Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


-Ojcem Miry jest mistrz Luke Lestar-powiedział Obi-Van.
-Palpatine?!-zdziwiłem się.
-Tak-potwierdził Obi-Van.-Pamiętaj, nie mów tego Mirze.
-Wiem-oznajmiłem.-Ale jak?
-Jej matką jest senatorka Kate Lestar-zaczął Obi-Van.-To ona oddała mi Mirę, aby ochronić ją przed ojcem. On chce ją zabić, dlatego od razu wyczuł jej moc.
-On był silny, więc ona ma po nim moc?-upewniłem się.
-Tak-potwierdził mój mistrz.-Był on silnym Jedi, a ona po jednej lekcji tyle umie już zrobić-powiedział Obi-Van.-To tak samo jak ty. Twój ojciec też był silny i ty odziedziczyłeś po nim moc, drugi wybrańcu...
-Gdyby tylko mój tata żył...-powiedziałem.
-Na pewno Ciebie kocha-oznajmił Obi-Van i poklepał mnie po ramieniu.
-Jak on wyglądał?-zapytałem.
-Wygląd i charakter odziedziczyłeś po nim, choć wrażliwość po mamie-powiedział Obi-Van.
W odpowiedzi na słowa mistrza, tylko delikatnie usmiechnąłem się. Dobrze wiedzieć, że jestem podobny do taty, którego nigdy nie poznałem i już nie poznam...
-Ale nie powiesz tego nikomu, nawet Mirze. Ona jest za młoda, żeby się o tym dowiedzieć-powiedział Obi-Van.-Luke, to dla jej dobra...
-Wiem-oznajmiłem i poszedłem do swojego pokoju.
Dlaczego bycie Jedi jest aż tak trudne? Ma tyle tajemnic, a kodeks Jedi, moim zdaniem, jest za surowy. Jutro będę musiał powiedzieć o nim Mirze. Ale nadal nie rozumiem ruchu senator Kate Lestar. Wiem, że chciała chronić swoją córkę, ale ja zrobionym inaczej. Zostawiłbym ją przy sobie. Skąd może mieć pewność, że nic jej nie jest?... Kolejnego dnia poszedłem do szkoły. Pierwszą lekcją była historia. Najgorsza lekcja. Nie rozumiem Miry jak może ją lubieć. Bardziej wolę przedmioty ścisłe, a moja nowa padawanka za nimi nie przepada. Dzięki temu uzupełniamy się nawzjem w tych dziedzinach.
-Dzisiejsza lekcja będzie dotyczyła walecznego misia, więc zapiszcie sobie temat: "Waleczny miś."-zaczęła lekcję pani Hista.-Kim on był?
-Był syryjskim niedźwiedziem brunatnym, który został adoptowany przez żołnierzy 22 Kompanii Zaopatrywania Artylerii w 2 Korpusie Polskim dowodzonym przez generała Władysława Andersa-odpowiedziała Mira.
-Racja-przyznała pani Hista.-Miś Wojtek urodził się w 1941 w pobliżu Hamadan w Persji, a zmarł 2 grudnia 1963 w Edynburgu. Brał on udział w bitwie o Monte Cassino. W jednostce nadano mu stopień kaprala. Służył w latach 1942-1945. Polskiego niedźwiedzio-żołnierza upamiętniają: tablica pamiątkowa w zoo w Edynburgu, drewniany pomnik Wojtka, który dźwiga artyleryjski pocisk w angielskim miasteczku Grimsby oraz pomnik niedźwiedzia w Krakowie w parku im. Henryka Jordana.
-Czy on normalnie z nimi jadał, walczył?-zapytała się Binkan.
-Tak-odpowiedziała pani Hista.-Na następną lekcję napiszcie referat na temat misia Wojtka. Do widzenia!
-Nareszcie koniec lekcji-pomyślałem.-Teraz czas na lepszą lekcję, na chemię!
-Ben!-zatrzymała mnie Mira.
Spojrzałem w jej piękne, brązowe oczy i już chciałem powiedzieć prawdę, ale nie mogę, obiecałem...
-Umiesz na chemię?-zapytałem.
-Chyba tak-odpowiedziała Mira.-A Ty aż tak polubiłeś chemię?
-Tak-powiedziałem.-Miro, przygotowałem dla Ciebie kodeks Jedi. Przeczytaj go.
-Nie ma emocji - jest spokój.
Nie ma ignorancji - jest wiedza.
Nie ma namiętności (pasji) - jest pogoda ducha.
Nie ma chaosu - jest harmonia.
Nie ma śmierci - jest Moc-przeczytała Mira.-To wasze zasady?
-Tak-odpowiedziałem.-Trzeba się ich trzymać albo grozi za to śmierć.
-Nie można nikogo kochać? Nie można mieć rodziny?-zdziwiła się Mira.
-Nie-odpowiedziałem.-Moim zdaniem to co mamy zakazane, bardziej nas przyciąga.
-Masz rację-oznajmiła Mira.-Ale naprawdę są surowe.
-Każdy zakon jakieś ma-powiedziałem.
-Był ktoś kto złamał je?-zapytała się Mira.
-Tak-odpowiedziałem.-Był to mistrz Luke. Zakochał się w pięknej senatorce, a później doczekał się z nią dziecka. Kiedy mistrz Yoda to odkrył, zawołał go do siebie i chciał, aby wysłał swoją żonę i dziecko do Krainy Jezior, lecz on tak nie postąpił. Wtedy przeszedł na ciemną stronę mocy.
-Twój imiennik-zauważyła Mira.-Ale Ty na pewno nie postąpisz tak jak on.
Ja tylko uśmiechnąłem się do Miry i wyciągnąłem zeszyt z chemii, aby sobie powtórzyć.
Oczami Maikeru'a...
-Dzisiaj przyjdzie do waszej klasy nowy kolega Junishiro Junior-oznajmiła pani Muzer.-Mam nadzieję, że przyjmiecie go dobrze. Teraz po niego pójdę.
Po chwili pani przyprowadziła nowego kolegę. Jego wygląd był normalny, taki zwyczajny. Jest wysoki i szczupły. Ma brązowe włosy i niebieskie oczy oraz czerwoną czapkę na głowie.
Poszedł z panią na środek naszej sali i powiedział:
-Jestem Junishiro Junior i mam jedenaście lat. Przyjechałem do Was z Japonii, z krainy różowych drzew.
-W naszej szkole jest wspaniale-powiedziała Charlie.
-Nasza klasa jest nawet zgrana-oznajmiłem.
-Junishiro, z kim chciałbyś usiąść?-zapytała się pani Muzer.
Junishiro popatrzył się na mnie i usiadł obok mnie.
-Jestem Maikeru, a to mój kolega Daruma-powiedziałem.
-Cześć!-przywitał się Junishiro.-Jestem Junishiro.
-Witaj!-przywitał się Daruma.
-Trudno jest w waszej szkole?-zapytał się Junishiro.
-Jeśli uczysz się systematycznie, wszystko jest łatwe-powiedział Daruma.
-Daruma...-spojrzałem się na kolegę.-Jest fajnie.
-Maikeru, ty jesteś bratem Miry Lendor, prawda?-zapytał się Junishiro.
-Tak, a skąd wiesz?-zdziwiłem się pytaniem nowego kolegi.
-Celeste, koleżanka Miry mi mówiła-odpowiedział Junishiro.-Mówiła, że jesteś fajny i godny zaufania, a takich ludzi, jak ty, trudno spotkać.
Ja tylko uśmiechnąłem się do niego. Może będzie fajny...
Po godzinie wychowawczej był W-F. Uwielbiam ten przedmiot, ponieważ lubię rywalizować z moją klasą w różnych dyscyplinach sportowych. Najbardziej lubię piłkę nożną. W przyszłości chcę grać tak jak Robert Lewandowski. Mam nadzieję, że to mi się uda...
Pani oznajmiła nam, że dzisiaj, po rozgrzewce, zagramy w piłkę nożną. Ucieszyłem się. Chciałbym być w drużynie z naszym nowym kolegą. Junishiro, nie ważne jak gra, tylko ważne, czy umie grać fair play. Irytują mnie osoby, które naokrągło coś kręcą, nie zważając czy to była prawda; najważniejsze, że będzie na ich korzyść.
-Maikeru, Rosa i Manar wybieracie drużyny-ozmajmiła pani Wes.
-Junishiro-wskazałem pierwszego członka drużyny.
Kiedy wszyscy wybrali osoby, zaczęliśmy grać.
Oczami Miry...
-Miro! Miro! Słuchasz mnie?-przerwał moje rozmyślania Luke.
-Co?!-zdziwiłam się.-A tak. Słucham.
-Co się stało?-zapytał się Luke.
-Słucham Cię-oznajmiłam.
-To powtórz-powiedział Luke.
-Masz rację. Nie słuchałam-oznajmiłam.-Wybacz, zamyśliłam się.
-Co się stało?-zapytał się Luke.-Miro, jeśli źle się czujesz, nie będziemy ćwiczyć.
-Nic mi nie jest-zapewniłam mistrza.-Po prostu dziwi mnie mój sen. Był jakiś inny. Pomyślałam, że pomożesz mi.
-Pewnie, że Ci pomogę, ale najpierw opowiedz mi go-powiedział Luke.
-Dzień zaczął się normalnie, jak każdy. Wtedy pierwszą lekcję mieliśmy z naszą panią. Jak się nie mylę była to godzina wychowawcza. Nie słyszałam dokładnie jej słów, ale powiedziała tak: "w naszej klasie jest teraz o jedną osobę mniej, ponieważ zmarła, a druga zachorowała na białaczkę." Wiem, że po tych słowach zaczęłam tak głośno krzyczeć, że nikt nie umiał mnie uspokoić-opowiedziałam mój sen.
-Miro, to tylko sen. Nasza wyobraźnia zaczyna działać, kiedy idziemy spać-powiedział Luke.-Nie martw się...
-Ale wtedy w klasie nie widziałam Ciebie-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Nic się nie stanie. Uwierz mi...-powiedział Luke i przytulił mnie.
Gdyby nie on, na pewno nie uspokoiłabym się tak szybko, ale i tak boję się.
-Luke, czy to nie Palpatine?-zapytałam.
-Gdzie?-zdziwił się Luke.
-Tam-wskazałam na Palpatine'a.
-Mira-zaczął Luke i popchnął mnie na prawą stronę.-Uciekaj! On nie może Ciebie zobaczyć.
-Ale o co chodzi?-zdziwiłam się.
-Patrzcie kto tu jest!-krzyknął Palpatine.-Luke, nadal się nie nauczyłeś, że nawet jeśli ukryłbyś swojego padawana-powiedział Palpatine podkreślając śmiechem ostatnie słowo swojej wypowiedzi.-I tak bym ją złapał.
-Z czego się tak śmiejesz?-zdziwił się Luke.-A może zazdrościsz mi mojego padawana?
-Uważaj co mówisz-oznajmił Palpatine i użył swojej mocy, przez co nie potrafiłam nabrać powietrza.
Od razu chwyciłam się szyi rękami i próbowałam nabrać powietrza, ale nie umiałam.
-Zostaw ją!-krzyknął Luke i wyciągnął miecz świetlny.
Dzięki temu Palpatine przestał mnie dusić, a ja upadłam na ziemię i próbowałam nabrać powietrza...
Z daleka widziałam walczących Luke'a oraz Palpatine'a. Powoli wstałam i podbiegłam do nich. Do Palpatine'a dołączył jeszcze ktoś. Był czarno-czerwony. Chyba też był Sith'em. Oprócz niego byli jeszcze szturmowcy...
Moje serce biło coraz szybciej.
-A jeśli Luke zginie? To będzie tylko moja wina-pomyślałam.
Bez zastanowienia wyciągnęłam miecz świetlny i podbiegłam do Luke'a.
-Idź stąd-oznajmił Luke zabijając kolejnego szturmowca.
-Bez Ciebie nigdzie nie pójdę-powiedziałam.
Na twarzy Luke'a zobaczyłam delikatny uśmiech...
Po chwili dołączył do nas Obi-Van, który zaczął walczyć z tym czerwono-czarnym. Ja kończyłam walkę z szturmowcem, a Luke wciąż walczył z Palpatinem. Szturmowiec zginął, a ten czerwono-czarny zaczął się oddalać, a wręcz uciekać.
Nagle Palpatine użył mocy, która popchnęła Luke'a, a on uderzył się głową w pień drzewa. Od razu podbiegłam do niego...
-Luke!-klęknęłam obok mistrza.
-Miro...-powiedział Luke.
-Wstań. Chodź-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Nie płacz-oznajmił Luke i otarł mi łzy z twarzy.
Urwałam kawałek swojej bluzki, pomogłam usiąść Luke'owi i przyłożyłam materiał na jego ranę.
-Miro, wybaczam Ci-oznajmił Luke.
-Ale co?-zdziwiłam się.
-To kiedy na mnie nakrzyczałaś, co chodziło o Orokę. Powiedziałem ci, że będziemy tylko ze sobą rozmawiać, ale nie wybaczyłem Ci. Ale dzisiaj wybaczam-odpowiedział Luke.
Delikatnie się do niego uśmiechnęłam i przytuliłam mistzra.
-Byłaś najlepszą przyjaciółką jaką kiedykolwiek spotkałem-powiedział Luke.
-Dlaczego byłam?!-zdziwiłam się.-Luke! Obudź się! Otwórz oczy! Proszę Cię! Nie możesz mnie teraz opuścić, nie teraz!
-Miro?-Obi-Van podszedł do nas.
-Luke...-powiedziałam.
-Nic mu nie będzie-oznajmił Obi-Van.-Zanieśmy go do domu.
-Mistrzu, dlaczego mówisz to z takim spokojem?-zdziwiłam się.
-To wymagane jest od Jedi-oznajmił Obi-Van.-Znasz już kodeks Jedi?
-Tak-odpowiedziałam.- Nie ma emocji - jest spokój. Nie ma ignorancji - jest wiedza.
Nie ma namiętności (pasji) - jest pogoda ducha. Nie ma chaosu - jest harmonia.
Nie ma śmierci - jest Moc.
-Dobrze, że umiesz-oznajmił Obi-Van.-Bez kodeksu ani rusz!-dopowiedział Obi-Van i zabrał Luke'a do domku.

______________________________________
Hej! Jak uważacie, czy sen Miry spełni się? Czy Mira dowie się kto jest jej prawdziwymi rodzicami?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro