W szpitalu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się w Skrzydle Szpitalnym, moje pierwsze myśli to gdzie Harry, Ron i Hermiona, ale wszystko się wyjaśniło. Potter spał kilka łóżek obok mnie. Z ulgą przyjęłam fakt, że z moim gardłem już lepiej. Chciałam wstać z łóżka, ale coś trzymało mnie za rękę. W pierwszej chwili pomyślałam, że przykuli mnie do łóżka, ale zobaczyłam Draco. Spał.
Popłakałam się, myślałam, że po tym co mu zrobiłam nie będzie chciał się do mnie odzywać, a jednak się pomyliłam. Pilnował mnie. Ma podkrążone oczy, chyba jest tu od paru godzin. Uścisnęłam go mocniej w rękę, a on się obudził.
Był chyba trochę zszokowany, ale zaraz mnie przytulił i pocałował w czoło.
- Długo spałaś. Dwa dni. Ciągle tu byłem - mówił.
- Dziękuję - łzy znowu napłynęły mi do oczu.

*Draco*

Byłem wściekły jak wyszła wtedy z salonu, ale na siebie. Zrozumiałem, że to tylko i wyłącznie moja wina. Nie byłem dla niej dobry. Ona jest wyjątkowa. Spędziłem całą noc czekając na nią w pokoju wspólnym. O 4.00 rano dowiedziałem się, że jest w szpitalu. Pomyślałem, że zabije Potter'a, ale on też jest w szpitalu. Dopiero o 8.00 mogłem do niej wejść, zabrały się też dziewczyny z jej pokoju, ale po godzinie poszły i mogłem zostać z nią sam na sam. Mogłem sobie wszystko poukładać.
Pomyślałem, że wszystko jej powiem, udowodnienie, że jest dla mnie bardzo ważna. Nie obudziła się tego dnia. Schowałem się w sali, bo pani Pomfrey na pewno by mnie wyrzuciła. Spędziłem obok niej całą noc, dopiero rano zasnąłem.
Obudziłam mnie swoim dotykiem. To co miałem jej powiedzieć jakoś zagubiło się w mojej głowie. Ale kiedy mi podziękowała za to, że przy niej byłem, wszystko jakoś powróciło.
- Jess, ja naprawdę nie byłem dla ciebie dość dobry, ale to się zmieni, ja chcę, żebyś była szczęśliwa i...
Przerwałem, bo zaczęła płakać. Wytarłem jej łzy i jeszcze raz spojrzałem się na gojący ślad węzłów na jej szyji. Dumbledore opowiedział całej szkole o historii z Czarnym Panem, ale mnie interesowała tylko jej wersja.
- Co ci się stało? - zapytałem.
- To? Pamiątka po diabelskich sidłach.
Opowiedziała mi bardzo szczegółowo co się wydarzyło na 3 piętrze, właściwie to nie tylko, bo wspomniała też o wcześniejszych podejrzeniach co do Snape'a.
- Panie Malfoy, co pan tu robi! - krzyknęła pielęgniarka.
- Muszę już iść, ale przyjdę - zapewniłem.
Pocałowałem ją w czoło, lubię to robić, czuję wtedy, że jest już bezpieczna.

Cała szkoła mówiła o Cud-Chłopcu, szlamci, Weasley'u i Jessice. Ślizgoni mięli gdzieś tamtą trójkę, obchodziła ich tylko Jess, która przyniosła chwałę Slytherin'owi.
- Pani Pomfrey mówiła, że Watson mogła nie przeżyć - mówił jakiś podekscytowany Ślizgon.
Na samą myśl, aż coś mi się w żołądku przewróciło.

- Draco! - zawołał mnie Blaise. - Widziałeś się z Jessicą? - zapytał szeptem, żeby ta informacja nie wzbudziła sensacji wśród innych uczniów.
- Tak, już jest dobrze. Obudziła się niedawno - oznajmiłem, mimo swojej pewności oczami wyobraźni dostrzegłem jej martwe ciało i teraz nie myślałem o niczym innym, jak znaleźć się blisko niej.
Zaraz zleciały się Dafne, Tracey i Milicenta w poszukiwaniu nowych informacji o stanie zdrowia koleżanki.
- Wszystko ok?
- Możemy do niej iść?
- Obudziła się już?
Zasypały mnie pytaniami. Niestety nie tylko one wpadły na to, że to ja mógłbym znać odpowiedzi. I za nim doszedłem do Wielkiej Sali zaczepiło mnie chyba z 30 osób. Nie powiem, schlebiało mi to, że wszyscy wiedzieli, że jestem blisko z Jessicą.
Usiadłem przy stole Ślizgonów, parę osób, w tym Pansy, chciał mnie włączyć do rozmowy, ale ja myślałem tylko o niej.
Z zamyśleń wyrwała mnie szlama i rudzielec.
- Chyba musimy pogadać, Malfoy- warknął Weasley.
Wystarczyły dwie osoby, żeby mnie wkurzyć.
- Spadajcie - prychnąłem.
Ślizgoni przyglądali nam się z zaciekawieniem.
- Chodzi o Jessicę - sprecyzowała Granger.
Natychmiast wstałem i zaciągnąłem ich w ustronne miejsce próbując stłumić wizję martwej Jess.
- Wszystko z nią w porządku? - zapytałem, nawet nie próbowałem już tłumić emocji w moim głosie.
- Masz ją zostawić w spokoju - syknął Weasley.
I znowu troska o Jess przerodziła się we wściekłość do znienawidzonej trójki Gryfonów.
- Bo co? - warknąłem.
Chyba nigdy nie byłem tak...
- Twój ojciec wie, że się z nią spotykasz? - zapytała bezczelnie Granger.
Wyciągnąłem różdżkę i przyłożyłem jej do gardła, w tym samym czasie rudy zrobił to samo.
Szlama załkała, była przerażona, zresztą Weasley też.
- Nie zrobicie tego - warknąłem.
- Oj, zrobimy. Masz jeden dzień by wytłumaczyć jej, że wszystko skończone, albo napiszemy list do twojego ojca - powiedziała drżącym głosem.
Nie wiem co bym im zrobił gdyby nie pojawił się Blaise, siłą odciągnął mnie od tej dwójki.

Nie ma mowy, żebym zostawił Jess, właśnie jej obiecałem, że się zmienię. Potter, Weasley i Granger mogą mi przerobić wakacje w piekło, rodziny nie rozbiją, bo nie jesteśmy prawdziwą rodziną, ale Jess mi nie odbiorą.

Pierwsze co zrobiłem po tej 'rozmowie' to poszedłem do Jess. Ucieszyła się na mój widok. Nie chciałem jej mówić o groźbach Gryfonów, bo jeszcze nie doszła do siebie.
Rozmawialiśmy nie zważając na tłum fanów zebranych obok łóżka Potter'a. Granger i Weasley patrzyli na mnie groźnie, ale mnie to tylko bawiło. Nie dam się szantażować tym kretynom.
- Będziesz do mnie pisał na wakacje? - zapytała Jessica.
- Codziennie - obiecałem jej.

*Jessica*

Już jakiś czas temu opóściłam szpital. Spakowałam się, bo już za dwa dni wyjeżdżam do domu. Szkoda, pokochałam Hogwart, mimo, że jest inny niż się spodziewałam. Naprawdę żałuję, że to już wakacje.

Dzisiaj zostanie przydzielony puchar domów. Weszliśmy do sali udekorowanej w barwach Slytherin'u. Siódma wygrana z rzędu. Wspaniale.
Dyrektor zaczął coś gadać, nie za bardzo się skupiałam, czekałam na moment wręczenia pucharu...
- ... ale trzeba wziąść pod uwagę ostatnie wydarzenia...
I tutaj całą sala zamarła. Nawet Ślizgoni umilkli.
- Przyznaje 50 punktów panu Ronald'owi Weasley'owi za rozegranie najlepszej od wielu lat partii szachów.
Gryfoni wiwatowali, a Ron zaczerwienił się jak burak.
- Pani Hermionie Granger za użycie chłodnej logiki w próbie ognia - dodał Dumbledore - także 50 punktów.
I znowu wrzask Gryfonów.
- Panu Harrem'u Potter'owi za niezwykłą odwagę i męstwo... 100 punktów.
Stół Gryffindor'u podskoczył, a ludzie klaskali i darli się jak szaleni.
Dumbledore uciszył wszystkich jednym ruchem ręki.
- Pani Watson za oddanie przyjaciołom także 50 punktów.
Tym razem to Dom Węża krzyczał i oklaskiwał... mnie.
Draco złapał mnie za rękę, niestety dyrektor nie skończył jeszcze przydzielać punkty.
- Oraz panu Nevill'owi Longbottom'owi za inny rodzaj męstwa... 20 punktów. Ślizgoni umilkli, a wydarli się Gryfoni, znowu.
I tak o to Slytherin musiał oddać puchar przetrzymywany przez 6 lat. To smutne.

Siedziałam już w pociągu. Draco zajął przedział tylko dla nas. Chciałam się nacieszyć ostatnimi godzinami z nim. Jednak cały czas ktoś nam przeszkadzał albo Pansy, albo Harry, albo Crabbe i Goyle albo Ron czy Hermiona.

Draco opowiadał mi głównie o sobie. Nie o rodzinie, tylko o sobie.
Pograliśmy sobie w gry, które dostałam na święta. Pogadaliśmy o następnym roku w Hogwarcie i za nim się obejrzeliśmy, pociąg zatrzymał się na przystanku w Londynie.

Przytuliłam Dracona, a on odwzajemnił mój gest. Pogłaskał mnie po głowie i pocałował w policzek, zarumieniłam się, mimo, że już to robił.
- Będę do ciebie pisać - przypomniał mi, ale nie udało mi się ukryć niezadowolenia na twarzy, więc dodał. - Ja też nie chcę się z tobą rozstawać.
Znów się zarumieniłam.
- Tak, dwa miesiące beze mnie to pewnie dla ciebie koszmar - uśmiechnęłam lekko.
- A żebyś wiedziała.
Prawie wszyscy już wyszli, więc, żeby nie przedłużać naszego pożegnania, ostatni raz się do mnie uśmiechnął i zszedł mi z oczu.

To będzie najdłuższe 63 dni w moim życiu...

-----------------------------
Do 5 ciekawych zdjęć nominowała mnie potterhead27307

1.


2.

3.


4. Heuhuehue, lubię koty...

5.


Nominuje: fabiulus, marylive1 i AndyAngel91. Powodzenia 😉😉😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro