1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rok po tym, gdy do internetu trafił filmik Hubert zamieszkał w małej kawalerce, gdzieś w Warszawie. Gdy wchodziło się do mieszkania trafiało się do małego korytarza, z którego przejście było do salonu, kuchni i łazienki. Sam korytarz był biały. Była tu szafa, również biała, z lustrem, w której chłopak przetrzymywał ubrania. Salon urządzony był dość nowocześnie. Szara kanapa, która ślicznie komponowała się z białą, drewnianą podłogą. Warto wspomnieć, że w nocy kanapsłużyła mu za łóżko. Jeden, również szary fotel. Szklany stolik, który stał pomiędzy kanapą, a fotelem, a na stoliku stał komputer blondyna. Ściany były białe, a na jednej z nich, przy której to stała kanapa, była szara cegła. Trochę dalej, w koncie, tuż przy wyjściu na balkon stało szare biurko. Na podłodze był wielki, puchaty, biały dywan. Warto dodać, że mieszkanie posiadało jedną, fajną cechę. A mianowicie kominek. Hubert lubił czasem posiedzieć na fotelu przed kominkiem w między czasie czytając jakąś ciekawą książkę. Nie miał telewizora, bo był mu niepotrzebny, ponieważ zwykle korzysta jedynie z laptopa. Łazienka, jak łazienka. Była urządzona nowocześnie w kolorach ciemnej czerwieni. Chłopak śmiał się nieraz, że ten kolor kojarzy mu się z seksem. Mimo iż miał, już osiemnaście lat dalej był dziecinny, a jego humor był na słabym poziomie.
Kuchnia była również szaro-biała i również dość nowoczesna.
Tego dnia Hubert obudził się o dość wcześniej poże. Nie otwierając oczu wsłuchał się w dźwięk deszczu za oknem. To lubił najbardziej. Deszcz go uspokajał, a w Warszawie, szczególnie teraz w listopadzie, bardzo dużo padało. Co z tego, że w takiej Hiszpanii mają teraz ciepełko skoro u nas w Polsce praktycznie raz dziennie można wsłuchać się w dźwięk spadających kropel deszczu? Może większości Hiszpania wydawałaby się lepsza od Polski, ale Hubert bardziej czuł się w tych zimnych klimatach.
Powoli wstał przeciągając się przy tym. Skierował swe kroki w stronę kuchni. Otworzył lodówkę i...

-Pusto...-wymamrotał-znowu...-dodał.

Westchnął i zamknął ją, aby za pięć minut znowu ją otworzyć i ponownie stwierdzić, że jest pusta. Powtórzył tą czynność jeszcze dwa do trzech razy po czym się poddał.
Niestety, ale zdawał sobie sprawę, że magiczne krasnoludki nie zrobią za niego zakupów. Wygrzebał z portfela wszystkie oszczędności i przeliczył.  Miał jakieś cztery stówki, a na czynsz i wszystko co z tym związane zejdą mu jakieś trzy, biorąc pod uwagę fakt iż musi kupić sobie jeszcze nowe buty na jedzenie zostaje mu około dwadzieścia pięć złoty. Super.
Ale lepszy rydz niż nic.
Umył się, ubrał, nałożył tony żelu byle by tylko jego fryzura na "Pędzla" stała i wyszedł z domu.
Do sklepu miał blisko, bo tylko sześć  minut z buta. Gdy był już w tak zwanej "Biedronce", ale on wolał nazywać ją "sklepem dla ubogich" zawalił kosz zupkami hińskimy, bo były tanie, a jedna starczała mu na cały dzień. Chętnie zjadł by coś porządnego, ale nie oszukujmy się. Życie kawalera nie jest łatwe.
Oczywiście nie ominęła go kolejka do kasy, ciągnąca się przez połowę sklepu, bo przecież nie można otworzyć drugiej kasy. Gdy nadeszła jego kolej wyłożył wszystko na taśmę, a przy płaceniu krzywił się na widok pani, która to tydzień temu kasowała mu kondomy, a że coś było z nimi nie tak oczywiście musiała się wydrzeć na pół sklepu do stojącej obok innej pracownicy sklepu, by spytać się o ich cenę. Ale spokojnie. Te kondomy nie były dla niego. W końcu on już nigdy nikogo nie znajdzie. Jego przyjaciel poprosił blondyna o kupienie ich, ponieważ sam był zbyt leniwy, a że akurat Hubert i tak miał go odwiedzać to poprosił o zrobienie tego.
Gdy wreszcie Hubertowi udało się wyjść ze sklepu skierował się w stronę mieszkania. Po drodze przeglądał youtuba w telefonie. Przez przypadek natrafił na kanał Karola. Zmarszczył brwi, gdy spostrzegł, że jeszcze go nieodsubskrybował. Sam kanału już nie posiadał, a przynajmniej nie udzielał się na nim. Za bardzo się bał hejtu wiążącego się z byciem gejem.
Szybko odsubskrubował Karola i w tym samym momencie wpadł na kogoś. Upadł na ziemię, a zakupy wysypały mu się z siatki. Telefon na szczęście cały.

-Ugh... p-przepraszam-powiedział łapiąc się lekko za głowę.

Przed oczami miał lekkie mroczki.

-Nic się nie stało-po głosie rozpoznał, że to chłopak.... czy on już gdzieś nie słyszał tego głosu?

Chłopak zchylił się i pozbierał za Huberta zakupy.

-Hińszczyzna co Hubert?-zaśmiał się obcy.

-Taaaa... niestety-westchnął próbując pozbyć się mroczków.

"CHWILA...z kąd on zna moje imię?"-pomyślał blondyn.

Po chwili siatka z zakupami wylądowała na kolanach siedzącego Huberta. Chłopak podał blondynowi rękę by ten wstał. Gdy stanął przed obcym rozdziabił usta i przez chwilę nie mógł wydusić z siebie ani słówka.
Nie wierzył w to co widzi.

No Moje Ludki...
Pierwszy rozdział jest. Mam nadzieje, że nie jest aż tak zły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro