~*1*~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otworzyłem swoją błękitną szafkę i schowałem do niej wszystkie niepotrzebne przybory szkolne. Było to kilka podręczników oraz zeszytów. Westchnąłem cicho i rozejrzałem się po korytarzu. Wszyscy ze sobą rozmawiali i wymieniali się uśmiechami. Czułem się... dziwnie...

Szczerze? Nawet nie wiem dlaczego. Otaczam się mnóstwem ludzi. Każdy znajdzie dla mnie czas, wysłucha, pomoże, doradzi, ale... ciągle nie mogłem uwolnić się od jednego uczucia... Uczucia pustki oraz zimna, które wypełniało moje serce. Położyłem dłoń na swojej klatce piersiowej i przymknąłem powieki. Oddychałem spokojnie i wsłuchiwałem się w bicie swojego serca. 

Dopiero po paru minutach z tej przyjemnej chwili wytrącił mnie nieznośny dźwięk dzwonka. Otworzyłem oczy i pokręciłem głową, aby się ogarnąć. Zeskanowałem wzrokiem plan lekcji znajdujący się na mojej szafce. Ostatnia lekcja - WF. Nienawidzę tej lekcji. Nic mi na niej nie wychodzi. Nie jestem zwinny, wysportowany, wytrzymały i... wstydzę się swojego ciała. Zawsze obrzydza mnie fakt, że muszę przebierać się w szatni z tyloma chłopakami. Połowy z nich nawet nie znam! Już widziałem, jak niektórzy rzucali mi dwuznaczne spojrzenia albo podśmiewali się cicho. Było to bardzo nieprzyjemne uczucie. Pomimo, że wiele osób już tłumaczyło mi, że nie ma co się przejmować takimi rzeczami to nadal czuję smutek.

Może jednak najpierw wytłumaczę dlaczego tak bardzo nie podoba mi się moje ciało? To bardzo proste. Wszyscy chłopcy mają dobrze zbudowane, piękne, umięśnione ciała. Moje to coś całkowicie odwrotnego. Według niektórych powinienem przebierać się w szatni z dziewczynami. Mam drobną posturę, o mięśniach to ja mogę sobie tylko pomarzyć, a sport to dla mnie piekło. Jest jeszcze coś... coś, czego nienawidzę z całego serca. Mam wcięcie w talii i to nie byle jakie. Niejedna kobieta mogłaby sobie o takim pomarzyć. No właśnie... kobieta. Zawsze noszę jak największe ubrania, byle tylko zakryć to okropne wcięcie...

Westchnąłem i stwierdziłem, że odpuszczę sobie tą męczącą lekcję. Nie dam rady wyjść ze szkoły bo nauczyciele mocno pilnują, aby żaden uczeń nie opuszczał jej terenu jeżeli nie skończył lekcji albo nie ma zwolnienia. 

Zamknąłem szafkę i ruszyłem do biblioteki.

— Dzień dobry! — wszedłem do odpowiedniego pokoju.

— Dzień dobry... — przywitała się ze mną niska kobieta. Była to Łotwa. Pracuje w bibliotece szkolnej. Często tu przychodzę, więc zdążyliśmy się już poznać. — Znowu uciekasz z WFu? — zapytała zmartwiona.

— Uhm... tak... — zawstydziłem się lekko. — Naprawdę staram się tam chodzić, ale... nie podoba mi się tam...

— Eh... w porządku, ale wiedz, że nie będę kryła cię przez cały rok szkolny. — Uśmiechnęła się do mnie ciepło i podeszła. — Czego tym razem szukasz?

— Podobno była jakaś dostawa. Chciałbym zobaczyć co doszło. — Roześmiałem się podekscytowany. 

— Haha! Nie ma sprawy! Już nawet wiem co mogłoby ci się spodobać! — Kobieta podeszła do jednej z półek i zaraz wręczyła mi jedną z książek. Spojrzałem na jej okładkę. — Jest to dosyć krótka, wierszowana opowieść o młodej, zimowej miłości. Myślę, że cię zainteresuje.

— Hmm... wygląda bardzo dobrze... — otworzyłem powieść i spojrzałem na pierwszą stronę. Od razu rzucił mi się w oczy przyjemny oraz piękny styl pisania. Czy to możliwe, że jednak istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia? Mimowolnie się uśmiechnąłem. — W porządku! Wezmę ją. — Kobieta kiwnęła głową i zaprosiła mnie za sobą do swojego biurka.

Już po chwili wychodziłem z tego królestwa książek. Pożegnałem się na szybko z kobietą i rozejrzałem po korytarzu. Nic. Totalna pustka. Pomimo tego dobrze wiedziałem, że jak jakiś nauczyciel zobaczy, że nie ma mnie na lekcjach będę miał niezłe problemy.

Udałem się po cichu na najwyższe piętro szkoły. Szedłem dosyć długim korytarzem. W końcu przeszedłem w miejsce bez klas. Było to przejście tylko dla pracowników szkoły. Cicho przełknąłem ślinę i rozejrzałem się po ścianach oraz suficie. Nagle w moje oczy nawinęły się malutkie drzwiczki na suficie. Rozejrzałem się jeszcze dla pewności i wspiąłem do nich za pomocą parapetu. Ku mojemu zdziwieniu były otwarte. 

Znajdowałem się na dachu szkoły. Dokładnie skanowałem wzrokiem otoczenie. Widziałem szare niebo, delikatnie prószący śnieg, sople zwisające z rynien oraz... pewnego, tajemniczego chłopca. 

Nigdy bym nie pomyślał, że ten na pozór normalny chłopiec zostanie w mojej głowie na tak długo...








~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Haaj! ^^

Tak, dobrze widzicie, to jest nowa książka na profilu!

Nie będę się tutaj rozpisywać bo wszystkiego dowiecie się w trakcie czytania. 

Chciałabym jedynie ostrzec, że nie będzie to długie opko ^^;


~Marcyś ❄️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro