CHAPTER 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Świadomość wracała jej powoli. Nie mogła stwierdzić czy dźwięki które ledwo rejestrowała są rzeczywistością, czy wciąż senną marą. Jednak, gdy wrócił jej zmysł dotyku i poczuła chłód na policzkach, wiedziała, że już nie śpi. 

Jej powieki były wyjątkowo ciężkie, ale po kilku próbach ustąpiły i dziewczyna mogła rozejrzeć się dookoła. Niedokładnie, bo szczypiące oczy wymagały częstego mrugania, ale jednak. 

Dźwięki, które wcześniej słyszała pochodziły z wielu maszyn do których była podłączona, a najgłośniejsze "pikanie" pochodziło z kardiomonitora. Na ustach miała maskę z doprowadzanym tlenem, a na zgięciu łokcia i na dłoniach podpięte kroplówki. Prędko do niej dotarło, że była w szpitalu. 

Pamiętała, że była w kociej kawiarni z Andym i w pewnym momencie zrobiło jej się słabo, zaczęła się trząść i dusić, potem straciła przytomność. Ktoś musiał zadzwonić po karetkę, więc teraz jest tutaj. 

W sali była sama, co nie dziwiło jej zbytnio. Matka nie utrzymywała z nią kontaktu, od kiedy Cam się wyprowadziła, jedynie co miesiąc robiła przelew, by dziewczyna do końca nauki miała z czego się utrzymywać. Nie miała wielu znajomych, więc ich też się tu nie spodziewała. Tym bardziej, nie oczekiwała Biersacka. Był z nią, gdy zemdlała, ale to było tylko niezobowiązujące spotkanie, a ona była tylko chorą fanką. Czemu miałby ją odwiedzać? Zresztą, zespół wciąż był w trasie. Mieli jeszcze dwa koncerty do zagrania w Australii, pewnie już wyjechali z Sydney... Musiała pogodzić się z myślą, że jej krótka, piękna przygoda z poznawaniem ukochanego skończyła się, a ona nawet się nie pożegnała. 

Trzask zamykanych drzwi przerwał jej rozmyślania. Do sali wszedł lekarz i spojrzał na nią krytycznie. 

-Jak samopoczucie?- spytał obojętnie. 

-Znośnie. Co się w ogóle stało?- zdjęła z twarzy maskę tlenową. 

-Krytyczne przedawkowanie chloropromazyny. Morfologia wykazała także  ilość barbituratów  zdecydowanie większą niż dopuszczalna. Związki te mogą być uzależniające. Musieliśmy poddać Panią odtruwaniu organizmu. Na przyszłość, proszę pamiętać, że leki neuroleptyczne, trzeba zażywać zgodnie z wskazaną dawką na ulotce i jeśli jest podane "dwie pastylki na dobę, w odstępie nie mniejszym niż cztery godziny", to na Boga, proszę się do tego stosować. 

Mało zrozumiała z wypowiedzi lekarza, oprócz tego, że porządnie przesadziła z tabletkami na nerwicę. Ale skoro działały choć trochę, nie zamierzała ich całkowicie odstawiać. No, może jedynie trochę ograniczyć.

-Kiedy będę mogła stąd wyjść?

Nie wyobrażała sobie spać w miejscu, gdzie nie było jej plakatów. 

-Nieprędko- odpowiedział lakonicznie mężczyzna po czterdziestce. Cam pokiwała głową. I tak nie była na siłach ruszyć się teraz z łóżka. 

-Za godzinę salowa przyniesie kolację- odezwał się znów tym samym znudzonym tonem. Skierował się do wyjścia, ale zatrzymał się w progu- ma pani gości spoza rodziny, czekają na korytarzu. Wpuścić?

Zastanowiła się chwilę. Pewnie Lucy przyszła ją odwiedzić. Ucieszyła się trochę, bo chciała porozmawiać z koleżanką, teraz, w szpitalu samotność wydawała jej się przykra. 

-Tak, niech Pan ją wpuści- lekarz spojrzał na nią jak na idiotkę, odwrócił się i wyszedł, trzaskając przy tym mocno drzwiami. 

Poprawiła się na łóżku, uważając przy tym, żeby nie poruszyć za bardzo kroplówek. Z korytarza słyszała głos lekarza wydającego jakieś polecenia. Wydawał jej się jakiś niesympatyczny, chyba nie lubił swojej pracy. 

Po chwili drzwi się otworzyły, a serce Cam zabiło szybciej, gdy zobaczyła kto stanął w progu. 

-Hej, dziewczynko. Przyprowadziłem ci towarzystwo- powiedział Biersack z szerokim uśmiechem i wszedł do środka, a za nim reszta zespołu. 

-O losie...- wyjąkała i prędko założyła maskę tlenową, czując, że coraz trudniej złapać jej oddech.  Z przyzwyczajenia zaczęła szukać swojej torebki dookoła siebie, by znaleźć w  niej to, czego teraz najbardziej potrzebowała. Nie obchodziło jej to, jakie konsekwencje mogłoby ponieść ponowne zażycie leków. 

Przyglądała się piątce mężczyzn z otwartymi oczami, mając wrażenie, że jej serce zaraz wyskoczy z klatki piersiowej. Faktycznie, urządzenie monitorujące pracę jej serca zaczęło wydawać szybsze dźwięki niż dotychczas. Poczuła, że jej gorąco i słabo. Nim ponownie straciła przytomność, usłyszała tylko:

-Kurwa, znowu?

~*~ 

Hejka, przychodzę do was z nowym rozdziałem w przeciągu trzech dni. Mam teraz mnóstwo popraw w szkole, ale nie bójcie się, niedługo wszystko się ustabilizuje i będę miała wiele wolnego czasu, który będę mogła poświęcić na pisanie. 

W kolejnym rozdziale wyjaśni się, czemu nasi chłopcy przyszli odwiedzić Camille :) 

Zachęcam was do komentowania, opinie, które czytam pod kolejnymi rozdziałami naprawdę bardzo mnie motywują do pracy. 

Do następnego xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro