Rozdział 46

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Luke pokiwał twierdząco głową. Wyszłam z jego pokoju i wróciłam do swojego. Założyłam prostą czarną sukienkę. Włosy zostawiłam proste. Wyszłam na chwilę na balkon. Oparłam się o barierki. Przypomniało mi to chwilę, gdy rzuciłam się w przepaść. Gdyby nie Vader, na pewno nie wyszłabym z tego. Pewnie powtórzyłabym to...
-Miro...-usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się.-Zdziwiona?!
-Morderca-powiedziałam.
-Jak Ty się do mnie odzywasz?-zapytał się Palpatine.
-Normalnie-odpowiedziałam.
-Córeczko, ja przeżyłem. Widzę, że bardziej opłakujesz obcego. Dla mnie nigdy nie uroiłabyś chociażby jednej łzy...-powiedział Palpatine.
-Zdziwiłbyś się-zaczęłam, a z moich oczu spłynęły łzy.-Od kiedy dowiedziałam się, że jesteś moim tatą, płaczę i tęsknię za Tobą. Marzę, że wrócisz do nas. Ale tak się nie stanie, prawda?-starałam się uspokoić.-Możesz mi wierzyć albo i nie, ale kocham Cię jak ojca. I tak będzie do końca mojego życia...
-Nie przekonasz mnie-powiedział ostro mój tata.-Nigdy nie przejdę na Twoją stronę mocy Miro-oznajmił Palpatine.-Do końca życia będziemy dla siebie wrogami. Znasz kodeks. Moc jest ważniejsza od rodziny. Jeśli posiadasz Moc, rodzina tylko Ci przeszkadza.
-Co?!-zdziwiłam się.-Mnie pomaga. Mogę na niej polegać. Ale z kim ja rozmawiam? Darth Darkness zamącił Ci w głowie-powiedziałam.-Muszę już iść.
-Ja również-skończył naszą rozmowę Palpatine i wyszedł.
Oczami Luke'a...
Usiadłem na łóżku. Spojrzałem się w stronę okna. Przypomniało mi to coś ważnego i jedynego co zostało mi po tatusiu...

"Zostałem porwany i trafiłem do pokoju ojca. Stał odwrócony do mnie tyłem. Patrzył się przez okno na galaktykę.
-Ojcze...-zacząłem.-Według waszego planu zostałem porwany. Udało się wam.
Vader nie chciał się odwrócić. Nie rozumiałem go. Po chwili do pokoju wszedł Palpatine.
-Kogo tu mamy?-zaczął Palpatine.-Młody Skywalker. Słaby jesteś. Jakim cudem taki słaby Jedi szkoli córkę samego Palpatine'a, moją córkę?!-powiedział Palpatine.-Nic Ci się nie stanie, jeśli odpowiesz mi na proste pytanie: gdzie jest wasza baza?
-Jaka baza?-udałem zdziwienie.
-Nie kłam. Wiem, że wiesz-powiedział Palpatine.
-Jedi nie są tchórzami jak Wy-powiedziałem.-Nie ukrywamy się.
Palpatine zaczął mnie dusić. Nie potrafiłem nabrać powietrza. Poczułem wtedy jakby przed moimi oczami przeleciało całe moje życie.
Nie wiem dlaczego, ale poczułem jakąś więź, jakiej nigdy dotąd nie zaznałem. Mój ojciec spojrzał się na mnie.
-Przestań-powiedział rozkazującym tonem mój tata.-Mówiłem, że Jedi nie mają żadnej bazy.
Palpatine spojrzał się na mojego ojca tak jakby chciał go zabić. Przestał używać swojej mocy. Ojciec Miry pociągnął Vadera za ramię. Mój tata odwrócił się za siebie i popatrzył na mnie przez chwilę. Z moich oczu spłynęły łzy..."

-Uratował mnie. Kto wie co mu zrobił za to Palpatine?-pomyślałem.
Palpatine to najbardziej kontrowersyjna postać. Jedni myślą, że robi dobrze, a drudzy, w tym ja, że źle...
Oczami Miry...
Weszłam do pokoju Luke'a i oparłam się o ścianę.
-Idziemy?-zapytałam powstrzymując łzy.
Luke spojrzał się na mnie jakby zauważył, że coś się stało. Podszedł do mnie i objął w talii.
-Miro, co się stało?-zapytał Luke.
-Nic...-odpowiedziałam i od razu wtuliłam się do niego.
-Widzę, że coś się stało-oznajmił Luke.
-Naprawdę nic-starałam się go przekonać.
-Niech Ci będzie-powiedział Luke. Wiedział, że nie lubię, kiedy ktoś nalega, abym coś powiedziała.
-Luke, lepiej już się czujesz?-zapytałam.
-Lepiej-odpowiedział Luke.-Miro, chodźmy już...
-Racja-oznajmiłam.
Poszliśmy na główny plac. Na stosie pogrzebowym leżało ciało Vadera. Senatorka Padmé, Leia i Luke podpalili je według obrzędu. Żona Anakina płakała przytulona do mojej mamy, a siostra mojego mistrza przez dłuższy czas stała wtulona w Hana.
Luke stał i patrzył się na tatę. Płakał. Delikatnie go objęłam, a on odwzajemnił to. Jego dotyk był kojący, ale i tak dalej płakałam. On już stracił szansę bycia z ojcem, ale ja jeszcze nie. Sama nie wiem czy chcę go w ogóle widzieć. Kocham go nadal i nic tego nie zmieni. Jest moim ukochanym tatusiem...
Wszyscy płakali. Nie dziwię się nikomu. Może i mistrz Anakin był na innej stronie, ale nadal był jednym z nas, jednym z Jedi.
Nagle spojrzałam się na wysokie drzewo jakie znajdowało się na przeciwko nas. Wydawało mi się, że ktoś tam stoi. Przytuliłam się mocniej do Luke'a. Kto to może być?...
Po kilku minutach wszyscy zaczęli się rozchodzić. Moja mama zaprowadziła senatorkę do pokoju. Razem z nimi poszła Leia i Han. Zostałam tylko ja i Luke. Sama nie wiem dlaczego...
Nagle usłyszeliśmy strzał. Odwróciłam się w kierunku drzewa, jakbym myślała, że to właśnie ta postać strzeliła. Spojrzałam się na mistrza. Usiadł na ławce. Został trafiony w nogę. Od razu zciągnęłam narzutkę i obwiązałam mu krwawiącą nogę.
-Luke, dasz radę wstać?-zapytałam.
-Jeszcze chwilę chcę odpocząć-odpowiedział Luke.-Wróć do środka.
-Nie zostawię Cię-oznajmiłam. Zbliżyliśmy się do siebie na tyle blisko, że nasze usta połączyły się tworząc pocałunek.-Wracajmy...
-Dobrze-powiedział Luke i oparł się o mnie.-Kocham Cię...
-Ja też Cię kocham...-powiedziałam.
Koło drzwi stał Yoda.
-Co się stać?-zapytał się Yoda.
-Nic takiego mistrzu-powiedział Luke.
-Kto to być?-dopytywał się Yoda.
-Nie wiemy mistrzu-odpowiedziałam.
Razem z Luke'm poszliśmy do doktora. Musiałam wyjść z sali, więc postanowiłam pójść do Yody.
-Mistrzu, mogę?-zapytałam.
-Tak-odpowiedział Yoda.-Co się stać?
-Mistrzu-zaczęłam.-Wiem, że rodzina nie powinna być dla mnie ważniejsza od wypełniania zadań, ale ja już nie daję rady.
-Co dokładnie trapić Cię?-zapytał się Yoda.
-Podejrzewam kto strzelił do mojego mistrza-oznajmiłam.-Myślę, że ta sama osoba wymyśla wszystkie plany.
-Kogo podejrzewać?-zapytał się Yoda.
-Mojego ojca-odpowiedziałam, a z moich oczu spłynęły łzy.-Muszę się wreszcie komuś wygadać. Czasami naprawdę nie daję rady. Mistrzu, co ja mam robić?... Nie potrafię walczyć z nim. Może i jest po przeciwnej stronie mocy, ale i tak nadal go kocham jak ojca. Mam nadzieję, że ma dobre serce i wróci do nas.
-Miro, każdy z nas mieć wybór. Jedni wybrać ciemną stronę mocy, drudzy jasną. Wszystko zależeć od samego siebie-powiedział Yoda.-Musieć się zastanowić co tak naprawdę chcieć zrobić.
-Postaram się-oznajmiłam.-Do widzenia mistrzu.
-Do widzenia-powiedział Yoda. Wyszłam z jego pokoju.
Doszłam do sali. Po chwili wyszedł z niej Luke.
-I jak się czujesz?-zapytałam.-Nic się tobie nie stało?
-Nic, nie martw się-odpowiedział Luke i spojrzał się na mnie.-Miro, jak się czujesz?
-Nic mi nie jest. A Ty?...-powiedziałam.
-Trudno mi jest i tak już będzie...-oznajmił Luke.
-Musisz odpocząć-powiedziałam.
-Miro, nic mi nie jest-starał się mnie przekonać Luke.
-Ale lepiej odpocznij, chociaż dzisiaj-powiedziałam i weszliśmy do jego pokoju. Usiedliśmy na łóżku.-Miałeś dzisiaj ciężki i wyczerpujący dzień.
-Idziesz już?-zapytał się Luke, kiedy wstałam.
-Tak-odpowiedziałam.-Pójdę do mamy.
-Dobrze. Do jutra-powiedział Luke.
-Do jutra-dopowiedziałam i wyszłam.
W pokoju nie było mojej mamy, więc poszłam do senatorki Padmé. Zapukałam do drzwi i weszłam.
-Dzień dobry-przywitałam się. Kiedy tylko ujrzałam zapłakaną senatorkę i Leię, w moich oczach pojawiły się łzy.-Współczuję...
-Miro-zaczęła senatorka Padmé. Pokazała mi, abym usiadła obok niej. Tak też zrobiłam.-Czy Anakin był dobry? Czy, Twoim zdaniem, on się zmienił, na lepsze?
-Tak, był dobry i na pewno zmienił się na lepsze-odpowiedziałam.-Gdyby nie pani mąż, mogłabym nie wytrzymać na tamtej stronie mocy. Robił wszystko, aby zniszczyć Sithów. Był dobry i na zawsze taki zostanie.
-Dziękuję Ci Miro-oznajmiła Padmé ze łzami w oczach.
-Na pewno czuwa przy pani-dopowiedziałam.
-Mój syn natrafił na najwspanialszą padawankę-oznajmiła senatorka.-Wiesz może, gdzie jest?
-Odpoczywa u siebie-odpowiedziałam. Luke na pewno nie chciałby martwić mamy.-Chciał zostać na chwilę sam.
-To tak jak Anakin-zauważyła senatorka.-On także uwielbiał przebywać sam i rozmyślać nad różnymi sprawami...
Delikatnie uśmiechnęłam do niej.
-Kate, idźcie już do pokoju. Odpocznijcie. Za bardzo już Was wykorzystaliśmy...-powiedziała senatorka Padmé.
-Nie wykorzystaliście nas-uśmiechnęła się mama.
-Odpocznijcie-oznajmiła Padmé.-Dziękuję wam za wszystko.
-Nie ma za co-powiedziała moja mama.
-Kate, odwiedzisz mnie jutro?-zapytała się senatorka.
-Pewnie-odpowiedziała moja mama. Wyszłyśmy. Poszłyśmy do pokoju mojej mamy.-Miro, coś się stało?
-Nie, nic się nie stało-odpowiedziałam.
-Widzę to po tobie-oznajmiła mama.-Pokłóciłaś się z Luke'm?
-Nie-odpowiedziałam.-Po prostu jest mi szkoda ojca Luke'a. Gdyby nie on...-z moich oczu spłynęły łzy.-Może nie wróciłabym już nigdy do domu. Nie wiem jak mój tata może wytrzymać na tamtej stronie mocy. Ona sama w sobie wywołuje złe emocje dla posiadacza. Darth Darkness nie przejmuje się szturmowcami i innymi poddanymi. Ryzykuje ich życie, jakby mogli się potem odrodzić, zregenerować...
-Miro, Luke nigdy się nie zmieni, prawda? On na zawsze zostanie po tamtej stronie?-dopytywała się mama.
-Mój tata jest dobry. Wiem o tym. Wszystko zależy, od niego, co wybierze-odpowiedziałam.-Mamo, pójdę już do siebie. Odpocznij.
-Dobrze. Dobranoc córeczko-oznajmiła mama.
-Dobranoc mamusiu-powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżko i spojrzałam się na okno.
-Jakie jest moje przeznaczenie?-pomyślałam.-Kiedy zrozumiem postępowanie mojego taty?
Położyłam się i usnęłam. Wstałam wcześniej niż mi się wydawało. Ubrałam się i zaczęłam czytać książkę. Nagle coś mi podpowiedziało, abym poszła do mamy. Tak też zrobiłam.
Otworzyłam drzwi. Nikogo nie było w środku. Pomyślałam, że zeszła już na śniadanie. Kiedy skręciłam w lewy korytarz, ktoś od tyłu zaatakował mnie. Przyłożył mi do ust ściereczkę nasączoną czymś dziwnym...
______________________________________
Hej! Co się stało Mirze? Kto jej to zrobił?

Źródło zdjęcia:
https://naszemiasto.pl/natalie-portman-zagrala-jacqueline-kennedy-zobacz-zwiastun/ga/c13-4542252/zd/30562698

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro