Rozdział I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przed Meh Burgerem trwała teraz zacięta walka między Eggmanem i jego robotami a czwórką przyjaciół. Niestety Sonic musiał pozostać w domu Amy i odpoczywać.

Gdy przyjaciele pokonali już roboty, zauważyli, że nie ma nigdzie samego Eggmana. A to mogło znaczyć tylko jedno. Roboty były tylko po to, żeby odwrócić ich uwagę, w trakcie gdy Eggman wcielał właśnie w życie jeden ze swoich okrutnych planów.

Drużyna zastanawiała się o co może chodzić, gdy nagle odezwała się przejęta Amy Rose:
- Przecież Sonic został sam w domu i to ranny! Eggman zawsze chciał go unicestwić, a teraz ma okazję!
Wszyscy pobiegli pędem w stronę domu Amy, a tymczasem...

***

Sonic leżał leniwie na kanapie wpatrzony w sufit. Nic go nie obchodziło. Bardzo chciał pomóc przyjaciołom, jednak wiedział, że nie może, przez co czuł się jeszcze gorzej. Nagle przed drzwiami do domu usłyszał Eggmana. Szczerze mówiąc to nic sobie z tego nie robił.

Doktor zaczął uderzać rękami w drzwi, rozkazując:
- Otwórz! Wiem, że tam jesteś niebieski jeżu!
- Przykro mi ale nie mogę ci otworzyć. Tak się składa, że mam złamaną nogę.- powiedział sarkastycznie Sonic i dodał.- A tak poza tym to drzwi są otwarte, Jajomanie.
Eggman wraz z Orbotem i Cubotem przebili się przez drzwi. Doktor był w swoim Eggmobilu ( Sorry, ale nie pamiętam się nazywa to latające coś.) i powiedział do jeża coś w stylu:
- Szykuj się na swój koniec!
Sonic nic sobie nie robił z gróźb Eggmana i tylko obrócił się na kanapie w ten sposób, że miał mężczyznę za plecami.
- Serio masz odwagę mnie atakować tylko jak jestem ranny?- spytał irytującym głosem Sonic.
- Nie denerwuj mnie!- krzyknął Eggman i rozkazał robotom - Orbot, Cubot macie wrzucić go go klatki!

Po chwili dwa roboty podeszły do jeża, a ten tylko na nich spojrzał, po czym znów się odwróciła do nich plecami.
- Nie wiem, czy to ma sens szefie...- powiedział niepewnie Orbot.- Szanse nie są równe...
- Na was to można polegać!- krzyknął wściekły Eggman i rozkazał innym robotom tym razem nie złapać, lecz zaatakować jeża. Roboty zaczęła atak. Początkowo Sonic jakoś się bronił, ale po chwili znów dostał zwrotów głowy, po czym padł z hukiem nieprzytomny na podłogę. Roboty od razu wyrzuciły go do klatki i zabrały do twierdzy Eggmana.

***

Przyjaciele pędzli ile sił w nogach, jednak gdy dotarli do celu, nikogo nie było w domu. Widać było jedynie ślady walki, a po Sonicu nie było śladu. Chociaż został po nim jego komunikator, co oznaczało, że nie opuścił domu z własnej woli.
- Na pewno Eggman go zabrał do swojej twierdzy.- westchnął Tails.
- A co jeśli porwali go kosmici?!- spytała zaniepokojona Sticks.
- Wątpię w to...- powiedział swym mądrym głosem Tails.
- Musimy go uratować!- wtrącił Knuckles.
- No pewnie! To nasz przyjaciel, nie możemy go zostawić.- dodał podekscytowany lis.
- To wszystko moja wina...- powiedziała ze łzami w oczach Amy.
- Co ty w ogóle wygadujesz? - spytała Sticks z niedowierzaniem.
- Nie powinnam go zostawiać rannego w domu... I to samego...- westchnęła jeżyca.
- To nie twoja wina.- pocieszał ją Tails.
- Tak czy siak musimy go uratować.- dodał Knuckles.
- Każda sekunda się liczy!- stwierdziła Sticks.
- Macie rację.- rozpromieniła się Amy, a Tails szukał czegoś w pomieszczeniu. 
- O nie...- szepnął lis, spoglądając na coś leżącego obok kanapy. Podniósł to i zaczął się temu uważnie przyglądać.
- Co się stało? - spytała zaniepokojona jeżyca.
- Nie wiem czy jeszcze jest kogo ratować...- powiedział Tails, a z jego oczu popłynęły łzy. Podszedł do przyjaciół pokazując coś w rodzaju rzutki z ostrą igłą na końcu i małym zbiorniczkiem.
- Co to jest? - spytała Sticks ze strachem w oczach.
- T-to j-jest - zaczął jąkać się Tails.
- Uspokuj się i nam powiedz- powiedział niecierpliwy Knuckles.
Tails po chwili się uspokoił i zaczął mówić:
- To jest śmiertelna trucizna... Ale najgorsze jest to, że zbiorniczek jest prawie pusty... Jeżeli Sonic dostał tą rzutką...- lis zaczął płakać.- To prawdopodobnie nie dożyje jutra...

Wszyscy zaczęli płakać, a najbardziej Amy Rose. Sonic był dla niej wszystkim. Pod żadnym pozorem nie chciała go stracić.
- Trucizna zabija bardzo powoli i boleśnie... Musimy jak najszybciej uratować Sonica... - mówił dalej Tails pewnym głosem.
- Czy jest może jakieś antidotum?- spytała Amy pełna nadziei.
- Jest jeden sposób...
- Jaki? - krzyknęła Sticks.
- Popiół wulkaniczny... To jedyne lekarstwo... Powinien on wyciągnąć jad...- myślał Tails.
- To do dzieła!- Krzyknął Knuckles.
- Ale to niemożliwe ! Wulkan jest bardzo daleko! A musimy najpierw uratować Sonica, który jest w bazie Eggmana!- powiedział Tails i po chwili dodał swoim mądrym głosem- ALE, gdybyśmy podzielili się na grupy, to szanse na uratowanie Sonica wzrosły by o 75% !
Wszyscy się rozchmurzyli i słuchali dalej Tailsa.
- Hmmm... Ja polecę do wulkanu samolotem razem z...- zastanawiał się lis- Sticks! Przydadzą mi się jej zdolności akrobaryczne, aby zdobyć popiół. Natomiast Amy pójdzie z Knucklesem. Dzięki sile Knucklesa i zdolności Amy z łatwością dostaniecie się do głównego pomieszczenia, gdzie prawdopodobnie znajduje się Sonic.- mówiąc to Tails pokazała im plany budynku (pomińmy już to, skąd je ma).
- Dobra. To do dzieła! Nie ma czasu do stracenia!- krzyknął lis, po czym wszyscy wybiegli z domu, aby wykonać misję.

No i co sądzicie? Tylko od was zależy czy będę pisać dalej. Podzielcie się waszymi recenzjami w komentarzach. Życzę miłego dnia. 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro