Rozdział III- ,,Po prostu wyjdź.''

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- On... On. ..- jąkał się Tails.
- Czy on...- spytała zapłakana Sticks.
- Umarł...- powiedział Knuckles przez łzy.
Sonic leżał dalej na kolanach Amy w bezruchu... Był blady. Amy przyłożyła swą głowę do jego klatki piersiowej, aby posłuchać bicia serca.
- On żyje...- lekko rozpromieniła się jeżyca.
- Niemożliwe...- westchnął Tails.
- Wszystko.... jest... możliwe....- powiedział cichutko bezsilny Sonic.
- On żyje! - krzyknęła podekscytowana Sticks. - Zanieśmy go do jego domu.
Wszyscy się lekko rozpromienili i wyszli z bazy Eggmana niosąc ze sobą wykończonego Sonica. Amy trzymała go na rękach i choć teoretycznie wszystko było dobrze, ona czuła się okropnie.
- Tym razem Eggman posunął się za daleko...- powiedziała wściekła jeżyca.
- Na szczęście Sonic żyje...- wtrąciła Sticks.
- A jak on się czuje? - spytał Tails.
- Chyba śpi...- odpowiedziała troskliwie Amy.
- Trudno mu się dziwić... Jest w okropnym stanie... Minie rok zanim całkowicie dojdzie do siebie...- powiedział smutny Knuckles.
Przyjaciele nareszcie dotarli do domu. Położyli Sonica na kanapie ( wiem, że w jego domu nie ma kanapy, ale to na potrzebę książki) i przyglądali mu się uważnie, gdy Amy opatrywała rany.
Po około dwóch godzinach niebieski jeż otworzył oczy i powiedział bezsilnie:
- Udało wam się... Ja żyję. Ale...
- Co się stało? - spytała zdziwiona Sticks.
- Nic... zupełnie...- skłamał jeż, a z jego oka wypłynęła łza.
- Sonic... Powiedz... Co się dzieje?- spytała zaniepokojona Amy.
- Ja... ja...- jąkał się i w końcu wykrztusił to z siebie. - Ja nic nie widzę...
- Jak to...- spytał niepewny Tails.
- Jest ciemno... Po prostu... Ja... straciłem wzrok...- posmutniał, po czym obrócił się na kanapie plecami do przyjaciół i powiedział wściekły.- Nie dość, że jestem ranny, bezsilny i wykończony, to jeszcze ślepy! Czemu ten okrutny świat się tak na mnie uwziął?!  Teraz to już jestem zupełnie do niczego!
- Sonic... Ale to nie prawda...- pocieszała go Amy.
- Proszę Cię, nie kłam. Sama widzisz, jak jest. A teraz jeśli pozwolicie, to chciałbym zostać sam.- powiedział totalnie załamany.
Wszyscy wyszli poza Amy. Ona dalej siedziała przy Sonicu i próbowała go pocieszyć.
- Trudno mi jest nawet sobie wyobrazić, jak się teraz czujesz, ale musisz być silny...
- Łatwo ci mówić!
- Jeszcze z tego wyjdziesz. Jak zawsze.
- A jeśli już mi tak zostanie do końca życia?! Przykro mi, ale chcę zostać sam!
- A ja sądzę, że jest inaczej... Nie udawaj twardziela tylko...
- Wyjdź!!! - wrzasnął.- Po prostu wyjdź!
Amy wyszła smutna bez słowa, ale Sonic czuł się jeszcze gorzej. Był totalnie załamany. Wbił twarz w poduszkę i płakał. Pod żadnym pozorem nie chciał, żeby ktoś go zobaczył w takim stanie... Odważny i niesamowity bohater, którego jakby się zdawało nic nie jest w stanie zniszczyć... A jednak cała ta sytuacja zniszczyła go nie tylko fizycznie, ale i psychicznie...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro