Rozdział XIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podróż samolotem minęła szybko i przyjemnie. W trakcie lotu wszyscy podziwiali przepiękne widoki i rozmawiali o wszystkim co możliwe. Tylko Sonic przez cały ten czas siedział cicho na jednym ze skrzydeł samolotu. Rozmyślał o różnych sprawach, które dręczyły go w myślach...

***
Samolot gładko wylądował tuż przy domu Tailsa. Przyjaciele wraz z Manic-iem i Sonją wysiedli z samolotu i czekali przy wejściu do domu wynalazcy. Na kogo? Na Sonica, który, (według Sonji) nie był sobą. Ale cóż... Raczej ciężko jest być sobą, gdy traci się wzrok i całe życie wywraca się do góry nogami...

Wracając...

Sonic dalej jakby nigdy siedział na skrzydle samolotu, popierając się z tyłu rękoma i ,,wpatrując się w niebo''. Nastała błoga cisza. Nikt się nie odzywał. Wszyscy wpatrywali się w niebieskiego jeża:
przyjaciele- ze współczuciem,
a rodzeństwo- z niedowierzaniem. Cały czas zastanawiali się, co się stało z ich żywiołowym i pełnym poczucia humoru bratem... Tym który nigdy nie był smutny i tym, który potrafił żartować i kpić nawet z najniebezpieczniejszej sytuacji...

***

Po kilku minutach ciszę przerwała Sonia:
- Sonic, idziesz z nami?- spytała zniecierpliwiona.
- Raczeeej.... Nie. Zostanę tu.- powiedział z udawanym uśmiechem.
- Nie no stary, co jest?- spytał Manic, który był pewien, że coś jest nie tak.
- Nic. Po prostu wolę zostać sam...- westchnął jeż.
- Dlaczego?- zdziwiła się Sonia.
- Nie ważne. Po prostu mam taką ochotę. - powiedział obojętne.
- Okej...- westchnęli oboje i wszyscy weszli do domu. (oczywiście poza Sonic-iem ).

***
W domu wynalazcy było bardzo przytulnie. Poza pracownią i warsztatem znajdowała się tu też duża, czerwona kanapa oraz niewielki drewniany stolik. Na ścianach oklejonych bambusem wisiały rozmaite zdjęcia przedstawiające Sonica i Tailsa. W jednym z kątów pokoju stała palma w doniczce, której piękne, ogromne, zielone liście sięgały niemal pod sam sufit.Główny pokój był połączony z niewielką kuchnią, w której znajdowały się m.in. zlew, lodówka i piekarnik. Na środku bowiem stał drewniany stół, przy którym było ustawione 5 krzeseł.

***
Wszyscy siedzieli na kanapie i czekali na Tailsa, który właśnie wychodził z kuchni niosąc na talerzu przekąski, które po chwili położył na stole. Wszyscy zabrali się do jedzenia oprócz Sonji, która nagle spytała prosto z mostu:
- Okej... Co tu jest grane? To nie jest Sonic, którego znam...
   Wszyscy spojrzeli na nią z zamieszaniem, zastanawiając się czy powiedzieć Sonji i Manic-owi prawdę.
- Więc...- zaczęła Amy.- Najlepiej będzie jak Sonic im powie...- szepnęła do przyjaciół.
- O czym powie?- zdziwił się zielony jeż, usłyszawszy Amy.
Przyjaciele stanęli w trudnej sytuacji. Kompletnie nie wiedzieli co robić, więc siedzieli cicho, co sprawiało że rodzeństwo stało się jeszcze bardziej podejrzliwie. W tym momencie wszyscy  usłyszeli głośny huk dobiegający zza drzwi wejściowych. Przyczyna była wiadoma:
- Eggman!

***
C.D.N.

Siemka. Dawno nie było rozdziału, a dzisiaj ostatni dzień wakacji więc postanowiłam napisać. Moim zdaniem ten rozdział nie wyszedł najgorzej... A waszym?
Pozdro.
Julia-Paula .

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro