dafne, w środku jesieni, postanowiła założyć czarną spudnice i rajstopy, do tego ¾ bluzkę i na to kurtkę. Milicenta i Tracey też nie były lepsze. Lecz mimo nie stosownych ubrań, wyglądały zjawiskowo.

Wszystkie zeszłyśmy na dół. W holu czekała już połowa szkoły. Filch zaczął już wyczytywać nazwiska od najstarszych klas.
Milicenta, kiedy zauważyła Blaise'a od razu rzuciła mu się na szyję. Tak słodko razem wyglądali. Ona strasznie się w nim zakochała i widać, że on w niej też.
Ja szukałam wzrokiem moją blond zgubę.
Kiedy woźny przeszedł do trzecich klas, zaczęłam się nieco denerwować.
Dopiero kiedy poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie, rozluźniła się, ale strzepnęłam jego ręce.
Zachichotał cicho.

Wyglądał naprawdę rewelacyjnie. Nie miałam za dużo okazji by widzieć go bez szkolnej szaty.
- Cudnie wyglądasz - skwitował lustrując mnie wzrokiem.
Zarumieniłam się lekko.
Kiedy padły nasze nazwiska, wyszliśmy przez drzwi frontowe i rozdzielilśmy się z resztą Ślizgonów.
- Gdzie chcesz iść? - zapytał mnie. - Nigdy nie byłam w Hogsmeade - oznajmiłam.
- Świetnie, to ja cię oprowadzę.

Najpierw poszliśmy do Trzech Mioteł na piwo kremowe. Większość uczniów zaczynała od tego miejsca, więc było sporo ludzi, Pansy i Alastoria siedziały stolik od nas i bacznie się nam przyglądały.
Draco opowiadał właśnie gdzie mnie zabierze. Słuchałam go, opierając się o niego (co mu wyraźnie pasowało) i popijając mój ulubiony napój - piwo kremowe, na ciepło smakuje jeszcze lepiej.
Głaskał mnie po włosach i mówił coś o Wrzeszczącej Chacie.
Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać.
- Masz wąsy z piany - powiedział chichocząc na mój widok. Zrobiłam się cała czerwona na twarzy i w połączeniu z białymi wąsami wyglądało to komicznie.
- Dobra, bo nie będę się do ciebie przyznawał - zagroził mi.
Złapał mnie delikatnie za podbródek i kciukiem ściągnął całą pianę.
Nadal trzymając mnie jedną ręką, przybliżał się do mnie. Znowu to robi, a ja całą siłą woli, jaka mi pozostała, próbuję go powstrzymać.
- Draco.
Nic nie powiedział, tylko się odsunął, ale nie był zawstydzony, tylko zadowolony.
- Idziemy dalej - oznajmił, dotykając palcem mojego nosa, dopiero po kilku sekundach zorientowałam się, że wytarł we mnie pianę.
Nie dając mi się wyczyścić, wyciągnął mnie z baru. A za nami, jak cienie, szły Parkinson i młoda Greengrass.

Następne było Miodowe Królestwo, słyszałam wiele o tym sklepie, ale trzeba było samemu zobaczyć, żeby się przekonać.

To z pewnością nie jest sklep dla mnie. Mam słabość do słodyczy, a trafiłam do cukrowej krainy. W rezultacie wykupiłam połowę sklepu, tracą przy tym 70% oszczędności.
Draco siłą wyciągnął mnie z tego cudownego miejsca. Śmiejąc się, powiedział, że mamy jeszcze trochę do zwiedzania.

Zatrzymaliśmy się przed sklepem Zonka, Draco twierdził, że to najgorsze miejsce, mnie się podobało, jednak nie weszliśmy, bo w oczy rzuciły nam się dwie, rude czupryny bliźniaków Weasley.

Kierowaliśmy się w stronę Wrzeszczącej Chaty. Po drodze oglądaliśmy wiele mniejszych sklepików. Zatrzymaliśmy się na chwilę przy biżuterii.
A w następnym sklepie zobaczyłam najpiękniejszą sukienkę jaką w życiu widziałam. Zostawiając Dracona na dworze, weszłam do środka i oglądałam z podziwem kreację.
Granatowa sukienka, z lekkiego jak piórko materiału, przyozdobiona świecącymi gwiazdkami.
Zachłysnęłam się jednak, kiedy zobaczyłam cenę. Nawet gdybym zbierała kieszonkowe przez trzy miesiące i tak nie byłoby mnie na nią stać.
Zawiedziona wyszłam ze sklepu.
- Możemy iść dalej? - zaśmiał się blondyn na widok mojej miny.
- Okazał byś trochę współczucia, ona była stworzona dla mnie - stwierdziłam, a moja rozpacz pogłębiała się z każdym krokiem.

Zatrzymaliśmy się przy najbardziej nawiedzanym domu w Anglii, jakoś nie czułam się tu bezpiecznie.
Zaczął lekko pruszyć śnieg.
Draco wstał za mną, ale poczułam jak jego ręce oplatają się na moim brzuchu, chciałam go upomnieć, ale on właśnie się zapytał:
- Chcesz podejść bliżej?
- Nie, z pewnością nie - odpowiedziałam.
Chłopak tylko się zaśmiał i poczułam jak tracę grunt pod nogami. Wziął mnie na ręce i szedł w stronę Chaty.
- Draco! Przestań! Nie chcę tam iść! Proszę! - szarpałam się i kopałam, ale na nim to zupełnie nie robiło wrażenia.
Przeszedł przez ogrodzenie i pewnym krokiem szedł dalej.
- Proszę... zrobię wszystko! Naprawdę, ale nie idźmy tam! - błagałam.
- Wszystko? - zapytał zainteresowany moją propozycją.
- Tak.
Postawił mnie na ziemię.
- Zostań moją dziewczyną, Jess - powiedział szeptem, bez cienia śmiechu. Był strasznie poważny i przejęty.
Słowo 'nie' nie mogło mi przejść przez gardło, więc tylko przecząco pokręciłam głową.
Westchnął smutno, ale tak łatwo się nie poddał.
- Wiem, że ty też tego chcesz i naprawdę nie mam pojęcia co cię powstrzymuje. Chodzi o Weasley'a? - zapytał wkurzony.
- Nie.
- To ja coś źle zrobiłem?
- Nie.
- To o co ci chodzi, Jess? Ja... kocham cię i...
Oparłam się czołem o jego klatkę piersiową, nie mogę tego słuchać, wymiękne, ale z drugiej strony nie potrafię go uciszyć, chcę, żeby tak do mnie mówił.
- Powiedz, Jess, że też mnie kochasz, to wezmę to za 'tak' - zaproponował.
Nic nie odpowiedziałam, a jego gniew i smutek się nasilił.
- Dobra, powiedz, że mnie nie kochasz, to sobie odpuszczę.
Nadal milczałam. Jak mogłabym tak skłamać? Zakochałam się w nim.
Uśmiechnął się lekko, chodź nadal był smutny. Objął mnie w pasie i wróciliśmy tą samą drogą. Zatrzymaliśmy się jeszcze pod Trzema Miotłami na piwo, bo zmarzłam trochę.
Przy każdym łyku napoju, pilnowała się, żeby się nie ubrudzić, co wywoływało u blondyna chichot.

Pierwsze co zrobiłam po powrocie do szkoły, to położyłam się na łóżku Dracona i opychałam się słodyczami, powtarzając sobie, że będę gruba.
Draco patrzył na mnie, rozbawiony moimi marnymi próbami powstrzymania się przed jedzeniem.

Nie miałam ochoty iść na kolację. Leżałam na łóżku, wpychając w siebie kolejnego batonika.
Do dormitorium wpadł Goyle.
- Chodźcie szybko. Wszyscy mają iść do Wielkiej Sali - powiedział zdyszany chłopak.
- Po co? - zapytał niezbyt przejęty Draco, który leżał na łóżku Zabini'ego.
- Syriusz Black jest w szkole.
Od razu się zerwałam na równe nogi.
- Żartujesz? - zapytałam.
- Nie. Próbował wejść do Pokoju Wspólnego Gryfonów.

Rodzice trochę mi opowiadali o przestępcach Azkabanu. Najczęściej słyszałam o Black'u, to jego najbardziej się bali. Ten człowiek zawsze napawał mnie strachem. A teraz, kiedy jest na wolności, nie czuję się bezpiecznie.

Poszliśmy w umówione miejsce, zebrała się już cała szkoła. Wszyscy mówili o ataku na Grubą Damę.
Dyrektor oznajmił, że dzisiaj wszyscy śpią tutaj. Jednym ruchem ręki ustawił stoły pod ścianą i pojawiły się setki śpiworów.
Draco przyniósł mi śpiwór, ale ja byłam zbyt roztrzęsiona, żeby spać, za dużo na słuchałam się o Black'u, żebym teraz mogła spokojnie zasnąć.

Położyliśmy się na twardej podłodze, co mnie jeszcze bardziej zniechęciło do spania.
Światła zgasły i rozmowy ucichły, a ja byłam jeszcze bardziej przerażona.
Każdy ruch, każdy szmer, myślałam, że to on. Odwróciłam się tyłem do Dracona, żeby myślał, że śpię.
Kiedy poczułam, że coś ociera się o mój śpiwór, wydałam z siebie zduszony krzyk.
- Jess, co jest? - zapytał Draco.
Wyrównałam swój przyśpieszony oddech.
- Nic - szepnęłam.
- Boisz się?
Nie wiem co powiedzieć, ale tak. Boję się.
- Może - mruknęłam.
- Chodź tu - przyciągnął mnie bliżej siebie i oplótł mnie rękami w pasie.
- Pamiętasz co ci mówiłem w drugiej klasie? Ze mną nic ci nie grozi - przypomniał mi.
- Ale to jest seryjny morderca - stwierdziłam.
Poczułam dotyk jego ust na swojej szyi.
- Nie pozwolę cię skrzywdzić, Jess.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro