Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jestem Mira Lendor i chodzę już do drugiej gimnazjum. Moją klasę można nazwać dziwną i śmieszną, ale, o dziwo, zgraliśmy się jak nikt inny. Mogę ufać tylko swojej jedynej przyjaciółce Binkan. Reszta dziewczyn stara mi się przeszkodzić na każdym kroku. Najgorsze są: Oroka, czyli typowa księżniczka, która boi się o swój wygląd, Zotto i Minikuides, czyli jej podwładne. A dlaczego? Cokolwiek powie Oroka, jest dla nich "święte".
Na dalsze życie mam swój plan. Pragnę zostać przedszkolanką. Mam nadzieję, że uda mi się to spełnić w stu procentach.
Mój dzień w szkole wygląda zawsze tak samo, czyli lekcje, przerwa, nauka, sprawdziany, kartkówki, pytania i zadania domowe.
W poniedziałek, jak zawsze idziemy do szkoły. Dla każdego jest to dzień dobry albo najgorszy.
O 8:05 zaczęła się pierwsza lekcja - matematyka. Jak co lekcje robiliśmy mnóstwo zadań, które, dzisiaj, dotyczyły  geometrii. Kolejne lekcje były odpoczynkiem od matmy, czyli plastyka, historia, francuski, polski, angielski i technika. O 15:00 skończyłam lekcje - pierwszy raz bez zadań domowych.
-Cześć mamo!-powiedziałam, gdy weszłam do domu.
-Jutro idę do kolegi!-krzyknął mój brat.
-Super, czyli cały dzień dla siebie-pomyślałam.
Około szesnastej postanowiłam pójść do lasu, aby odpocząć od nauki. Kiedy spojrzałam się na lewo zauważyłam sarenkę. Coś mi podpowiadało, żebym poszła za nią. Tak też zrobiłam.
Zwierzątko doprowadziło mnie na kwiecistą łąkę. Rozgladałam się dookoła i podziwiałam piękno natury. Nagle usłyszałam szelest, który dobiegał z krzaków.
-Kto albo co to mogło być?-pomyślałam.
Niepewnie podeszłam tam. Po chwili wyskoczył z nich jakiś mały robocik. Przestraszylam się go, ale zrozumiałam, że chce mi coś pokazać.
Robot podszedł do mnie i przyjrzał się uważnie. Po chwili zastanowienia wskazał mi miejsce, do którego podeszłam. Rozejrzałam się dookoła.
Nagle zauważyłam leżącego na ziemi młodego chłopaka. Miał jasnobrązowe włosy i, na moje oko, może być w tym samym wieku co ja.
-Jak się czujesz?-zapytałam delikatnie go szturchajac.
Niestety chłopak nic nie odpowiadał. Ze stresu nie wiedziałam co zrobić. Popatrzyłam się na leśną drogę. Szedł po niej leśniczy Kyle.
-Panie Kyle!-krzyknęłam.
-Co się stało?-zapytał się Kyle.
-Nie wiem. Nagle zauważyłam leżącego chłopaka na ziemi. Martwię się o niego...- odpowiedziałam.
-Możemy zabrać go do mojej leśniczówki-powiedział Kyle.
Razem z leśniczym zabraliśmy chłopaka do chatki. Kyle zbadał go. Na szczęście nic mu się nie stało.
-Jak się czujesz? Jak masz na imię?- zapytałam, kiedy chłopak otworzył oczy.
-Gdzie ja jestem?-zapytał się chłopak.
-W leśniczówce-odpowiedziałam.
-Kim Ty jesteś?-zapytał się chłopak.
-Mam na imię Mira. A ty?-zapytałam.
-Luke-odpowiedział Luke.
-Luke, witaj. Miło Cię poznać-przywitałam się z nim.
-To nie był przypadek, że się spotkaliśmy...-oznajmił Luke.
 -Dlaczego tak uważasz?-zapytałam zdziwiona.
-Tak czuję!-odpowiedział uśmiechnięty chłopak.
Ja nie wiedziałam co zrobić, dlatego delikatnie się uśmiechnęłam. Po spędzonym miło czasie musiałam wracać do domu. Pożegnałam się z leśniczym oraz z Luke'iem i od razu poszłam do domu. Tej nocy w ogóle nie umiałam zasnąć. Przez cały czas myślałam o nowo poznanyn chłopaku. Nigdy wcześniej nie widziałam go nawet w szkole...
Następnego dnia postanowiłam pójść odwiedzić Luke'a. Kiedy przyszłam zdziwiłam się, że go nie ma
w leśniczówce.
-Kyle, gdzie jest ten chłopak, którego przyprowadziliśmy wczoraj?-zapytałam.
-Po prostu wyszedł-odpowiedział Kyle.
-A gdzie?-zapytałam.
-Nie wiem. Przepraszam Cię Miro, muszę iść-oznajmił Kyle i wyszedł.
-Luke, gdzie Ty jesteś?-pomyślałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro